Brazylijska federacja piłkarska zdaje się bawić w najlepsze. Najpierw dopuściła do tego, by służby sanitarne przerwały mecz rozgrywany pod jej auspicjami, a teraz wysłała pismo do FIFA, nakłaniające do ukarania jej własnych graczy. Światowa organizacja podjęła już odpowiednie kroki, by zawiesić kilku reprezentantów Canarinhos.
Choć na pierwszy rzut oka wygląda to na wszczynanie wojny domowej, to taki ruch ze strony brazylijskiego związku ma uderzyć nie tyle w samych reprezentantów kraju, co w brytyjskie kluby. Pismo wysłane do FIFA tyczy się bowiem kilku zespołów występujących w Premier League.
Konkretnie Liverpoolu, Manchesteru City, Manchesteru United, Chelsea i Leeds. Żadna z tych drużyn nie zgodziła się bowiem na udział swoich piłkarzy we wrześniowym zgrupowaniu reprezentacji Brazylii. Powodem takiej decyzji były ustalenia brytyjskiego rządu. Gracze wracający z Ameryki Południowej musieliby poddać się dziesięciodniowej kwarantannie.
Ze względu na obostrzenia związane z koronawirusem i obowiązkową izolację czekającą piłkarzy, kluby zakazały im wyjazdu do ojczyzny. Selekcjoner reprezentacji Brazylii, Tite, przed meczami z Chile i Argentyną nie mógł skorzystać więc z usług Alissona, Fabinho, Roberto Firmino (Liverpool), Raphinhi (Leeds), Edersona, Gabriela Jesusa (Manchester City), Freda (Manchester United), Thiago Silvy (Chelsea) i Richarlisona (Everton).
Pomimo osłabień Canarinhos poradzili sobie z ekipą Chile. Przed meczem z Argentyną sytuacja zaczęła się jednak komplikować. W południowoamerykańskim klasyku zagrać mieli bowiem piłkarze z Argentyny, którzy na co dzień występują na Wyspach Brytyjskich. A to nie spodobało się Brazylijczykom.
Giovani Lo Celso, Cristian Romero (obaj Tottenham), a także Emiliano Buendia i Emiliano Martinez (obaj Aston Villa) zignorowali zakazy swoich klubów i – wbrew zaleceniom – udali się do Ameryki Południowej. Brazylijczycy, których reprezentanci nie odważyli się na taki gest, za pośrednictwem agencji Anvisa postanowili zemścić się na gościach.
Niedzielny mecz Brazylii z Argentyną przeszedł więc do historii piłki nożnej. Na miejsce w futbolowych annałach zasłużył jednak nie dzięki znakomitej grze obu drużyn, a przez proceduralny absurd, do którego doszło na obiekcie w Sao Paulo. Brazylijskie służby sanitarne wtargnęły na boisko, by zatrzymać wspomnianych Argentyńczyków.
Cała historia zakończyła się farsą, a mecz anulowano. Brazylijczycy ponieśli wizerunkową klęskę, więc pocieszenia postanowili poszukać w innej batalii. Za pośrednictwem FIFA uderzyli w kluby Premier League, które zabroniły ich piłkarzom przyjazdu na zgrupowanie. Bo skoro na mecze swojej reprezentacji przylecieli Argentyńczycy z Wysp, to mogli to zrobić także Canarinhos.
Według informacji brytyjskiej prasy FIFA miała przystać na propozycję CBF (brazylijskiego związku) i zawiesić brazylijskich piłkarzy na pięć dni – do 14 września włącznie. Oznacza to, że żadna z drużyn nie mogłaby skorzystać z nich w najbliższej kolejce Premier League. Chelsea i Manchester United bez swoich gwiazd musiałyby zagrać także w Lidze Mistrzów.
Jedynym klubem, który uniknął potencjalnej kary ze strony FIFA i CBF okazał się Everton. Brazylijski związek postanowił nie interweniować w sprawie Richarlisona, ze względu na to, że zespół z Goodison Park zezwolił wcześniej na jego udział w igrzyskach olimpijskich.
Pozostałe drużyny wciąż liczą na to, że będą mogły skorzystać ze swoich brazylijskich asów w najbliższych meczach. Czy tak się stanie? To okaże się w najbliższych dniach. Ekipy z Premier League nie zamierzają bowiem odpuszczać i chcą odwołać się od decyzji FIFA.
Reprezentację Brazylii czeka za to kolejne starcie w eliminacjach mistrzostw świata 2022. W nocy z czwartku na piątek gracze Titego zmierzą się z Peru. Transmisja spotkania w Telewizji Polskiej!