| Niepełnosprawni

Przemysław Fajtanowski: czasem wciąż czuję moją lewą nogę

Przemysław Fajtanowski (fot. 400mm.pl)
Przemysław Fajtanowski (fot. 400mm.pl)

Spojrzał w dół i zobaczył grubą linę zawiązaną na ciasny węzeł na jego nodze. Mógł tylko wezwać przez radio pomoc i czekać. W rozmowie z TVSPORT.PL Przemysław Fajtanowski mówi o wypadku, który odmienił jego życie. Dziś jest reprezentantem Polski w Amp Futbolu i bierze udział w mistrzostwach Europy. 

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
ME: udany początek. Polacy wygrali mecz otwarcia

Czytaj też

ME w amp futbolu 2021: Polska – Ukraina. Wynik meczu, zwycięstwo biało-czerwonych w spotkaniu otwarcia

ME: udany początek. Polacy wygrali mecz otwarcia

Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Dwa pierwsze mecze już za wami. Awans do ćwierćfinału jest już pewny.
Przemysław Fajtanowski:
– Jestem bardzo szczęśliwy, że tak to się potoczyło. Gra w takim turnieju to dla mnie wielki zaszczyt, tym bardziej, że publiczność tak wspaniale dopisuje.

– Mistrzostwa odbywają się w Krakowie, a ty od niedawna jesteś zawodnikiem Wisły.
– Tak, a od października przeprowadzam się do Krakowa na stałe, żeby móc tu już regularnie trenować. Będzie o tyle łatwiej, że mam tu rodzinę.

– Do tej pory tylko tu dojeżdżałeś?
– Mieszkam w Nakle nad Notecią, a pracuję jako marynarz, na statku. Mamy tam system trzy na trzy – trzy tygodnie na statku, trzy tygodnie w domu. Podczas tych trzech tygodni wolnych mogłem przyjechać do Krakowa na nasze weekendowe zgrupowania. Odległość 600 kilometrów zmusiła mnie jednak do tego, by zdecydować się na przeprowadzkę. Tym bardziej, że klub umożliwił mi taką opcję i postanowiłem z niej skorzystać.

– W takim rytmie pracy trudno o stabilizację.
– Tak to wyglądało od początku roku. Na szczęście do tej pory terminy mi się zgrywały i mogłem uczestniczyć w ważniejszych zgrupowaniach. Z drugiej strony, mam na statku wielu dobrych kolegów i wierzę, że ktoś z nich zgodziłby się na zamianę, gdyby np. moja zmiana wypadła na czas mistrzostw Europy.

– Tym bardziej, że występ na Euro musi być spełnieniem marzeń.
– Tak. Czułem wielkie podekscytowanie, gdy staliśmy razem, śpiewaliśmy hymn i słyszeliśmy ten doping.

– Ten moment bardzo mi się podoba. Odrzucacie kule, chwytacie się nawzajem i tak wspólnie stoicie. Widać, że jesteście jednym zespołem.
– Tak, jesteśmy zgraną paczką. Ja jestem w kadrze od dwóch lat, a nadal jestem świeżakiem. Należą do mnie obowiązki nowicjusza – noszenie piłek, sprzętu itd.

– Chrzest też przeszedłeś?
– Tak. Teraz, przed Euro. Na jednym z treningów ja i czterech kolegów musieliśmy ułożyć choreografię do piosenek "Mydełko Fa" i "Idziemy na jagody". No a potem musieliśmy to zatańczyć. Na oczach reszty drużyny i sztabu szkoleniowego. Było naprawdę zabawnie, ale zapewniam, że nie chcielibyście tego widzieć.

ME: udany początek. Polacy wygrali mecz otwarcia

Czytaj też

ME w amp futbolu 2021: Polska – Ukraina. Wynik meczu, zwycięstwo biało-czerwonych w spotkaniu otwarcia

ME: udany początek. Polacy wygrali mecz otwarcia

Udany początek ME. Zobacz skrót meczu Polska – Ukraina
Bartosz Łastowski w meczu Polska – Ukraina na mistrzostwach Europy w amp futbolu (fot. PAP/Łukasz Gągulski)
Udany początek ME. Zobacz skrót meczu Polska – Ukraina

– Dziś jesteś reprezentantem Polski w Amp Futbolu. A jak wyglądały twoje związki ze sportem przed wypadkiem?
– Grałem w piłkę 11-osobową, w mojej miejscowości, w Czarnych Nakło. To nie było nic wielkiego – najwyżej piąta liga. Potem zacząłem pracę jako marynarz, a klub nam się rozpadł. Na szczęście niedawno został reaktywowany. Sport w moim życiu był od początku. W gimnazjum poszedłem do klasy sportowej o profilu siatkarskim, ale po pewnym czasie stwierdziłem, że siatka nie jest dla mnie i zmieniłem klasę. Po wypadku sporo czasu spędziłem na siłowni. Nie wiedziałem jeszcze o istnieniu Amp Futbolu, a byłem przekonany, że muszę czymś zająć głowę, by nie popaść w depresję. Dzięki różnym zajęciom, psychicznie przeszedłem to bardzo dobrze. U nas w Nakle mieszka paraolimpijka Paulina Przywecka. Zacząłem jeździć z nią do Bydgoszczy, by tam wyciskać ciężary. Wziąłem udział w dwóch zawodach. Potem odezwał się do mnie znajomy z czasów szkolnych, Przemek Nadobny, który był już wtedy reprezentantem Polski w Amp Futbolu. To od niego dowiedziałem się o istnieniu tej dyscypliny. Zabrał mnie na pierwszy trening i tak to się potoczyło. To jemu zawdzięczam, że dziś tu jestem.

– Praca na siłowni mogła się przydać, bo w Amp Futbolu górne partie są bardzo ważne.
– Amp Futbol to bardzo duże obciążenie dla barków, pleców i rąk. Ja często mam je pospinane. Przed Euro odnowiła mi się kontuzja stawu skokowego, której doznałem jeszcze jako zawodnik Warty Poznań. Na szczęście Zosia fachowo się mną zajęła, trochę mnie naprawiła i jestem gotowy do gry. Moje umiejętności piłkarskie nigdy nie były wielkie, ale miałem tyle szczęścia, że straciłem słabszą, lewą nogę. Wielu chłopaków straciło wiodącą nogę i musieli uczyć się gry niemal od nowa. Od zawsze byłem prawonożnym zawodnikiem, więc po wypadku nadal czułem piłkę. Pozostało nauczyć się poruszać o kulach. Początkowo często mi przeszkadzały. Zahaczałem o nie nogą, co było bardzo frustrujące. Do tego dochodziły bolące dłonie. Miałem na nich wielkie odciski. Na szczęście wszystkie przeszkody udało się pokonać.

– Denerwowałeś się na kule? Niby najlepsi przyjaciele, ale też początkowo ciało obce.
– Bardzo często. Na początku też, gdy piłka leciała na moją lewą nogę, to instynktownie wystawiałem kikut i chciałem ją przyjąć. A ona po prostu sobie przelatywała. Od czasu do czasu jeszcze zdarzy mi się takie zagranie. Gdy mam założoną protezę to czasem żongluję piłkę na przemian – raz nogą, raz protezą. Ale najlepiej tego nie robić, by nie przyzwyczajać się do zagrań lewą nogą.

– Czy twój mózg czasem rysuje jej obraz?
– Odczuwam tzw. bóle fantomowe. Przez pierwsze miesiące to było okropne. Ból był tak mocny, że nie mogłem spać. Było trudno, ale dziś to jest przyjemne, gdy np. poczuję mrowienie palców w lewej stopie. Jakbym wciąż ją miał. Zdarzają się i boleśniejsze ukłucia, ale to nie jest coś, co przeszkadzałoby mi w życiu. Słyszałem, że bóle fantomowe po pewnym czasie ustępują całkowicie, a ja jestem dopiero trzy lata po wypadku.

Włochy – Gruzja: amp futbol, mistrzostwa Europy, grupa D [MECZ]
Włochy – Gruzja
Włochy – Gruzja: amp futbol, mistrzostwa Europy, grupa D [MECZ]

– Opowiedz więc, jak do tego doszło.
– To stało się na statku. Pracowałem na jednostce, która w Rotterdamie tankowała statki morskie. Wpływaliśmy do śluzy, a ja nieświadomie stanąłem w pętli liny, do której był przywiązany odbijacz. Gdy statek doszedł do nadbrzeża, lina się sklinowała i naciągnęła. Owinęła się wokół mojej nogi i docisnęła ją do polera. Obcięła ją na miejscu… Nie straciłem świadomości, nie zemdlałem, spojrzałem tylko na nogę i powiedziałem: "Ale lipa". Za chwilę statek lekko odbił od nadbrzeża, lina się poluzowała, a ja zdołałem rozwiązać supeł, który powstał na mojej nodze. W tym momencie wisiała tylko na skórze i spodniach… Przez radio wezwałem pomoc, a kapitan włączył alarm. Powiedziałem mu, że złamałem nogę. Pierwszy przybiegł jeden z kolegów z załogi, mój przyjaciel. Na widok mojej nogi wpadł w ciężki szok. Szybko chwycił za inną linę i obwiązał mi nogę nad kolanem, by ograniczyć krwawienie. Początkowo nie czułem bólu, ale gdy mnie dopadł – był bardzo silny. To była prawdziwa masakra. Zelżał dopiero wtedy, gdy dostałem morfinę. Miał po mnie przylecieć helikopter, ale skoro nie było zagrożenia życia, musiałem czekać na karetkę. Pamiętam część drogi do szpitala. Rozmawiałem z sanitariuszami. Potem obudziłem się już na miejscu. Kazali mi podpisać zgodę na amputację nogi. Spytałem tylko, czy zachowam kolano i gdy dowiedziałem się, że tak, złożyłem podpis. Zapewniam was, że z kolanem w życiu jest znacznie łatwiej.

– To dla mnie jest bardzo trudne do zrozumienia. Co czujesz, gdy potem patrzysz na siebie i wyglądasz inaczej, niż jeszcze kilka dni temu?
– Bywały trudne momenty. To nie jest złamanie ręki, gdy wiesz, że za miesiąc wszystko będzie w porządku. Taki uraz zostaje z tobą do końca życia. Starałem się znajdować plusy, czasem takie całkiem śmieszne i głupie. Jak np. to, że nie muszę już obcinać paznokci u lewej stopy.

– Poradziłeś sobie sam, czy otrzymałeś pomoc ze strony psychologa?
– Nie potrzebowałem takiego wsparcia. Spotkałem się z psychologiem raz, czy dwa, ale to bardziej ze względu na mamę, która chciała, bym taką rozmowę odbył. Ja nie czułem potrzeby, by się zwierzać. Najważniejsze było dla mnie wsparcie ze strony rodziny. Rodzice i moja dziewczyna natychmiast przylecieli do Holandii. Wujek, brat mamy, zaproponował, że mogę u niego mieszkać. W szpitalu dostałem wybór – wracam do Polski albo leczę się w Holandii. Nie chciałem wtedy wracać do kraju, także ze względu na stan służby zdrowia. Do wypadku doszło w Holandii, miałem tam wykupione ubezpieczenie, więc chciałem z niego skorzystać. Zamieszkałem więc u wujka i jestem mu za to bardzo wdzięczny. Trzy razy w tygodniu przyjeżdżał po mnie bus i zawoził do szpitala, na rehabilitację. A potem odwoził do domu. Albo szpital podstawiał mi taksówkę. Byłem w ciężkim szoku, że tak to tam wygląda.

– To też moment, w którym poznajesz, kto przyjaciel, a kto nie.
– To prawda. W odwiedziny do Holandii przyjechali moi koledzy z Polski. Wspólnie pojechaliśmy do Rotterdamu na zdjęcie szwów, a potem do Hagi na wycieczkę. Spędziliśmy wspólnie czas, pokazali, że są ze mną. Dzięki chłopaki!

Tym kontenerowcem obecnie pływa Przemysław Fajtanowski (fot. archiwum prywatne)
Tym kontenerowcem obecnie pływa Przemysław Fajtanowski (fot. archiwum prywatne)

– Szybko nauczyłeś się chodzić o kulach?
– Już niedługo po operacji w szpitalu wkładali mi kule w ręce i zachęcali do chodzenia. Początkowo nie było łatwo. Po dziesięciu metrach robiło mi się słabo i wracałem do łóżka. Do domu dali mi też balkonik, ale to nie było dla mnie.

– Na to jeszcze przyjdzie czas.
– Haha, tak. Z czasem oswoiłem się z kulami, ale na początku nawet wyprawa do sklepu była dla mnie dużym wyzwaniem. Gdzie bym wtedy pomyślał, że o kulach można biegać.

– Mimo wypadku, wróciłeś na statek. Musiałeś się przełamać?
– Bałem się, że w głowie pojawi się blokada. Na statku pracujesz z linami. Gdy liny hamują statek, wydają dźwięk, jakby pękały. To może przestraszyć. Chciałem jednak spróbować wrócić. Poszedłem do kolegi, na kontenerowiec. Na próbę, na dwa tygodnie. Poprosiłem, by namówił szefów, by zgodzili się na okres testowy, bez wynagrodzenia. Chciałem zobaczyć, czy proteza nie będzie mi przeszkadzać, a i czy głowa da radę. Po dwóch tygodniach kapitanowie byli ze mnie zadowoleni, jeden z nich z własnej kieszeni wypłacił mi nawet pewne wynagrodzenie. Dostałem od nich rekomendację, więc postanowiłem, że wracam do zawodu. I od początku tego rok znów pływam.

– Wypływasz na morze?
– Nie, to jest żegluga śródlądowa. W Rotterdamie zabieraliśmy kontenery, z którymi płynęliśmy w stronę Duisburga w Niemczech i w kilku punktach po drodze następował rozładunek. Teraz pracuję na tankowcu, wozimy metanol. To niebezpieczny ładunek, jesteśmy oznaczeni dwoma niebieskimi trójkątami. Metanol jest łatwopalny i wybuchowy, więc nie możemy się zatrzymywać w miastach. Postoje mamy na kotwicy lub przy brzegu, ale w miejscach oddalonych od zabudowań. Nie ma więc możliwości, gdy gdzieś się wybrać. Podczas ostatniej zmiany przez trzy tygodnie nie postawiłem nogi na lądzie. A raz mieliśmy do dyspozycji jeden rower i we dwóch jechaliśmy na nim 5 kilometrów do sklepu i 5 km z powrotem. To była wyczerpująca wycieczka.

– Przebyłeś w życiu długą drogę. Czego się nauczyłeś? Wypadek sprawił, że stałeś się innym człowiekiem?
– Myślę, że pozostałem taki sam. Nauczyłem się tego, że nigdy nie wolno się poddawać. Wiem już też, by nie bać się rozmów o niepełnosprawności. Poznałem wielu ludzi z różnymi problemami i nauczyłem się, że nie wolno bać się rozmawiać z nimi na temat ich niepełnosprawności. Oczywiście, warto najpierw wybadać, jakie ktoś ma podejście do siebie, ale większość nas już dawno nabrało do siebie dystansu. Na kadrze lub w klubie często żartujemy z naszych niepełnosprawności. Nie ma powodów, by bać się rozmów z taką osobą.

Irlandia – Niemcy: amp futbol, mistrzostwa Europy, grupa C [MECZ]
Irlandia – Niemcy
Irlandia – Niemcy: amp futbol, mistrzostwa Europy, grupa C [MECZ]

Polecane
Najnowsze
Oto bohater Chelsea. Nie strzelił gola, za to...
Oto bohater Chelsea. Nie strzelił gola, za to...
| Piłka nożna / Liga Konferencji 
Cole Palmer (fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk)
Miliony dla Chelsea. Ile zarobił triumfator Ligi Konferencji?
Ligi Konferencji 2024/25 – co daje wygrana? Ile UEFA płaci za zwycięstwo w LK? Zobacz kwoty
Miliony dla Chelsea. Ile zarobił triumfator Ligi Konferencji?
| Piłka nożna / Liga Konferencji 
Jedyna taka drużyna! Chelsea przeszła do historii piłki
Chelsea jest pierwszą drużyną w historii, która triumfowała we wszystkich europejskich rozgrywkach (fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk)
Jedyna taka drużyna! Chelsea przeszła do historii piłki
| Piłka nożna / Liga Konferencji 
Liga Konferencji: zobacz wyniki i terminarz fazy pucharowej
Liga Konferencji 2024/25 – wyniki fazy pucharowej i terminarz meczów [AKTUALIZACJA]
Liga Konferencji: zobacz wyniki i terminarz fazy pucharowej
| Piłka nożna / Liga Konferencji 
Piast – Constract. Fogo Futsal Ekstraklasa: finał (#1) [SKRÓT]
fot. TVP
Piast – Constract. Fogo Futsal Ekstraklasa: finał (#1) [SKRÓT]
| Piłka nożna / Futsal 
Wielki sukces napastnika Jagiellonii. Został królem strzelców LK!
Klasyfikacja strzelców Ligi Konferencji – ranking 2024/25 [TABELA]
Wielki sukces napastnika Jagiellonii. Został królem strzelców LK!
| Piłka nożna / Liga Konferencji 
Pięć goli we Wrocławiu! Dominacja w finale Ligi Konferencji
Chelsea wygrała finał Ligi Konferencji (fot. Getty Images)
Pięć goli we Wrocławiu! Dominacja w finale Ligi Konferencji
| Piłka nożna / Liga Konferencji 
Do góry