21 wrze 2021 | Skoki

Gregor Schlierenzauer kończy ze skokami. Adam Małysz: to był wyjątkowy zawodnik, potrafił wstawić się za innymi

Adam Małysz, Gregor Schlierenzauer, Schlierenzauer koniec kariery — Adam Małysz i Gregor Schlierenzauer nieraz stali obok siebie na podium Pucharu Świata (Fot. PAP)

Legendarny skoczek Gregor Schlierenzauer zakończył karierę. Austriak wygrał najwięcej konkursów w historii Pucharu Świata. – Czuję zaszczyt, bo za każdym razem powtarzał, że mnie naśladował – przyznał w rozmowie z TVPSPORT.PL Adam Małysz, który nie kryje, ze będzie mu brakowało "Schlieriego" na skoczniach.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Schlierenzauer o karierze, strachu i perfekcji. Zobacz wyjątkowy wywiad

On był szalony! Schlierenzauer – geniusz, który odchodzi po cichu

Czytaj też

On był szalony! Schlierenzauer – geniusz, który odchodzi po cichu

Pierwszy występ w Pucharze Świata? Wygrana Małysza w Oslo. Pierwsze zwycięstwo? Obok na podium stał Małysz. Tak w 2006 roku z przytupem do świata skoków wchodził Gregor Schlierenzauer. Po piętnastu latach – w trakcie których uzbierał najwięcej pucharowych zwycięstw w historii i tuziny medali – zakończył karierę.

– Szkoda, że zabraknie Gregora w naszym światku skokowym. Zobaczymy, może odnajdzie się w roli komentatora, trenera. Chyba jeszcze się nie określił, co zamierza robić – komentuje decyzję Austriaka Małysz w rozmowie z TVPSPORT.PL.

Nieraz stawali na podium. Ich ścieżki wielokrotnie się splotły, choćby za sprawą kasku, który zakładali. Z czerwonymi bykami. Dla Schlierenzauer Polak był idolem z dzieciństwa. Później kolegą ze skoczni, którego potrafił pokonać. – Zawsze będę go miło wspominał. Czuję zaszczyt, bo za każdym razem powtarzał, że mnie naśladował. To dla mnie coś wyjątkowego – nie kryje Małysz. – Mieliśmy bardzo dobry kontakt, rozmawialiśmy, kiedy go o coś poprosiłem, z miłą chęcią to robił. Będę go świetnie wspominał nie tylko jako zawodnika, ale też człowieka – dodaje.

Schlierenzauer już od pierwszych startów zwracał uwagę. Prezentował wielki talent, pewną buńczuczność. Nie miał kompleksów, nie bał się starszych, bardziej znanych i utytułowanych rywali. Mocny charakter, który sprawił, że jedni go uwielbiali, inni niekoniecznie za nim przepadali. Ale zawsze szedł swoją drogą.

– Był bardzo młody, miał niespełna siedemnaście lat, kiedy zaczynał skakać w Pucharze Świata i od razu odnosił sukcesy. Był wyjątkowy, miał wyjątkowe predyspozycje. Do tego potrafił pokazać emocje, często wręcz pogrozić organizatorom, kiedy widział, że coś jest nie tak z przygotowaniem skoczni, że został w jakiś sposób skrzywdzony. Wyjątkowy człowiek, który mocno dążył do wygranych, a jednocześnie chciał potwierdzić, że to on rządzi na skoczniach. A z drugiej strony uświadamiał, że skoki to piękny sport, ale kiedy ktoś byłby pokrzywdzony, to wstawi się za tą osobą. Jeśli miał jakieś problemy, od razu o tym rozmawiał, dyskutował – opisuje czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli z nieco innej strony.

Ostatnie lata były mniej udane dla Schlierenzauera. W 2016 roku w wieku 26 lat zawiesił karierę, a po powrocie już nie stanął na podium Pucharu Świata. Mocno, ale krótko – czy tak można opisać jego karierę? – Nie wiem, czy tak krótko. Parę lat był na szczycie. Myślę, że przede wszystkim jego karierę zatrzymała kontuzja. Trudno było mu wrócić. Ten sport ma to do siebie, że po poważnych urazach jest ciężko. Świat idzie do przodu, pojawiają się nowi zawodnicy, nowa technika. Jeśli wypadniesz, nie tak łatwo odzyskać dawną formę – uważa legendarny polski skoczek.