Dziesięć lat temu Oleksandr Usyk po raz pierwszy zobaczył na własne oczy Anthony’ego Joshuę. Wówczas nie myślał o tym, że kiedykolwiek staną naprzeciwko siebie w ringu, ale wiedział jedno – Anglik będzie olimpijskim mistrzem. Skąd wiedział? Czy przed pojedynkiem z AJ korzysta ze wsparcia Wladimira Kliczki? Na jaw wychodzą sprzeczne fakty.
To był 2011 rok i mistrzostwa świata w Baku, które stanowiły przepustkę do odbywających się rok później Igrzysk Olimpijskich. Joshua miał 21 lat, a Usyk 24. – Usyk miał już wtedy reputację. Było wówczas wielu, którzy przychodzili, żeby go oglądać, jeśli akurat w danym momencie nie musieli przygotowywać swojego zawodnika do kolejnej walki – zdradził w rozmowie dla SkySports Paul Walmsley, trener reprezentacji Wielkiej Brytanii, który wziął wtedy Anglika do Azerbejdżanu.
Wówczas Brytyjczyk był nieokrzesanym pięściarzem. Co prawda, imponował już fenomenalnymi warunkami fizycznymi, ale miał w sobie sporo młodzieńczej naiwności, charakterystycznej dla amatorskich zawodników. Szatnię na mistrzostwach w Baku stanowiło ogromne pomieszczenie, które zdaniem Walmsley’a było rozmiarów boiska piłkarskiego. Każdy team po prostu wchodził, rozkładał się, zajmował kilka miejsc i wygospodarowywał kilka metrów kwadratowych na rozgrzewkę, toteż niewykluczone, że już wtedy przyszli rywale przechodzili obok siebie.
– Usyk w szatni to była osobowość. Miał tą swoją szaloną muzykę, która rozbrzmiewała. Biegał w tę i z powrotem przez korytarz i śpiewał. Tańczył i wrzeszczał do tych utworów. Był szalonym ekscentrykiem, ale przede wszystkim był genialnym bokserem – przyznał Walmsley.
Co ciekawe, Ukrainiec przewidział, iż Joshua zostanie mistrzem olimpijskim, mimo tego, że widział jego przegraną walkę. Brytyjczyk musiał wówczas uznać wyższość Magomedrasula Madżidowa, który walczył na swoim terenie przed własną publicznością.
– To był dobry finał, oglądałem go na żywo. Powiedział mojemu teamowi: ten gość będzie olimpijskim mistrzem w przyszłości – mówił Oleksandr Usyk w ekskluzywnym wywiadzie dla SkySports. Jak powiedział, tak też się stało. Rok później na olimpiadzie w Londynie Joshua sięgnął po złoty medal. Tak samo zresztą jak Ukrainiec, który od tamtego momentu oglądał i analizował każdą walkę Brytyjczyka.
Mimo tego Usyk nie przymierzał się do bezpośredniego starcia z Joshuą. Ich drogi zresztą się nie przecinały. Do pewnego momentu. Do 2018 roku, gdy AJ walczył w Londynie z Powietkinem. Buzujący tłum i Joshua w chwili chwały, który wypatrzył pośród publiki beznamiętną, skupioną twarz Usyka. – Oczywiście pamiętam ten moment. Pamiętam, że dał mi znak. Wydaje mi się, że zobaczył mnie w tłumie i machnął do mnie ręką. Byłem wtedy pewien, że tacy goście jak my powinni ze sobą zawalczyć. Miałem w głowie inne rzeczy: pracę, rodzinę, żonę, dzieci. Jego nie było, ale walka z nim była moim głównym celem – przyznał Usyk w rozmowie ze SkySports.