02 paź 2021 | Skoki

Skoki. Kadra norweskich skoczków ze wstrzymanym finansowaniem głównego sponsora. To już pożar

Alexander Stoeckl ma poważne kłopoty. Jego kadra może zostać bez środków. (fot. Getty)

Norweska kadra skoczków narciarskich znalazła się w potrzasku. W wyniku wewnętrznego konfliktu w tamtejszej federacji główny sponsor zespołu, firma LO, zdecydował się zawiesić finansowanie ekipy Alexandra Stoeckla. Równocześnie związek wkrótce będzie sądził się z dyrektorem ekipy.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Wybrakowane MŚ. Nie mają gdzie biegać w Zakopanem

Czytaj też

Wybrakowane MŚ. Nie mają gdzie biegać w Zakopanem

Norweskie skoki jadą na roller coasterze: z jednej strony Halvor Egner Granerud jeszcze przed konkursem Letniego Grand Prix w Klingenthal został ogłoszony zwycięzcą cyklu, z drugiej nowa gwiazda skoczni może niebawem skakać w "gołym" kasku. Chociaż trener Alexander Stoeckl prowadzi właśnie być może najzdolniejszego skoczka w historii tej reprezentacji, to za jej kulisami toczy się coraz bardziej złożony konflikt. A to wszystko na ostatniej prostej przygotowań do igrzysk olimpijskich w Pekinie.

Skoczkowie z Norwegii w opałach. Konflikt Clasa Brede Brathena urósł do miana sprawy sądowej

Po tym, jak przedstawiciele Norges Skiforbundet (NSF) zaczęli publicznie stawiać zarzuty o nienależyte wykonywanie swoich obowiązków Clasowi Brede Brathenowi, dyrektor sportowy kadry Stoeckla po 17 latach pracy po tej zimie ma pożegnać się z posadą. To tajemnica poliszynela, że działacz ma prywatny zatarg z jednym z wyżej postawionych pracowników związku. Tamten zarzucił mu m.in. "nieprofesjonalne zachowanie" podczas niektórych wyjazdów zagranicznych. I, w skrócie, uznał, że warto się Brathena pozbyć.

Za dyrektorem murem stanęli sami skoczkowie i sztab. Ten zresztą domaga się, aby mając taki staż, otrzymać stałą formę zatrudnienia. Tego nie chce NSF, która dodatkowo w ramach kompromisu miała zaproponować mu dalsze "dyrektorowanie", ale odebranie mu decyzyjności w sprawach administracyjno-finansowych.

Niedawno wyszło na jaw, że o racji w tym sporze na wniosek Brathena zdecyduje sąd.

Wybrakowane MŚ. Nie mają gdzie biegać w Zakopanem

Czytaj też

Wybrakowane MŚ. Nie mają gdzie biegać w Zakopanem

Duża zmiana w PŚ. Będzie turniej sylwestrowy

Czytaj też

Duża zmiana w PŚ. Będzie turniej sylwestrowy

Finansowanie wstrzymują główni sponsorzy, w tym osławiona LO z kasków

To, co dzieje się w kuluarach norweskiej kadry, jest fatalnie odbierane na zewnątrz. Szczególnie, że zarzuty wobec Brathena dotyczyły "zbyt dużej promocji żeńskich skoków i zbyt bliskich kontaktów z mediami", m.in. przy okazji wypadku Daniela Andre Tandego. Oba wydają się kuriozalne. I czas pokazuje, że także sponsorzy w tym sporze stanęli po stronie Brathena, a nie narciarskiej centrali. Wszystkie najważniejsze media z kraju fiordów rozpisują się od piątku o decyzji firmy LO. Ta, która od lat daje największy budżet skoczkom (rocznie ok. 4,5 mln złotych), zdecydowała się na mocny ruch: zawiesiła finansowanie i zarzeka się, że nie przedłuży wiosną kończącego się kontraktu. To samo wkrótce może zrobić inny potentat, czyli Nammo oraz Lundin.

– Ta informacja w takim momencie to koszmar. Czekamy cierpliwie, ale mamy zaraz igrzyska, do tego w Vikersund odbędą się mistrzostwa w lotach. Nie prosimy o dużo: chcielibyśmy mieć przynajmniej komfort, że będziemy się mogli do tych imprez normalnie przygotowywać – komentuje w rozmowie z "Aftenposten" Stoeckl.

W piątek sponsorzy, którzy napisali do NSF list, oczekiwali spotkania rozjemczego "tylko dla dobra skoków, które kochają". Federacja nie zdecydowała się go zorganizować. To już nie jest kryzys wizerunkowy. To pożar, na którym cierpią koniec końców wyłącznie sportowcy.

Duża zmiana w PŚ. Będzie turniej sylwestrowy