Pracował w tartaku, rozwoził trunki wysokoprocentowe i trafił na budowę. Ma coraz mniejsze szanse na powołanie do kadry skoczków, ale nie wątpi w umiejętności. Krzysztof Leja opowiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL o sportowej przeszłości i planach na przyszłość.
Posmakował startów w Pucharze Świata. Zapowiadał się na wielki talent. Do sezonu 2015/2016 był członkiem reprezentacji juniorów w skokach narciarskich. Po ukończeniu wieku juniorskiego nie dostał powołania do żadnej z kadr. Od tego czasu nie był objęty centralnym szkoleniem i rozpoczął treningi w ramach kombinacji norweskiej. Powiedział "pas". Przez chwilę był załamany, ale nie tracił nadziei. Na tę chwilę pracuje na budowie, a skoki narciarskie traktuje jako... hobby.
Filip Kołodziejski: – Jak mijają ci ostatnie tygodnie?
Krzysztof Leja: – Jest praca, praca, praca. Zrobiłem też kursy strażackie. Będę mógł ratować ludzi. Poza tym zaczyna się rok akademicki. Muszę dokończyć studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach. Zbliżają się Powiatowe Zawody Sportowo-Pożarnicze jednostek OSP i nasza drużyna bierze w nich udział. Od jakiegoś czasu jestem w tym zespole. Trzeba trenować, żeby walczyć o jak najwyższe miejsce. Dzieje się!
– Skąd pomysł na dołączenie do straży pożarnej?
– Zrobiłem to wspólnie z bratem. Już z nami nie mieszka, ma żonę, ale jest w jednej drużynie. Wcześniej w straży był tata. Przed nim dziadek, a jeszcze wcześniej pradziadek. Idzie to z pokolenia na pokolenie. Nie jest to jednak zawodowa straż. Dołączyłem do ochotniczej sekcji. Zrobiłem kursy strażackie, bo chciałem je mieć, wiedzieć nie tylko, jak to wygląda, ale też jak to się robi, gdy przyjdzie zmierzyć mi się z prawdziwą akcją. Chciałem być gotowy na pożar czy wypadek samochodowy i być pełnoprawnym strażakiem nie tylko ze względu na to, że w rodzinie byli sami strażacy. Również dlatego, że polubiłem to od pewnego czasu i i chce pomagać innym, gdy tej pomocy potrzebują. Mieliśmy dwa miesiące kursów przez weekendy. Na końcu był test. Chodziło się w aparatach powietrznych. Była specjalna komora w Krakowie. Następnie trzeba było zdać teorię i praktykę. Potem czekaliśmy się na wyniki.
– Nie narzekasz na nudę.
– Dokładnie. Fascynuję się motoryzacją i mechaniką samochodową. Uwielbiam jeździć tak po prostu. W sporcie nie tylko skokami. Lubię też słuchać muzyki, oglądać dobre film. Mam też dziewczynę, której staram się poświęcić każdą chwilę wolnego czasu. Chcę być blisko niej, wspierać ją, być dla niej oparciem w każdej chwili.
– Masz jeszcze coś wspólnego ze skokami?
– Cały czas skaczę. Gdy są zawody, to jeżdżę. Nie traktuję tego już zawodowo, profesjonalnie. Podjąłem decyzję po zawiłościach. Traktuję sport jak hobby. Chcę w przyszłości zostać trenerem. Ćwiczyłem od dziecka, wiem, o co w tym chodzi. Spróbuję to wykorzystać.
– Co poszło nie tak, że zdecydowałeś się zakończyć karierę?
– Na początku trenowałem z Krzysztofem Sobańskim. Bał się, że będę za młody na dołączenie do kadry. Wstrzymaliśmy się rok. Potem zacząłem jeździć po Pucharach Świata i innych zawodach. Forma była wysoka. Brakowało motoryczności. Później nastąpiła zmiana sztabu szkoleniowego. Trenowałem pod okiem Macieja Maciusiaka. Następnie u Roberta Matei. Miałem dobre rezultaty, ale szybko zacząłem rosnąć. Skończyło się na 182 centymetrach. Stałem się fizycznie słaby. Mięśnie, stawy, kości się rozciągały. Podobnie zmienia się unerwienie. Organizm "był w szoku". Jakiś czas musiał minąć.
– Dostałeś wytyczne od lekarza kadry, że musisz odpuścić trenowanie?
– Nie. Zdałem się na siebie. Później, gdy poszedłem na studia i miałem na nich anatomię, to wiedziałem mniej więcej, co było wtedy grane i co się dzieje z organizmem człowieka po takim szybkim przyroście wzrostowym. Podczas ćwiczeń dostawałem większe ciężary. Myśleli, że trzeba mnie tak wzmocnić. Nie podziałało. Nogi się zwiększały w obwodzie. Co za tym idzie masa szła do góry. Pojawiły się problemy z kręgosłupem, które odczuwalne są do teraz, lecz w mniejszym stopniu. Wcześniej czasami nie dało się zasnąć czy usiedzieć na stołku. Zacząłem chodzić na rehabilitację do pana Rafała Kota i na jakiś czas ta pomoc pomogła.
– Da się funkcjonować bez sponsora?
– Nie jest lekko, ale trzeba jakoś dawać radę, żeby na przykład mieć na paliwo, by przyjeżdżać na zawody i brać w nich udział. Inaczej nie byłoby szans na uprawianie sportu. Nieco ratuje mnie system studencki ACSS. Dostaję dofinansowanie z głównej siedziby. Wcześniej były medale, teraz nie byłem nawet w stanie przyjechać na mistrzostwa Polski. Oglądałem je jedynie w telewizji. Skierowano mnie na przymusową kwarantannę. Dziadek miał zabieg, wykryli, że jest nosicielem (chodzi o zakażenie koronawirusem – przyp. red.). Dlatego trafiłem do domu na kilkanaście dni.
– Masz w sobie sportową złość?
– Gdy nie znalazłem się w kadrze, byłem załamany. Pamiętam, że było wesele mojej siostry i ponownie zadzwonił trener Sobański. Wcześniej nie było tyle szans na dołączenie do reprezentacji. Nie miałem tak prosto. Pan Krzysztof nie wątpił we mnie. Powiedział, żebym przyjechał na salę, spróbował. Technika u mnie została na wysokim poziomie. Kłopotem było to, że stałem się wolny, choć miałem siłę w nogach. Spóźniałem próby. Za progiem narty robiły wahnięcie w dół. Powietrze mnie zastawiało. W fazie lotu starałem się nadrabiać, lecz nie było prędkości. Przy niskiej belce nie było szans odlecieć.
– Czego potrzebujesz?
– Jeśli miałbym znowu wrócić do zawodowego skakania przede wszystkim wsparcia finansowego (sponsora – przyp. red.), który mógłby mi zapewnić pewny byt. Wtedy skupiłbym się tylko na sporcie. Mam 25 lat, chcę się utrzymywać samodzielnie. Na skoki nie jestem jeszcze za stary. Gdy wróciłem do rywalizacji, to z impetem. W Pucharze Świątecznym po pierwszej serii byłem czwarty ex aequo z Maciejem Kotem. Drugi skok popsułem. Wiatr kręcił. Było obniżanie belek. Wyszedłem w powietrze i czułem się, jakbym nie miał nart, tylko same buty do skakania. Skończyłem chyba na 16. miejscu. Gdy wracałem do domu to pojawiły się w oczach łzy. Było mi bardzo szkoda tych zawodów, ale czasu nie da się cofnąć.
– Ktoś z PZN zaproponował ci powrót?
– Z tego co mi wiadomo, to niezupełnie. Prezes Kot próbował pomóc. Zarzucano mi, że jestem gruby. Pojechałem na badania do COS-u w Zakopanem. Ważyłem 67,9 kilograma. Wyszło, że mam 1,8 procenta tkanki tłuszczowej. Podobno tylko jeden zawodnik z pierwszej kadry miał taki wynik. Miałem jednak dużą masę mięśniową. Mimo to zacząłem jeździć na Puchary Kontynentalne. Punktowałem, ale to nic nie zmieniło. Nie zostałem powołany. Musiałem, według wytycznych, ważyć do mojego wzrostu 62 kg. To było na tamten moment nie do osiągnięcia. Interesuję się tym. Mam wiedzę w tym temacie. Mógłbym mieć efekty uboczne, stracić siłę. Nie chciałem ryzykować.
– Podpytam jeszcze o pracę na budowie. Jak dajesz radę łączyć wszystko w całość?
– Budowlanka nie jest łatwa. Wcześniej pracowałem jeszcze na tartaku. Nikt nie pytał, czy masz siłę, czy jesteś zdrowy. Trzeba było wykonać robotę i koniec. Trzeba było nosić pięciometrowe "krokwie" na barkach. Niekiedy nawet samemu. Wiele czynności wykonywało się ręcznie. W końcu odszedłem. Zostałem kierowcą dostawczym alkoholi. W tej branży spędziłem prawie rok. Byłem na połowie etatu, ale i tak nie wyrabiałem, żeby pojawiać się na zawodach. Nie miałem tylu dni urlopu. Potem trafiłem na budowę. Jest jedenaście godzin pracy. Jedna godzina składa się na dwie przerwy: śniadaniowa, obiadowa. Gdy jeździłem pod Kraków, to wstawałem przed 5 rano. Wracaliśmy około 19:30. Zdarzało się, że po pracy od razu szedłem na trening. Teraz pracuję bliżej, także mogę dojeżdżać samochodem. Dzień w dzień scenariusz się powtarza.
– Życie skoczka jest trudne?
– Oczywiście. Gdy jest się poza kadra, to wiadomo, że nie jest to łatwe, jeśli chce się zawodowo skakać. Potrzebujemy pieniędzy na dojazdy i życie. Po przerzuceniu mnie na kombinację powiedziałem "dość". Teraz to będzie moje hobby, bo lubię to robić. Treningi kosztują nas wiele wyrzeczeń, trudu i łez. Niektórzy nie mówią albo nie chcą mówić o tym na głos. Sam w domu robiłem 2-3 treningi. Chodziło mi o to, by utrzymywać jak najmniejszą wagę. Jadłem mało, ale zdrowo. Śmiałem się, że dzięki temu nauczyłem się gotować. W połowie zawiesiłem narty na kołku. Zobaczymy, co będzie dalej.
– Dalej miała być trenerka...
– Chciałbym w to brnąć. Widzę po niektórych, że dobrze sobie radzą. Czasami jednak potknie się im noga. Nie można od razu ich skreślać. Chciałbym dawać im szansę na poprawę. Bywają różne sytuacje. Można się zatracić, stracić dyspozycję. Wiem po sobie, że na zewnątrz można udawać, iż jest super, ale w środku człowiek się męczy. Musimy pracować z młodzieżą i uodparniać ich na stres i presję.
214.5
199.2
191.2
188.5
187.9
182.3
181.4
176.6
169.4
10
167.6
11
166.4
12
162.4
13
158.3
14
157.8
155.7
16
155.6
17
154.7
153.5
19
152.8
147.9
21
147.6
144.6
23
143.9
24
143.5
25
140.0
139.7
27
138.0
28
136.1
29
133.6
132.3
214.5
199.2
191.2
188.5
187.9
182.3
181.4
176.6
169.4
10
167.6
11
166.4
12
162.4
13
158.3
14
157.8
155.7
16
155.6
17
154.7
153.5
19
152.8
147.9
21
147.6
144.6
23
143.9
24
143.5
25
140.0
139.7
27
138.0
28
136.1
29
133.6
132.3
1
129.0
2
126.5
3
125.8
4
102.9
93.9
93.6
7
70.0
8
51.1
37.2
33.5
11
23.6
12
20.3
436.1
427.8
422.7
413.5
398.6
392.1
390.1
386.4
381.8
375.1
11
372.3
360.9
13
355.4
354.8
350.7
16
340.6
17
332.8
18
332.4
19
330.8
329.9
21
323.4
321.3
23
320.7
24
317.1
316.3
26
297.6
27
294.9
28
291.4
29
281.5
30
279.8
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (960 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.