W sobotę 9 października Adam Kownacki (20-1, 15 KO) wreszcie będzie miał okazję zrewanżować się Robertowi Heleniusowi (30-3, 19 KO), z którym nieoczekiwanie poniósł pierwszą porażkę w zawodowej karierze. Długo odwlekany pojedynek wyjaśni wiele wątpliwości. Wygrana pozwoli Polakowi wrócić do szerokiej czołówki kategorii ciężkiej, z kolei porażka zamknie przed nim wiele drzwi.
TRANSMISJA WALKI KOWNACKI – HELENIUS W NOCY Z SOBOTY NA NIEDZIELĘ W TVP SPORT!
Pandemia koronawirusa COVID-19 zmieniła wiele w pięściarskim krajobrazie. Od drugiego kwartału 2020 roku rzadziej oglądamy w akcji najlepszych zawodników, a wiele wyczekiwanych występów zostało odwołanych w ostatniej chwili z powodu niespodziewanego zakażenia któregoś z głównych aktorów. Jedną z ostatnich pamiątek po starych czasach były wydarzenia z 7 marca 2020 roku, które mocno wpłynęły na polski boks.
Zaczęło się w Łomży. Artur Szpilka (23-4) w oczach większości sędziów pokonał Siergieja Radczenkę (7-5), ale po drodze był dwukrotnie liczony. Decyzja austriackich arbitrów była szeroko komentowana, a większość obserwatorów otwarcie podważała werdykt. Zamieszanie było jednak tylko wstępem do tego, co miało wydarzyć się w Nowym Jorku, gdzie doszło do trzęsienia ringu.
Kolejny występ niepokonanego wówczas Adama Kownackiego (20-0) miał być właściwie formalnością. Polak wcześniej zdążył uczciwie zapracować na miejsce w TOP 10 wagi ciężkiej magazynu "The Ring" i wydawało się, że jest o krok od mistrzowskiej walki. Przed Heleniusem (29-3) odprawił w świetnym stylu byłego mistrza świata Charlesa Martina (25-1-1), a także dwóch pretendentów do najważniejszych pasów - Geralda Washingtona (19-2-1) i Chrisa Arreolę (38-5-1).