Przejdź do pełnej wersji artykułu

"Po Euro 2016 bramkarzem numer jeden powinien być Łukasz Fabiański"

Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański (fot. Getty) Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański (fot. Getty)

Łukasz Fabiański rozegra w sobotę ostatni mecz w reprezentacji Polski. Przez lata musiał godzić się z pozycją bramkarza numer dwa, ale to on ma na koncie najlepszy turniej. – Na Euro 2016 traciliśmy bardzo mało bramek i trzeba było pozostać przy bramkarzu, który nam to dał – ocenia dzisiaj Jan Tomaszewski. Mecz z San Marino na antenach TVP.

NIESPODZIANKA DLA PIŁKARZY. KINO ZAMIAST TRENINGU 

Czytaj też:

Fran Jović podczas meczu Realu Betis Sewilla (fot. Getty)

El. MŚ 2022. Chorwat Fran Jović sędzią meczu Polski z San Marino

Numer jeden po Euro 2016?


Sobota będzie wyjątkowym dniem dla Łukasza Fabiańskiego. W meczu z San Marino bramkarz West Ham rozegra ostatni mecz w reprezentacji Polski. Licznik zatrzyma się na 57 występach.

– Mam ogromną satysfakcje, bo w 2005 byłem jednym z niewielu ludzi, którzy publicznie namawiali Pawła Janasa, by powołał jakiegoś młokosa z Legii na mistrzostwa świata. Chciałem, by już wtedy sprawdził się w reprezentacji, bo tam wszystko jest inne. Wiadomo, że w Niemczech numerem jeden będzie Artur Boruc, ale Łukasz pojechał i zdał egzamin – mówi Jan Tomaszewski.

Potem Fabiański był na jeszcze kilku dużych turniejach, ale ani raz nie jechał jako numer jeden. Podczas mistrzostw Europy w 2016 roku wszedł do bramki w miejsce kontuzjowanego Wojciecha Szczęsnego. Bronił świetnie, ale po zakończeniu turnieju kręcono nosami, że nie obronił ani jednego rzutu karnego. Ani w rywalizacji ze Szwajcarami, ani w ćwierćfinale, gdy mierzyliśmy się z Portugalią.

– Łukasz we Francji bronił świetnie i bardzo mocno trzymałem kciuki, by wygrał nam te karne z Portugalią. Miał szansę, ale nie wykorzystał jej. Jestem przekonany, że jeśli wygralibyśmy ten konkurs, do kraju wracalibyśmy jako medaliści mistrzostw Europy. A Łukasz byłby wtedy bramkarzem numer jeden – mówi Tomaszewski.

– Podczas Euro traciliśmy bardzo mało bramek i po turnieju trzeba było trzymać się bramkarza, który nam to zagwarantował. Teraz tracimy gole nawet z San Marino i kontynuujemy serię meczów, w którym rywale zdobyli choćby jedną bramkę – dodaje bohater z Wembley.

Czytaj też:

Łukasz Fabiański mógł grać w Lidze Mistrzów. Polak miał ofertę od Benfiki Lizbona

Dwóch bramkarzy, żadnego pewniaka


Tomaszewskiemu nie podoba się polityka tasowania bramkarzami. W ten sposób postępowali Adam Nawałka czy Jerzy Brzęczek, choć ten pierwszy – gdy rozpoczynał się duży turniej – stawiał jednak na Wojciecha Szczęsnego.

– Przez te wszystkie lata Wojtek bronił w lepszych klubach i dla mnie był numerem jeden, ale niestety Nawałka i Brzęczek uprawiali w tej kwestii niewłaściwą politykę. Byliśmy jedyną reprezentacją na tak wysokim poziomie, w której bronił raz jeden bramkarz, raz drugi. W takich Niemczech nikt nie wpadł na idiotyczny pomysł, by podzielić kraj na dwie strefy – jedna za Neuerem, druga za Ter Stegenem. A przecież mieli taką możliwość, bo obaj grają w wielkich klubach. Neuer został wybrany jako numer jeden i koniec. To nie Caritas – przekonuje Tomaszewski.

Były reprezentant Polski uważa, że ciągła rotacja na bramce utrudniła drużynie zgranie w grze defensywnej. Żaden z bramkarzy nie mógł czuć się pewniakiem. Przyjeżdżając na zgrupowania obaj szykowali się na rywalizację, zamiast spokojnie koncentrować się na najbliższym przeciwniku.

Czytaj też:

Polska – San Marino, mecz el. MŚ. Transmisja na żywo online meczu reprezentacji w TVP Sport

Rycz! Zasłużyłeś


– Cały czas apelowałem: wybrać i koniec. Adam Nawałka i Jerzy Brzęczek wywołali futbolową wojnę polsko-polską, bo część kibiców była za Wojtkiem, a drudzy za Łukaszem. Komu to było potrzebne? Na pewno nie drużynie narodowej, bo zamiast jednego bramkarza na sto procent, mieliśmy dwóch na pięćdziesiąt. Teraz to się kończy, bo Łukasz rezygnuje z gry w kadry, a ja dwa lata temu publicznie namawiałem Wojtka, by zrezygnował z reprezentacji i dał szansę gry Łukaszowi. Chwała Sousiie, że postawił na jednego. Nieważne, czy dobrze wybrał. Ważne, że wreszcie skończył wojnę polsko-polską – dodaje.

W sobotę Fabiański pożegna się z kibicami reprezentacji Polski. Tomaszewski uważa, że bramkarz West Ham może liczyć na wyjątkowe pożegnanie.

– Łukasz to chyba jedyny rezerwowy bramkarz na świecie, który wypracował sobie taki autorytet u kolegów z boiska i sympatię kibiców. Zazdroszczę mu tego pożegnania, choć z drugiej strony współczuje. Takiego pożegnania nie miał chyba żaden z naszych bramkarzy w historii, więc Łukaszowi na pewno zakręci się łezka w oku. A zresztą, rycz Łukasz! Nic się nie stanie. Zasłużyłeś na to. Ja na jego miejscu na pewno płakałbym jak bóbr – zaznacza Tomaszewski.

Uczestnik mistrzostw świata w 1974 i 1978 roku ma nadzieję, że po zakończeniu kariery Fabiański pozostanie w piłce. – Liczę, że zostanie trenerem, który będzie dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniem z młodszymi piłkarzami. Nie tylko bramkarzami – dodaje.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także