Gdyby to Polacy decydowali o tym, kiedy zagrają z Albanią, z pewnością wybraliby poniedziałek zamiast wtorku. Bo choć skróciliby sobie okres regeneracji po starciu z San Marino, to do najważniejszego meczu eliminacji podchodziliby 11 października. Dnia, który w historii polskiej piłki zapisał się złotymi zgłoskami.
Zwłaszcza w XXI wieku. Gdy w kalendarzu pojawiała się ta data, biało-czerwoni wznosili się na wyżyny umiejętności. Od 2001 roku rozegrali tego dnia dziesięć spotkań – wygrali siedem z nich, raz remisowali i dwukrotnie schodzili z boiska pokonani.
W 2013 roku ulegli Ukrainie (0:1), a pięć lat później przegrali w Lidze Narodów z Portugalią (2:3). Poza tymi wyjątkami 11 października był zazwyczaj szczęśliwym dniem dla polskiej piłki.
Wtedy, w pamiętnych bataliach, armia Leo Beenhakkera pokonywała Portugalczyków (2:1) oraz Czechów (2:1). Ekipa Adama Nawałki 11 października ogrywała za to nie tylko ówczesnych mistrzów świata – Niemców (2:0), ale i Irlandczyków i Ormian (po 2:1). Piłkarze Jerzego Brzęczka bezbramkowo remisowali za to z Włochami.
Pomimo średniej gry starcie na Stadionie Narodowym było i tak jednym z najlepszych meczów rozgrywanych 12 października. W pozostałych bojach Polakom wiodło się bowiem znacznie gorzej.
Do historii przeszło przede wszystkim spotkanie z 2002 roku, w którym to kadra prowadzona przez Zbigniewa Bońka przegrała z Łotwą (0:1). Gol Jurisa Laizansa pozbawił biało-czerwonych nie tylko punktów, ale i – w dalszej perspektywie – awansu do mistrzostw Europy.
Mecz z Łotwą jest do dziś jedną z najczęściej wypominanych porażek polskiego futbolu. Dużo cieplej wspomina się za to przegraną biało-czerwonych na Old Trafford za kadencji Pawła Janasa. Piękny gol Tomasza Frankowskiego, który okazał się finalnie tylko honorowym trafieniem, na stałe zapisał się w pamięci kibiców.
Tamto spotkanie również rozgrywano 12 października. Tak samo jak sparing z Ekwadorem, który w reprezentacyjnych annałach zapisał się nie z powodów piłkarskich, a tych pozaboiskowych. Po wymęczonym remisie 2:2, więcej niż o grze biało-czerwonych, mówiło się o ich zachowaniu w samolocie.
Michał Żewłakow, który w Montrealu rozegrał swój 101. mecz w narodowych barwach i stał się samodzielnym rekordzistą w liczbie występów, po ostatnim gwizdku podpadł Franciszkowi Smudzie. Wraz z Arturem Borucem miał niestosownie zachowywać się na pokładzie samolotu.
– Zachowywali się głośno. Zwróciłem uwagę, bo kręcili się po pokładzie, zaczepiali stewardesy. Uznałem, że ich zachowanie jest niegodne reprezentantów Polski. Stanowczo kazałem się uspokoić. Nie interesowały mnie tłumaczenia, że piją tylko wino. Mieli siedzieć spokojnie jak inni kadrowicze (...) Ja ich nie będę ubierał. Mogli założyć prywatne ciuchy. Nie wiedziałem, że kapitan będzie miał kaprys włożyć strój koszykarski. Pierwszy raz byłem na wyjeździe, z którego cała kadra wracała rejsowym samolotem. Ja też uczę się bycia selekcjonerem i od teraz zawsze będziemy wracać w jednakowych dresach, tak jak latamy na miejsce. Ostatnie incydenty otworzyły mi oczy. To, co się stało, wyjdzie wszystkim na dobre. Problem, z którym się zetknąłem, nie narodził się w mojej reprezentacji, tylko dużo wcześniej. Ja to tylko wycinam – przyznał ówczesny selekcjoner w rozmowie ze sport.pl w 2010 roku.
Mecz z Ekwadorem pozbawił Żewłakowa i Boruca udziału w Euro 2012. Obrońca rozegrał już tylko mecz pożegnalny, a bramkarz wrócił do kadry po latach. Obaj 12 października nie zapamiętali więc najlepiej.
Podobnie jak Jerzy Dudek i pozostali kadrowicze Bońka, którzy porażką z Łotwą pogrzebali szanse awansu do mistrzostw Europy w Portugalii. We wtorkowy wieczór tego samego uniknąć spróbują piłkarze Paulo Sousy.
Ci mają okazję ku temu, by ich wspomnienia związane z dwunastym października były znacznie lepsze niż poprzedników. Wygrana w Tiranie – najprawdopodobniej – zapewni biało-czerwonym drugie miejsce w grupie I i miejsce w barażach kwalifikacji do mistrzostw świata.
Czy obecni kadrowicze sprawią, że 12 października kojarzony będzie ze zwycięstwem z Albanią, czy już na zawsze pozostanie czarną plamą na kartach polskiej, piłkarskiej historii? Tego dowiemy się we wtorkowy wieczór. Transmisja spotkania Albania – Polska w Telewizji Polskiej.