Przejdź do pełnej wersji artykułu

Wisła Kraków spłaca długi i nie wpada w panikę. "Wierzymy w tę drużynę"

Adrian Gula (fot. PAP) Adrian Gula namawia do spokoju (fot. PAP)

Trzy porażki z rzędu to w Wiśle Kraków nie jest powód do paniki. – Uważamy, że nie jesteśmy w kryzysie – mówi dyrektor sportowy Tomasz Pasieczny. A prezes Dawid Błaszczykowski zdradził, czego Białej Gwieździe zazdroszczą prezesi innych klubów w PKO Ekstralasie.

"LEWY" LEPSZY OD PUSKASA. DOGONI RONALDO? 

Czytaj też:

PKO Ekstraklasa: Legia Warszawa – Lech Poznań transmisja meczu na żywo online gdzie obejrzeć (17.10.)

PKO Ekstraklasa: Legia Warszawa – Lech Poznań. Transmisja meczu na żywo online w TVP

Systematyczne spłacanie długów


Wisła Kraków wciąż jest na etapie wychodzenia z długów. Zadłużenie klubu ciągle spada, obecnie jest na poziomie 13,5 miliona złotych. – Zadłużenie klubu topnieje. Bardzo się cieszymy, że obecnie możemy grać przy pełnych trybunach, a kibice zapewniają nam dobrą frekwencję. Nie wiemy jednak, co będzie w przyszłości, bo już słyszymy o wzroście liczby zachorowań. Mamy nadzieję, że stadiony będą mogły pozostać otwarte, bo to dla nas 21 – 22 procent budżetu – mówi prezes Wisły Dawid Błaszczykowski.

Obecnie kluby mogą wpuszczać na trybuny 50 procent widowni, ale do tego limitu nie wlicza się osób, które deklarują przy kupnie biletu, że zostały zaszczepione. Dzięki temu stadiony mogą się wypełnić nawet w stu procentach. I taką też stawkę płaci dziś Wisła za wynajem stadionu – miasto, które jest właścicielem obiektu, wróciło do stawki sprzed pandemii.

– Dostaliśmy z miasta sygnał, że skoro możemy zapełnić stadion w całości, wracamy do pełnej kwoty. Sytuacja ulegnie zmianie, jeśli zmienia się obostrzenia – mówi Błaszczykowski. Ta kwota to 123 tysięcy złotych za mecz. Miasto wypadło też z listy reklam na koszulkach piłkarzy Wisły, bo klub znalazł na to miejsce nowego sponsora, który zaproponował więcej. Wisła proponowała miastu inne formy współpracy, ale magistrat był zainteresowany jedynie reklamą na strojach piłkarzy.

– Dzięki obecności kibiców sytuacja klubu jest dużo lepsza. W poprzednim sezonie prosiliśmy właścicieli klubu o dofinansowanie, ale w międzyczasie spłaciliśmy inne zadłużenie. Spłaciliśmy więcej niż pożyczyliśmy, więc zadłużenie spadło, a do tego zmieniła się jego struktura. Długi nie spadają tak szybko, jakbyśmy chcieli, ale co najważniejsze, zwiększa się zdolność klubu do ich spłacania – podkreśla wiceprezes Wisły, Maciej Bałaziński. Co równie ważne – Wisła obecnie nie płaci już pensji żadnemu byłemu trenerowi. Na utrzymaniu na tylko Adriana Gulę. Klub w pełni spłacił zobowiązania wobec Joana Carillo, które zostały objęte swego czasu nakazem komorniczym.

Czytaj też:

Była prezes Wisły Kraków Marzena S.-C. wyszła z aresztu

Czego zazdroszczą Wiśle?


Kwestia zadłużenia wygląda coraz lepiej, za to kiepskie wyniki notuje ostatnio Wisła na boisku. Biała Gwiazda przegrała trzy mecze z rzędu i drużyna spadła na trzynaste miejsce w tabeli. Mimo to w klubie panuje spokój, bo władze Wisły pamiętają, jak dużą przebudowę przeszła drużyna latem.

– Trener jest tu dopiero trzy miesiące. Pozyskaliśmy aż 11 zawodników, z czego pięciu, sześciu regularnie gra w pierwszej jedenastce. Mieliśmy więc świadomość, że potrzebujemy czasu, aby trener pokazał pełnię swoich umiejętności. Nie zrobi tego ciągu miesiąca, czy dwóch – mówi Dawid Błaszczykowski.

– Zdajemy sobie sprawę, w jakiej sytuacji jesteśmy w kontekście finansowym. Nawet w Ekstraklasie nie jesteśmy pod tym względem na górze. Do innych drużyn nam brakuje. Jedenastu nowych piłkarzy to jest ewolucja lub jej etap. Zmiany nigdy się nie kończą, a my nadal nie skompletowaliśmy kadry, do jakiej dążymy. Gdy to osiągniemy, będziemy dokonywać już tylko delikatnych zmian, ale jeszcze nie jesteśmy na tym etapie – zaznacza dyrektor sportowy, Tomasz Pasieczny.

Drużyna wciąż się rozwija, ale Dawid Błaszczykowski zdradza, że jednej rzeczy zazdrości mu wielu prezesów klubów PKO Ekstraklasy. – Mieliśmy problem z napastnikiem, ale to już nieaktualne, bo mamy dwóch bardzo ciekawych piłkarzy i tego nam zazdroszczą. Niejeden prezes klubu Ekstraklasy mówił mi, że żałują, że nie spróbowali ściągnąć Forbesa do siebie – mówi.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także