{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
{{#point_of_origin}} Źródło: {{point_of_origin}}
{{/point_of_origin}}
Czytaj więcej
Przejdź do pełnej wersji artykułu

Piotr Starzyński w meczu Wisły z Górnikiem Zabrze (fot. PAP)
Trener Wisły Kraków Adrian Gula nie próżnował podczas przerwy na mecze reprezentacji i mocno namieszał w wyjściowym składzie swojej drużyny. Uznał, że po trzech porażkach z rzędu nastał czas na rewolucję. Do bramki wstawił Mikołaja Biegańskiego, bo Paweł Kieszek zanotował ostatnio kilka poważnych błędów. Po raz pierwszy po powrocie z Wisły Płock w składzie krakowian znalazł się Alan Uryga, do składu wrócił Maciej Sadlok, więc Michal Frydrych został przesunięty do drugiej linii. To tylko część zmian. Roszad pewnie byłoby mniej, gdyby nie długa lista kontuzji.
W Zabrzu było spokojniej i trudno się dziwić, bo drużyna Jana Urbana na przerwę reprezentacyjną udawała się w znacznie lepszych humorach. W ostatniej kolejce zabrzanie wygrali u siebie z Wisłą Płock 4:2 i w sobotę chcieli wygrać z drugą Wisłą, tą krakowską.
Ale to nie było takie proste, choć w pierwszej połowie Górnik wyglądał na lepiej ustawioną drużynę. Gospodarze szybciej przedostawali się pod bramkę rywala, choć wielu sytuacji z tego nie było. Jako pierwszy musiał się wykazać bramkarz Górnika – Grzegorz Sandomierski w efektowny sposób obronił strzał Piotra Starzyńskiego. Górnicy odgryzali się strzałami z dystansu, ale uderzenie Rafała Janickiego było za wysokie, a strzał Piotra Krawczyka obronił Biegański. Wisła odgryzła się "główką" Urygi. Piłka otarła się o słupek.
W przerwie Gula musiał zmienić Mateusza Młyńskiego. Pod koniec pierwszej połowy wiślak został ostro zaatakowany przez Erika Janżę i od tego momentu wyraźnie utykał.
Przebieg drugiej połowy meczu obronił odważne decyzje Guli. W 50. minucie gola na 1:0 dla gości zdobył Michal Frydrych. Na skrzydle kilkakrotnie świetnie pokazał się Piotr Starzyński, a Sadlok z Urygą szybko złapali wspólny język. Na nowo, bo przecież w przeszłości już wspólnie w Wiśle grali. Poprzednio po raz ostatni wystąpili wspólnie w drużynie Białej Gwiazdy na wiosnę 2017. Biegański wykazał czujność do końca i tym występem pokazał Kieszkowi… jak powinien zagrać doświadczony bramkarz. Choć Kieszek jest od niego starszy o... osiemnaście lat.
Druga odsłona toczyła się pod dyktando gości. Wspomniana bramka Frydrycha padła po błędzie Przemysława Wiśniewskiego, który nie przeciął łatwej piłki. Goście z każdą zmianą umacniali swoją przewagę i co rusz dochodzili pod bramkę gospodarzy. Ale najlepszą sytuację zmarnował jednak Górnik. A mówiąc wprost – zmarnował ją piłkarz, po którym spodziewalibyśmy się tylko udanych zagrań. Piłkę z prawej strony świetnie wrzucił Robert Dadok, a Lukas Podolski strzałem lewą nogą z bliska fatalnie spudłował.
Wisła Kraków przerwała fatalną passę, a przy okazji udowodniła, że potrafi wygrywać bez kilku ważnych zawodników. Adrianowi Guli z pewnością pomogło wsparcie od strony zarządu. Władze klubu rozumieją, że słabsze wyniki to efekt dużej przebudowy zespołu, do której doszło na początku sezonu. I tym razem nie były to "papierowe" głosy poparcia, które zapowiadają rychłe zwolnienie.
Trzy porażki z rzędu i koniec. Wisła Kraków znów wygrywa

Czasem trzeba zaszaleć. Przed meczem z Górnikiem Zabrze Adrian Gula mocno przebudował skład Wisły Kraków i... wreszcie wygrał. Biała Gwiazda zwyciężyła, kończąc równocześnie serię trzech porażek z rzędu. Zabrzanie mogli doprowadzić do remisu, ale fatalne pudło zaliczył Lukas Podolski.
FORNALIK ROZCZAROWANY REMISEM. "STRACILIŚMY KONCENTRACJĘ"
Długa lista zmian
Trener Wisły Kraków Adrian Gula nie próżnował podczas przerwy na mecze reprezentacji i mocno namieszał w wyjściowym składzie swojej drużyny. Uznał, że po trzech porażkach z rzędu nastał czas na rewolucję. Do bramki wstawił Mikołaja Biegańskiego, bo Paweł Kieszek zanotował ostatnio kilka poważnych błędów. Po raz pierwszy po powrocie z Wisły Płock w składzie krakowian znalazł się Alan Uryga, do składu wrócił Maciej Sadlok, więc Michal Frydrych został przesunięty do drugiej linii. To tylko część zmian. Roszad pewnie byłoby mniej, gdyby nie długa lista kontuzji.
W Zabrzu było spokojniej i trudno się dziwić, bo drużyna Jana Urbana na przerwę reprezentacyjną udawała się w znacznie lepszych humorach. W ostatniej kolejce zabrzanie wygrali u siebie z Wisłą Płock 4:2 i w sobotę chcieli wygrać z drugą Wisłą, tą krakowską.
Ale to nie było takie proste, choć w pierwszej połowie Górnik wyglądał na lepiej ustawioną drużynę. Gospodarze szybciej przedostawali się pod bramkę rywala, choć wielu sytuacji z tego nie było. Jako pierwszy musiał się wykazać bramkarz Górnika – Grzegorz Sandomierski w efektowny sposób obronił strzał Piotra Starzyńskiego. Górnicy odgryzali się strzałami z dystansu, ale uderzenie Rafała Janickiego było za wysokie, a strzał Piotra Krawczyka obronił Biegański. Wisła odgryzła się "główką" Urygi. Piłka otarła się o słupek.
Fatalne pudło Podolskiego
W przerwie Gula musiał zmienić Mateusza Młyńskiego. Pod koniec pierwszej połowy wiślak został ostro zaatakowany przez Erika Janżę i od tego momentu wyraźnie utykał.
Przebieg drugiej połowy meczu obronił odważne decyzje Guli. W 50. minucie gola na 1:0 dla gości zdobył Michal Frydrych. Na skrzydle kilkakrotnie świetnie pokazał się Piotr Starzyński, a Sadlok z Urygą szybko złapali wspólny język. Na nowo, bo przecież w przeszłości już wspólnie w Wiśle grali. Poprzednio po raz ostatni wystąpili wspólnie w drużynie Białej Gwiazdy na wiosnę 2017. Biegański wykazał czujność do końca i tym występem pokazał Kieszkowi… jak powinien zagrać doświadczony bramkarz. Choć Kieszek jest od niego starszy o... osiemnaście lat.
Druga odsłona toczyła się pod dyktando gości. Wspomniana bramka Frydrycha padła po błędzie Przemysława Wiśniewskiego, który nie przeciął łatwej piłki. Goście z każdą zmianą umacniali swoją przewagę i co rusz dochodzili pod bramkę gospodarzy. Ale najlepszą sytuację zmarnował jednak Górnik. A mówiąc wprost – zmarnował ją piłkarz, po którym spodziewalibyśmy się tylko udanych zagrań. Piłkę z prawej strony świetnie wrzucił Robert Dadok, a Lukas Podolski strzałem lewą nogą z bliska fatalnie spudłował.
Wisła Kraków przerwała fatalną passę, a przy okazji udowodniła, że potrafi wygrywać bez kilku ważnych zawodników. Adrianowi Guli z pewnością pomogło wsparcie od strony zarządu. Władze klubu rozumieją, że słabsze wyniki to efekt dużej przebudowy zespołu, do której doszło na początku sezonu. I tym razem nie były to "papierowe" głosy poparcia, które zapowiadają rychłe zwolnienie.
Źródło: TVPSPORT.PL