Oscar Rivas (28-1, 19 KO) zgodnie z przewidywaniami został pierwszym mistrzem świata WBC w niedawno utworzonej kategorii wagowej bridger (101,6 kg). Mało kto spodziewał się jednak, że Ryan Rozicki (13-1 13 KO) postawi faworyzowanemu Kolubijczykowi tak trudne warunki. Ostatecznie Rivas wygrał jednogłośną decyzją sędziów.
Pierwotnie rywalem Rivasa w pojedynku o pas miał być Bryant Jennings (28-4, 24 KO). Do rewanżu za ich starcie w wadze ciężkiej z 2019 roku ostatecznie nie doszło z winy Amerykanina. Jennings nie zgodził się na przestrzeganie protokołów covidowych (zaszczepienie lub 14-dniowa kwarantanna), w związku z czym WBC musiało wyznaczyć nowego pretendenta.
Wybór padł na Rozickiego, który całą dotychczasową karierę boksował w kategorii cruiser. Kanadyjsko-kolumbijski pojedynek zapowiadał się na walkę Dawida z Goliatem nie tylko pod względem szans, ale i różnicy kilogramów. Rivas na wagę wniósł prawie 101 kg, jego rywal – 92. Eksperci i fani spodziewali się gładkiego zwycięstwa Kolumbijczyka przed czasem.
Pierwsze minuty walki faktycznie zwiastowały rychły koniec. Rivas kilkoma mocnymi ciosami sięgnął rywala, jednocześnie blokując próby odpowiedzi. W końcówce pierwszej rundy mocna kombinacja Kolumbijczyka wstrząsnęła Rozickim. Kanadyjczyka przed kontaktem z deskami uratował końcowy gong.
W kilku kolejnych odsłonach Rozicki starał się podkręcić tempo – i przyniosło to częściowy efekt. Faworyzowany Rivas zainkasował kilka mocnych ciosów, jak chociażby świetny prawy sierp w czwartej rundzie. Kolumbijczyk skupiał się na kontrach i czekał, aż przeciwnik opadnie z sił.
Zaczęło to być widoczne w drugiej połowie pojedynku. Zmęczony Rozicki przyjmował coraz więcej uderzeń, lecz mimo to uparcie trzymał się na nogach i odgryzał pojedynczymi ciosami. W siódmej rundzie Kanadyjczyk przyjął potężny prawy podbródkowy... lecz już w następnym starciu nabrał wigoru i pokazywał, że będzie niewygodnym rywalem do samego końca.
Od dziewiątej rundy rozpoczęła się chaotyczna i momentami bardzo nieczysta wojna na wyniszczenie. Sędzia ringowy miał coraz więcej pracy przy rozdzielaniu klinczujących zawodników. W jedenastej odsłonie Rivas huknął fantastycznym lewym sierpem i dołożył prawy podbródek. Rozicki wyraźnie zachwiał się na nogach, lecz po raz kolejny w tej walce pokazał niesamowity charakter i dotrwał do końca rundy.
W ostatniej odsłonie starał się jeszcze poszukać nokautu, stawiając na atak kosztem dziurawej defensywy. Po trzech minutach wymiany ciosów i wzajemnego klinczowania pięściarze usłyszeli końcowy gong.
Rivas wygrał jednogłośną decyzją sędziów (116:11, 115:112, 115:112), lecz Rozicki zasłużył na uznanie. Skazywany na porażkę i lżejszy od rywala od blisko dziesięć kilogramów Kanadyjczyk znacząco podbił swoje notowania w świecie boksu. Mistrzowski pas kategorii bridger zawisł jednak na pasach Kolumbijczyka, który okazał się zawodnikiem bardziej ukształtowanym, doświadczonym i lepszym technicznie.