Lekkoatleci, którzy czują się niedocenieni chcą spotkać się z władzami Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. W gronie biało-czerwonych nie brakuje osób, pracujących na dwie zmiany. – Jest jeszcze większy hardcore niż wcześniej – mówił Andrzej Kuch, mistrz Polski w skoku w dal w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Podczas gali "Złote Kolce" w Warszawie wicepremier profesor Piotr Gliński podkreślił, że wsparcie dla polskiej lekkoatletyki będzie kontynuowane. Przypomniał też, że przyszłoroczny budżet resortu sportu ma być o 284 milionów złotych większy niż w 2021 roku. – Te środki będą przeznaczone na nowe programy stypendialne, na sport wyczynowy i na sport powszechny. Wiem, że wielu z Państwa angażuje się i wspiera rozwój sportu powszechnego – za to również dziękuję – przekazał na scenie.
W ostatnich dniach środowisko lekkoatletyczne "zagotowało się" po rozmowie z Lewandowskim, który wyśmiał propozycję stypendium, zaoferowanego przez PZLA. Kwotę 800 złotych podsumował słowami: "wstyd i śmiech". – Przez 10-15 lat dostawał pełną gwarancję szkolenia od związku na poziomie kilkuset tysięcy złotych rocznie. Dzięki temu ma partnerów, sponsorów. Jeździł na mityngi, zarabiał. Ministerstwo ma swoje przepisy. Związek nie może ich obejść. Dystrybuujemy pieniądze państwowe. Nie można zmieniać reguł i przepisów. Za to, co "Lewy" osiągnął w tym roku należy mu się kwota 800 złotych. Nie ma równych i równiejszych. Żeby dostać "zapomogę" dla najbardziej potrzebujących trzeba przedstawić w związku PIT. Marcin tego nie zrobił. Powód? Zarabia dużo. Innym na pewno też przydadzą się dodatkowe pieniądze – mówił nam jeden z informatorów ze związku.
Saga trwa w najlepsze, a głosu w tej sprawie udzielają kolejni zawodnicy. – W kadrze większość nie będzie narzekała, bo przywieźliśmy dużo medali z Tokio. W sztafetach biegało po siedem osób. Złoci medaliści otrzymają stypendia w wysokości 9430 złotych. To śmieszne pieniądze w porównaniu do osiągnięcia. To nie są kwoty godne mistrzów, zacznijmy od tego. Są jednak tacy sportowcy, którym nie przysługują stypendia. Myślę między innymi o Michale Haratyku czy o mnie. Jesteśmy dobrymi zawodnikami, a nie mamy żadnego wsparcia od PZLA, jeśli chodzi o finansowanie. Szkolenie i inne kwestie mamy zapewnione. Każdy orze jak może. Mamy sponsorów i oszczędności, natomiast pieniądze z ministerstwa były jedną ze składowych miesięcznego zarobku. O tę część zarobków jesteśmy biedniejsi – przekazał nam Konrad Bukowiecki.