| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Czesław Michniewicz, były już trener Legii Warszawa, nie zabrał do kadry meczowej na mecz z Piastem Gliwice (1:4) czterech zawodników. Tym samym zasugerował, że w ostatnim czasie nie pomagali drużynie.
Legia Warszawa przegrała z Piastem Gliwice 1:4, a w dodatku sztab szkoleniowy miał do dyspozycji okrojoną kadrę. Ale nie był to przypadek lub efekt kontuzji. Czesław Michniewicz nie zabrał czterech zawodników. Miał to być efekt ich braku profesjonalizmu lub próby wpływania na nastroje pozostałych graczy w szatni.
Wśród nich znaleźli się Mattias Johansson, Lindsay Rose, Jurgen Celhaka oraz Lirim Kastrati. W ostatnich dniach dało się usłyszeć, że przy Łazienkowskiej jest grupa zawodników, która nie daje z siebie wszystkiego, a w dodatku lubi zabłysnąć poza klubem. Doszło do tego lekceważące podejście do obowiązków.
Cała czwórka trafiła do stolicy w letnim oknie transferowym. Kastrati jest drugim najdroższym transferem w historii Legii. Mistrzowie Polski zapłacili za reprezentanta Kosowa około 1,3 miliona euro. Ten nie mógł jednak przebić się do wyjściowego składu. Możliwe, że jego zachowanie wynikało z frustracji, że jest tylko jokerem w talii Michniewicza.
Dziwić może także zachowanie Celhaki, najmłodszego w całej grupie. Albańczyk trafił na Łazienkowską po rozegraniu kilkudziesięciu meczów w seniorach KF Tirana. Pojawił się w stolicy z łatką talentu. Zdołał zadebiutować w Legii, rozegrał dwa mecze i spędził na boisku 63 minuty. 20-latek miał odmówić występu w trzecioligowych rezerwach. Jego zachowanie było zaskakujące. Celhaka nie miał żadnych argumentów, by na razie oczekiwać czegoś więcej w kwestii swojej pozycji w drużynie. Można za to mieć wrażenie, że zawarł sojusz z niewłaściwymi osobami.
Inne wrażenie sprawiał Johansson. Szwed ma solidne CV, a kiedy pojawiał się na boisku, to nie zawodził. 29-latek miał jednak problem z regularną grą, bo ciągle skarżył się na urazy. Defensor ostatecznie trafiał do składu na prestiżowe mecze: zagrał we wszystkich spotkaniach fazy grupowej Ligi Europy, a także z Lechem Poznań oraz dwumeczu z Bodo/Glimt w eliminacjach Ligi Mistrzów.
Oddzielną historię ma też Rose, który trafił do Legii z Arisu Saloniki. Były reprezentant Mauritiusu miał stać się wzmocnieniem defensywy. Ostatecznie nie dał rady być solidną konkurencją dla Mateusza Wieteski oraz Artura Jędrzejczyka. Dodatkowo przegrał rywalizację z Maikiem Nawrockim, niedoświadczonym młodzieżowcem, który sam stał się objawieniem pierwszej części sezonu.