| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Dłużej niż Czerczesow i Magiera, krócej niż Berg. Czesław Michniewicz pożegnał się z Legią Warszawa po 399 dniach pracy. Były trener stołecznego klubu pracował w nim ponad rok. Jak się jednak okazuje, nie jest to wcale krótko, patrząc na losy kilku jego poprzedników.
Miejsce Berga zajął Stanisław Czerczesow, który był już obecny na ostatnim meczu Norwega, z Górnikiem Zabrze. W szatni panował rygor, ale zawodnicy darzyli go szacunkiem. – Wszyscy go szanowali, nie musiał stosować specjalnych metod, zakazywać, nakazywać itd. Wystarczyło na niego spojrzeć i już czuło się do niego respekt. Bardzo dobrze mi się z nim współpracowało i nie wymieniłbym nawet jednego zawodnika, który by źle go wspominał. Miał twardą rękę, ale był sprawiedliwy. Jak było coś nie tak, to zapraszał na rozmowę, wykładał karty na stół i było wiadomo, jak jest – mówił w rozmowie z "Polska The Times" Jakub Rzeźniczak.
Sielankę przerwało jednak odejście. – Jeśli chodzi o plany dalszego rozwoju całego klubu, a nie tylko pierwszego zespołu, z czasem okazało się, że mamy odmienne wizje, co jest w profesjonalnym futbolu rzeczą normalną. Rozstajemy się zatem w zgodzie i wzajemnym szacunku oraz życzymy naszym byłym trenerom powodzenia w dalszej karierze – zakomunikował Leśnodorski po rozstaniu z Rosjaninem. Jak się potem okazało, Czerczesow objął kadrę Sbornej, którą doprowadził do ćwierćfinału mundialu 2018.
Głównym kandydatem do objęcia drużyny po Czerczesowie był Besnik Hasi. Z jednej strony Albańczyk wprowadził zespół do Ligi Mistrzów po 21 latach, ale z drugiej – w lidze Legia grała przeciętnie. Po porażce z Zagłębiem Lubin w dziewiątej kolejce pożegnano go bez żalu. Współwłaściciel klubu, Maciej Wandzel wówczas na Twitterze napisał, że zatrudnienie Hasiego było błędem. Poza tym, wstawił film z bramką Legii z Wisłą Kraków (4:0) z meczu sprzed lat. Strzelił ją... Jacek Magiera.
Trener, który prowadził pierwszoligowe Zagłębie Sosnowiec miał podnieść drużynę, która grała w Lidze Mistrzów. W tamtym momencie niektórym wydawało się to irracjonalne, jednak z czasem trener udowodnił, że jest dobrym fachowcem. I nie boi się najlepszych, o czym świadczył remis z Realem Madryt i mistrzostwo w sezonie 2016/2017. Po tym jak Legia pożegnała się z pucharami w kolejnych rozgrywkach, przegrywając z Astaną i Sheriffem Tyraspol, posada Magiery była jednak niepewna. Nawet mimo zapewnień Dariusza Mioduskiego o pełnym poparciu dla trenera. Zresztą miesiąc po tych słowach, po porażce 1:2 ze Śląskiem, prezes i właściciel klubu podjął decyzję o zwolnieniu. – Legia mogła mieć trenera na lata – przyznał wówczas komentator TVP Sport, Jacek Laskowski.
Trenerem na lata miał być także Romeo Jozak, który ostatecznie przetrwał w Warszawie kilka miesięcy. Już na początku podjął kilka złych decyzji, które potem rzutowały na jego pracy w klubie. Wyrzucenie do rezerw Michała Kucharczyka oraz brak reakcji na atak na piłkarzy ze strony kiboli po meczu z Lechem, sprawiły że stracił posłuch w szatni. Tak jak Hasi, został zwolniony po meczu z Zagłębiem Lubin, przegranym 0:1. Na ostatniej prostej sezonu Legia była trzecia i klub chciał to zmienić.
Pierwszy zespół przejął asystent Jozaka, Dean Klafurić, który poprowadził drużynę... do mistrzostwa. Jak się okazało, był to efekt nowej miotły, a Chorwat pożegnał się z klubem po odpadnięciu z Ligi Mistrzów ze Spartakiem Trnava. Poprowadził Legię w zaledwie 15 meczach, co sprawiło, że jest na pierwszym miejscu pod względem średniej liczby punktów na mecz. Szybko jednak się zorientowano, że ze szkoleniowcem z niewielkim doświadczeniem, klub nie podbije Europy. "Obecnie trwają rozmowy dotyczące zatrudnienia nowego szkoleniowca, które powinny zostać zakończone w ciągu dwóch tygodni" – poinformowała Legia w komunikacie.
Zastąpił go Ricardo Sa Pinto, który już wcześniej miał opinię "trudnego charakteru". Już na początku zraził do siebie kibiców, obwiniając za porażkę sędziego. To był jednak początek wymówek. O prowadzeniu Lechii w tabeli mówił jako o "sensacji". W Warszawie i tak wytrzymał dość długo, bo 28 spotkań. Choć z drugiej strony, latem podpisał z Legią kontrakt na... trzy lata.
Tymczasowym trenerem Legii został Aleksandar Vuković. "Efekt nowej miotły" zadziałał, klub zdobył mistrzostwo, a Serbowi zaproponowano kontrakt na dłużej i dano mu kredyt zaufania. Sam jednak zapewniał, że nie obiecuje pozostania w klubie dłużej. – Nie ma niczego gorszego dla szkoleniowca Legii niż mówienie o nim jako "trener na lata". Mam nadzieję, że takie słowa pojawią się jak najpóźniej – powiedział podczas konferencji. Mistrzostwo obronił, ale w pucharach znowu drużyna zawiodła, przegrywając 0:2 z Omonią Nikozja w eliminacjach Ligi Mistrzów. Jego miejsce zajął Czesław Michniewicz...