| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Michał Probierz w czasach pracy w Jagiellonii stwierdził, że "gra w europejskich pucharach to dla polskich klubów pocałunek śmierci". Co prawda nigdy nie prowadził w nich jakiegokolwiek zespołu, ale diagnozę postawił niemal w stu procentach trafną – to pocałunek śmierci, tyle że przede wszystkim dla szkoleniowców polskich klubów, jak teraz Czesława Michniewicza.
Na wstępie, zanim trener Probierz się obrazi, tytułem wyjaśnienia – z Jagiellonią i Cracovią grał w kwalifikacjach do europejskich pucharów. Puchary to faza grupowa. Aris Saloniki, Irtysz Pawłodar, Omonia Nikozja, DAC Dunajska Streda i Malmoe FF, a więc zespoły, z którymi odpadał, grywają w niej incydentalnie.
W fazach grupowych rywale są zdecydowanie poważniejsi. Można trafić np. na Juventus, Manchester City i RB Salzburg (Lech Poznań w 2010 roku) czy Real Madryt, Borussię Dortmund i Sporting Lizbona (Legia Warszawa w 2016), można też oczywiście na Odense, Twente Enschede i Fulham (Wisła Kraków w 2011) albo Basel, Belenenses i Fiorentina (Lech w 2015). Bez względu na to, czy zestaw rywali jest arcytrudny, czy tylko trudny, poprzeczka leży na zdecydowanie wyższej wysokości niż, z całym szacunkiem, słowacka czy kazachska prowincja.
Wszystkie cztery ww. przypadki gry polskich klubów w europejskich pucharach łączy jedno – trener, który wprowadził zespół do fazy grupowej, nie kończył w nim sezonu. Żadnego z nich bynajmniej nie podkupował ktoś z silniejszej ligi – wszyscy zostali zwolnieni.
W tych czterech przypadkach mowa o Jacku Zielińskim (Lech 2010), Besniku Hasim (Legia 2016), Robercie Maaskancie (Wisła 2011) i Macieju Skorży (Lech 2015). To nie są wyjątki, to reguła.
Spójrzmy na przypadki od 2010 roku. Taka cezura, ponieważ w pierwszym sezonie Ligi Europy żaden nasz zespół do niej nie wszedł, z kolei wcześniej puchary albo nie miały fazy grupowej, albo (przez chwilę) była to dziwaczna formuła grup pięciozespołowych, wreszcie po prostu nasz udział to połowa lat 90., a Paweł Janas i Franciszek Smuda od dawna są na emeryturze.
Licząc od rzeczonego 2010 roku, ekstraklasowicze w fazach grupowych europejskich pucharów grali dziesięć razy. Ośmiokrotnie trenerzy kończyli tak, jak ww. czwórka:
2010/11 – Jacek Zieliński zwolniony z Lecha
2011/12 – Robert Maaskant zwolniony z Wisły
2013/14 – Jan Urban zwolniony z Legii
2015/16 – Henning Berg zwolniony z Legii
2015/16 – Maciej Skorża zwolniony z Lecha
2016/17 – Besnik Hasi zwolniony z Legii
2020/21 – Dariusz Żuraw zwolniony z Lecha
2021/22 – Czesław Michniewicz zwolniony z Legii
Tym ośmiu przypadkom można przeciwstawić tylko dwa wyjątki. Co ciekawe, oba dotyczą trenerów znajdujących się na powyższej liście:
2011/12 – Maciej Skorża nie został zwolniony z Legii
2014/15 – Henning Berg nie został zwolniony z Legii
Oba te zespoły Legii sporo łączy z obecnym. Ani Skorża, ani Berg w dokończonych przez siebie sezonach nie zdobyli mistrzostwa Polski, a taki sukces w obecnych rozgrywkach też byłby cudem. I Skorża, i Berg wygrali krajowy puchar, a na europejskiej arenie dotrwali do wiosny. Tu jak najbardziej i Michniewicz nadal mógł wyrównać te osiągnięcia, a w przypadku Ligi Europy nawet przebić i dojść dalej niż do 1/16 finału.
Ale od wcześniej pracującego duetu diametralnie różniły go wyniki ligowe. Po dziesięciu rozegranych spotkaniach Ekstraklasy wyglądało to tak:
2011/12 – 2. miejsce, 21 punktów, 7 zwycięstw, 3 porażki, 1 punkt straty do lidera i 1 zaległy mecz
2014/15 – 1. miejsce, 20 punktów, 6 zwycięstw, 2 remisy, 2 porażki, punkt przewagi nad 2. i 3. zespołem
2021/22 – 15. miejsce, 9 punktów, 3 zwycięstwa, 7 porażek, 18 punktów straty do lidera i 2 zaległe mecze
Różnica jest więc kolosalna. Michniewicz przed zwierzchnikami mógł tylko bronić się mistrzostwem z poprzedniego sezonu, tyle że nie za bardzo przysłania ono obecny dramat. To nie jest, przykładowo, ósma pozycja i dziesięć punktów do lidera przy dwóch meczach zaległych. Legia Warszawa po dziesięciu rozegranych spotkaniach z ledwie jednym "oczkiem" przewagi nad strefą spadkową – to się najstarszym góralom nie śniło.
Katastrofa na krajowym podwórku, do tego konflikty z piłkarzami i asystentem. Michniewiczowi trudno byłoby jeszcze przekonywać prezesa Dariusza Mioduskiego, że mistrzostwo jest ciągle w zasięgu, więc jego nazwisko wylądowało na tej zdecydowanie dłuższej z list.
Awans do fazy grupowej europejskich pucharów, czyli w polskim przypadku rzadkość, nie powinien wywoływać przesadnej radości trenera. Ryzyko zwolnienia kilka tygodni, ew. miesięcy po nim? 80 procent. Marka Papszuna, którego Raków odpadł w ostatniej rundzie eliminacji Ligi Konferencji, można więc z przymrużeniem oka zapytać, czy aby na pewno żałuje tego feralnego rewanżu z Gentem...
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
17:00
Pogoń Szczecin
16:00
Radomiak Radom