| Siatkówka

Małgorzata Niemczyk o relacjach z Andrzejem Niemczykiem: to był jeden z bardziej ludzkich momentów

Małgorzata Niemczyk
Małgorzata Niemczyk z koleżankami po zdobyciu złota mistrzostw Europy 2003 (fot. PAP)

Kłopoty, z jakimi mama została po rozstaniu z moim ojcem, spowodowały, że musiała znaleźć odpowiednie źródła finansowania. Wszystko to wynikało z zobowiązań, które zaciągnął mój tata. Kiedy więc dostała propozycję pracy za granicą, bo była bardzo dobrą zawodniczką, nie miała większego wyboru. Musiała wyjechać – mówi w TVPSPORT.PL Małgorzata Niemczyk, mistrzyni Europy 2003 w siatkówce, córka Andrzeja Niemczyka. 25 października skończyła 52 lata.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
"Stereotypy płci i seksizm w sporcie są na porządku dziennym"

Czytaj też

Katarzyna Skorupa w reprezentacji Polski siatkarek

"Stereotypy płci i seksizm w sporcie są na porządku dziennym"

Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Czym był dla pani sport, gdy była pani mała dziewczynką?
Małgorzata Niemczyk: – Wychowywałam się w sali gimnastycznej. Siatkówka była częścią mojego życia. Hala była środowiskiem, w którym bardzo dobrze się czułam i czuję. Przy obiedzie czy kolacji w domu poruszane były kwestie siatkarskie.

– Czuła pani, że sport coś jej odebrał? Rodzice byli związani z siatkówką i żyli w różnych krajach.
– Moja mama rozpoczynając karierę siatkarską, pracowała również jako nauczycielka. Później rozwinęła się na tyle, że miała pojechać na igrzyska w Tokio 1964. Nie udało się jej to, ponieważ na tydzień przed wyjazdem wykreślono z listy uczestników najmłodsze zawodniczki. Dlaczego? Ponieważ trzeba było zrobić miejsce dla działaczy sportowych. Mama bardzo to przeżyła. Podczas kolejnych igrzysk zdobyła jednak brązowy medal olimpijski w Meksyku. Była czynną zawodniczką kadrową do około 1975 roku. Była również reprezentantką Polski, kiedy mój ojciec rozpoczął pracę trenerską. W wyniku ich rozstania wyjechała na siedem lat do Włoch. Tam zdobywała medale mistrzostw Italii.
Sprzeciw w sprawie Grbicia. Gino Sirci: możliwe, że Polska będzie musiała znaleźć innego trenera
– Pani wyjechała razem z nią?
– Nie, zostałam w Polsce. W tym samym okresie mój ojciec wyjechał do Niemiec. Mieszkając w trzech różnych krajach czasu rodzinnego nie było. Chwilę z mamą miałam przy okazji ferii zimowych, świąt czy wakacji. Na co dzień opiekowała się mną babcia Kazia Hermel. To ona zaprowadziła mnie na pierwsze zajęcia siatkarskie. Tak rozpoczęła się moja przygoda w Budowlanych Łódź. Niestety, szybko klub się rozsypał.

Nadal grałam jednak w Łodzi, by później przeniosłam się do kolejnych klubów polskich, włoskich, tureckich, rosyjskich i ponownie zagrałam w Budowlanych Łódź. Ten ostatni rozdział był szczególnie ważny, bowiem zaczynaliśmy od drugiej ligi. Trenowałam raz w tygodniu, pracując jednocześnie jako komentator sportowy i w Urzędzie Miasta Łodzi. Bez perturbacji udało nam się dostać do siatkarskiej ekstraklasy. Po dwóch latach pomocy i rzadszego trenowania musiałam wrócić do regularnych ćwiczeń. Pomogłam koleżankom w zapewnieniu odpowiedniego poziomu sportowego. Zdobyłyśmy Puchar Polski. Do dziś się cieszę, że łódzka siatkówka, która rozpadła się na początku lat 90-tych, wraz z moim powrotem do II ligi została odbudowana i dzisiaj oba łódzkie kluby są w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce, ciesząc się zajmowaniem wysokich lokat w lidze.

"Stereotypy płci i seksizm w sporcie są na porządku dziennym"

Czytaj też

Katarzyna Skorupa w reprezentacji Polski siatkarek

"Stereotypy płci i seksizm w sporcie są na porządku dziennym"

Legenda kadry: nasi siatkarze nie mają po czym się teraz odradzać
Paweł Zagumny (L) I Krzysztof Ignaczak (fot. PAP/Bartłomiej Zborowski)
Legenda kadry: nasi siatkarze nie mają po czym się teraz odradzać

Trener medalistek olimpijskich dla polskich siatkarek?

Czytaj też

Zoran Terzić

Trener medalistek olimpijskich dla polskich siatkarek?

– Nie uwierzę, że łatwo było przyjąć to, że siatkówka w jakiś osób pozbawiła panią pełnego dzieciństwa w kontekście relacji z rodzicami.
– Ona pozbawiła mnie też normalnego kontaktu z rówieśnikami. Bardzo szybko zaczęłam uczestniczyć w treningach pierwszej drużyny w Społem i Starcie. To wiązało się z uczestniczeniem na porannych zajęciach treningowych. Na szczęście moje liceum i miasto Łódź wyraziły zgodę na indywidualne nauczanie. Lekcjami zajmowałam się w czasie dla mnie dogodnym, czyli zazwyczaj pomiędzy treningami. Czasami po nich jechałam do domu nauczyciela i o 19:00 zaczynałam naukę. Byłam z tego powodu bardzo wdzięczna, ponieważ takie udogodnienie nie było oczywiste w tamtym czasie. Podobnie miałam na studiach. Wtedy jednak nikt nie podszedł do tego systemowo. Aby uzyskać zgodę, musiałam mieć odpowiednią średnią, a PZPS wysyłał wiele pism. Udało mi się jednak skończyć informatykę i rachunkowość na Łódzkim Uniwersytecie Ekonomiczno-Socjologicznym.
Spokój Pawła Zagumnego. "Wziąłem na wstrzymanie"
– Jaka była pani babcia?
– Babcia zawsze zachęcała mnie do ruchu i sportu. Prowadziła mnie na łyżwy, basen, zachęcała mnie do jeżdżenia na wrotkach. Pilnowała, bym nie chodziła po drzewach i płotach, ale za to zawsze pozwalała mi oglądać transmisje poszczególnych dyscyplin i czytała relacje z gazet. Była za młodu lekkoatletką i zawsze była prawdziwym kibicem. Pamiętam, jak stałyśmy na trasie i dopingowałyśmy podczas Wyścigu Pokoju! Nigdy z jej ust nie usłyszałam, że mam usiąść, bo się zmęczę. Wiele razy miałam przez to obdrapane kolana i łokcie. Wtedy cierpliwie je opatrywała, a później cerowała podarte spodnie i rajstopy.

– Próbowała zrekompensować pani brak rodziców na co dzień?
– Babcia nigdy nie wchodziła w rolę mamy. To moja rodzicielka zawsze podejmowała decyzje. Jeśli wyrażała zgodę na rzeczy kontrowersyjne lub takie, za które babcia nie chciała brać odpowiedzialności, to konsekwencje spadały na nią. Przykład? Chęć posiadania psa w domu lub chodzenia na dodatkowe zajęcia.

Z mamą miałam systematyczny kontakt telefoniczny i listowny. Ideałem byłoby, gdyby zabrała mnie do Włoch. Pamiętajmy jednak, że to były czasy komunistyczne i zupełnie inna rzeczywistość. Nie pozwalano wtedy rodzinnie wyjeżdżać, paszporty nie były trzymane w domu, lecz tylko w wydziale paszportowym. Zahaczyło to o okres stanu wojennego. Nie mogłam wtedy do niej pojechać, tak, jak i ona nie mogła przyjechać do mnie. Generalnie, w latach 70., żeby spotkać się z mamą, musiałam uzyskać zaproszenie i paszport. To nie było łatwe. Nie wiem, czy w tamtym czasie olimpijka wyjeżdżająca z dzieckiem za granicę dostałaby zgodę od władz komunistycznych na pracę w innym kraju.

– Po latach zrozumiała pani decyzję rodziców o rozwijaniu kariery za granicą kosztem rodziny?
– To nie było rozwijanie kariery za granicą. Kłopoty, z jakimi mama została po rozstaniu z moim ojcem, spowodowały, że musiała znaleźć odpowiednie źródła finansowania. Wszystko to wynikało z zobowiązań, które zaciągnął mój tata. Kiedy więc dostała propozycję pracy za granicą, bo była bardzo dobrą zawodniczką, nie miała większego wyboru. Musiała wyjechać.

– Trudno mówi się pani o ojcu?
– To jeszcze nie jest ten moment. Ojciec był zupełnie inną osobą dla kibiców, zawodników i najbliższej rodziny. Myślę, że rozgrzebywanie starych spraw i wyciąganie pewnych wątków nie jest potrzebne. Ci, którzy wiedzą, jaką osobą był Andrzej Niemczyk, to wiedzą, a ci, którzy przeczytali pięknie opowiedzianą historię, mają swoją prawdę.

– Czy kiedy spotykała pani ważne, męskie figury, na przykład trenerów, szukała pani w nich mentorów, opiekunów? A może przez to, w jakich okolicznościach panią wychowywano, była pani niezależna na tyle, by ich nie potrzebować?
– Miałam to szczęście, że w karierze sportowej trafiłam na wielu bardzo dobrych trenerów i to mimo że w tamtym czasie na rynku nie było ich zbyt wielu. Zaważyło na tym też to, że byłam dobrą zawodniczką i mogłam wybierać kluby, w których grałam. Przez całą karierę szkoleniowcy mieli ze mną trudno, ponieważ zadawałam mnóstwo pytań dotyczących wszystkiego. Inni zawodnicy tego nie robili. Ja zawsze musiałam się przekonywać z każdej strony o słuszności tego, co robię, dlaczego to robię i po co.

– I w pewnym momencie zderzyła się pani z tym, co trudne w siatkówce – z grą pod skrzydłami ojca. Jak sobie pani z tym radziła?
– Nim ojciec został trenerem reprezentacji, grałam w Poznaniu. Pojawił się nowy sponsor Danter i był bardzo chętny do rozwijania dyscypliny w innowacyjnej jak na nasz kraj formie. Chciano zbudować w stolicy wielkopolski ośrodek siatkarski. W tym samym czasie mój tata został wyrzucony z pracy w Turcji. Postanowiłam go więc ściągnąć do kraju.

Po roku Danter jednak padł jako sponsor, a drużyna została bez środków finansowych. Wtedy razem z kierownikiem zespołu zaangażowaliśmy się, aby pozyskać środki finansowe na dogranie sezonu do końca. Chcieliśmy dokończyć rozgrywki tak, by każda dziewczyna miała zapewnioną minimalną egzystencję. Udało nam się to. Podsumowaniem jest zdobyty srebrny medal w mistrzostwach Polski.

To był trudny okres dla reprezentacyjnej siatkówki żeńskiej. My jako stare zawodniczki nie chciałyśmy już grać. Janusz Biesiada, ówczesny prezes PZPS, podjął decyzję o powołaniu na trenera reprezentacji kobiet taty, mimo, że zarząd nie podzielał tego zdania. Siedziałam wtedy z ojcem w domu i wspólnie wybieraliśmy skład kadry. Później jako starsze zawodniczki ustalałyśmy między sobą własne zasady, według których miałyśmy grać w reprezentacji. Pamiętam nasze długie, telefoniczne rozmowy. Uzgodniłyśmy, że to będzie rok bez tak zwanych zwolnień lekarskich na czas kadry. Uznałyśmy, że zagryzamy zęby i bez względu na nasze dolegliwości zdrowotne damy z siebie maksa. Wiedziałyśmy, że stać nas na brąz mistrzostw Europy. Na początku drogi po złoty medal jako grupa nie czułyśmy się na tyle silne, by pokonać Włoszki i Rosjanki. Tylko te dziewczyny, które znały włoską ligę, mówiły, że stać nas na wygraną z siatkarkami z Italii.

Na ostatnim turnieju przed czempionatem Starego Kontynentu wszystko jednak przegrywałyśmy. Kiedy pojechałyśmy na mistrzostwa, miałam bardzo poważne zapalenie ścięgna Achillesa i ledwo chodziłam. Nie byłam w stanie zejść na śniadanie bez pomocy fizjoterapeuty. Mimo to dałam radę codziennie grać wieczorem dzięki ćwiczeniom i różnym sztuczkom, które z naszym fizjo codziennie wykonywaliśmy. Wszystkie zagryzałyśmy zęby. Wiedziałyśmy, że dla wielu z nas te mistrzostwa to ostatni dzwonek na sukces na arenach międzynarodowych. Mimo że byłyśmy bardzo dobrze przygotowane, miałyśmy też dużo szczęścia. Mogłybyśmy być największymi pechowcami, gdyby Włoszki pokonały w grupie Bułgarki. Tylko dzięki odwrotnemu rezultatowi awansowałyśmy do rundy finałowej.

Trener medalistek olimpijskich dla polskich siatkarek?

Czytaj też

Zoran Terzić

Trener medalistek olimpijskich dla polskich siatkarek?

Zawodniczki Organiki Budowlani Łódź
Zawodniczki Organiki Budowlani Łódź z pucharem po meczu finałowym Pucharu Polski siatkarek w Poznaniu (fot. PAP)
Tajemnicze spotkanie Heynena i Świderskiego. W sprawie kadry?

Czytaj też

Vital Heynen może stanąć do konkursu na trenera kadry siatkarek (fot. PAP)

Tajemnicze spotkanie Heynena i Świderskiego. W sprawie kadry?

Tata bardzo mocno pracował nad tym, by wlać w nas pewność siebie. Chciał, byśmy grały taktycznie, a nie w inny sposób.

– Granica w relacjach ojciec–córka i trener–zawodniczka od razu była postawiona?
– W kadrze broniły mnie moje wyniki. Nie byłam w reprezentacji, ponieważ byłam córką Niemczyka, a dlatego, że byłam bardzo dobrą zawodniczką, cieszącą się dużym szacunkiem wśród koleżanek. Nigdy nie było tak, że miałam fory. Wręcz przeciwnie – wymagano ode mnie podwójnie. Moja mama była wyrzucona z kadry przez mojego ojca. Za nią stanęła cała drużyna i powiedziała, że jeśli nie wróci, to zespół odejdzie. Innym zawodniczkom tata wybaczał wiele rzeczy, mnie nie wybaczył zaspania na śniadanie. W końcu mnie wyrzucił. Wpłynęły na to również inne czynniki, ale nie chce o nich mówić.

– Czym było wtedy wyrzucenie z reprezentacji?
– Powtórzeniem losu mojej mamy, która nie dość, że była przez ojca wyrzucona, to jeszcze była poniewierana. Ostrzegała mnie, że ze mną zrobi to samo. Próbowałam ją przekonać, że tata się zmienił, ale wyszło na to, że to ona miała rację.

Kiedy tata został wybrany na selekcjonera reprezentacji kobiet, cieszyłam się, ale nie chciałam grać w budowanej przez niego drużynie. Tata mnie bardzo do tego namawiał, prosił o pomoc, bo znałam charakterystykę każdej zawodniczki w lidze. Tłumaczyłam mu, że nasze trudne relacje rodzinne powinny pozostać takie, jakie były. Obawiałam się, że kiedy spotkamy się na boisku, wszystko się jeszcze bardziej pogorszy i zaostrzy. Różnie między nami bywało. Były też okresy kiedy nie utrzymywaliśmy kontaktu ze sobą, czasami nawet przez wiele lat. Ale nie rozmawiajmy o tym...

Tata nie uczestniczył w moim rozwoju siatkarskim, nie był częścią mojego życia. Ściągając go do Poznania, ściągnęłam sobie jednocześnie bardzo duży problem na głowę. Gdyby jednak nie decyzja, że chcę budować siatkówkę w tym mieście razem z nim, pewnie nie miałybyśmy złotych medali na mistrzostwach Europy, nie byłoby ery złotek. Żadnemu innemu trenerowi nie udało się powtórzyć tego sukcesu mimo że w reprezentacji był i jest potencjał.

– Drugi złoty medal mistrzostw Europy wywołał trochę żalu?
– Nie, tylko radość. Komentowałam wtedy z Jackiem Laskowskim cały turniej. Cieszyłam się ogromnie tym złotem.

Tata w końcu zrozumiał, że wyrzucenie mnie z kadry było błędem. Zorganizował turniej w Miliczu, podczas którego podziękował mi za grę w reprezentacji. Na sam koniec wręczył mi swój zdobyty w 2005 roku medal i powiedział, że on mi się należał, i że powinien być mój.

– To była dla pani najbardziej wzruszająca chwila z nim związana?
– Jedna z bardziej wzruszających i na pewno jeden z bardziej ludzkich momentów w zachowaniu mojego ojca wobec mnie.

– Czy dziś pani czuje, że w kadrze dało się zrobić więcej?
– Zawsze można osiagnać więcej – wywalczyć awans w Baku na igrzyska olimpijskie, zdobyć lepsze miejsce jako juniorki na mistrzostwach Europy... Seniorska drużyna nie zakwalifikowała się wtedy na swoją imprezę docelową. Pojechałyśmy więc wspólnie na obóz do Brennej. Pod swoje skrzydła wziął nas trener Jan Ryś, a nasz szkoleniowiec nie był w stanie mu się przeciwstawić. Byłyśmy bardzo mocno przetrenowane, ledwo ruszałyśmy nogami. Nie zostałyśmy wtedy odpowiednio przygotowane do czempionatu Starego Kontynentu, wróciłyśmy bez medalu, choć powinnyśmy go zdobyć.

Podobnie było podczas seniorskiej odsłony tej imprezy w 1991, 1993 i 1995 roku. Miałyśmy wtedy potencjał na wyższe miejsca. Trenerzy nie dokonywali odpowiednich zmian. Same ich prosiłyśmy o więcej odwagi na ławce trenerskiej, namawiałyśmy do większych roszad i aktywności. Nic to nie zmieniło.

Co do parkietów klubowych, powinnam wywalczyć wraz z koleżankami trzeci złoty medal dla klubów z Kalisza, złoty medal dla klubu z Poznania, brąz dla Budowlanych Łódź, wygraną w Pucharze Zdobywców Pucharów dla Chemika Police oraz medal w Pucharze Mistrzów z drużyną z Piły.

– Sama jest pani mamą. Stworzyła pani córce dom, który sama pani chciała mieć? Jak ona zapatruje się na sport?
– Jestem szczęśliwa. Dom buduję razem z mężem, moją mamą, jego rodzicami i naszymi rodzinami. Jest to szczęśliwy, pełny dom i miejsce, w którym każdy czuje się bardzo dobrze.

Baśka natomiast zaczyna grać w siatkówkę. Prosiła o to już w pierwszej klasie. Na razie ją delikatnie odciągam od tej dyscypliny bardzo świadomie. Uważam, że jeśli będzie chciała zostać zawodniczką tej dyscypliny, to ma na to czas. Poza tym według mnie rozwój koordynacji ruchowej i ogólnorozwojówka na tym etapie rozwoju jest ważniejsza niż szybkie szkolenie w jednej dyscyplinie. Mała uczestniczy w zajęciach tenisa, chodziła na gimnastykę sportową, chodzi na łyżwy, pływanie, taniec, rolki, rower. Poza tym miała również treningi lekkoatletyczne i ogólnorozwojowe. Żałuję, że tydzień nie ma więcej dni, bo zapewne dołożyłabym jej więcej sportu. Lubi też jeździć konno, śmiga na hulajnodze. Wszyscy ją chwalą i chcą ją do swoich dyscyplin (śmiech). Sama jednak zdecyduje o swojej przyszłości.

– Co najbardziej panią zajmuje po karierze siatkarskiej?
– Jak przez całe życie – sport. Od kiedy zostałam posłem dziesięć lat temu, jestem członkiem komisji sportu, tworzymy wspólnie z Ministerstwem Sportu programy dla wszystkich grup wiekowych dorosłych, dzieci i młodzieży, zarówno w sporcie powszechnym, jak i wyczynowym. Zawsze chciałam wprowadzić nauczycieli wychowania fizycznego do klas I-III, aby prowadzili lekcje wychowania fizycznego.

– Łatwo było się odnaleźć w Sejmie?
– Zderzyłam się w nim z innymi zasadami niż w sporcie, niż siatkówce. Nie obowiązuje tam reguła fair play. Sędziów, którzy znają wynik przed meczem w sporcie raczej nie ma. W polityce szczególnie teraz tak jest i nie podoba mi się to.

Lobbuję za przeprowadzaniem zmian w sporcie i za roszadami w wychowaniu fizycznym. Dopiero przy kolejnym ministrze edukacji zmieniliśmy na przykład zasady oceniania dzieci na lekcjach wychowania fizycznego, wprowadziliśmy programy typu "Mały Mistrz" czy "Stop zwolnieniom z wf-u". W Łodzi stworzono dodatkowy pilotażowy projekt, który wziął po opiekę szkoły z największą liczbą przypadków wspomnianych zwolnień. Nauczyciele i dyrektorzy zostali odpowiednio przeszkoleni. Program cieszył się bardzo dużym powodzeniem.

Kiedy poszłam do Sejmu, od razu we współpracy z Ministerstwem Sportu, Ministerstwem Edukacji i Polskim Związkiem Piłki Siatkowej tworzyliśmy projekt Siatkarskich Ośrodków Szkolnych. Pani minister sportu Joanna Mucha powołała zespół, który pracował nad szczegółami programu i jego finansowaniem. Na tej bazie szczególnie widzimy jak bardzo dobrze rozwinęła się siatkówka męska.. Powstały również kolejne modyfikacje i wiele dyscyplin sportu ma własne projekty dla dzieci i młodzieży. Wzrosła popularność aktywności fizycznej wśród młodzieży akcji.

Kolejni ministrowie starali rozwijać się sport. Najbardziej żałuję, że minister Witold Bańka zlikwidował projekt "Mały Mistrz", dotyczący klas 1-3. W tym wieku dzieci najbardziej rozwijają się w zakresie koordynacji ruchowej. Wspomniany projekt był uzupełnieniem luki. Na jego mocy wyposażono szkoły w odpowiedni sprzęt sportowy dla młodszych uczniów. Ponadto, dawano nauczycielom narzędzia do rozwoju najmłodszych podopiecznych i szkolono ich.

Czytaj również:
Mirosław Przedpełski o licencji Taylora Sandera: nie można mu odciąć możliwości zarabiania
Żeńska kadra i coaching? Vital Heynen rozlicza Tokio 2020 i mówi "Czas na zmiany"
Nikola Grbić i grzywna. Czy to będzie czynnik odstraszający? Sebastian Świderski odpowiada

Tajemnicze spotkanie Heynena i Świderskiego. W sprawie kadry?

Czytaj też

Vital Heynen może stanąć do konkursu na trenera kadry siatkarek (fot. PAP)

Tajemnicze spotkanie Heynena i Świderskiego. W sprawie kadry?

Kto trenerem siatkarzy? Sprawy się komplikują [WIDEO]
Sebastian Świderski (fot. TVP)
Kto trenerem siatkarzy? Sprawy się komplikują [WIDEO]

Zobacz też
Polski klub rezygnuje z gry w europejskich rozgrywkach!
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle chce ponownie zagrać w LM (fot. Getty Images)

Polski klub rezygnuje z gry w europejskich rozgrywkach!

| Siatkówka 
Sensacja! W debiucie rozbili medalistów IO
Jurij Semeniuk (fot. Getty Images)

Sensacja! W debiucie rozbili medalistów IO

| Siatkówka 
Oficjalnie: Fornal w nowym klubie. Zagra dla mistrza kraju!
Tomasz Fornal (fot. Getty Images)

Oficjalnie: Fornal w nowym klubie. Zagra dla mistrza kraju!

| Siatkówka 
Oficjalnie: gwiazda kadry zagra dla 28-krotnego mistrza
Magdalena Stysiak dołączy do

Oficjalnie: gwiazda kadry zagra dla 28-krotnego mistrza

| Siatkówka 
Gwiazda kadry zmienia klub. Zasili... derbowego rywala
Magdalena

Gwiazda kadry zmienia klub. Zasili... derbowego rywala

| Siatkówka 
Polacy poza podium World Touru w Ostrawie
Michał Bryl i Bartosz Łosiak (fot. Getty Images)

Polacy poza podium World Touru w Ostrawie

| Siatkówka 
Bryl i Łosiak w półfinale prestiżowego turnieju
Łosiak i Bryl to m.in. olimpijczycy z Paryża (fot. Getty Images)

Bryl i Łosiak w półfinale prestiżowego turnieju

| Siatkówka 
Zwycięstwo polskich siatkarzy na start turnieju
Bartosz Łosiak i Michał Bryl (fot. Getty)

Zwycięstwo polskich siatkarzy na start turnieju

| Siatkówka 
PlusLiga: rewolucja kadrowa u siedmiokrotnych mistrzów
Asseco Resovia (fot. PAP)

PlusLiga: rewolucja kadrowa u siedmiokrotnych mistrzów

| Siatkówka 
Duże zmiany na MŚ siatkarzy. Chodzi o medalistów
Siatkarze reprezentacji Polski (fot. Getty)

Duże zmiany na MŚ siatkarzy. Chodzi o medalistów

| Siatkówka 
Polecane
Najnowsze
Kto poprowadzi reprezentację? Są... cztery grupy kandydatów
nowe
Kto poprowadzi reprezentację? Są... cztery grupy kandydatów
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Maciej Skorża jest numerem jeden prezesa Cezarego Kuleszy (fot. Getty).
Popis Juventusu – pierwszy raz od 22 lat! Niestety wciąż bez Milika
Juventus nie dał żadnych szans rywalowi (fot. Getty).
Popis Juventusu – pierwszy raz od 22 lat! Niestety wciąż bez Milika
| Piłka nożna 
Szymański może zmienić klub. Hitowa wymiana, kusi go gigant
Sebastian Szymański (fot. Getty Images)
Szymański może zmienić klub. Hitowa wymiana, kusi go gigant
FOTO
Wojciech Papuga
Niepewność wicemistrza i autodestrukcja w obozie Rekinów
Patryk Dudek (czerwony kask) jedzie w tym sezonie wyśmienicie (fot. PAP)
Niepewność wicemistrza i autodestrukcja w obozie Rekinów
Frank Dzieniecki
Frank Dzieniecki
Chorwacki sportowiec pobił rekord Guinnessa we freedivingu [WIDEO]
Sportowy Wieczór (fot. youtube.com/VITOMIRMARICIC)
Chorwacki sportowiec pobił rekord Guinnessa we freedivingu [WIDEO]
| Inne 
Zorganizują "igrzyska na sterydach". To zaprzeczenie idei sportu [WIDEO]
(fot. TVP Sport)
Zorganizują "igrzyska na sterydach". To zaprzeczenie idei sportu [WIDEO]
| Inne 
Słowenia – Czechy. ME mężczyzn U-21, Nitra [SKRÓT]
Słowenia – Czechy. Mistrzostwa Europy mężczyzn U-21, Nitra [SKRÓT]
Słowenia – Czechy. ME mężczyzn U-21, Nitra [SKRÓT]
| Piłka nożna 
Do góry