Przejdź do pełnej wersji artykułu

Pierwszy mecz już za Gołębiewskim. Jak wyglądał debiut nowego trenera Legii?

/ Legia Warszawa pokonała Świt Skolwin w spotkaniu Pucharu Polski Legia Warszawa pokonała Świt Skolwin w spotkaniu Pucharu Polski (fot: PAP)

To było święto. Pojawili się kibice, dopisała pogoda, ale na stadionie Świtu Skolwin zabrakło najważniejszego: mistrz Polski nie był w stanie dobrze grać w piłkę. Mimo to Legia Warszawa zrealizowała cel i awansowała do kolejnej rundy Pucharu Polski.

NOWOŚCI W LEGII. JĘZYK URZĘDOWY JUŻ ZMIENIONY

Zderzenie dwóch światów – to dało się zaobserwować w Szczecinie, gdzie Świt Skolwin na kameralnym obiekcie podejmował Legię Warszawa. W tle pływały statki, kibice gości obserwowali mecz z wału ziemnego, a wszechobecny zapach grilla był doskonale wyczuwalny. Zabrakło tylko pokazu dobrego futbolu ze strony gości.

Święto


Godzina 14:00, jest ciepło, świeci słońce – Szczecin zaskoczył dobrą pogodą. Dla fanów miejscowego Świtu, robotniczego klubu z dzielnicy odległej od centrum, mecz z mistrzem Polski był wielkim wydarzeniem. Obiekt trzecioligowca zapełnił się, a fani liczyli na niespodziankę. Nadzieje dodatkowo budowała słaba postawa warszawian w ostatnich tygodniach. Dodatkowo stadion Świtu stał się miejscem debiutu Marka Gołębiewskiego, nowego szkoleniowca Wojskowych.

To był klimat istnie kojarzący się z Pucharem Polski. Kiełbaski z grilla dawały się wyczuć na każdym kroku. Z głośników puszczano szanty. – Takiego wydarzenia nie było jeszcze w całej historii Skolwina – mówił przed meczem klubowy spiker. Potem gratulacje otrzymał Patryk Bil, jeden z graczy miejscowej drużyny. Powód? Zdany kurs strażacki i możliwość podjęcia nowej pracy. Prawda jest taka, że nie wszyscy zawodnicy Świtu utrzymują się tylko z gry w piłkę. Niektórzy łączą futbol z innymi zawodami.

Czytaj też:

Legia Warszawa broni swoich piłkarzy (fot. Getty)

PKO Ekstraklasa. Legia Warszawa podejmie kroki prawne przeciwko Wojciechowi Kowalczykowi. "Nie akceptujemy kłamstw i pomówień"

W Skolwinie zdecydowano się nawet na produkcję okolicznościowych szalików z okazji hitowego spotkania. Miejscowi mogli być też dumni z postawy swoich zawodników. Gracze Świtu pokazali pełnię ambicji, potrafili stworzyć sytuacje w ofensywie, a finalnie oddali więcej celnych uderzeń od mistrzów Polski. Gospodarzom nie mógł się jedynie podobać wynik, bo Legia ostatecznie zwyciężyła 1:0. Zawodnicy grający w szczecińskim klubie mogli wrócić do domów z podniesionymi czołami. Piotr Wojtasiak czy Paweł Krawiec wykonali po prostu świetną robotę i postawili się warszawianom.

Debiut? Był. Zabrakło poczucia nowości


Mistrz Polski zajrzał do innego świata pod wodzą nowego trenera. Gołębiewski debiutował w Szczecinie w roli szkoleniowca Wojskowych. – Powiedziałem zawodnikom, że ten mecz będzie dla mnie niczym finał Ligi Europy – stwierdził 41-latek. Pech w tym, że spotkanie nie przypominało choćby walki o puchar lata.

Legia może być zadowolona jedynie z dwóch rzeczy: realizacji celu, czyli awansu do kolejnej rundy, a także czystego konta. Karta się odwróciła, bo Wojskowi mieli za sobą cztery porażki z rzędu. Ale czy cokolwiek się zmieniło?

Warszawianie rozegrali na obiekcie Świtu bardzo słabe spotkanie. Gołębiewski postawił na taktykę znaną z ostatnich miesięcy (z trójką stoperów i wahadłowymi), ale zmienił wykonawców. Szkoleniowiec pozostawił w stolicy Filipa Mladenovicia, Andre Martinsa, Josue czy Ihora Charatina. Zagrali za to ci, których przed rywalizacją z Piastem Gliwice odsunął Czesław Michniewicz. W pierwszym składzie znaleźli się Mattias Johansson, Lindsay Rose oraz Lirim Kastrati. Z ławki rezerwowych na murawie zameldował się Jurgen Celhaka. To jasny sygnał, że przy Łazienkowskiej uznano, że nic się nie stało. Klub podkreśla wręcz, że nie ma nic do zarzucenia zawodnikom, a jeśli ktoś uważa inaczej, może spodziewać się nawet konsekwencji prawnych.

Kluczowy dla losów rywalizacji okazał się gol, po którym mógł cieszyć się Rose. Środkowy obrońca zdobył bramkę z najbliższej odległości, dobijając próbę kolegi po rzucie różnym. Stoper dołożył do występu dwie skuteczne interwencje, a w drugiej połowie doznał kontuzji. Nie jest jasne, jak poważny jest uraz piłkarza, który łapał się za lewe udo. Jeśli przerwa wykluczy go z gry, Gołębiewskiemu zostaną już tylko dwaj obrońcy występujący w środku: Jędrzejczyk i Wieteska.

PKO Ekstraklasa. Jak rozwinąć ekosystem rozwoju piłki w Polsce? Podpowiada Eric Abidal

Trudno było mieć przy tym wszystkim poczucie, że rozpoczął się nowy etap czy rozdział w drodze Legii. Drużyna na tle trzecioligowca wypadła bardzo słabo. Mistrzowie kraju mieli problem z narzuceniem swojego stylu gry. Rywale do samego końca stwarzali poczucie zagrożenia, choć momentami po prostu brakowało im umiejętności czy lepszej wydolności.

Było dobrze?


Zmierzyliśmy się z dobrze poukładaną i zdeterminowaną drużyną. Ale wygraliśmy, wykonaliśmy zdanie i bardzo się z tego powodu cieszymy. Mogę pogratulować swoim zawodnikom za walkę oraz chęci. Bardzo chcieliśmy osiągnąć nasz cel – stwierdził Gołębiewski po skromnej wygranej w Skolwinie.

Legia miała trudności z narzuceniem tempa, kreowaniem gry oraz okazji w ofensywie, a także z kontrolą boiskowych wydarzeń. Wojskowi dopiero przechodzą w nowe ręce, ale… To wciąż mistrz Polski, który postawił w Skolwinie na mocny skład. Mecz ze Świtem obnażył, że niektórzy zawodnicy nie byli w stanie błyszczeć na tle trzecioligowca. Środek pola trzymał jedynie Bartosz Slisz, który musiał nadrabiać niedostatki w grze pozostałych. Przez długi czas Legia praktycznie grała bez ofensywy. Najgroźniejsze były rajdy Kastratiego, które kończyły się niecelnymi zagraniami w pole karne. Sam Mahir Emreli rozegrał prawdopodobnie najgorsze zawody w barwach stołecznej ekipy.

Legia zrealizowała ze Świtem podstawowy cel, ale nie uspokoiła swoich kibiców. Zwłaszcza, że w niedzielę warszawian czeka kolejny mecz z drużyną ze Szczecina. Ale rywalem nie będzie już trzecioligowiec. Wojskowi zmierzą się z Pogonią, czwartym zespołem PKO Ekstraklasy, który z pewnością narzuci twardsze warunki. Nie będzie już mowy o wielkich przestrzeniach, które tworzyły się na murawie w czwartek.

Jednocześnie to wciąż nie czas, w którym można czy należy oceniać Gołębiewskiego. Nowy trener Legii dopiero tworzy swój wizerunek: tak w świecie mediów, jak i szatni, bezpośrednio w oczach zawodników. Na adaptację jego pomysłów potrzebny jest czas. Czas, którego Legia nie ma, bo dziewięć punktów w dziesięciu ligowych kolejkach najdobitniej świadczą, że Wojskowi muszą grać i wygrywać.

Mecz w Szczecinie pokazał, że Legia wciąż będzie w nerwowej pozie. Warszawianie nie dokonali efektownego przełamania na tle niżej notowanego rywala. I ze stołecznej perspektywy trudno będzie o nadmierny optymizm przed spotkaniem z Pogonią, bo problemów w stolicy wciąż nie brakuje. Jest ich wręcz bardzo dużo.

PKO Ekstraklasa. Marek Gołębiewski po objęciu stanowiska trenera Legii Warszawa: każdy trener jest tymczasowy
Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także