| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W sobotnim "Stanie futbolu" głównym tematem było zwolnienie Czesława Michniewicza z Legii Warszawa oraz przyszłość klubu. – W Legii trener nie ma prawa do błędu. I nie ma czasu, by wyciągnąć drużynę z dołka – powiedział Krzysztof Stanowski. Pojawił się także temat możliwego pozwu dla Wojciecha Kowalczyka, który powiedział, że w klubie jest "pijacka banda".
Cały odcinek "Stanu futbolu" był poświęcony ostatnim zmianom w Legii. W miniony poniedziałek został zwolniony Czesław Michniewicz, którego zastąpił Marek Gołębiewski. – Tutaj widać, że problem Legii nie leży w osobie trenera, tylko wyżej – stwierdził Mateusz Rokuszewski.
Co było powodem nieudanych wyników? Według ekspertów "Stanu futbolu", wpływ miał brak formy większości zawodników pozyskanych w letnim oknie transferowym. Zdaniem Krzysztofa Stanowskiego, Czesław Michniewicz nie otrzymał wystarczająco dużo czasu, by móc ich wprowadzić. – Klub oczekiwał innego podejścia. Trener Michniewicz potrzebuje czasu, by wprowadzić zawodnika, a liczono, że będą wprowadzani dynamicznie – powiedział Stanowski.
Z kolei Bogusław Leśnodorski przyznał, że gra zespołu oraz skład znacznie różniły się na początku sezonu i w ostatnich tygodniach. – Nie wiem dlaczego wszyscy uważają, że w lipcu i sierpniu grała ta sama drużyna. Legia wtedy grała inaczej – podkreślił.
Były prezes i współwłaściciel Legii przyznał także, że trener nie ponosi odpowiedzialności za okno tansferowe. – Czy do Legii trafiali zawodnicy, jakich chciał Michniewicz? Trener nie ma nic do gadania w temacie wzmocnień w Legii. Czy któryś z ostatnich trenerów Legii miał dobre kontakty z dyrektorem sportowym Radosławem Kucharskim? Nie żartujmy sobie, bądźmy poważni. To powszechna wiedza – przyznał, po czym dodał: – Dyrektor sportowy Legii nie jest autorytetem dla trenerów i piłkarzy.
Czy Legia Warszawa faktycznie złoży pozew Wojciechowi Kowalczykowi? Zdaniem Bogusława Leśnodorskiego – nie. – Nie wierzę, że tu dojdzie do jakiejś sprawy – powiedział były prezes i współwłaściciel klubu.