{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Liga Europy. Wojciech Kowalczyk: może niektórzy piłkarze są za słabi na Legię? Teraz to oni powinni wziąć sprawy w swoje ręce
Jakub Kłyszejko /
W tym sezonie widzimy dwa zupełnie inne oblicza Legii Warszawa. Fatalne ligowe i świetne pucharowe. Co zobaczymy w meczu z Napoli? – Wielokrotnie w takich spotkaniach widzieliśmy większą motywację i później miała ona przełożenie na wynik. Pytanie, czy legioniści będą w stanie przetrwać tyle, co w Neapolu. Jeżeli szybko padnie pierwszy gol, to może się skończyć Borussią Dortmund sprzed pięciu lat – prognozuje Wojciech Kowalczyk. Transmisja meczu w TVP 2, TVPSPORT.PL, naszej aplikacji mobilnej i SMART TV.
Napoli pod eskortą policji w Warszawie. "Poważnie traktujemy mecz z Legią"
Czytaj też:

Liga Europy. Legia Warszawa – SSC Napoli. "Jeśli Napoli podejdzie odpowiednio do meczu, Legia nie ma szans"
Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: – W czwartek Legia zagra z Napoli. Miało być piłkarskie święto, zapowiada się walka o uniknięcie jak najwyższej porażki. Czego możemy się spodziewać po tym spotkaniu?
Wojciech Kowalczyk, wicemistrz olimpijski z Barcelony, były piłkarz m.in. Legii Warszawa, 39-krotny reprezentant Polski, obecnie ekspert piłkarski: – Nie wykluczam święta. Z jednego prostego powodu. Dalej jestem przekonany, że część zawodników Legii może sobie wybierać mecze, w których warto im się pokazać. Dobra gra pozwoli w niedługim czasie opuścić Łazienkowską. Spotkanie z Napoli zapewne będzie oglądane również we Włoszech. Z Ekstraklasy chcą wyjeżdżać młodzi Polacy, ale również Albańczycy. To fajna impreza, aby się pokazać. Wyniki ligowe są, jakie są. W Europie Legia nadal jest liderem. Przynajmniej do czwartku. Może zostaną i później, bo zdarzają się mecze, które wychodzą. Problemem w tym momencie nie są puchary. Kibice dopiszą i nie będą mieli pretensji o wynik. Dotychczas Legia w pucharach ma siedem zwycięstw, dwa remisy i dwie porażki.
– Proszę powiedzieć z perspektywy byłego piłkarza. Jak to jest z wybieraniem sobie meczów? Przecież dla zawodnika Legii spotkanie z Lechem przy wypełnionym stadionie powinno być tak samo ważne…
– Zastanówmy się, czy obcokrajowiec, który przyjeżdża do Legii na fajny stadion ze świetnymi kibicami i otrzymuje solidną wypłatę, zdaje sobie sprawę, że trzeba walczyć przez cały sezon, a nie tylko pokazać się w niektórych meczach. Nie mam wątpliwości, że młodzi Polacy w bramce, a także Jędrzejczyk czy być może przyszli kadrowicze Nawrocki i Wieteska, dają z siebie wszystko. Nawet jak Slisz czasami nie dojeżdża na mecze, to w innych wygląda fantastycznie. Oni zawsze dają maksa. Obcokrajowcy najczęściej grają z przodu i widzimy doskonale, co się dzieje. Zagraniczni piłkarze nie przychodzą do Legii na kilka sezonów. Chcieliby jak najszybciej wyjechać i zarabiać jeszcze większe pieniądze. Jedynym wyznacznikiem jest dla nich Europa. Menedżerowie już montują filmiki z urywkami pucharowych spotkań i szukają im klubów. Emreli zdobył 11 bramek, z czego osiem w Europie, jedną w Pucharze Polski i dwie w Ekstraklasie. To wiele wyjaśnia, na czym niektórym zawodnikom najbardziej zależy.
– Problemy Legii tak naprawdę zaczęły się w momencie budowania składu na ten sezon?
– Trenera można było zwolnić, a teraz nie da się wyrzucić kilku piłkarzy z długimi kontraktami. Nie wiem, czy gdziekolwiek w Europie mistrz kraju znajduje się na takiej pozycji, jak Legia. Na początku listopada mówimy o drużynie, która nie ma szans na obronę tytułu. Pytanie, czy uda się w ogóle dogonić czołową trójkę. Puchary nie kończą się na Napoli. Później przyjdą jeszcze spotkania z Leicester i Spartakiem. Mówimy o drużynie, która cały czas gra co trzy dni. Jest rozbita i nie wie, w jaki sposób zdobyć bramkę. Wiem, że jest jeszcze Puchar Polski, ale na początku listopada nie powinno się mówić, że już o nic nie gramy. Równie dobrze w pucharze wcale też nie musi być łatwo i przyjemnie. Można dostać kogoś z czołówki i od razu odpaść. Zastanowiłbym się nad tym, jak się przestawić, aby w końcu wygrać mecz (śmiech).
– Kibice podczas ostatniego spotkania z Pogonią obarczali winą przede wszystkim Radosława Kucharskiego, dyrektora sportowego Legii. Z drugiej strony, jedna osoba nie może odpowiadać za wszystko, co teraz dzieje się w klubie…
– Bierzmy pod uwagę, że dyrektor sportowy nie konsultował transferów z trenerem Michniewiczem. Niektóre ruchy kadrowe były wykonywane na ostatnią chwilę. Skibicki musi grać prawego wahadłowego lub obrońcę, a on jest przecież napastnikiem. Nie przesadzajmy. Braki na pozycjach nie zostały uzupełnione. Doszła do tego kiepska dyspozycja Mladenovicia i Pekharta. To nieprawdopodobne, że w Europie można wyglądać dwa razy lepiej, niż w lidze. Nikt mi nie powie, że zespoły z pierwszej "siódemki" Ekstraklasy są lepsze od Spartaka czy Leicester. No nie. Ostatnie rzeczy, które się wydarzyły i o których ja wspomniałem, bo byłem wkurzony zwolnieniem trenera, również miały na to wpływ. Nikt nie stawał za Michniewiczem, wszyscy bronili piłkarzy. Jeżeli podróżujesz, trenujesz i grasz co trzy dni, to potrzebujesz odpoczynku. Wyjścia wieczorne nie sprawdzą się w zawodowej piłce. Oprócz Jędrzejczyka nikt wcześniej nie rozegrał tylu spotkań w tak krótkim okresie czasowym.
– W Legii od lat nie widzimy ciągłości i stabilizacji. Trenerzy nie mają zaufania, najlepsi zawodnicy szybko odchodzą. Brak kontynuacji może być główną przyczyną aktualnego stanu?
– Wszystko tak naprawdę rozleciało się po rozpadzie trójki Leśnodorski, Mioduski, Wandzel, która wprowadziła klub do Ligi Mistrzów. Od lat narracja jest ta sama. To, co się zarobi, trzeba wydać. Czasami przychody z Ligi Europy były wpisywane do budżetu, a potem okazywało się, że Legia w ogóle tam nie grała. Z roku na rok nie da się zrobić cudów. Przekonały się o tym największe marki na świecie. Wiemy, ile czasu odbudowywał się Milan. Arsenal do dziś ma problemy, a Barcelonę dopiero może czekać najgorsze. Jeżeli wpadasz w tarapaty finansowe i źle zarządzasz klubem, to ciężko mówić o odbudowie. Potem wychodzą kwiatki, że mam fajnego trenera, ale brakuje mi zawodników. Cały czas powtarzam: kto w jakimkolwiek polskim klubie jest w stanie zagrać od lipca do grudnia 35 spotkań? O czym my mówimy. Nie możemy porównywać się do Roberta Lewandowskiego i Bayernu Monachium…
– Jeżeli dołożymy do tego kontuzje, brak wartościowych zmienników i kilka innych składowych, to widzimy później efekt.
– Ze wszystkim się zgadzam, ale nie może być tak, że przegrywasz osiem z jedenastu ligowych spotkań. To jest tylko polska liga. Trzeba było chociaż zremisować cokolwiek, bo przecież nie wszystkie porażki miały miejsce po występach w pucharach. Wtedy zawodnicy mogli być bardziej zmęczeni. Nie wiem, czy ktokolwiek ze statystyków pamięta takiego mistrza. Przecież Legia nie wyprzedała całej kadry. Podobno się wzmocniła. Teraz zagościła w strefie spadkowej. Moim zdaniem zawodnicy mogą nie wytrzymywać psychicznie, bo gdy widzą, że przeciwnik strzela gola, to nie są w stanie odpowiedzieć. Przecież ci sami piłkarze wprowadzili Legię do Europy i wyglądali w niej fantastycznie.
Dalej jestem przekonany, że część zawodników Legii może sobie wybierać mecze, w których warto się pokazać. Dobra gra pozwoli im w niedługim czasie opuścić Łazienkowską
– Umiejętności piłkarskie chyba są, problemu trzeba szukać gdzieś indziej?
– Wydaje mi się, że umiejętności są, ale nie u wszystkich. Wiemy, że Kastrati do klubu przyjechał w ostatniej chwili. Potem wszedł ze Spartakiem i zdobył bramkę. Świetnie wypadł z Wigrami Suwałki w Pucharze Polski i to byłoby na tyle, Od tamtego spotkania nie zagrał dobrych dziesięciu minut. Zastanówmy się, czy niektórzy piłkarze nie są po prostu za słabi na Legię. Widzę również problem z ustawieniem. Kastrati nie może grać na wahadle, to jest wystawiany na skrzydle. Nie wszyscy są tak inteligentni, aby się przestawić. Teraz na nowo trzeba kombinować. Dodatkowo w klubie panuje bałagan. Nikt nie jest w stanie tego naprawić. Nie ma na to czasu oraz możliwości finansowych. Trzeba życzyć Legii, aby w czwartkowe późne popołudnia spróbowała zagrać taki mecz, jak z Leicester. Czasami zawodnicy skazani na wszystkie klęski, potrafią wykrzesać z siebie nadzwyczaj wiele. Pytanie tylko, co wydarzy się trzy dni później ze Stalą Mielec. Porażka byłaby katastrofą.
– Podoba się panu rozwiązanie z funkcją tymczasowego trenera? Marek Gołębiewski pracował niedawno w rezerwach, nie ma żadnego doświadczenia w pracy na poziomie Ekstraklasy. Taka zmiana ma teraz jakikolwiek sens?
– Szatnia miała problem z Michniewiczem. Niektórzy go przecież nie chcieli. Jeden obraził się, że został nazwany Ikeą, drugi miał swoje dziwne wymówki. Jeżeli nie było im po drodze z Michniewiczem, to bez względu na to, po kogo Legia by sięgnęła, mogą mieć problem z każdym. Teraz odpowiedzialność spada nie tylko na trenera, ale też na nich. Nowy szkoleniowiec nie dostał dwóch, trzech meczów, tylko z tego, co mi wiadomo, ma pracować do końca sezonu. Domyślam się, że jego celem ma być wywalczenie Pucharu Polski.
Porównałbym to trochę do Barcelony: może już czas zacząć wymagać czegokolwiek od piłkarzy? Czy oni wygrali cokolwiek w lidze? Zwycięstwo chyba nie powinno być wielkim problemem. Ich bilans jest jednym, wielkim żartem. Niech piłkarze nie patrzą na to, kto siedzi na ławce trenerskiej. Najpierw powinni zdobyć jakąś bramkę. Rozumiem, że nie mają czasu na treningi, bo cały czas grają dwa mecze w tygodniu. Jednak są ze sobą już dość długo i powinni coś od siebie dać. Nie wierzę, że temu zespołowi nie może pomóc Gołębiewski, tylko dlatego, że przyszedł z rezerw. Moim zdaniem może pomóc, ale na dłuższą metę. Teraz sami zawodnicy muszą wziąć sprawy w swoje ręce.
– Na koniec zapytam o przewidywania przed meczem z Napoli. Doskonale widzimy, jak rywal wygląda w lidze włoskiej. Możemy spodziewać się podobnego meczu, jak przed dwoma tygodniami?
– Wiemy, że nie przyjedzie kilku ważnych zawodników, między innymi Osimhen, który rozwalił system w pierwszym spotkaniu. Napoli walczy o mistrzostwo, ale pierwszy mecz pokazał, że Włosi chcą wyjść z tej grupy. Myślę, że zagrają poważny mecz, który może wyglądać podobnie, jak poprzedni. Piłkarze Legii mają bardzo łatwe zadanie. Presji nie będzie, kibice nie będą narzekać, bo to mecz, w którym i tak zakładasz porażkę. Wielokrotnie w takich wyzwaniach widzieliśmy większą motywację i później miała ona przełożenie na wynik. Pytanie, czy legioniści będą w stanie przetrwać tyle, co w Neapolu. Jeżeli szybko padnie pierwszy gol, to może się skończyć Borussią Dortmund sprzed pięciu lat.
Liga Europy: mecz Legia Warszawa – SSC Napoli [szczegóły transmisji na żywo]
Kiedy mecz: czwartek, 4 listopada, godzina 18:45
Transmisja: mecz w TVP 2, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej Smart TV, studio od 17:45 w TVP Sport i internecie
Komentatorzy: Mateusz Borek, Robert Podoliński
Prowadząca studio: Sylwia Dekiert
Reporter: Hubert Bugaj