| Boks

"Canelo" – legenda w cieniu kontrowersji

Saul Canelo Alvarez. Kto to?
Saul "Canelo" Alvarez (fot. Getty)
Kacper Bartosiak

W sobotę 6 listopada Saul Alvarez (56-1-2, 38 KO) zmierzy się z Calebem Plantem (21-0, 12 KO). Stawką pojedynku będzie niekwestionowane mistrzostwo kategorii superśredniej. To coś, co nie udało się wcześniej nikomu – nawet takim legendom jak Roy Jones Junior (66-9), Joe Calzaghe (46-0) i Andre Ward (32-0). Popularny Canelo będzie wyraźnym faworytem, ale walka po raz pierwszy od dawna nabrała dla niego także wymiaru osobistego.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

WALKA CANELO – PLANT W NOCY Z SOBOTY NA NIEDZIELĘ W TVP SPORT!

Chyba żaden inny pięściarz nie budzi w ostatnich latach takich kontrowersji jak Alvarez. Lista zarzutów pod adresem Meksykanina obejmuje między innymi stosowanie dopingu, unikanie najgroźniejszych rywali, podejrzane "szczęście" do kart punktowych w najważniejszych walkach oraz zastanawiającą miejscami słabość do forsowania umownych limitów wagowych. Nowością w tym zestawieniu było w ostatnich tygodniach agresywne odepchnięcie Planta, które prawie dało początek bójce na konferencji prasowej.

Nikt o zdrowych zmysłach nie próbuje jednak podważać sportowych osiągnięć Canelo. Magazyn "The Ring” i stacja ESPN uważają go za najlepszego pięściarza bez podziału na kategorie wagowe. Porażka z Floydem Mayweatherem (44-0) we wrześniu 2013 roku do dziś pozostaje jedyną w jego dorobku. W kolejnych latach Alvarez zanotował serię 15 walk bez porażki. Wciąż porusza się na elitarnym poziomiee i szuka wyzwań, które mają mu zapewnić pięściarską nieśmiertelność.

Właśnie stąd wziął się pomysł z podbojem kategorii superśredniej (76,2 kg), która w zawodowym boksie nie ma długiej tradycji. Najważniejsze federacje zaakceptowały ten pomost między kategorią średnią (72,6 kg) a półciężką (79,4 kg) dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych. Do tej pory nikomu nie udało się zebrać wszystkich mistrzowskich tytułów. Najbliżej był Joe Calzaghe (44-0), który w epoce czterech federacji zebrał trzy pasy mistrzowskie organizacji WBO, WBC i WBA.

Prestiż wagi superśredniej od samego początku miały budować znane nazwiska. O tytuły w tej kategorii już pod koniec lat osiemdziesiątych rywalizowały wypalone legendy pokroju Thomasa Hearnsa (46-3), Sugara Raya Leonarda (35-1) i Roberto Durana (85-7). Kategoria zyskała na znaczeniu dopiero w latach dziewięćdziesiątych, gdy o mistrzowskie tytuły rywalizowały świeże gwiazdy pokroju Roya Jonesa (26-0), Jamesa Toneya (44-0-2), Chrisa Eubanka (35-0-1) i Nigela Benna (37-2)

Mike Tyson i Tupac Shakur. Tragiczny finał niezwykłej przyjaźni

Czytaj też

Mike Tyson. tupac Shakur

Mike Tyson i Tupac Shakur. Tragiczny finał niezwykłej przyjaźni

Grabież i cała reszta…

W XXI wieku największe piętno na tej kategorii odcisnął turniej ”Super Six”, w którym dość nieoczekiwanie narodziła się gwiazda Andre Warda (32-0). Wcześniej swoje zrobił Calzaghe (46-0), a potem pałeczkę przejęli Brytyjczycy – Carl Froch (32-2), George Groves (28-4) i Callum Smith (28-1). Ten ostatni wygrał pierwszą edycję turnieju World Boxing Super Series (WBSS) i aż do 2020 roku był uznawany za zdecydowanego lidera.

Potem kategorię superśrednią szturmem zaczął już przejmować Canelo. Plan podboju zrodził się w niecodziennych okolicznościach. Meksykanin debiutował przecież w 2005 roku w kategorii superlekkiej (63,5 kg). Miał wtedy zaledwie 15 lat i cały czas rozwijał się fizycznie. W 2011 roku zawitał do wagi junior średniej (69,8 kg) i z małymi przerwami poruszał się w okolicach tego limitu przez pięć kolejnych lat.

Diabeł jednak tkwi w szczegółach. W 2015 roku Canelo przyjął wyzwanie ze strony Miguela Cotto (40-4) – mistrza kategorii średniej (72,6 kg). Przeciwnik jednak rywalizował w specyficzny sposób proponując walki w umownych limitach. Wszystko przez to, że niewysoki Cotto nie uważał się za pięściarza wagi średniej i chciał zmaksymalizować swoje szanse w starciach z większymi rywalami. Z Alvarezem panowie spotkali się w umownym limicie 70,3 kg.

Canelo wygrał pojedynek na kartach punktowych. Dave Moretti punktował aż 119:109 na korzyść faworyta, a dwaj pozostali sędziowie również przyznali mu wysokie zwycięstwo. Nie wszyscy podzielali ten pogląd - i to nawet w Meksyku. Komentatorzy TV Azteca widzieli wygraną Cotto 117:111, a gazeta "La Prensa" zatytułowała relację z walki "Grabież w Las Vegas”.

Nie był to pierwszy przypadek, gdy karty punktowe w walce Canelo mogły budzić konsternację. W 2013 roku Mayweather w zgodnej opinii obserwatorów zabrał młokosa do szkoły, jednak pani CJ Ross w sobie znany sposób wypunktowała w tej walce remis 114:114.

Rok później Meksykaninowi dopisało szczęście w walce z Erislandym Larą (19-1-2). Pojedynek był zacięty, ale to rywal zadał więcej celnych ciosów (107 vs 97) i bił celniej (28 proc. vs 23 proc.). Mimo to Levi Martinez wypunktował 117:111 dla Canelo, zapisując na jego koncie aż dziewięć rund.

Obserwatorzy byli podzieleni niemal idealnie, a najczęściej wskazywano wynik 114:114. Na korzyść Alvareza świadczy to, że sam wybrał walkę z niewygodnym i unikanym przez czołówkę Larą, a wcale nie musiał tego robić, bo już wtedy był jedną z największych gwiazd boksu. Mimo licznych kontrowersji do rewanżu nigdy nie doszło. Po roku lista kontrowersji wydłużyła się o wspomniany werdykt walki z Cotto (40-4), a w 2016 roku pojawiła się już wyraźna plama na honorze dumnego syna Guadalajary.

Mike Tyson i Tupac Shakur. Tragiczny finał niezwykłej przyjaźni

Czytaj też

Mike Tyson. tupac Shakur

Mike Tyson i Tupac Shakur. Tragiczny finał niezwykłej przyjaźni

Historia unikania Gołowkina

O co poszło? Canelo po wygranej z Cotto został mistrzem federacji WBC w kategorii średniej, ale idąc śladem poprzednika bronił tytułu w umownym limicie (70,3 kg). Organizacja zarządziła, że po wielu miesiącach oczekiwania musi dać szansę Giennadijowi Gołowkinowi (35-0) – niepokonanemu posiadaczowi tytułu tymczasowego. Do walki jednak wtedy nie doszło – Canelo wycofał się z negocjacji. Oddał tytuł i obraził się na federację WBC, ale oczywiście tylko na moment.

Meksykanin wrócił do kategorii junior średniej (69,8 kg), a potem skoczył 5 kilogramów w górę na walkę w umownym limicie z Julio Cesarem Chavezem juniorem (50-2-1). W stronę Gołowkina zaczął patrzeć dopiero w 2017 roku. To nie przypadek – dopiero wtedy po dwóch nieco słabszych występach pojawiły się pierwsze oznaki, że Kazach jednak nie jest już terminatorem nie do ruszenia. – Zawsze mówiłem, że jestem najlepszy, a potwierdzić można to tylko walcząc z najlepszymi – komentował kurtuazyjnie Canelo.

Do walki doszło na jego warunkach. Kazach był mistrzem, ale zarobił dużo mniej od rywala. Gra była jednak warta świeczki, bo i tak zaksięgował kilkanaście milionów dolarów – zdecydowanie najwięcej w karierze. W ringu powtórzył się scenariusz znany z poprzednich walk Canelo. Rywal zadał blisko 50 celnych ciosów więcej (218 vs 169), ale nie mógł cieszyć się ze zwycięstwa. Jeden sędzia widział wygraną Gołowkina (115:113), drugi remis (114:114), ale to o trzeciej karcie mówiono najwięcej.

Adelaide Byrd wypunktowała 118:110 na korzyść Canelo. Takiego wyniku nie podzielał nikt z oglądających. Większość dziennikarzy i ekspertów widziała nieznaczną wygraną Gołowkina. Sam Alvarez na gorąco po walce ocenił, że mógł wygrać "7-8 rund", tymczasem pani Byrd zapisała mu ich aż dziesięć. W mediach społecznościowych spekulowano o dwóch możliwych wytłumaczeniach – korupcji lub niekompetencji. Bardziej prawdopodobna wydaje się mimo wszystko druga opcja, a ten werdykt właściwie zakończył poważną karierę pani Byrd. Podobnie stało się wcześniej z CJ Ross, która na całe szczęście oddaje się już innym pasjom.
wcześniejsze niż zwykle rozpoczęcie testów dopingowych. Okazało się, że doradcy Kazacha mieli nosa. Jeden z pierwszych testów u Alvareza wykazał obecność klenbuterolu – zakazanego środka na spalanie tłuszczu.

Komisja sportowa stanu Nevada ostatecznie ukarała Canelo półrocznym zawieszeniem. Najmniejsza z możliwych kar wynikała z tego, że najważniejsi ludzie w świecie boksu dali wiarę wersji obozu Meksykanina, który tłumaczył wynik testu... zanieczyszczoną wołowiną. Do drugiej walki z Gołowkinem doszło ostatecznie we wrześniu – niemal równo rok po pierwszym spotkaniu.

Kazach na całym zamieszaniu zyskał finansowo – podział puli zamiast pierwotnie zaakceptowanego 65/35 na korzyść rywala wyniósł 55/45. Pojedynek był o wiele bardziej wyrównany niż pierwsze spotkanie, a sytuacja ważyła się do ostatniej rundy. Dwunaste starcie dwaj sędziowie zapisali na korzyść Canelo, co dało im punktację 115:113. Trzeci z arbitrów wskazał na GGG i ostatecznie wyszedł mu remis 114:114.

Niejednogłośny werdykt na korzyść Meksykanina był szeroko komentowany, ale nie można było nazwać go skandalem. Temat trylogii wisiał w powietrzu, ale Canelo miał za złe Gołowkinowi brak szacunku i wypominanie dopingowej wpadki. Obaj związali się z tą samą platformą, ale poszli swoimi drogami.

Gołota gryzł przed Tysonem, walił "z byka" i... wygrywał

Czytaj też

Andrzej Gołota kontra Mike Tyson (fot. Getty)

Gołota gryzł przed Tysonem, walił "z byka" i... wygrywał

Na drodze do pięściarskiej nieśmiertelności

Po tak wyniszczającym pojedynku Canelo nieoczekiwanie pojawił się w ringu już trzy miesiące później. Wtedy też po raz pierwszy na poważnie sprawdził się w kategorii superśredniej. Rocky Fielding (27-1) – posiadacz drugorzędnego tytułu mistrzowskiego federacji WBA – nie postawił żadnego oporu i został szybko znokautowany.

Prawdziwy dramat rozegrał się jednak daleko poza ringiem. Kilka dni przed wyjściem do walki Canelo negocjował z żądającymi okupu porywaczami uwolnienie uprowadzonego brata. O sprawie opowiedział dopiero kilka lat później, gdy opadły emocje. – Policja? Nie rozmawiałem z policją, bo to w niczym by nie pomogło. Oni zresztą mogli być w to zamieszani… – zdradził.

W głowie Alvareza nie od razu pojawił się pomysł, by na stałe związać się z kategorią superśrednią. W 2019 roku obserwowaliśmy przede wszystkim pracę nad wzmocnieniem bokserskiego dziedzictwa. Najpierw Meksykanin odprawił na punkty Daniela Jacobsa (35-2) – jednego z najwyżej notowanych zawodników kategorii średniej. Pół roku później nieoczekiwanie wybrał się aż do wagi półciężkiej (79,4 kg), gdzie rzucił wyzwanie Siergiejowi Kowaliowowi (34-3-1) – długoletniemu dominatorowi, który zestarzał się jednak szybciej i w gorszym stylu niż Gołowkin.

Skąd taki pomysł? Canelo zaatakował mistrzowski tytuł w czwartej kategorii wagowej. Rosjanin – mimo przewagi warunków fizycznych – był już zawodnikiem po przejściach. Słynął z niezbyt profesjonalnego prowadzenia się między walkami i częstego zaglądania do kieliszka. Walka miała całkiem wyrównany przebieg aż do jedenastej rundy, w której Alvarez brutalnie przełamał mistrza.

Po zwycięstwie pojawiło się jednak kilka problemów. Pierwszym była pandemia koronawirusa COVID-19. Canelo to jedna z największych gwiazd boksu, która bez problemu zapełnia wielkie hale i stadiony. Zorganizowanie jego walki bez kibiców to właściwie misja nie do zrealizowania. Problemem wydawało się także zrzucenie dodatkowych kilogramów, by wrócić do wagi średniej.

Ostatecznie Canelo skorzystał z pozycji wolnego agenta. Głośne rozstanie z Oscarem de la Hoyą i grupą Golden Boy Promotions uwolniło pięściarza także z umowy z platformą streamingową DAZN. Nieoczekiwanie Alvarez szybko tam wrócił – wszystko za sprawą umowy z Eddiem Hearnem, który rozdawał tam karty. Brytyjczyk był także związany kontraktami z dwoma niepokonanymi mistrzami kategorii superśredniej – Callumem Smithem (27-0) i Billym Joe Saundersem (30-0).

W tym biznesie nie ma miejsca na sentymenty, a małżeństwo z rozsądku doprowadziło wszystkich zainteresowanych do ogromnych pieniędzy. Gdy przyszło co do czego to nikt nie pamiętał, że ten sam Hearn dwa lata wcześniej przekonywał, że Canelo już nigdy nie uwolni się od łatki oszusta. Pod koniec 2020 roku panowie wspólnie uśmiechali się do zdjęć – jeden przedstawiał się jako najlepszy promotor, drugi jako najlepszy pięściarz bez podziału na kategorie wagowe.

Ambitny plan Canelo rozpoczął się od teoretycznie najtrudniejszego wyzwania. Smith posiadał pas federacji WBA, a magazyn "The Ring" uważał go za najlepszego zawodnika kategorii superśredniej. Brytyjczyk miał przewagę warunków fizycznych – był o głowę wyższy i potrafił mocno uderzyć z obu rąk. Alvarez w ringu mocno go poobijał. Wrażenie mogły robić zwłaszcza ciosy wyprowadzane w okolice barków – pod koniec walki na lewym bicepsie Smitha pojawiła się opuchlizna, z której przeciwnik wręcz szydził.

Wygrana na punkty była potwierdzeniem mocarstwowych aspiracji Canelo, który nie zwalniał tempa. W drugiej walce we współpracy z Hearnem mocno porozbijał Avniego Yildrima (21-2) – obowiązkowego pretendenta federacji WBC, który na wypełniony widzami stadion w Miami wyszedł tylko po wypłatę.

Wreszcie w maju 2021 roku przyszła pora na Saundersa (30-0). Mistrz federacji WBO chwilami potrafił robić użytek z ciosów prostych i nóg, ale w końcu został przełamany. Ostatecznie poddał go narożnik, a diagnoza postawiona w szpitalu była brutalna – pęknięcie kości oczodołu.

Gołota gryzł przed Tysonem, walił "z byka" i... wygrywał

Czytaj też

Andrzej Gołota kontra Mike Tyson (fot. Getty)

Gołota gryzł przed Tysonem, walił "z byka" i... wygrywał

Gdy emocje biorą górę…

W ten sposób na celowniku Canelo ostał się już tylko Caleb Plant (21-0) – posiadacz tytułu IBF. Jeszcze przed rokiem w rankingu magazynu "The Ring" Amerykanin był klasyfikowany niżej niż Smith i Saunders, ale popisowo rozegrał niezbyt dobre karty. Plant po prostu czekał, bo doskonale wiedział, że na końcu będzie potrzebny obozowi Alvareza jako ostatnia przeszkoda dzieląca go od zapisania się w historii.

Wygrywając w sobotę Canelo może zostać nie tylko pierwszym w historii niekwestionowanym mistrzem kategorii superśredniej. Wymowę będzie miało również dołączenie do wąskiego grona niekwestionowanych mistrzów w erze czterech federacji – WBA, WBC, IBF i WBO.

Od 2007 roku taka sztuka udała się tylko pięciu pięściarzom – Bernardowi Hopkinsowi (47-2-1), Jermainowi Taylorowi (24-0), Terence'owi Crawfordowi (32-0), Ołeksandrowi Usykowi (15-0) i Joshowi Taylorowi (18-0). W listopadzie 2021 roku tylko ten ostatni jest wciąż niekwestionowanym czempionem.

Dlaczego to takie istotne? Zebranie wszystkich mistrzowskich tytułów oznacza "wyczyszczenie" kategorii. W epoce nadprodukcji pasów, pasków i półpasków taki status ma ogromną wymowę. Wystarczy tylko dodać, że coś takiego nie udało się nigdy Floydowi Mayweatherowi (50-0) i Manny'emu Pacquiao (62-8-2, 39 KO) – poprzednim wielkim gwiazdom Pay-Per-View sprzed epoki Canelo.

Nic zatem dziwnego, że przed takim wyzwaniem puszczają hamulce. We wrześniu Plant i Alvarez spotkali się na pierwszej konferencji prasowej. Spotkanie twarzą w twarz zakończyło się przepychanką, którą zainicjował Canelo. Po wszystkim twierdził, że czynnikiem zapalnym było słowo "motherfucker", które potraktował jako obrazę rodzicielki. Problem w tym, że po walce z Saundersem ten sam pięściarz używał tego słowa w słownej utarczce z Demetriusem Andrade (30-0, 18 KO).

Patrząc szerzej – takich nieścisłości i problemów jest z Canelo więcej. Zamieciony pod dywan wątek dopingu powracał po kolejnych wpadkach zawodników, którzy na co dzień trenują z Alvarezem i jego trenerem Eddym Reynoso. Mimo wszystko trudno przejść obojętnie wobec jakości samego sportowego dorobku. Można tam znaleźć aż 16 zwycięstw z byłymi, obecnymi lub przyszłymi mistrzami świata.

Nikt z aktywnych pięściarzy nie może się pochwalić podobnym wynikiem. Meksykanin także jako jedyny w historii zdobył tytuł magazynu "The Ring" w trzech kategoriach. Jeśli pokona w sobotę Planta to znów dokona czegoś niezwykłego. Będzie wyraźnym faworytem – w sondzie „The Ring” wskazał na niego komplet 20 ekspertów. Najczęściej sugerowane rozstrzygnięcie to nokaut w okolicach dziesiątej rundy.

Warto pamiętać, że Canelo to złote dziecko współczesnego boksu z długą listą grzechów, ale także wielki mistrz o frapującym i stale ewoluującym stylu, który zawsze ogląda się z przyjemnością. Wszystko wskazuje na to, że w nocy z soboty na niedzielę bez względu na wynik wygra przede wszystkim boks – jak zawsze, gdy w ringu wreszcie spotykają się najlepsi.

KACPER BARTOSIAK

Zobacz też
"Diablo" mistrzem świata. "Jestem zawziętym draniem"
Krzysztof "Diablo" Włodarczyk w starciu z Adamem Balskim (fot. PAP)

"Diablo" mistrzem świata. "Jestem zawziętym draniem"

| Boks 
Balski po porażce z "Diablo": nie umiem się skupić [WIDEO]
(fot. Piotr Duszczyk/Boxingphotos.pl)
tylko u nas

Balski po porażce z "Diablo": nie umiem się skupić [WIDEO]

| Boks 
"Diablo" po mistrzostwie: rozważam zakończenie kariery [WIDEO]
Krzysztof Włodarczyk nie ukrywał wzruszenia po wywalczeniu pasa WBC Interim w wadze bridger (fot. Piotr Duszczyk/Boxingphotos.pl)
tylko u nas

"Diablo" po mistrzostwie: rozważam zakończenie kariery [WIDEO]

| Boks 
Sierpowy z piekieł! "Diablo" z pasem mistrza świata!
Krzysztof "Diablo" Włodarczyk (fot. PAP)

Sierpowy z piekieł! "Diablo" z pasem mistrza świata!

| Boks 
"Diablo" może napisać historię. Ewenement na skalę światową!
Krzysztof "Diablo" Włodarczyk ma szansę wywalczyć trzeci tytuł mistrza świata w zawodowym boksie na przestrzeni 19 lat (fot. Piotr Duszczyk/Boxingphotos.pl)
tylko u nas

"Diablo" może napisać historię. Ewenement na skalę światową!

| Boks 
Balski i "Diablo" najciężsi w karierze [WIDEO]
Adam Balski i Krzysztof Włodarczyk powalczą w niedzielę o pas WBC Interim w wadze bridger (fot. Piotr Duszczyk/Boxingphotos.pl)

Balski i "Diablo" najciężsi w karierze [WIDEO]

| Boks 
"Polski psychopata kontra gruziński sadysta. Brzmi fajnie!"
Aleksander Bereżewski (PAP/Darek Delmanowicz)
tylko u nas

"Polski psychopata kontra gruziński sadysta. Brzmi fajnie!"

| Boks 
"Diablo" kontra Balski, czyli historyczna walka Polaków o pas WBC
Stawką walki Adama Balskiego z Krzysztofem Włodarczykiem będzie pas WBC Interim w wadze bridger (fot. TVP Sport HD)

"Diablo" kontra Balski, czyli historyczna walka Polaków o pas WBC

| Boks 
Powstał film o "Diablo" Włodarczyku. Premiera w TVP Sport!
Krzysztof Włodarczyk (fot. Justyna Skubis/Dziewczyna Z Kamerą)
tylko u nas

Powstał film o "Diablo" Włodarczyku. Premiera w TVP Sport!

| Boks 
"Kosiarz" kontra kat Polaków na gali MB Boxing Night 24
Przemysław Runowski (fot. Getty Images)

"Kosiarz" kontra kat Polaków na gali MB Boxing Night 24

| Boks 
Najnowsze
Świątek na przekór wszystkim? Polka zaczyna swój ulubiony turniej
nowe
Świątek na przekór wszystkim? Polka zaczyna swój ulubiony turniej
| Tenis / Wielki Szlem 
Iga Świątek i trener Wim Fissette (fot. Getty).
"Diablo" mistrzem świata. "Jestem zawziętym draniem"
Krzysztof "Diablo" Włodarczyk w starciu z Adamem Balskim (fot. PAP)
"Diablo" mistrzem świata. "Jestem zawziętym draniem"
| Boks 
Byli na dnie, dokonał cudu. "Żona podnosiła mnie na duchu"
Marcin Flis (fot. Pogoń Siedlce)
tylko u nas
Byli na dnie, dokonał cudu. "Żona podnosiła mnie na duchu"
Bartosz Wieczorek
Bartosz Wieczorek
Nie tylko mistrzostwo. Lech wygrał prestiżową klasyfikację
Antoni Kozubal i Wojciech Mońka zdobywali punkty dla Lecha w programie Pro Junior System (fot. Getty)
Nie tylko mistrzostwo. Lech wygrał prestiżową klasyfikację
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Tak Barcelona nazwała "Lewego"! Niesamowity wyczyn Polaka
Robert Lewandowski ma na koncie 101 goli dla Barcelony (fot. PAP/FC Barcelona).
Tak Barcelona nazwała "Lewego"! Niesamowity wyczyn Polaka
| Piłka nożna / Hiszpania 
Soczyński: jak ktoś nie ma do mnie szacunku, to jadę z nim [WIDEO]
(fot. TVP)
Soczyński: jak ktoś nie ma do mnie szacunku, to jadę z nim [WIDEO]
| Boks 
Bereźnicki: przeciwnik chciał tylko przetrwać [WIDEO]
(fot. TVP)
tylko u nas
Bereźnicki: przeciwnik chciał tylko przetrwać [WIDEO]
| Boks 
Do góry