Postawienie na Matthew Casha w decydujących meczach, prosto z marszu, byłoby ryzykowne. Mocno wierzę w reprezentację, w której występuje najlepszy piłkarz na świecie – ocenia w rozmowie z TVPSPORT.PL Cezary Kulesza, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL: – Reprezentacja Polski ma przed sobą dwa ostatnie mecze w eliminacjach mistrzostw świata. Cel jest jasny – mowa o awansie do baraży.
Cezary Kulesza: – Jeśli Anglia ogra Albanię, to do zapewniania sobie drugiego miejsca będziemy potrzebowali zaledwie remisu w dwóch spotkaniach. To nas nie zadowala. Musimy grać o dwa zwycięstwa, bo czym więcej zdobytych punktów, tym większe prawdopodobieństwo, że pierwszy baraż zagramy u siebie. Nie oszukujmy się – dobrze gra nam się na własnym obiekcie, od bardzo dawna nie przegraliśmy na PGE Narodowym. To statystyka, która może budować pozytywne wrażenie.
– Baraże są bardzo blisko, ale potem rywale wcale nie będą łatwi. Wierzy pan w to, że Polska zamelduje się na mistrzostwach świata w Katarze?
– Mocno wierzę w nasz zespół i liczę, że zagramy na mundialu w przyszłym roku. Mamy najlepszego zawodnika na świecie i piłkarzy występujących w dobrych ligach. Wielu z nich jest w wysokiej formie. Jako społeczeństwo, często lubimy deprecjonować własne osiągnięcia, ale mamy silną reprezentację. Nawet przeciwko Anglii potrafiliśmy rywalizować i grać z nią, niczym równy z równym. Absolutnie nie byliśmy, ani nie jesteśmy chłopcami do bicia. Drużyna stanęła na wysokości zadania i była w stanie zremisować z wicemistrzami Europy. Dlatego awans jest realnym celem i zrobimy wszystko, aby go zrealizować.
– Wspomniał pan o najlepszym piłkarzu świata… Czyli Złota Piłka należy się Robertowi Lewandowskiemu?
– Lewandowski praktycznie co tydzień pokazuje, że powinien otrzymać Złotą Piłkę. Spójrzmy na ostatni mecz Bayernu z Benfiką… Zdobył trzy bramki, a mógł schodzić z boiska mając na koncie cztery trafienia. Od dawna utrzymuje regularną i bardzo wysoką dyspozycję. Robert jest w gazie. Nie ma drugiego takiego zawodnika, który strzelałby tyle goli. Jego statystyki i wpływ na Bayern także są doskonale znane każdemu kibicowi. To piłkarz, który praktycznie nie ma spadku formy. Nie jest w stanie za każdym razem cieszyć się z hat-tricka, ale czy da się teraz wskazać lepszego gracza?
– Nowym kolegą Lewandowskiego w kadrze będzie Matthew Cash. Cała sprawa jego dołączenia do reprezentacji potoczyła się bardzo szybko…
– Zgadza się. Paulo Sousa obserwował piłkarza, chciał jego powołania, więc jako prezes PZPN-u zacząłem czynić starania, by selekcjoner miał taką możliwość jak najszybciej. Stąd, między innymi, moje spotkanie z prezydentem Andrzejem Dudą, który bardzo nam pomógł i dzięki temu Cash szybko otrzymał paszport. Cieszę się z tego tym bardziej, że jest zawodnikiem, który może idealnie pasować do stylu gry reprezentacji preferowanego przez selekcjonera.
– Cash zadebiutuje w reprezentacji Polski w trakcie listopadowego zgrupowania?
– Czekamy jeszcze na ostatnie formalności. Potrzebna jest zgoda FIFA, a także dokument z angielskiej federacji, w którym wyszczególniona będzie jego przeszłość w kontekście piłki reprezentacyjnej. W kontekście zawodników z Wielkiej Brytanii, odpowiednie potwierdzenia muszą przesłać wszystkie lokalne związki, w tym Szkoci oraz Walijczycy. Czekamy jeszcze na dwie odpowiedzi.
To piłkarz, który wzmocni reprezentację Polski. Pozostaje kwestia wkomponowania go do zespołu i jego adaptacji w drużynie narodowej. Dobrze się stało, że już teraz spędzi czas wraz z drużyną. Najważniejsze będą baraże, a teraz pozna kolegów i oczekiwania selekcjonera. Wstawianie go do składu z marszu na kluczowe mecze, byłoby ryzykowne. Zamiast tego ma jeszcze chwilę na oswojenie się z całym klimatem panującym wokół kadry.
– Jako PZPN mieliście jakieś oczekiwania wobec obrońcy? Myślę tu choćby o nauce języka.
– Matt sam doskonale rozumie tę potrzebę. Widziałem w mediach, że zapowiedział naukę języka. Nie chciałbym, by nazywano go ”farbowanym lisem”. Jego dziadkowie pochodzą z województwa podlaskiego, gdzie wychowali się w Brańsku. Ojciec jest Anglikiem, ale matka jest także Polką, choć urodzoną w Wielkiej Brytanii.
Patrzmy przede wszystkim na wartość sportową zawodnika. Słyszałem już słowa o tym, że zabierze miejsce naszym reprezentantom. Nie, tak to nie działa. Nikt nie ma wykupionego abonamentu na obecność w kadrze. Konkurencja jest niezbędna, bo wpływa na podniesienie poziomu drużyny. Oddech przeciwnika na plecach potrafi pomagać i wpływać na zwiększenie zaangażowania. Rywalizacja gwarantuje chęć większego starania się na treningach.
– Cash już jest, ale pozostaje pytanie, czy zaraz nie pojawią się kolejni piłkarze, którzy do tej pory nie mieli polskich paszportów.
– Zobaczymy. Cash się wyróżnia, gra w Premier League. Mamy w kadrze Jana Bednarka, Mateusza Klicha oraz Jakuba Modera. 24-latek wzmocni grono kadrowiczów występujących w najlepszej lidze świata. W związku działa specjalny dział, który zajmuje się penetrowaniem rynków zagranicznych na wielu szczeblach. Jeśli pojawi się gracz, który mógłby zwiększyć rywalizację, także w reprezentacjach młodzieżowych, to będziemy omawiali konkretne sytuacje.
Dołącza do nas silny i wybiegany zawodnik. Rozmawiałem na jego temat z Kamilem Grosickim, który rywalizował z Cashem. Wypowiadał się o nim w samych superlatywach. Wierzę, że jest w stanie wzmocnić kadrę, także w kwestii dośrodkowań w pole karne. Prawda jest taka, że jeśli się sprawdzi, to wszelkie wątpliwości wobec niego znikną, a praktycznie wszyscy będą bić brawo. Piłkarz zawsze ma jedną możliwość: obronić się na boisku. Nie mamy takiego wahadłowego, więc Cash będzie mocno pasował do zamysłu gry selekcjonera.
– Błyskawicznie pojawił się temat Gabriela Sloniny. To 17-letni bramkarz z MLS, który może wkrótce dostać powołanie do seniorskiej reprezentacji USA.
– Znamy go. Na razie zanosi się na to, że będzie miał szansę występu w kadrze Stanów Zjednoczonych do lat 20. Z tego co wiem, to piłkarz, który jest śledzony przez nas już od dwóch lat. Trwają wstępne rozmowy dotyczące przyszłości.
– Sousa nie powołał za to żadnego piłkarza z PKO Ekstraklasy. Nie jest to trochę przerażające dla naszej ligi?
– Nie zapominajmy, że Kacper Kozłowski i Jakub Kamiński wciąż są w kręgu zainteresowania selekcjonera. Obaj zostali powołani do reprezentacji młodzieżowej, bo mają jej pomóc w ważnych spotkaniach. Ale to wybór Paulo Sousy i nie mogę go zmusić, by na siłę powoływał zawodników z Ekstraklasy.
– Mimo wszystko, można to interpretować dość prosto: Ekstraklasa jest zbyt słaba, by piłkarze z niej mogli grać w kadrze… Zastanawiam się, czy nie będzie to zachęcało zawodników do jeszcze szybszych wyjazdów z Polski. To nie pomoże w zwiększaniu siły rozgrywek.
– Można tak myśleć. Nie zapominajmy jednak, że to kluby decydują o transferach zawodników. Piłkarz może chcieć wyjechać, ale to nie on finalnie będzie decydował o przyjęciu lub odrzuceniu ofert z innych klubów.
– To liga, która głównie sprzedaje…
– Jeśli brakuje pieniędzy, to kluby starają się w ten sposób uzupełnić środki. Ale akurat latem więcej ciekawych piłkarzy trafiło do PKO Ekstraklasy, niż wyjechało za granicę. Tacy piłkarze jak Grosicki czy Podolski, to duże nazwiska.
– Ostatecznie kończy się tak, że większość sprzedaje piłkarzy… Pozostając przy lidze, to na czym stanął temat przyjazdów selekcjonera na mecze w Polsce? To temat, o którym dyskutowano chyba zbyt często. Pan zachęca Sousę do częstszego odwiedzania naszego kraju?
– Rozmawiałem na ten temat z selekcjonerem. Stanęło na tym, że zapowiedział swoją wizytę na trzech spotkaniach przed listopadowym zgrupowaniem. To ostatecznie stało się nierealne, bo Sousę dopadł koronawirus. Co dalej? Kadra. Teraz to jest dla niego najważniejsze. Skoro był u niego pomysł odwiedzenia trzech stadionów, to myślę, że wróci do tej idei po spotkaniach z Andorą oraz Węgrami.
– Może selekcjoner powinien mieszkać w Polsce? Byłoby bliżej do siedziby PZPN…
– Nie zmuszę trenera do mieszkania w Polsce. Każdy może mieszkać tam, gdzie chce…
– Chyba nie uciekniemy od myślenia o przyszłości. Jaka może ona być dla Sousy? W głowie pojawiają się myśli o kolejnym, idealnym selekcjonerze?
– Jeśli Paulo Sousa awansuje na mistrzostwa świata, jego kontrakt automatycznie przedłuży się o rok. To myślenie o dalekiej przyszłości. Aczkolwiek umowa Portugalczyka zakłada, że jeśli kadra nie dostanie się na mundial, to kontrakt będzie mógł zostać rozwiązany.
– Zrobicie to przy braku awansu po barażach?
– Nie wiem. Nie myślę o takiej sytuacji. Na pięć ostatnich spotkań, Sousa wygrał cztery i zremisował tylko z Anglią. Bilans punktowy jest bardzo dobry.
– Można odnieść wrażenie, że Stanisław Czerczesow cały czas macha w kierunku PZPN–u.
– Nie, do mnie nie macha.
– Do rozmowy jednak doszło…
– Przypadkowo. Nie było tu wielkiej filozofii. Siedziałem obok niego na meczu Legii w europejskich pucharach. Wymieniliśmy kilka zdań, bo znamy język rosyjski. Rozmowa była bardzo sympatyczna, ale to było wszystko. Nie usłyszałem od niego na stadionie, by chciał pracować w reprezentacji Polski. Pojawiają się plotki, są spekulacje, ale mam wrażenie, że może brać się to stąd, że jacyś menedżerowie mogą być zainteresowani umieszczeniem szkoleniowca w naszej federacji.
– Zmieńmy temat. Relacje PZPN-u i środowiska Ekstraklasy są najlepsze od dawna?
– Zdecydowanie. Relacja jest mocno ocieplona i wspólnie rozmawiamy o przyszłości. Przede wszystkim PZPN oraz Ekstraklasa grają do jednej bramki. Nie ma sensu tworzyć sztucznych podziałów na kluby, wojewódzkie związki piłki nożnej i federację, jak to wcześniej bywało. Jeśli będą pojawiały się kolejne wspólne projekty, to zapewne nie będziemy stali po dwóch stronach rzeki. Zależy nam choćby na kooperacji w zakresie szkolenia. PZPN musi być liderem w tym temacie, ale realizacja, tak czy siak spadnie potem na kluby. I to zarówno te duże, z profesjonalnymi akademiami, jak i te mniejsze. Musimy dobrze współpracować.
– Kluby często przychodzą i liczą na pomoc PZPN-u?
– Nie mam wrażenia, że ktoś przychodzi i chce coś ugrać. Jeśli jednak pojawiają się jakieś problemy, to zdarza się, że dostaję sygnał z danego klubu i razem staramy się wypracować rozwiązanie. To nie są częste sytuacje, a dodatkowo nie było w tym czasie wielu trudnych tematów. Uporządkowaliśmy za to mnóstwo spraw związanych z przepisami, które od dawna były zgłaszane przez kluby. Mowa jednak głównie o kwestiach technicznych.
– Zbliżamy się do 100 dni pana kadencji. Da się już podsumować początek pracy związku w nowej odsłonie?
– Pierwsze projekty są już za nami. Bardzo ważny był powrót do rozgrywania meczów reprezentacji na PGE Narodowym. Udało się tego dokonać z kibicami, po przerwie spowodowanej pandemią. Na mecz z Anglią zapotrzebowanie na bilety było olbrzymie, na spotkanie z Węgrami, podobnie. To pokazuje, jak bardzo fani chcą oglądać naszą kadrę. Było też trochę zmian personalnych i organizacyjnych. Pracujemy także nad zupełnie nowymi projektami. Ale nie ma sensu, by jeszcze przed tym czasem tworzyć wielkie oceny. Cały czas trwają rozmowy, rozpoczęliśmy także kilka tematów w kontekście szkolenia i wciąż aktywnie działamy na tym polu. Pewne sprawy są na jeszcze na takim etapie, że nie można o nich mówić, jako o sfinalizowanych.
– O czym mówimy?
– Nie chcę jeszcze wychodzić przed szereg, ale… szykujemy naprawdę interesujące projekty.
– PZPN odegrał dużą rolę w temacie zmian podatkowych, które mogą przynieść wiele pieniędzy klubom. Jak finalnie wpłynie to na futbol?
– Tak, to już pewna sprawa. Sponsorzy klubów będą mogli liczyć na ulgi podatkowe, kiedy będą wspierali drużyny. Kilka spotkań sprawiło, że udało się wypracować dobre rozwiązanie i otrzymać zielone światło. To na pewno będzie pomagało polskiej piłce, ale też przedstawicielom innych dyscyplin. Widzę też, że rząd chce pomóc sportowi. Powstał dobry klimat do rozmów i rozwoju. Kluczowy jest regularny dialog.
Wspomniany projekt na pewno będzie wsparciem całego sektora, choć nie da się jeszcze wskazać, jak wiele pieniędzy przyniosą nowe rozwiązania. Trzeba też mieć świadomość, że mowa o czymś, co pomoże przede wszystkim mniejszym drużynom. A to jedno z głównych zadań PZPN i moich przedwyborczych zobowiązań. Kluby na tym mocno skorzystają i na pewno nie stracą. Ale są jeszcze inne sprawy, o których dopiero będziemy informowali.
– Jest coś, co nie udało się od początku kadencji? Są jakieś pierwsze porażki?
– Muszę przyznać, że działamy na razie krok po kroku. Jeśli jakiś temat wymaga rozwiązania, to staramy się jak najszybciej nim zajmować. Mam wrażenie, że na razie nie było sprawy, w której coś zupełnie się nie udało. Mam dobry i zgrany zespół złożony z wielu młodych, ambitnych i zdolnych ludzi. Jedynie podsłuchu szybko nie zlokalizowaliśmy…
– Podsłuch w związku był chyba dość zaskakujący?
– Może powinniśmy szybciej pomyśleć o takiej sprawie, ale mało kto sprawdza biuro pod tym kątem, już na samym starcie. W tej chwili sprawa się toczy, ale nieco poza nami. Monitoring został zabezpieczony przez policję, która minuta po minucie sprawdza, kto wchodził i wychodził z biura. Zostały też zabezpieczone śladowe ilości odcisków.
– Macie podejrzenie, kto może za tym stać?
– Nie chcę rzucać cienia podejrzeń na żadną osobę. Zapewne to ktoś, komu zależało na przepływie informacji i wiedzy, o czym rozmawiamy w moim gabinecie. Na pewno nie był to nikt z innej branży…
– Dużo dało się podsłuchać? Pana gabinet jest głównym miejscem podejmowania decyzji w związku?
– Nie sądzę, że ktoś dowiedział się zbyt wiele. W moim gabinecie nie dzieje się nic nadzwyczajnego. To głównie sprawy administracyjne. Szczerze mówiąc, ten temat nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Dowiedziałem się o tym na kolacji z zarządem federacji San Marino przed naszym meczem na Stadionie Narodowym. Dostałem telefon i… dalej zająłem się rozmowami. Nie zestresowałem się zbytnio taką informacją.
– Jak wygląda temat starań o mistrzostwa Europy kobiet w 2025 roku?
– Zależy nam na organizacji tej imprezy, więc staramy się o prawo do jej przeprowadzenia w Polsce. Z tego powodu spotkałem się z Aleksandrem Ceferinem, prezesem UEFA. W podobnym czasie chęci zgłosiła także koalicja państw skandynawskich. To kraje, które są mocno rozwinięte w tej dziedzinie, mają mocne drużyny. Uważam więc, że jako niemała federacja, z dużym potencjałem organizacyjnym, powinniśmy otrzymać możliwość promocji kobiecego futbolu w Polsce. Warto pokazać szerszej publice mecze na wysokim poziomie.
– Szanse na organizacje są duże?
– Szansa jest zawsze, ale musimy jeszcze trochę poczekać. Nie jest tak, że chodzimy, pukamy do kolejnych drzwi i namawiamy, by głosować na Polskę. Ale mamy swoje argumenty i pokazujemy, że wizja mistrzostw w Polsce będzie ciekawa. Rozmawialiśmy na ten temat choćby z Armandem Duką, szefem albańskiej federacji. Mogliśmy podyskutować o tej wizji dzięki wizycie w Tiranie, przy okazji spotkania w eliminacjach mistrzostw świata.
– Co przemawia na korzyść Polski?
– Mamy świetną infrastrukturę. Sądzę, że pod tym kątem przebijamy pozostałe starające się kraje. Przeszłość również przemawia na naszą korzyść. Każda impreza, czy to Euro 2012 czy turnieje juniorskie, które odbywały się w Polsce, z pewnością była przygotowana na wysokim poziomie. Mamy odpowiednie doświadczenie i możemy zorganizować świetne mistrzostwa Europy. Dodatkowo, w naszym kraju jest olbrzymi potencjał rozwoju kobiecej piłki nożnej.
– Poruszamy się teraz w temacie piłki, która nie jest w świetle reflektorów. Tak jest też z kadrami młodzieżowymi. Trudno nie mieć wrażenia, że ostatnie miesiące nie są dla niej idealne. Może to czas, by postawić na trenerów, którzy mają duże doświadczenie w pracy z juniorami?
– Musimy poczekać do zakończenia konkretnych cykli. Kiedy poznamy ostateczne efekty, to nad sprawą trzeba będzie się pochylić. Świat ma to do siebie, że przynosi zmiany. To temat, w którym będą działali dyrektor sportowy Marcin Dorna oraz Maciej Mateńko, który jest wiceprezesem do spraw szkolenia. Istnieje baza danych szkoleniowców i jeśli potrzebna będzie wymiana selekcjonerów, to na pewno będziemy o tym intensywnie dyskutowali. Cały czas gromadzimy informacje, ale wachlarz możliwości jest bardzo duży. Na pewno znajdą się odpowiedni ludzie do wykorzystania.
– Paweł Grycmann został dyrektorem szkoły trenerów. Głośno w środowisku dyskutuje się na temat UEFA Pro. Często szkoleniowcy uważają, że brakuje klarowności w kwestii przyjmowania na kurs dotyczący najważniejszej licencji w piłce.
– Zdajemy sobie sprawę z tych problemów. To będzie jedno z zadań dla nowego dyrektora. Mówimy o kwestii, która musi być bardziej klarowna i czytelna. Jeśli czyjaś aplikacja zostanie odrzucona, to istotne jest, by taki trener wiedział, czym jest to spowodowane. Z kursem jest ten problem, że obowiązują limity narzucone przez UEFA. Niestety, szansy na jego zwiększenie praktycznie nie ma.
– W trakcie kampanii była też mowa o szkoleniu dyrektorów sportowych. Realne jest sformalizowanie tego tematu?
– Działamy w tym zakresie we współpracy z Ekstraklasą. Chcemy wpływać na rozwój dyrektorów sportowych, ale też osób zarządzających klubami. Warto wskazywać schematy, które mogą przynieść pozytywne działania. Za nami pierwsza duża konferencja szkoleniowa zorganizowana przy wsparciu PZPN. Pojawili się na niej przedstawiciele 36 klubów Ekstraklasy i pierwszej ligi. To temat otwarty, ale trudno będzie zrobić tak, by w roli dyrektorów sportowych pracowali tylko ludzie z certyfikatami. Nie będzie to zamknięty zawód.
Często jest jednak tak, że dyrektorem sportowym zostają byli zawodnicy, którzy wprost z boiska przesiadają się na fotel w gabinecie. Chcemy dawać im bodźce do rozwoju i wpływać na możliwości poszerzania wiedzy. Doświadczenie jest ważne.
– Ostatnio w internecie pojawiają się też doniesienia o strajku sędziów z niższych lig. Chodzi głównie o wyższe wynagrodzenia i ochronę prawną.
– Nie powinno dochodzić do ataków na sędziów. Czy to fizycznych, czy słownych. A takie sytuacje niestety mają miejsce w niższych ligach. Będziemy o tym dyskutowali z wojewódzkimi związkami piłki nożnej, które odpowiadają za prowadzenie lokalnych rozgrywek.
Wiadomo, że sędziowanie zawsze budzi olbrzymie emocje. Nie jest tak tylko w Polsce. We wszystkich krajach dyskutuje się o decyzjach arbitrów. Z tego co zaobserwowałem, hiszpańscy czy włoscy sędziowie często popełniają więcej błędów niż Polacy. Pomyłki były i będą, taka jest specyfika tego zawodu. Sam, jako były prezes Jagiellonii, przekonałem się o tym wielokrotnie, nieraz wściekając się na arbitrów. System VAR pomógł wyeliminować część błędów i będzie dalej pomagał. Zawsze będzie dyskusja, czasem będziemy mieli rozmowy o interpretacji. Ale tak to już jest z sędziami.
2 - 1
Polska
1 - 1
Albania
2 - 0
Cypr
0 - 4
Austria
3 - 0
Andora
8 - 0
Malta
4 - 3
Walia
0 - 1
Norwegia
2 - 1
Gibraltar
5 - 1
Czechy
14:00
Walia
16:00
Turcja
16:00
Malta
18:45
Belgia
18:45
Irlandia Północna
18:45
Hiszpania
18:45
Polska
18:45
Niemcy
18:45
Białoruś
18:45
Azerbejdżan