Konieczności podjęcia tej decyzji nie przyjąłem najlepiej. Byłem wściekły. Zapytałem ojca, jak mógł mi to zrobić – mówi o jednym z największych konfliktów z ojcem, Hugo Conte, jego syn, Facundo Conte. Przyjmujący to brązowy medalista igrzysk olimpijskich Tokio 2020. Obecnie gra w Aluron CMC Warta Zawiercie.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Na zawsze zapamiętam uścisk twój i twojego ojca tuż po zwycięstwie w meczu o brązowy medal igrzysk olimpijskich. Wideo, na którym go uwieczniłam, poruszyło wielu ludzi ze względu na symbolikę tego sukcesu.
Facundo Conte: – To ty je zrobiłaś?
– Tak, ja.
– To jedno z najpiękniejszych wspomnień z mojej kariery. Dziękuję za to, że uwieczniłaś ten moment.
– Jak się wtedy czułeś?
– Trudno to wyjaśnić, ponieważ było wiele różnych emocji, które się we mnie mieszały. Czułem szczęście i ulgę. W końcu udało się czegoś dokonać po tylu latach ciężkiej i mozolnej pracy. Zobaczenie mojego ojca było katalizatorem wszystkich uczuć. To było szczególne także ze względu na to, że przez covid w tamtym czasie nie mogliśmy się z nikim widywać. Cały turniej czekałem, żeby go przytulić. Nikt w Tokio nie wiedział lepiej od niego, ile pracowałem, by osiągnąć ten sukces.
Wiesz jakie to uczucie dokonać czegoś tak wielkiego? Nie jestem człowiekiem, który pokazuje emocje, ale w tamtej chwili wszystko ze mnie wyszło. To był tak niezwykły moment. Możliwość przeżycia z moim tatą tego sukcesu była spełnieniem moich marzeń. Dziękuję, że uwieczniłaś tę chwilę. Za każdym razem, gdy widzę to wideo, dostaję gęsiej skórki. Emocje były ogromne. To był jeden z najlepszych momentów mojego życia.
Co za obrazek #Tokyo2020 pic.twitter.com/3CmKaK7kmU
— Sara Kalisz (@SaraKalisz) August 7, 2021
– Jak dorastało się ze sławną osobą pod jednym dachem?
– Największą składową dumy, którą mam z powodu wychowania, które otrzymałem, jest to, że nigdy nie czułem przywileju lub tego, że tata czuje się lepszy, bo jest sławny. On i moja mama byli i są niezwykle skromnymi ludźmi. Nauczyli mnie, że i ja mam taki być.
Tata był znany, a także bardzo szanowany w środowisku siatkarskim na całym świecie. Ludziom odpłacał się tym samym. Pamiętam, że kiedy chodziliśmy na jego mecze, zostawał w hali do momentu, w którym rozdał autograf ostatniej chętnej osobie. Rozmawiał z każdym, każdemu poświęcał czas. Miał w sobie wiele pasji i skromność, które spowodowały, że zarówno ja, jak i moje rodzeństwo, wyrośliśmy na takich samych ludzi. Jestem mu za to bardzo wdzięczny tak, jak i mamie. Pięknie razem przechodzą przez życie.
– Czy były chwile, gdy jego rozpoznawalność przeszkadzała?
– Było mnóstwo takich chwil. Chciałem, by moi rodzice towarzyszyli mi w czasie meczów. To w końcu moja mama i mój tata, najbliżsi mi ludzie. Kiedy ojciec przychodził na mecze, czasami nie mógł ich oglądać. Dlaczego? Ponieważ każdy chciał wziąć od niego autograf lub zrobić sobie z nim zdjęcie. Bardzo mi to przeszkadzało.
Pamiętam, jak zmieniałem klub, bo w poprzednich nie odpowiadał mi poziom. Lubiłem wyzwania i chciałem więcej. Dołączyłem do zespołu i zabroniłem ojcu ze mną przychodzić. Powiedziałem mamie, by ona załatwiła wszelkie formalności. Nie podałem swojego nazwiska i ukrywałem tożsamość. Grałem w nowym środowisku i nie było mi łatwo. Po dwóch tygodniach treningu koledzy cały czas byli dla mnie niemili, ponieważ byłem nowy. W pewnym momencie powiedziałem więc, żeby tata poszedł ze mną na zajęcia. Kiedy go zobaczyli, nagle podawali mi piłki i byli serdeczni. Zrezygnowałem z gry w tym miejscu. Nie czułem że szanują mnie za to, kim jestem, tylko za to, że moim ojcem jest Hugo Conte. Nie liczyłem na łatwe wejście w grupę z powodu nazwiska, nie interesowały mnie przywileje. Chciałem po prostu, by traktowano mnie jak człowieka. Zmieniłem klub. W kolejnym zostałem pięć lat. W pewnym momencie moja mama porozmawiałam z trenerem i powiedziała, kto jest moim ojcem. Zaznaczyła, że chcę być traktowany normalnie. Tak też było. Szkoleniowiec się nie wygadał, po jakimś czasie koledzy sami wydedukowali, że mój tata to ten Conte. Trener uczulił ich, by traktowali mnie normalnie. Bardzo dobrze wspominam spędzony tam czas.
Małgorzata Niemczyk o relacjach z ojcem: to był jeden z bardziej ludzkich momentów
Co ciekawe, w późniejszych etapach kariery bywały przypadki, że traktowano mnie niezbyt miło właśnie dlatego, że miałem na nazwisko jak największy zawodnik argentyńskiej siatkówki. Kiedy rywale mnie blokowali, krzyczeli, że nie jestem tak dobry jak ojciec, że gram tylko dlatego, że jestem jego synem. Przeszkadzało mi to i zmieniło mój charakter. Stałem się twardy.
– Ponoć doszło do tego, że chciałeś nawet rozstać się przez to z siatkówką. Miałeś 12, 13 lat?
– Tak, przestało mi to sprawiać frajdę. Jedni na mnie patrzyli i oczekiwali, że dokonam czegoś niemożliwego. Inni chcieli mnie zdołować, bo mam takiego ojca, jakiego mam. Nie miałem szans w tym wszystkim być dzieckiem. Przestałem więc grać w siatkówkę i zająłem się lekkoatletyką. Byłem w tym dobry, podobnie jak w pływaniu. W pewnym momencie poczułem jednak, że czegoś mi brak. Żaden sport nie był w stanie dostarczyć mi takich emocji, jak siatkówka. Ona była w mojej krwi. Uznałem, że odpuszczenie tej dyscypliny jest wbrew mojej naturze. Tym razem podszedłem jednak do niej inaczej. To ja pokazywałem, że jestem pewny siebie, budowałem swój charakter, byłem głośny, chciałem udowodnić, że jestem na tyle dobry, by być w miejscu, w którym byłem. Wielu osobom się to nie podobało, ale już się tym nie przejmowałem. Byłem silniejszy.
– Pamiętasz moment, w którym po raz pierwszy dotknąłeś piłki?
– Nie, prawie się z nią urodziłem (śmiech). Uczyłem się chodzić z piłką w rękach. Byłem jednym z tych halowych dzieci w wygłuszających nausznikach, które chodzą na mecze jeszcze zanim postawią swoje pierwsze samodzielne kroki. Urodziłem się w domu, w którym był brązowy medal igrzysk olimpijskich. Piłki były wszędzie.
– Nazwisko Conte powstrzymało cię kiedyś przed zrobieniem czegoś głupiego?
– Całe szczęście siatkówka nie była medialnie taka jak teraz. Nie było smartphone’ów czy internetu w każdym miejscu. Było łatwiej żyć. Zrobiłem kilka rzeczy, których nie powinienem.
– Na przykład?
– One powinny zostać tajemnicą (śmiech)! Lubiłem imprezować. W młodości wychodziłem na miasto, nawet jeśli rano miałem trening lub mecz. Byłem dzieciakiem. Chciałem sprawdzić swoje limity i oddzielić siebie od ojca, który zawsze był profesjonalistą. Robił wszystko dobrze – jadł dobrze, dobrze spał, spędzał właściwie czas. Nie byłem taki sam. Uciekałem więc z domu. Mówiłem, że będę spał u znajomego, a szedłem na imprezę. Byłem normalnym nastolatkiem. W końcu doszedłem do wniosku, że nie chcę tak żyć na dłuższą metę. Nie zmienia to faktu, że pewnym momencie mogłem robić dużo, nawet jeżeli się nie wysypiałem. Miałem tak wytrenowany organizm, że bezsenne noce nie były dla niego problemem.
– Co było najbardziej szaloną rzeczą, którą zrobiłeś w życiu?
– Dwa razy skoczyłem ze spadochronem. Od razu to pokochałem. Gdybym miał więcej czasu, na pewno zrobiłbym kurs. Jestem uzależniony od adrenaliny. Lubię też surfing, bungee, kitesurfing. Emocje, które te doświadczenia mi dają, sprawiają, że czuję, że żyję. Dzięki nim przesuwam granice strachu. Czasami odkrywam, że to, czego się bałem, było jedynie wyuczonym przez rodziców lękiem.
– Wyobrażam sobie, że kiedy powiedziałeś swoim rodzicom, że będziesz skakać ze spadochronem, nie byli zachwyceni. Czy generalnie łatwo było mówić "nie" twojemu tacie?
– Nie było łatwo, szczególnie w kwestiach profesjonalizmu. Obecnie jeżdżę na longboardzie. Jako dziecko nie mogłem tego spróbować, bo mój ojciec tego nie robił. Nie mogłem mieć w domu deskorolki, ponieważ tata mówił, że spadnę z niej i się połamię.
Mieszko Gogol o współpracy z PGE Skrą Bełchatów i porażce w Tokio
W późniejszym czasie graliśmy razem, więc jeszcze trudniej było mi się odseparować. Miało to miejsce w pierwszym roku mojej profesjonalnej kariery. Przez kolejne lata był moim trenerem. Później stał się moim menedżerem. To zrodziło wiele nieporozumień.
– Słyszałam, że wiele działo się, gdy byłeś przed mistrzostwami świata i tata kazał ci wybrać, w której kategorii wiekowej wystąpisz.
– Kiedy miałem 15 lat, grałem w dwóch kategoriach reprezentacyjnych – w kadetach i juniorach. Moi rodzice byli niezmienni i uparci tylko w jednej kwestii – szkoły. Powiedzieli, że jeśli ją odpuszczę, to stanie się to po ich trupach. Nie chcieli się na to zgodzić. Przez to jednak, że byłem w dwóch kadrach, nazbierałem wiele nieobecności. Zbliżały się mistrzostwa świata. To wtedy powiedzieli, że nie mogę jechać na rozgrywki obu kategorii. Podkreślili, że stracę rok w szkole. Postawiony przed ścianą, zdecydowałem się na start z moimi rówieśnikami, ponieważ w niej grałem w podstawowej szóstce.
Konieczności podjęcia tej decyzji nie przyjąłem najlepiej. Byłem wściekły. Zapytałem ojca, jak mógł mi to zrobić. Odpowiedział, że szkoła jest najważniejsza. Nie było w tej kwestii dyskusji. Podkreślił, że jako rodzice dają mi wszystkie dostępne narzędzia, a nauka jest największym z nich. Siatkówka będzie ze mną tak długo, jak będę zdrowy. Co się stanie, jeśli to zdrowie stracę? Powiedziano mi, że szkoła będzie wtedy mi niezbędna. Nie akceptowałem tej decyzji, ale z biegiem czasu doceniałem ją coraz bardziej. Dzięki niej stałem się lepszą osobą.
– Co kupiłeś za pierwszą wypłatę w klubie?
– Nie wydaje mi się, że kupiłem coś szczególnego.
– Nie miałeś finansowego marzenia?
– Możliwe, że było to moje pierwsze auto w trzecim roku profesjonalnego grania. Na początku pieniądze dawały mi niezależność. W końcu nie musiałem się nikomu tłumaczyć, co uznawałem za wielkie osiągnięcie. Mogłem robić co chcę. W pierwszym roku nie zarabiałem wiele, ale mogłem za to iść na imprezę i nie musiałem się rozliczać z rodzicami. To było fantastyczne. Dawniej dawali mi z 50 pesos na zabawę, co starczało tylko na wejście do klubu i jednego drinka. W końcu nie musiałem o nic prosić. To było super.
Później kupiłem auto, ale już wcześniej dostawałem samochody z klubów. Własne cztery kółka dawały mi więc tylko możliwość wyjazdu na wakacje. Poza tym stawiałem na "experience”, czyli wydarzenia, a nie na rzeczy. Moja mama uczyła mnie tego przez całe dzieciństwo. Sama dorastała w wiosce oddalonej o 50 km od Buenos Aires. Jako mała dziewczynka nie miała nic. Jej rodzina musiała polować, by przeżyć. Cieszyłem się, że mogłem dzięki niej zdobyć taką perspektywę w świecie, który mówi, że jest się tym, co się ma. Rodzice mi tłumaczyli, że rzeczy nie dadzą mi szczęścia. Smutnym można być również w Ferrari.
– Dlatego mówisz głośno o ważnych, niematerialnych sprawach? Jesteś feministą, sprzątasz plaże, namawiasz do dbania o zwierzęta.
– Moja mama nie pozwalała nam śmiecić. Kiedy na ulicy widziała, że ktoś wyrzuca papierek, podnosiła go i szła do bałaganiarza, pytając go, dlaczego nie wyrzucił go do kosza. To było świetne.
Urodziłem się w domu, w którym była mama i dwie siostry. Miałem mnóstwo kuzynek, koleżanek. Naturalnie stałem się feministą. Dla mnie ten termin oznaczał równość, równe szanse i traktowanie. Społeczeństwo powoli się zmienia i bardziej szanuje kobiety, ale nadal jest wiele do zmiany. Tego samego uczył mnie ojciec. To człowiek pełen szacunku do kobiet.
Wiele rzeczy jest kwestią wyboru. Na początku kariery dużo kupowałem, ale z biegiem czasu nauczyłem się, że lepiej niż w sklepach można spędzić czas w lesie. Każdy ma w sobie dziury, które najczęściej chce zapełnić zakupami, nowymi relacjami, używkami. Ja stawiam na spokój, a nie konsumpcjonizm. Wiem, że rzeczy nie sprawią, że stanę się wyjątkowy. Staram się dzielić tym z innymi. Najważniejsze są miłość, szacunek, empatia niezależnie od wieku, płci czy rasy.
– W Rosji przytrafiła ci się wyjątkowo trudna kontuzja. Myślałeś wtedy o tym, co po karierze?
– Tamta kontuzja spowodowała, że nie mogłem grać prawie rok. Nie wiedziałam, co się ze mną stanie. Mój ojciec był siatkarzem, przecież ja też powinienem! Pamiętam jak patrzyłem na siebie w lustrze i nie wiedziałem, kim jestem. Zacząłem więc szukać w sobie odpowiedzi. Wyszedłem z tego silniejszy. Zacząłem odrzucać granice, które wcześniej sam sobie narzucałem. Rozpocząłem nowe życie, pełne innych doświadczeń – takich, jak na przykład skoki ze spadochronem czy na bungee.
Nadal nie wiem konkretnie, co będę robił w przyszłości. Na pewno będę chciał nawiązać współpracę z organizacjami zajmującymi się zmianami klimatu i ochroną lasów. Na razie dzielę się w social mediach pewnymi ideami, a po karierze nauczę się wprowadzać je w życie na większą skalę. Chcę, by nasza planeta była lepszym miejscem, ponieważ to tu wychowywać się będą dzieci, które planuję mieć.
– Wiem, że masz dość pytań o to, jak to jest być synem Hugo Conte. Czy twojego tatę pytają już o to, jak to jest być ojcem Facundo Conte?
– Tak, to już się zdarza! Wiele naszych wcześniejszych konfliktów wynikało z tego, że byliśmy w różnych miejscach. Musiałem mu wyjaśniać jak się czuję w poszczególnych sytuacjach, a on musiał mi przedstawić swoje emocje. To nie było łatwe. Wiele osób, które oglądały igrzyska olimpijskie, nie widziały meczów mojego ojca. Słyszały o naszej historii, ale jej nie doświadczały. Dla nich mój tata jest po prostu moim tatą. To jego pytają o mnie, kolejność więc się odwróciła. On może się oraz poczuć tak jak ja przez te wszystkie lata. Dzięki temu uczymy się siebie na nowo. Jest bardzo dumny. Na wideo z Tokio płakaliśmy razem. Cieszę się, że poznajemy się jeszcze bardziej. To dzięki niemu z dumą noszę nazwisko Conte.
Czytaj również:
Spokój Pawła Zagumnego. "Wziąłem na wstrzymanie"
Żeńska kadra i coaching? Vital Heynen rozlicza Tokio 2020 i mówi "Czas na zmiany"
Mauricio Souza wyrzucony z kadry i klubu! Wszystko przez homofobiczny wpis
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.