Przejdź do pełnej wersji artykułu

Reprezentacja Polski. Powrót Arkadiusza Milika. Paulo Sousa ma ból głowy

Arkadiusz Milik wrócił! (fot. Getty Images) Arkadiusz Milik wrócił! (fot. Getty Images)

W piątkowy wieczór Arkadiusz Milik rozgrywał swój sześćdziesiąty mecz w narodowych barwach. Spotkanie z Andorą było dla niego szczególne z jeszcze jednego względu. To właśnie przeciwko tej drużynie po raz ostatni wystąpił w podstawowym składzie reprezentacji Polski. W marcu nie spisał się jednak zbyt dobrze. Czy tym razem poszło mu lepiej?

Czytaj też:

Matty Cash zadebiutował w reprezentacji Polski (Fot. 400mm.pl)

Reprezentacja Polski. Szybki Matty Cash. Debiutant pokazał jakość

Jak zagrał Arkadiusz Milik?


Napastnik Olympique'u Marsylia rozpoczął starcie na Estadi Nacional w podstawowej jedenastce. Po raz ostatni od pierwszej minuty zagrał ponad pół roku temu – właśnie przeciwko Andorze. W marcu nie spisał się jednak najlepiej. W piątkowy wieczór miał więc podwójną motywację.

Po pierwsze chciał zrehabilitować się za poprzednie – nieudane – spotkanie, a po drugie musiał zawalczyć o pozycję w kadrze. Pod jego nieobecność w hierarchii napastników przeskoczyli go bowiem Adam Buksa i Karol Świderski.

Milik od początku spotkania szukał więc miejsca w polu karnym i starał się wychodzić na pozycje. Na jego nieszczęście piłka w "szesnastce" znajdowała nie jego, a partnerów. 27-latek pokazał się dopiero w dwudziestej minucie, gdy efektownym zagraniem piętą starał się dograć do Roberta Lewandowskiego.

W kolejnych minutach nieustannie walczył z obrońcami reprezentacji Andory. Grał agresywnie, nie pozostając dłużnym rywalom. Raz faulował on, raz faulowali jego.

Pierwszą szansę na strzelenie gola miał dopiero w 30. minucie. Po dośrodkowaniu Macieja Rybusa uderzył głową na bramkę Ikera Alvareza, ale nieznacznie chybił celu. Nie mając kolejnych sytuacji cofał się w okolice linii środkowej, wspomagając kolegów w rozegraniu.

W 45. minucie podjął też rozpaczliwą interwencję, chcąc ratować Wojciecha Szczęsnego przed wpuszczeniem gola. Choć nie udało mu się zapobiec stracie bramki, to zadbał o to, by Polska wciąż prowadziła dwoma golami.

Tuż przed końcem pierwszej połowy zachował czujność w "szesnastce" Andory i płaskim strzałem wykończył podanie Lewandowskiego. Trafił na 3:1, strzelając swojego szesnastego gola w sześćdziesiątym meczu w narodowych barwach.

Po przerwie to on oddał pierwszy strzał na bramkę Alvareza, a w 54. minucie – po świetnej akcji indywidualnej – trafił na 4:1. Wybiegł z głębi pola, pięknie przyjął piłkę i minął bramkarza. Sędzia, po wideoweryfikacji, nie uznał jednak tego gola – Milik był na minimalnym spalonym.

Następnej okazji do zdobycia bramki już nie miał. 27-latek częściej cofał się bowiem po piłkę i schodził do skrzydła. Spotkanie w Andorze zakończył w 77. minucie, ustępując miejsca Karolowi Świderskiemu.

Z piątkowego meczu, w przeciwieństwie do tego marcowego, mógł być jednak zadowolony. Rozegrał dobre spotkanie, potwierdzając, że wciąż jest ważną postacią reprezentacji. Wywołał też spory ból głowy u Paulo Sousy, dając mu do myślenia, kto powinien być partnerem Lewandowskiego.

Źródło: tvpsport.pl
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także