W ATP Finals grał wielokrotnie, w 1997 roku dotarł do finału, w kilkanaście miesięcy temu dołączył do tenisowej Hall of Fame. – Hubert Hurkacz to nie jest zawodnik, którego widzisz pierwszy raz i robisz wielkie oczy, uważasz jego grę za błyskotliwą. Natomiast widać, że w stu procentach wykorzystuje swój potencjał – mówi Jewgienij Kafielnikow w rozmowie z tvpsport.pl.
Maciej Łuczak, tvpsport.pl – ATP Finals to największy turniej organizowany przez ATP, podczas którego tenisiści są traktowani jak wielkie gwiazdy. Czy w latach 90, kiedy ty kilka razy miałeś okazję uczestniczyć w tych zawodach, było podobnie?
Jewgienij Kafielnikow – Tak, ATP chyba od zawsze dbało, żeby zawodnicy czuli się jak najlepiej. Tam nie ma przypadkowych tenisistów, każdy musi zasłużyć na kwalifikację, nie można tego zrobić przypadkowo. Za moich czasów również było to wielkie święto.
– Wtedy znacznie częściej zmieniała się lokalizacja. W trakcie kariery zagrałeś we Frankfurcie, Hanowerze, Lizbonie i Sydney.
– W latach dziewięćdziesiątych Niemcy były krajem, który szalał na punkcie tenisa. Mieli Steffi Graf, Borisa Beckera, Michaela Sticha. We Frankfurcie i Hanowerze za każdym razem były pełne trybuny, fenomenalna atmosfera, widać było, że ludzie tym niesamowicie żyją. W Lizbonie i Sydney było trochę inaczej, już tego klimatu wyjątkowości aż tak się nie czuło. Szczerze mówiąc najwspanialsza hala była we Frankfurcie. Bardzo żałuję, że zagrałem tam tylko raz, w ostatniej edycji. Natomiast wiele o tym mieście słyszałem, w środowisku bardzo doceniano to, jak Niemcy organizowali mistrzostwa ATP.
– W mistrzostwach ATP zmieniały się nie tylko miasta, ale też nawierzchnie.
– Tak, ostatnia edycja we Frankfurcie była rozgrywana jeszcze na dywanie. Było bardzo szybko, piłka odbijała się dość nisko. Najbardziej lubił to Becker, który wygrał tam dwukrotnie. Mnie też się to podobało znacznie bardziej niż to, co jest teraz, czyli stosunkowo wolne korty twarde. W Hanowerze też rywalizowaliśmy już na tej nawierzchni, choć i tak pewnie była znacznie szybsza niż obecne.
– Wiem też, że lubisz w tenisie nowe twarze, a w Turynie kilka ich będzie. Po raz pierwszy w tym turnieju zagrają Matteo Berrettini, Hubert Hurkacz i Casper Ruud.
– Dla mnie obecność każdego z nich jest sporym zaskoczeniem, pewnie na początku sezonu całej trójki w ATP Finals nikt by nie wytypował. Natomiast oni w pełni na to zasłużyli, nikt nie może zarzucić, że ktoś tam się dostał przypadkowo. Ruud wygrał kilka turniejów, Berrettini był w finale Wimbledonu, a Hurkacz miał mocną końcówkę i ze świetnej strony pokazał się w Paryżu. Uważam, że dla kibiców będzie to znakomita atrakcja, bo oni prezentują bardzo różne style gry.
– Na któregoś patrzysz z wyjątkową uwagą?
– Nie wyróżnię jednego, bo oni się bardzo między sobą różnią, a ja lubię różnorodność, nowe twarze. Hurkacz na równi rywalizował z Djokoviciem i Miedwiediewem. Najtrudniej w Turynie będzie Ruudowi, który lepiej radzi sobie na kortach otwartych niż w hali. Berrettini potrafi oprzeć grę na serwisie, to może być jego wielki atut. Jestem ciekaw, jak sobie poradzą z presją, to dla nich przecież nowa sytuacja.
Ostatnie godziny przed wejściem na kort #TennisTakesOverTorino #NittoATPFinals ����
— Hubert Hurkacz (@HubertHurkacz) November 12, 2021
...
Last hours before stepping into the court #Torino pic.twitter.com/msREWqpsQD
– Obecność nowych twarzy w dużej mierze jest powiązana z kłopotami legend, Rogera Federera i Rafaela Nadala. Obaj w tym roku mieli mnóstwo problemów zdrowotnych. Na zawsze pozostaną wielcy, ale wierzysz, że czysto sportowo jeszcze wrócą?
– Nadal będzie groźny podczas Roland Garros. Myślę, że będzie grał znacznie mniej, nastawiał się głównie na Paryż. W przypadku Rogera sprawa wygląda trochę inaczej. On już nie jest tym samym zawodnikiem co parę lat temu. Biorąc pod uwagę jego wiek, to i tak osiąga wspaniałe rzeczy, natomiast dni jego chwały już na pewno odeszły. Kibice kochają go jednak oglądać na korcie, podobnie zresztą jest w przypadku Rafy. Oni skończą pewnie wtedy, gdy ich samych przestanie tenis bawić. Djoković za to ma pewnie jeszcze rok, może dwa lata na najwyższym poziomie. Zdrowotnie na pewno prezentuje się najlepiej z tej trójki, jest też młodszy. Nieuchronne jest jednak wejście nowego pokolenia. To się w zasadzie już dzieje. A nowych twarzy będzie coraz więcej. Bardzo mi się to podoba.
– Ci najbardziej utalentowani grają teraz w Next Gen Finals w Mediolanie. Kto tam zwrócił twoją uwagę?
– Oczywiście przede wszystkim Carlos Alcaraz. Nie powiem nic odkrywczego, zauważyli go wszyscy tenisowi eksperci. Całkiem niedawno miałem okazję z nim rozmawiać, robi naprawdę fajne, miłe wrażenie. W najbliższych trzech latach może stać się numerem jeden i wygrywać Wielkie Szlemy. Sebastian Korda na pewno ma potencjał do tego, by osiągać sukcesy. Zobacz, ile już w naszej rozmowie padło nazwisk. Nie martwię się o przyszłość tenisa, to nadal będzie rywalizacja na wysokim poziomie.
���� @AndreyRublev97, a man of many words ��
— ATP Tour (@atptour) November 12, 2021
Taking over Turin with @DaniilMedwed!#TennisTakesOverTorino | #NittoATPFinals pic.twitter.com/gPTzf9o08a