17 lis 2021 | Piłka nożna / Reprezentacja

Sousa sam na siebie sprowadził katastrofę. Komentarz

Paulo Sousa i Mateusz Klich (fot. PAP) — Paulo Sousa i Mateusz Klich podczas meczu z Węgrami (fot. PAP)

Czasem, gdy chcesz zobaczyć katastrofę – sprowadzasz ją sam na siebie. Tak bywa, gdy na autostradzie zwalniamy, by zobaczyć wypadek na drugim pasie. Tak też bywa w piłce, gdy chcesz zobaczyć, jak źle może być bez najważniejszych piłkarzy.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

DUŻA SZANSA NA STRATĘ ROZSTAWIENIA. RATUJĄ NAS TYLKO TE WYNIKI

Będzie jak Lewandowski? Zachwyty nad Polakiem!

Czytaj też

Będzie jak Lewandowski? Zachwyty nad Polakiem!

Ciemno i zimno

Po uderzeniu w górę lodową, Titanic zatonął szybciej niż się spodziewano. Dlaczego? Otóż zaalarmowani pasażerowie chcieli koniecznie zobaczyć, co się dzieje. Otwierali iluminatory w swoich kajutach i wyglądali na zewnątrz. To była jasna noc, ale nie zobaczyli wiele. Gwiazdy, zarys horyzontu, a najwięksi szczęściarze – choć w tej sytuacji nie brzmi to dobrze – ujrzeli sunącą tuż obok ogromną górę lodową.

Podobny widok ujrzał w poniedziałkowy wieczór Paulo Sousa, gdy zupełnie niespodziewanie postanowił nagle zobaczyć przyszłość naszej reprezentacji bez Roberta Lewandowskiego (oraz kilku innych liderów). On też mógł poczuć się, jak osoba na tonącym statku, która wygląda przez okno, a w zasadzie widzi tylko ciemność. Ciemno i zimno. Tak było w poniedziałek. Portugalczyk chciał zobaczyć wizję przyszłości, a dostała mu się jeno góra lodowa. Oto wizja dalszej (tej bez Roberta) i bliższej (tej bez rozstawienia w barażach) przyszłości. Tej drugiej katastrofy jeszcze można uniknąć, ale nie pozostało nam nic innego, jak liczenie na pomoc kogoś innego.

W jaki sposób otwarte iluminatory przyczyniły się do szybszego zatonięcia Titanica? Statek szedł powoli w dół, a gdy woda zaczęła wdzierać się do kolejnych otwartych okienek – proces nabrał rozmachu. Ludzka ciekawość sprawiła, że największy statek pasażerski zniknął pod wodą kilkadziesiąt minut szybciej.

Będzie jak Lewandowski? Zachwyty nad Polakiem!

Czytaj też

Będzie jak Lewandowski? Zachwyty nad Polakiem!

Sousa: jestem osobą, która nie boi się trudnych decyzji

Sousa: jestem osobą, która nie boi się trudnych decyzji

Brak rozstawienia? PZPN straci miliony

Czytaj też

Kosztowna porażka... (fot. PAP/Leszek Szymański)

Brak rozstawienia? PZPN straci miliony

Potrójna strata

Podobnie może się skończyć i ta obserwacja. We wtorkowy wieczór dowiemy się, czy mimo porażki z Węgrami, udało się zachować rozstawienie w meczach barażowych, ale szanse wyglądają marnie. Na własne życzenie sprowadziliśmy na siebie katastrofę. Sousa mówi, że chciał, aby drużyna zagrała bez "Lewego", bo taka sytuacja może pchnąć ją do rozwoju. Tym razem pchnęła ją na krawędź przepaści. Zresztą na boisku brakło nie tylko kapitana. Sousa dał odpocząć też innym liderom. Kamil Glik też nie zagrał. Piotr Zieliński podniósł się z ławki dopiero po przerwie. A Grzegorz Krychowiak wykartkował się na własne życzenie.

Sousa sparzył się w poniedziałek dość boleśnie. Przegrał ważny mecz, odczarował Stadion Narodowy, a do tego zdenerwował kibiców. Fani byli rozczarowani, gdy dowiedzieli się, że w poniedziałek nie zobaczą na boisku Lewandowskiego. Mam wrażenie, że po raz kolejny zaszwankowało u Portugalczyka rozeznanie, który mecz jest ważniejszy. Z Andorą Kamil Glik i Robert Lewandowski zagrali pełne 90 minut. Krychowiak zszedł dopiero wtedy, gdy wreszcie sędzia był łaskaw wręczyć mu żółtą kartkę.

A przecież to właśnie mecz z Węgrami trzeba było potraktować poważniej. Rywal mocniejszy, a na trybunach nasi wierni kibice. Inna sprawa – jeśli ktoś chciał się wykartkować przed barażami (czy nam się ten proceder podoba czy nie), powinien wycelować pauzą w mecz z Andorą.

Brak rozstawienia? PZPN straci miliony

Czytaj też

Brak rozstawienia? PZPN straci miliony

Polska nie dała rady Węgrom. Obejrzyj skrót meczu!

Polska – Węgry, mecz el. MŚ 2022 [SKRÓT] (fot. Getty Images)

Polska nie dała rady Węgrom. Obejrzyj skrót meczu!

Trener uderza w Bayern. "Wywarli presję, by Lewandowski nie grał"

Czytaj też

Trener uderza w Bayern. "Wywarli presję, by Lewandowski nie grał"

Dziś ważniejsze od jutra

Z doświadczenia wiem, że selekcjonowanie meczów na łatwiejsze i trudniejsze kończy się źle, a Sousa chyba już raz wpadł w tę pułapkę. Na starcie Euro 2020 można było odnieść wrażenie, że Portugalczyk i jego sztab już myśli o meczu z Hiszpanią. Słowacja? To miała być formalność. W pierwszym spotkaniu nasz zespół był fatalnie przygotowany mentalnie. Graliśmy mecz otwarcia, a piłkarze myślami byli już przy meczu numer dwa. No i stało się. Porażka ze Słowakami sprawiła, że nawet remis z Hiszpanią nas nie urządził.

Kilka dni temu Robert Lewandowski, w rozmowie z kanałem "Łączy nas piłka" przyznał, że o ile kiedyś zdarzało mu się segregować mecze, dziś już tego nie robi. Zawsze najważniejszy jest ten najbliższy. I to chyba nie przypadek, że to nudne zdanie jest kluczem do sukcesu w piłce i sporcie generalnie. Nie wiem, czy nasza drużyna jest dziś gotowa, by grać bez liderów. Mecz z Węgrami wskazuje, że nie jest. Tym bardziej wtedy, gdy liderów brakuje na własne życzenie, a więc ma to – siłą rzeczy – wpływ na nastawienie i pozostałych graczy.

Ja mogę nie wiedzieć, czy jesteśmy gotowi na skuteczną grę w takich warunkach. Selekcjoner powinien. My dobrze wiemy, że kiedyś będziemy musieli radzić sobie bez Lewandowskiego. To będą dla nas trudne chwile. Nie sprowadzajmy ich na siebie już teraz, na własne życzenie.

Staram się zrozumieć jego tok myślenia. To dobrze, że potrafi myślami wybiec w przyszłość. Nigdy jednak nie powinieneś tego robić kosztem dnia dzisiejszego.

Trener uderza w Bayern. "Wywarli presję, by Lewandowski nie grał"