Po poniedziałkowej porażce reprezentacji Polski w mediach rozgorzała dyskusja o absencji Roberta Lewandowskiego. Głos w sprawie zabrał także były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, Zbigniew Boniek. – Nie wyobrażam sobie, żebym był na zgrupowaniu kadry i powiedział trenerowi: ja nie chcę grać w tym meczu – wypowiedział się na kanale "Foot Truck".
– Stawiając siebie w tej sytuacji... Ja grałem dwa mecze w dwa dni. Finał Pucharu Europy i spotkanie z Albanią – przyznał Boniek w rozmowie z Łukaszem Wiśniowskim i Jakubem Polkowskim.
Były wybitny reprezentant Polski stwierdził też, że nie rozumie zachowania Lewandowskiego. – Dziwi mnie to, że Robertowi to pasowało. Tym bardziej, że następne trzy mecze Bayernu Monachium są z Augsburgiem, Dynamem Kijów i Arminią Bielefeld. Czyli na dobrą sprawę mógłby w nich nie grać – powiedział.
– Robert zna swój organizm, ale panowie, umówmy się, mecz z Węgrami był dla nas ważny. Wygrana dawała nam rozstawienie – kontynuował. – Jeśli Robert miał gdzieś odpoczywać, to – wiedząc że ludzie przyjdą na Stadion Narodowy – powinien to zrobić z Andorą. Mógłby zejść nawet po dziesięciu minutach, by zagrać pierwszą połowę z Węgrami – uważał Boniek.
Robert Lewandowski nie znalazł się jednak nawet w kadrze meczowej na poniedziałkowe spotkanie. Decyzję, co potwierdził w opublikowanym w środę oświadczeniu, podjął wspólnie z Paulo Sousą. – W takiej sytuacji wziąłbym Paulo i Roberta i powiedział, że jest to nie do zaakceptowania i tak nie możemy zrobić – powiedział Boniek.
– Dlatego tym bardziej zdziwiło mnie to, że Lewandowski był w trakcie meczu na ławce – zakończył Boniek. Kapitan drużyny narodowej faktycznie siedział wśród rezerwowych, ale przez to, że nie został zgłoszony do kadry meczowej nie mógł wejść na boisko.
Reprezentacja Polski, pod jego nieobecność, przegrała z Węgrami 1:2 (0:1) i zaprzepaściła szansę na rozstawienie w barażach. PZPN stracił też około dziesięciu milionów złotych z tytułu przychodów z dnia meczowego.