| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W piłce jest tak, że trzeba być na właściwej stacji, kiedy już przyjedzie pociąg. Wsiadłem i wciąż przemierzam trasę – mówi Przemysław Łagożny, polski trener pracujący na Łotwie. 29-latek stał się najmłodszym szkoleniowcem w najwyższej klasie rozgrywkowej w Europie.
Piotr Kamieniecki, TVPSPORT.PL: – Kiedy 29-latek zaczyna prowadzić drużynę w ekstraklasie europejskiego kraju, można chyba mówić o precedensie.
Przemysław Łagożny: – Jest duża szansa, że w momencie debiutu byłem najmłodszym trenerem w Europie w najwyższych klasach rozgrywkowych. Tak mówili mi zawodnicy, bo sam nie miałem czasu tego weryfikować. Wszystko potoczyło się tak szybko…
– Wiek odgrywał rolę na początku pracy z zespołem?
– Kiedy zacząłem pracować z zespołem, zupełnie nie zastanawiałem się nad swoim peselem. W piłce jest tak, że trzeba być na właściwej stacji, kiedy już przyjedzie pociąg. Wsiadłem i wciąż przemierzam trasę. Uznałem, że mogę spróbować sił w tej roli. Miałem swój pomysł na drużynę, choć nie wiedziałem, jak będzie wyglądało to w praktyce. Sumarycznie mam wrażenie, że mogę być zadowolony i podobnie jest w przypadku klubu.
Zaczęło się od trzech wygranych. Potem graliśmy z trzema drużynami z czołówki ligi. Nie brakowało wiele do zdobycia punktu z zespołem RFS, obecnym mistrzem Łotwy. Ale rywale zdołali strzelić zwycięskiego gola na wagę w doliczonym czasie. Stanęło na porażkach, ale… doszło wtedy do istotnej rozmowy. Zadzwonił do mnie prezes Spartaksa Jurmała, który wprost powiedział, że chciałby, żebym się nie stresował wynikiem spotkania, tylko spokojnie kontynuował pracę. Do końca sezonu i to niezależnie od rezultatów. Wyraził swoje zadowolenie z tego, jak wygląda zespół. Dostałem wsparcie i zaufanie. Ważne było, że takie słowa usłyszałem nie po zwycięstwach, a po spotkaniach, w których przegraliśmy. W łotewskiej lidze dokonaliśmy całkiem dobrego progresu, a to zaowocowało powołaniami do młodzieżowych reprezentacji kraju.
– Co cechuje Spartaksa Jurmała? Miejsce w tabeli sugeruje, że nie ma szans na walkę o mistrzostwo Łotwy.
– W normalnych okolicznościach bardzo trudno konkuruje się z Ryga FC oraz RFS. Pierwszy klub ma największy budżet w kraju, a drudzy zdobyli historyczne mistrzostwo, ale mocno rozwijają się z sezonu na sezon. Na ogół to dla nich zarezerwowane są czołowe lokaty. Trzecią siłą jest zazwyczaj Valmiera. Rywalizacja o czwarte miejsce jest bardziej wyrównana.
Zaczynaliśmy sezon pod wodzą Marka Zuba, którego byłem asystentem. Nadzieja kazała nam spoglądać na czwartą lokatę, która mogłaby pozwolić na walkę o eliminacje europejskich pucharów. Potem patrzyliśmy też na to, by otworzyć zespół na większą liczbę boiskowych rozwiązań i udało się tego dokonać. Dodatkowo istotny był rozwój indywidualny piłkarzy, a także ich odpowiednie wyeksponowanie. Cały czas mowa o bardzo młodej drużynie, w której średnia wieku wynosi 22 lata.
– Spartaks był w przeszłości mistrzem kraju. Teraz trudno nawiązać do walki o tytuł. Co się zmieniło?
– Ideą klubu jest rozwój młodych zawodników. Spartaks zawsze był dobrym przystankiem dla graczy, którzy chcą się rozwijać. Przykładem jest Patrick Twumasi, który może być dobrze pamiętany przez kibiców Legii. To w końcu gracz, który zdobył bramkę dla Astany w rywalizacji z mistrzami Polski. Trafił do Jurmali z Afryki, a z czasem jego kariera dobrze się rozwinęła i dziś gra w Niemczech. Na Łotwie regularnie pojawiają się skauci, a gracze potrafią trafić do lig zachodnich, ale też do Rosji. Obecnie jeden z naszych zawodników, Richlord Ennin, jest wypożyczony do FK Niżny Nowogród i z powodzeniem radzi sobie w Premier Lidze. W każdym sezonie trafiają się interesujący piłkarze. Ciekawym ruchem był choćby transfer Gabriela Charpentiera, który zamienił Spartaksa na Genoę, a obecnie funkcjonuje w Serie B. Obecnie duże zainteresowanie wzbudza Lionel Wamba, który został królem strzelców ligi. To piłkarz, o którego pytają kluby z całego świata.
– Kiedy asystent przejmuje na stałe zespół po swoim współpracowniku, często pojawiają się rozważania czy obaj faktycznie ciągnęli wózek w tę samą stronę. Jak to było w tym przypadku?
– Muszę podziękować Zubowi, że stworzył mi możliwość wspólnej pracy. Miał bogate doświadczenie w prowadzeniu drużyn poza Polską. Dzięki niemu poznałem specyfikę tej pracy, jak również ważne czynniki, które mogą wpływać na końcowy sukces w zagranicznej lidze. Ze swojej strony mogę powiedzieć że każdego dnia naszej wspólnej pracy, oddawałem trenerowi sto procent zaangażowania w zadania, jakie dla mnie wyznaczał. Wiem, że ostatecznie postawiono na mnie, bo prezes zweryfikował mnie na rynku hiszpańskim. Chciałbym, by większość pozostała między mną a Markiem.
Samodzielną pracę zacząłem 14 czerwca, a rozmowy toczyły się dzień wcześniej. Gdyby dwie doby wcześniej ktoś zapytał mnie, czy chcę być pierwszym trenerem, czy moim celem jest ewentualnie taka rola, odpowiedź byłaby jasna – nie. Tak też początkowo odpowiedziałem rozmawiając z zarządem. Sytuację zmieniła rozmowa w cztery oczy z Zubem. Inaczej kreowałem sobie wizję kolejnych lat, bo chciałem nabywać doświadczenie jako asystent. W każdym sztabie zakres obowiązków jest inny, ale futbol ma to do siebie, że jest bardzo nieprzewidywalny.
Cała sprawa potoczyła się błyskawicznie. W piłce nożnej często właśnie tak to bywa, da się to dostrzec u szkoleniowców, ale też wśród piłkarzy. Pracowałem w Legii z Michałem Karbownikiem. Był anonimowy, miał zostać wypożyczony do pierwszej ligi, a błyskawicznie został towarem eksportowym. To kolejny przykład pokazujący, jak ważny jest w piłce konkretny moment. Pewnych rzeczy nie da się przewidzieć. Nie wiesz czy i kiedy dostaniesz szansę, ale swoim podejściem i codzienną pracą możesz robić wszystko, aby być gotowym do wykorzystania okazji.
– Młody zespół, który miał mieć młodego trenera…
– Trochę tak było. Uważam, że z racji na podobny wiek pomiędzy mną a zawodnikami, wiedziałem jak dotrzeć do ich głów. Dobra komunikacja zaprocentowała tym, że pod względem indywidualnym, zawodnicy mogli być zadowoleni ze swojego rozwoju oraz postawy.
– Każdy trener chce przede wszystkim wygrywać, ale jakie były jeszcze kamienie milowe skończonego sezonu? Przede wszystkim twoim celem był rozwój zawodników?
– Jestem zadowolony zwłaszcza z drugiej połowy sezonu. Mogłem dostrzec, czy moja wizja piłki ma ręce i nogi. Dostałem odpowiedź, czy moje pomysły mogą się sprawdzić w organizacji gry zespołu, a weryfikacja nastąpiła w trakcie ligowych zmagań. Dostrzegałem, że gracze rozumieją moją koncepcję gry. Potrafią odnaleźć i wykorzystać trenowany przez nas moment i założenia z sesji treningowych, dzięki czemu wielu z nich było w stanie pokazać "najlepszą wersję siebie". Widziałem, że kanon funkcjonowania zespołu został zaszczepiony, z czego byłem bardzo zadowolony.
Wyniki? Nikt nie mówił, że mamy zdobyć tyle i tyle punktów. Wraz z prezesem umówiliśmy się na krótkoterminowe cele. Przed nami było też okno transferowe, które mogło nieco zmienić wizję zespołu. Cieszę się, że wygraliśmy sporo meczów, a dodatkowo potrafiliśmy dobrze prezentować się na tle mocnych przeciwników.
– Znasz klimat Legii, w Hiszpanii pracowałeś w Maladze. Jak do tego wszystkiego porównać futbol na Łotwie?
– Każdy kraj ma swoją specyfikę i kulturę. Często pojawiają się charakterystyczne smaczki, ale nie da się ich poznać bez zanurzenia się w temat. Łotewska piłka stoi na niższym poziomie, ma też problem z infrastrukturą. To sport, który popularnością przebijany jest przez koszykówkę oraz hokej. Specyfika ligi jest ciekawa, bo gra się cztery rundy w sezonie, a początek rozgrywek przypada na grę na stadionach ze sztuczną murawą. To kwestia pogody i konieczności występów na tego typu obiektach. Zdarzają się przypadki, że jedni doskonale radzą sobie na murawie syntetycznej, a na naturalnej pojawiają się kłopoty. To ciekawe zagadnienie pod kątem przygotowywania drużyny.
Sezon na Łotwie zaczyna się w marcu i kończy w listopadzie. Kluczowy jest bardzo długi okres przygotowawczy. Nie da się tego porównać z Hiszpanią czy Polską. W odniesieniu do nich, tempo w Virslidze jest najniższe. Nie oznacza to, że nie ma ciekawych meczów. Ostatni sezon miał to do siebie, że była najmniejsza różnica między potentatami, a tymi ekipami, które uznawane są za nieco słabsze. Inna sprawa, że dwie drużyny "zniknęły" w trakcie rozgrywek, ze względów finansowych i proceduralnych. Spory wpływ w sprawie budżetów odegrała pandemia koronawirusa.
– Jak liga łotewska wygląda pod względem organizacyjnym?
– Najwyższy szczebel rozgrywkowy jest w pełni profesjonalny. W większości przypadków, futbol jest jedynym źródłem zarobku dla zawodników. Specyficzny jest klub Metta, gdzie ogrywani są jedynie młodzi zawodnicy z Łotwy. Na ogół nie ma tam zawodników przekraczających 23. rok życia. To miejsce, do którego chce trafić każdy łotewski junior.
W lidze jest wielu obcokrajowców, co tyczy się też trenerów. Każdy przywozi ze sobą nieco inne podejście. Fakt, że z punktu widzenia geograficznego kraj jest dość mały, a wiele drużyn zlokalizowana jest w Rydze bądź okolicach, powoduje niewielką liczbę długich wyjazdów. Z tego powodu w większości przypadków odpadają przedmeczowe zgrupowania w hotelu.
– Widzisz piłkarzy, którzy mogliby trafić do Polski i od razu poradzić sobie w Ekstraklasie?
– Gdyby brać pod uwagę tylko umiejętności piłkarskie, to znajdą się zawodnicy, którzy mogą poradzić sobie w Polsce. Potwierdza to przeszłość i fakt, że kariery byli w stanie zrobić Visnjakovs, Rudnew, Steinbors, Tobers, Rakels, Tarasovs, czy Gutkovskis. Ale nie uniknie się przykładów tych, którzy nie byli w stanie zaadaptować się w Ekstraklasie.
Ciekawym przypadkiem jest dla mnie Kamess, który trafił w przeszłości do Pogoni i rozegrał raptem kilka meczów, a na Łotwie seryjnie zdobywał bramki i jest wyróżniającą się postacią w lidze. Być może wpływa na to choćby brak otoczki. W Polsce jest inna presja, więcej kibiców. Z drugiej strony Marcis Oss był w Górniku Zabrze. Szybko wrócił na Łotwę, a teraz z powodzeniem prezentuje swoje umiejętności lidze szwajcarskiej. Grał dla Xamax, Lugano, a obecnie Stade-Lausanne. To sugeruje, że umiejętności mu nie brakowało. Polska jest ciekawa dla Łotyszy czy obcokrajowców z tej ligi, bo może być idealnym krokiem w kontekście jeszcze lepszych zespołów. To miejsce, w którym można oswoić się z presją, oczekiwaniami i otoczką. Jednocześnie przeskok piłkarski nie jest gigantyczny. To przepłynięcie przez strumyk, a nie wielką i rwącą rzekę... Dodatkowo to liga, która jest regularnie obserwowana przez wielu skautów.
– Teraz do Wisły Kraków przymierzany jest Kwadwo Asamoah ze Spartaksa. Jaki to piłkarz?
– To skrzydłowy bazujący na dynamice. Nieźle radzi sobie w pojedynkach indywidualnych, a do tego dysponuje dobrym przyśpieszeniem na pierwszych metrach. Ostatnie miesiące były dla niego udane. Regularnie grał, rozwinął się i nabrał pewności siebie. To ciekawy zawodnik, który wciąż ma spory potencjał.
– Gracz z Polski mógłby się odnaleźć na Łotwie?
– Tak. Przykładem może być Kamil Biliński, który z sukcesami grał w Rydze. Jeśli ktoś chce, ma determinację i widzi w tym drogę dla siebie, to może funkcjonować w tym środowisku. Testowaliśmy w Spartaksie polskiego bramkarza. Kilku zawodników dzwoniło też i pytało o możliwość szansy w łotewskiej ekstraklasie.
– Wciąż jesteś trenerem bez licencji. Spartaksa prowadziłeś warunkowo, ale co dalej? Bez rozpoczętego kursu UEFA Pro może być trudno w kolejnych miesiącach.
– Nie spodziewałem się, że zostanę pierwszym trenerem tak szybko, więc nigdy nie ubiegałem się jeszcze o przyjęcie na kurs UEFA Pro. W ostatnich miesiącach korzystałem z licencji tymczasowej, dzięki której mogłem zakończyć sezon. Co teraz? Czuję, że łotewskiemu środowisku piłkarskiemu, także zależy na tym, bym mógł prowadzić Spartaksa w kolejnym sezonie. Związek sam wyciągnął do mnie rękę. Spotkałem się z władzami, a nawet z selekcjonerem kadry, by zastanowić się nad dalszymi możliwościami.
Cieszę się, że po drodze chęć rozmowy wyraził Polski Związek Piłki Nożnej, który analizuje mój przypadek. Staram się promować naszą myśl szkoleniową na konferencjach prasowych czy w trakcie rozmów. Środowisko jest na tyle małe, że może mój przykład otworzy furtkę dla innych trenerów z Polski. W pewnym momencie dostałem gratulacje od trenera z Litwy, który wytłumaczył mi, że jeśli coś dzieje się w jednym z krajów bałtyckich, to w pozostałych także wszyscy o tym wiedzą.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.