Takie mecze nie zdarzają się często. Reprezentacja Polski U21 rozbiła Niemców na ich terenie 4:0, a potem potwierdziła dobrą formę w spotkaniu z Łotwą (5:0). – Ten drugi mecz pokazał, że chłopcy twardo stąpają po ziemi – mówi trener kadry U21, Maciej Stolarczyk.
Mateusz Miga: – Wygrana 4:0 nad Niemcami na ich terenie to nie jest wynik nad którym łatwo przechodzi się do porządku dziennego. Przydarzył się już kiedyś panu tak niesłychany mecz w roli trenera?
Maciej Stolarczyk: – Miałem już okazję konfrontować się z Niemcami, choćby z kadrą U20. Jeden z meczów wygraliśmy 3:0. W Ekstraklasie przydarzyły mi się mecze widowiskowe, z dużą liczbą bramek, ale to była rywalizacja na poziomie krajowym. Takie wygrane, jak to ostatnie 4:0 z Niemcami, pomagają w utwierdzeniu zawodników w wierze w ich jakość i potencjał.
– Co trener myślał na początku meczu? Po kwadransie było już 3:0 dla nas i co chwilę wychodziliśmy z kolejnymi akcjami. Niemcy próbowali grać, ale wyglądali na całkowicie zaskoczonych. Spodziewał się pan, że tak to może wyglądać?
– Trudno zakładać, że w pierwszym kwadransie strzelimy trzy bramki. Mogę być zadowolony z tego, że zawodnicy byli bardzo zdeterminowani, by zwyciężyć i mimo strzelania kolejnych bramek, ciągle szukali nowych rozwiązań. To było bardzo optymistyczne, choć trzeba przyznać, że rywal – pomimo gry w dziesięciu – cały czas starał się prowadzić grę i wykorzystywać duży potencjał poszczególnych zawodników. To nadal świetny zespół. Generalnie uważam, że ten mecz to bardzo dobry materiał szkoleniowy. Niemcy zaprezentowali bowiem ogrom zachowań, które w szkoleniu są stawiane na pierwszych miejscach – poruszanie między liniami, szukanie przestrzeni do ataku. Podczas analizy tego meczu byłem pod dużym wrażeniem ich gry.
– Wynik w piłce młodzieżowej jest ważny, ale najważniejsze jest co innego. Chodzi o to, by jak najwięcej piłkarzy trafiło w przyszłości do pierwszej reprezentacji. Bywały mecze naszej kadry młodzieżowej, gdy pokonaliśmy wyżej notowanego rywala, bo zagraliśmy mocno defensywnie i czekaliśmy tylko na okazję do kontry. A wy meczu z Niemcami nie zabiliście. Jest pan spokojny, że kilku ludzi z tej drużyny będzie w przyszłości grać w pierwszej kadrze?
– Z racji doświadczeń, które posiadam, spokojny nigdy nie jestem, ale uważam, że mamy zawodników z ogromnym potencjałem. To jest kluczowe. Teraz ważne jest, jak ci zawodnicy będą się dalej rozwijać. Ile będą grać, na jakim poziomie. W meczu z Niemcami pokazali, że są w stanie rywalizować z zawodnikami grającymi na co dzień w Bundeslidze. I to jest najlepszy dowód na to, jaki potencjał posiadamy.
– Na grę waszej drużyny patrzy się ostatnio z przyjemnością. Domyślam się, co pan powie, ale postawię tę tezę: zmiana szyldu i jedziemy dalej?
– Wiem, że w tym momencie wszyscy cieszą się z naszych wyników, ale nie zapominajmy, jaka jest rola drużyny U21. Tak jak pan powiedział – chodzi o to, by na arenę międzynarodową wprowadzić jak największą liczbę graczy, z których pożytek będzie miała pierwsza reprezentacja.
– Wróćmy jeszcze do meczu z Niemcami. Mimo gry w osłabieniu, stworzyli sobie kilka okazji do zdobycia bramki. To nic dziwnego, bo drużyny grające w dziesięciu potrafią wygrywać mecze. Ale nie w takim przypadku, gdy po kwadransie przegrywają 0:3 i muszą grać w osłabieniu niemal całe spotkanie. A czy mimo to był taki moment w tym spotkaniu, gdy bał się pan, że to może się wymknąć spod kontroli?
– Jestem od tego, by zakładać w trakcie meczu różne scenariusze. Dążyliśmy do tego, by zakończyć mecz wygraną, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że Niemcy będą naciskać. Niedawno w meczu z Izraelem długo przegrywali 1:2, by zdobyć bramki w 90. i 94. minucie i odwrócić losy spotkania. Mentalność Niemców nie pozwala żadnemu przeciwnikowi myśleć, że już po zawodach. Mieliśmy tego świadomość.
– Miał pan okazję, by po meczu porozmawiać z trenerem rywali? Podejrzewam, że też był zaskoczony takim obrotem spraw.
– Nie było żadnej dłuższej rozmowy. Podziękowaliśmy sobie i tyle. Obaj mamy świadomość, że ten mecz niczego nie zamyka. Cieszy fakt, że wróciliśmy do gry, bo to było kluczowe, żebyśmy normalnie rywalizowali z Niemcami i Izraelem o wyjście z grupy. Sprawa awansu jest otwarta, a przed nami cztery mecze. Tak wysoka wygrana może podnieść morale zespołu, ale kwalifikacje kończą się dopiero w czerwcu przyszłego roku.
– Mecz z Łotwą był papierkiem lakmusowym, czy udało się panu utrzymać na ziemi tych wciąż przecież niedoświadczonych piłkarzy. I egzamin został zdany – podeszli bardzo poważnie i znów wysoko wygrali.
– To są młodzi ludzie, ale wielu z nich gra w mocnych klubach, występują w europejskich pucharach. I wiedzą już, że nie mogą kierować się emocjami, działać pod wpływem impulsu. Mecz z Łotwą pokazał, że stąpają twardo po ziemi. Mimo dużej radości po spotkaniu z Niemcami, kilka dni później udowodnili swoją dojrzałość. Młodzież ma swoje prawa, ale oni wiedzą, co chcą robić na boisku i jak dążyć do poprawy rezultatu. Reakcja była bardzo dobra.
– W młodzieżowej piłce można się po takim meczu napić piwka?
– To są profesjonaliści i wiedzą, co mogą, a czego nie. Zdają sobie sprawę, że jest czas na pracę i czas na zabawę.
– Obejrzałem filmy z waszych zgrupowań i widać, że trener nadal korzysta ze swojej silnej broni – poczucia humoru. Pomaga w dotarciu do młodych głów?
– Nie chcę się zmieniać tylko dlatego, że prowadzę reprezentację. Uważam, że w takich relacjach jest czas na wszystko, na żarty też. To leży w mojej naturze.
– W ostatnich meczach mocno wyróżniał się Adrian Benedyczak. Czy w ostatnim czasie faktycznie poczynił takie postępy, czy to chwilowa zwyżka formy?
– Motorycznie wiedziałem, że jest na wysokim poziomie, ale w ostatnim czasie zrobił duży postęp pod względem poruszania się po boisku. Widać, że to chłopak, który sam analizuje swoje występy i stara się być ciągle coraz lepszy. Cieszy mnie to, bo są to trudne rzeczy do nauki, a on robi na tym polu duże postępy.
– Ma pan w drużynie kilku wyróżniających się zawodników. Kapitanem jest Jakub Kamiński, który już poznał smak gry w pierwszej reprezentacji. Podejrzewam, że na kadrę U21 przyjeżdża z lekkim poczuciem niedosytu, bo chciałby być już w pierwszej kadrze, ale na boisku tego zupełnie nie widać. Wchodzi i jest jednym z liderów.
– Mamy w drużynie kilku piłkarzy, którzy mają już doświadczenia reprezentacyjne. Poczynając od Sebastiana Walukiewicza, poprzez Kamila Piątkowskiego, Nicolę Zalewskiego czy Kacpra Kozłowskiego – wszyscy nadal podchodzą do U21 bardzo poważnie. Nie robią niczego na siłę. Wręcz przeciwnie – są motorem napędowym naszej drużyny i wspierają pozostałych piłkarzy. Cieszę się, że do gry w U21 podchodzą z dumą i mają świadomość, że każdy występ przybliża ich do pierwszej reprezentacji. Mogę ich stawiać za przykład.
– Dennis Jastrzembski w końcu nie dojechał na zgrupowanie ze względu na kontuzję. Czy pan ma przekonanie, że on już faktycznie zdecydował się na grę dla Polski?
– Byłem na jego meczu w Berlinie, potem rozmawialiśmy telefonicznie. Podczas rozmowy zapewnił mnie, że gra dla Polski to jego marzenie i tego się trzymam.
– Jeśli się wahał, to po 0:4 chyba przestał.
– To nie jest tak. Reprezentacja to dobro narodowe i nie powinna wymagać żadnej deklaracji. To takie miejsce, że budzisz się o trzeciej w nocy i jesteś gotowy do gry. Nie bardzo przemawia do mnie przekonywanie kogoś do gry w reprezentacji. To powinien być powód do dumy.
– W ostatnim czasie temat szkolenia w Polsce wyszedł na pierwszy plan. Wszystko za sprawą wypowiedzi Paulo Sousy i Roberta Lewandowskiego. Obaj stwierdzili, że jest z tym bardzo źle. Pan ma przegląd bezpośredniego zaplecza pierwszej reprezentacji. Nie obawia się pan, że dopływ świeżej krwi będzie za mały?
– Nie czuję się kompetentny do wypowiadania na tematy systemowe, bo przecież jestem jego częścią. Mogę się wypowiedzieć na temat zawodników, których mam do dyspozycji. Są to ludzie dobrze wyszkoleni, którzy już potwierdzili, że mają talent. Oczywiście, nie można wyciągać daleko idących wniosków na podstawie jednego meczu z Niemcami. Wciąż są rezerwy, które możemy wykorzystać. Jeżdżę jednak po kraju, widzę jak szkolą poszczególne akademie i uważam, że zrobiliśmy ostatnio ogromny postęp. A ja dziś owoce tego szkolenia mam w swojej drużynie.
– Ale przecież od środka też czasem świetnie widać. Wiceprezesem PZPN do spraw szkolenia został Maciej Mateńko, z którym znacie się z Pogoni Szczecin. Liczy pan, że przy jego wsparciu uda się uruchomić te rezerwy, o których pan wspomniał?
– Chciałbym omówić tę sprawę na przykładzie Niemców. Oni co pewien okres weryfikują swój system szkolenia. Próbują w ten sposób wyjść naprzeciw temu, co będzie w przyszłości. Jakiś czas temu dokonali systemowych zmian w szkoleniu, a teraz wyciągali pierwsze wnioski. Okazało się, że wychowują świetnych środkowych pomocników, ale gorzej idzie im ze skrzydłowymi i bocznymi obrońcami. Postanowili więc delikatnie skorygować system szkolenia, by szerzej otworzyć furtkę dla graczy o inklinacji do gry na boku. Jeśli popełniasz błędy, to znaczy, że coś robisz. Potem jednak musisz wyciągnąć wnioski, dokonać korekt i pójść dalej. To jest kluczowe. Musisz mieć nad czym pracować. Jeśli pracujesz w chaosie – wniosków nigdy nie będzie, bo nie będzie się dało tego odpowiednio zweryfikować. Podobnie jest dziś u nas. Coś zostało zrobione, a teraz czas na weryfikację.
– No to chyba trzeba działać. Choćby dlatego, że coraz popularniejszy jest system z trójką obrońców, a nie w każdej drużynie są wykonawcy do tego.
– Jeśli pracujesz w klubie, musisz dostosować taktykę do ludzi, których masz do dyspozycji. W reprezentacji masz większe pole manewru. Z Niemcami zagraliśmy na trzech obrońców, z Łotwą czwórką. To było podyktowane wyłącznie strategią na mecz. Mogę tak działać, bo mam w zespole ludzi, którzy radzą sobie w obu systemach.
– Czemu Paulo Sousa tak bardzo nie lubi Ekstraklasy?
– Nie czuję się kompetentny, by wypowiadać się na ten temat.
– A pan się czuje jak jego informator na temat tego, co się dzieje w naszej lidze?
– Jesteśmy z trenerem Sousą w bardzo dobrym kontakcie. Długo rozmawialiśmy na temat listopadowych powołań. Wiem, że trener oglądał mecze lig zagranicznych, dlatego nie było go w Polsce. Kluczowe jest to, że mamy wspólną politykę na temat młodych chłopaków. Komunikaty są jasne, przejrzyste i spójne. A po każdym meczu kadry U21 trener Sousa otrzymuje raport, z którego dowiaduje się, jak wypadli poszczególni zawodnicy.