{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
El. MŚ. San Marino rozstało się z trenerem Franco Varrellą. "Twoje wyniki pozostaną niezapomniane"
Jakub Pobożniak /
Eliminacje mistrzostw świata już za nami. Przyszedł czas rozliczeń, także w grupie, w której mecze rozgrywała reprezentacja Polski. Z posadą selekcjonera San Marino pożegnał się Franco Varrella. Do rozstania przyczyniły się ostatnie wyniki kadry, która w eliminacjach nie zdobyła punktu i miała bilans bramkowy 1:46. Włoch i tak przejdzie do historii.
Czytaj też: San Marino. Tytani zwykle przegrani
Czytaj też:

Andora, San Marino, kopciuszkowie. Czemu służą takie mecze? To więcej niż mecze! [KOMENTARZ]
Franco Varrella był pierwszym zagranicznym szkoleniowcem reprezentacji San Marino w historii. Niegdysiejszy asystent słynnego Arrigo Sacchiego w kadrze Italii prowadził najsłabszą europejską reprezentację od 2018 roku.
Pod jego wodzą rozegrała 36 meczów – nie wygrała żadnego, zremisowała dwa i przegrała 34. W ciągu czterech lat San Marino strzeliło trzy gole. Wśród pokonanych byli bramkarze Kazachstanu, Kosowa i… Polski.
Mimo braku wygranej Varrella przejdzie do historii jako... jeden z najbardziej utytułowanych selekcjonerów kadry. To pod jego batutą piłkarze z najstarszej republiki świata po raz pierwszy w historii zdobyli dwa punkty w jednej edycji międzynarodowych rozgrywek.
Przyczyniły się do tego dwa bezbramkowe remisy z Liechtensteinem i Gibraltarem. Pierwszy z nich wydarzył się w Vaduz – stolicy Liechtensteinu. Po raz pierwszy w trzydziestoletniej historii reprezentacji San Marino nie straciło wówczas gola na wyjeździe.
Rozstanie z Varrellą nastąpiło za porozumieniem stron. W oficjalnym oświadczeniu federacja piłkarska najstarszej republiki świata podziękowała 68-latkowi za "historyczne osiągnięcia". "Pod pańską wodzą widoczna była zmiana mentalności naszych piłkarzy. San Marino grało dużo częściej na połowie przeciwnika, wygrywało dużo więcej pojedynków i poprawiło wskaźniki oczekiwanych goli. Bramki Nicoli Nanniego z Polską, Davide Tomassiniego z Kosowem i Filippo Berardiego z Kazachstanem były tego świadectwem. Zobaczyliśmy też mecz z Liechtensteinem, który powinniśmy wygrać i popisowe spotkanie z Belgią, w którym byliśmy nie do przejścia aż do rzutu karnego w końcówce pierwszej połowy". Można cieszyć się z małych rzeczy? Można. A nawet należy.
"Wierzymy, że pańska wiedza przyda się naszym piłkarzom do dalszego rozwoju. Wszystkiego dobrego na przyszłość. Karty historii, które pan zapisał nigdy nie zostaną zmazane. Pana wyniki nie zostaną zapomniane" – zakończono oświadczenie. Kolejny selekcjoner będzie miał naprawdę trudno, by pobić osiągnięcie Varrelli. Chyba, że... wygra mecz. Na zwycięstwo San Marino czeka już 17 i pół roku. Jedyny triumf odniosło w 2004 roku, wygrywając 1:0 z Liechtensteinem.