| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Ten wywiad wywołał burzę. W poniedziałek Grzegorz Szeliga w rozmowie z TVPSPORT.PL wyznał, że wziął pieniądze za ustawienie meczu Wisły Kraków z Legią Warszawa w 1993 roku. Teraz namówiliśmy go na obszerniejsze wyznania. W szczerej rozmowie Szeliga opowiada o innych ustawionych meczach, poważnej chorobie i obawie o życie.
Z Grzegorzem Szeligą miałem spotkać się w Warszawie, ale były piłkarz odwołał spotkanie. Twierdzi, że wyjechał z Warszawy w obawie o własne bezpieczeństwo. Porozmawialiśmy za pomocą telefonu.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – W poniedziałek udzielił pan TVPSPORT.PL głośnego wywiadu w którym potwierdził pan przyjęcie pieniędzy za ustawienie meczu Wisły z Legią w 1993 roku. Spodziewał się, że burza po tych słowach będzie aż tak duża?
Grzegorz Szeliga:– Tak, wiedziałem, że będzie gorąco. Od czasu tamtego meczu nie byłem na stadionie Legii, a widzę go z okna mieszkania. Nie byłem tam na żadnym meczu przez trzydzieści lat. A przepraszam, byłem raz – by wziąć... szczepionkę na COVID-19. Właśnie tam wyznaczyli mi szczepienie. Nowy stadion jest piękny, ale mecze oglądam tylko w telewizji.
– Bez ogródek przyznał pan, że wziął pieniądze za tamten mecz.
– Zeszmaciłem się. Ale to zdarzyło się tylko raz. Nigdy nie wziąłem pieniędzy za inny mecz, a trochę ich rozegrałem. Na drugim poziomie mam prawie 200 meczów. W Ekstraklasie – ponad 100. I tylko raz zdarzyło się, że ktoś włożył mi pieniądze do kieszeni, a ja ich nie wyrzuciłem.
– Żadną tajemnicą nie jest to, że Wisła sprzedała w tamtym sezonie jeszcze jeden mecz. Przegrała z Siarką Tarnobrzeg, która walczyła o utrzymanie.
– Nic nie wiem na ten temat. Kiedy był ten mecz?
– Kilka kolejek przed Legią.
– Nie znam tematu. Naprawdę.
– Ówczesny sponsor klubu Piotr Voigt zgodził się, by piłkarze sprzedali ten mecz, w zamian za zaległą premię.
– Dla mnie pan Voigt to wspaniały człowiek. A tematu meczu z Siarką naprawdę nie znam. Być może byłem za krótko w zespole. Byłem zielony. Grałem w tym spotkaniu?
– Tak, pełne 90 minut.
– Zaskoczył mnie pan tą historią. Naprawdę…W jeszcze jednym klubie miałem ciekawą historię. Przynieśli mi pieniądze do domu… Proszę zapytać Andrzeja Strejlaua*, bo on był wtedy moim trenerem i robił wszystko, by ten mecz nie został sprzedany.
– Pracowaliście razem w Legii i Zagłębiu.
– Proszę mnie nie ciągnąć za język. Przegraliśmy ten mecz, a ja jako jedyny nie wziąłem pieniędzy. Dzień przed meczem przyjechali do nas przedstawiciele drużyny przeciwnej. Mieszkałem 200 metrów od stadionu. Przyszli z pieniędzmi. Wyrzuciłem je za drzwi. Dosłownie.
– Skoro przegraliście to zapewne reszta drużyny przyjęła tę ofertę?
– Wiem, że tak. Nie wiem, jak było w Wiśle, ale co do tego meczu – mam pewność. Wyrzuciłem te pieniądze, bo nie chciałem szmacić się kolejny raz. Rywal wygrał i utrzymał się w lidze.
– Dlaczego nie chodzi pan na stadion Legii? Ze wstydu?
– Ze wstydu. Nigdy nie byłem na żadnym meczu.
– To znaczy, że nie jest pan głuchy na to, co mówi panu sumienie.
– W piątek dokonałem tego wpisu na Facebooku i od tego czasu się z tym mierzę. Musiałem uciekać z Warszawy…
– Spotkały pana jakieś nieprzyjemności?
– Można tak powiedzieć, ale bardziej boję się tego, co nastąpi w ciągu najbliższych dni. Choćby przy okazji meczu Legii z Jagiellonią.
– Boi się pan o swoje bezpieczeństwo?
– Boję się.
– Sąsiedzi wiedzą, że pan to pan?
– Wiedzą. Ja dziś mieszkam tam, gdzie się wychowałem, więc znają mnie tu wszyscy dookoła.
– Mówi pan o negatywnych głosach. A czy pojawiły się pozytywne sygnały? Przecież za ten mecz pieniądze wzięli i inni piłkarze, a do dziś wszyscy siedzą cicho.
– Mogę mówić tylko za siebie. Najważniejsze jest to, że od paru dni jestem w stanie spojrzeć prosto w lustro. Musiałem to powiedzieć. Wiem, że to był jeden z najsłynniejszych meczów w polskiej piłce.
– A więc są jakieś pozytywne głosy?
– Tak. Ale więcej jest negatywnych.
– W jaki sposób docierają do pana?
– Są to wiadomości wysyłane poprzez Facebooka.
– Pochodzą pod groźby karalne?
– Nie wiem… Najbardziej boję się o moje dzieci. Synów i córkę. Boję się o chłopaków, bo obaj grają w piłkę.
– Nie chciał pan zgłosić tych wiadomości na policję?
– Na razie to tylko groźby wysyłane przez Internet. A jednak bałem się wyjść z domu, dlatego postanowiłem wyjechać ze stolicy.
– W konsekwencji "Niedzieli cudów" PZPN odebrał później tytuł Legii i dał go Lechowi Poznań. Jaka jest pańska opinia na ten temat?
– Uważam, że za ten sezon nikt nie powinien dostać mistrzostwa. Dali Lechowi, który zakończył sezon za Legią i ŁKS. To powinien być sezon bez tytułu – takie jest moje osobiste zdanie.
– W kolejnym sezonie strzelił pan dla Wisły osiem bramek. Niezły wynik, ale nie uratował was przed spadkiem.
– Spadek to było pokłosie meczu z Legią. Wielu piłkarzy odeszło, część została zawieszona. Nie było kim ratować ligi.
– Pamięta pan atmosferę jaka panowała wówczas w klubie?
– Ja żałowałem tego meczu przez całe życie. Bardzo szanuję pana Voigta i byłem załamany, że i on musiał wkrótce uciekać z klubu. Za jego czasów mieliśmy w Wiśle bardzo dobrze. Po tym meczu pan Voigt przestał sponsorować drużynę. Bardzo tego żałowałem.
– Jak pan sobie radzi po zakończeniu gry w piłkę?
– Przez dwadzieścia lat pracowałem w Dolcanie Ząbki, który też został ukarany za korupcję. Byłem asystentem różnych trenerów – Kubickiego, Mroczkowskiego, Podolińskiego. Prowadziłem też drużyny młodzieżowe, a potem otworzyłem swoją szkółkę UKS Szel-Gol.
– Nadal funkcjonuje?
– Nie. Zawiesiłem ją. Padło mi to przez koronawirusa, bo przecież nie można było prowadzić żadnych zajęć. A miałem pod sobą prawie 130 dzieciaków.
– Podobała się panu ta praca?
– Tak. Zawsze lubiłem pracować z dziećmi. Nie wiem, czy pan wie, ale ja jako pierwszy w Polsce zacząłem pracować z dziećmi w przedszkolach. W Warszawie miałem ponad 20 przedszkoli. Jeździłem tam i uczyłem pięcio-, sześcioletnie dzieci gry w piłkę. To było piętnaście lat temu. Dopiero potem inni zaczęli pracować z tak małymi dziećmi. Cieszy, że dziś kilku z nich gra wyżej.
– To najlepsza nagroda dla trenera młodzieży. Kogo przepuścił pan przez swoje ręce?
– W seniorach w Dolcanie trenowałem obecnego kapitana Legii, Artura Jędrzejczyka. Był wtedy na wypożyczeniu jako młody, początkujący chłopak.
– Już podczas naszej pierwszej rozmowy wyznał pan, że jest poważnie chory. Czuje się pan na siłach, by powiedzieć więcej?
– Chce pan wiedzieć jak to wygląda? Wylądowałem w szpitalu, pod respiratorem. Nie było już nadziei... Żona zamówiła księdza i udzielono mi ostatniego namaszczenia... Na szczęście Bóg zdecydował, że mam jeszcze trochę pożyć. Ledwo mnie wyratowali… Mam raka jelita. Czułem, że muszę zdobyć się na wyznanie dotyczące meczu z Legią.
– Co dziś mówią lekarze?
– Cały czas jetem pod ich opieką. Co powiedzieli? Trzeba czekać.
– No i żyć, póki można.
– No i żyć. Ja już byłem na tamtym świecie.
– Mówił pan, że synowie nie ucieszyli się z pańskiego wyznania. A jak przyjęła je żona?
– Tak jak synowie. Cały czas walczyła ze mną, bym o niczym nie mówił. Mam kochającą żonę, ale teraz musiałem wyjechać i nie mamy możliwości, by zobaczyć się twarzą w twarz. Próbowała mnie powstrzymać, ale ja czułem, że muszę opowiedzieć historię meczu z Legią. Ale tą Siarką to mnie pan zaskoczył...
– Nikt nie zna całej prawdy. Pewnie okazałoby się, że ″Piłkarski Poker″ to niewinna igraszka.
– No tak. Wyobraża pan sobie, że wyrzuciłem pieniądze za drzwi? Zrobiłem to także ze względu na trenera Strejlaua. Chciałem móc powiedzieć mu, że nie wziąłem. Mam do niego ogromny szacunek.
– Co się stało z tą kasą?
– Zabrali ją ci, co przynieśli.
– Wróćmy na chwilę na start pańskiej kariery. W młodym wieku zadebiutował pan w Legii, strzelił kilka goli, ale musiał odejść. Dlaczego?
– Roman Kosecki – mój serdeczny kolega – był wtedy w Gwardii Warszawa. Wyróżniał się, powołali go do kadry Polski, więc Legia postanowiła go wziąć w zamian za trzech zawodników. Jeden pułkownik z Gwardii uparł się, że nie chce trzech piłkarzy, a tylko mnie. I dlatego musiałem zmienić klub.
– Układy decydowały, kto gdzie lądował.
– Gwardia była milicyjnym klubem. Cały czas walczyliśmy o awans do Ekstraklasy, ale się nie udało i wzięła mnie Jagiellonia, potem była Wisła.
– Znów klub milicyjny. Przyjechał pułkownik do Białegostoku?
– Nie. Przyjechał po mnie Zdzisław Kapka. Zapakował do pociągu i od razu do Krakowa, bo jest mecz za trzy dni.
– Dało się odmówić?
– Dla mnie Wisła to najpiękniejsze, co mnie w życiu spotkało. Jechałem do wielkiego klubu! Tam przeżyłem najlepszy czas w karierze.
– Trzeba było zastąpić nie byle kogo, bo Tomasza Dziubińskiego.
– Najpierw odszedł on, a potem do Belgii wyjechał Zbyszek Świętek.
– I w pewnym stopniu te luki udało się załatać. Kibice przyjęli pana dobrze.
– Wiadomo, jakie są niesnaski między Legią a Wisłą. A ja, podczas pobytu w Krakowie, nie odczułem żadnej wrogości. No, aż do tego meczu w 1993... Mnie Kraków przyjął bardzo serdecznie. Miałem plan, by osiedlić się tam na stałe, ale żona wolała wrócić do Warszawy, ze względu na rodzinę. Chciałem kupić w Krakowie dom lub mieszkanie, bo to jest... moje miasto. Tak to czuję. Żałuję, że to wszystko się zepsuło. Dziś od razu wyrzuciłbym te pieniądze.
– Wrócił pan do Krakowa, by grać w Wawelu.
– Wcześniej zanotowałem najgorszy okres w karierze. W Ruchu miałem kontuzję nogi, nie mogłem tego wyleczyć. Nie byłem w stanie tam zaistnieć.
– Wówczas opieka medyczna w klubach była na nieco innym poziomie niż dzisiaj.
– Mieli pretensje, że kupili mnie z Zagłębia z kontuzją, a ja się cały czas leczyłem. Ruch to dla mnie najgorszy epizod. Później był Wawel i powrót do mojego Krakowa. Tak, mojego Krakowa. I mówi to człowiek z Warszawy. Nie wiem, czy zna pan warszawską Pragę? Dzielnica o złej sławie, tylko dla dla najtwardszych. Teraz się zmienia, ale za moich czasów to była mocna szkoła życia.
– Działo się?
– Tak, ale mi krzywda nie groziła, bo grałem w Legii. Teraz nie wiem, co się będzie działo, dlatego na razie wyjechałem. Poczekam, aż to się skończy.
– To życzę panu optymizmu i spokojnego powrotu do domu.
– Taki mam plan. A wie pan, co mi się jeszcze przypomniało? Raz była propozycja ustawienia meczu w… oldbojach. Grałem w Dolcanie i przyjechała do nas drużyna walcząca o utrzymanie. Przywieźli trzy skrzynki piwa. Od razu powiedziałem: "Nie ma takiej możliwości". Piwo mogę kupić w sklepie. Biegałem w tym meczu za sześciu, bo jeszcze miałem zdrowie. A piwa nie wziąłem ani jednego. Nie chciałem znów się szmacić, nawet na takim poziomie.
– I przegraliście?
– Mieliśmy rzut karny, a ja nigdy się nie myliłem. Pod tym względem byłem jak Robert Lewandowskim. Wziąłem piłkę i... wie pan, że nie strzeliłem? Tak bardzo chciałem. Na przekór kolegom. Za bardzo.
– A więc to pan były głównym podejrzanym.
– No i przegraliśmy. Tak jak chłopaki chcieli. Nie będę mówił, kto grał w tym meczu, a nie brakowało tam znanych dziś trenerów. A ja co, miałem się położyć na boisku?
– Ustawianie meczów w takiej lidze? Przecież to zupełnie bez sensu. To tylko zabawa.
– Też tego nie rozumiem. Ja zeszmaciłem się raz i wystarczyło mi na całe życie. Bardzo tego żałuję. Kocham Kraków i żałuję wszystkich kibiców, których wówczas oszukałem.
* Chodzi o Zagłębie Lubin. O korupcji w tym klubie Andrzej Strejlau mówił w książce "On, Strejlau" napisanej razem z Jerzym Chromikiem. Gdy widział, że nie jest w stanie zapobiec ustawieniu meczu, poszedł na zwolnienie lekarskie.
16:00
Bruk-Bet Termalica
18:30
Cracovia
12:45
KGHM Zagłębie Lubin
15:30
Korona Kielce
18:15
Raków Częstochowa
12:45
Lechia Gdańsk
15:30
Arka Gdynia
18:15
Piast Gliwice
17:00
Pogoń Szczecin
16:00
Radomiak Radom
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.