Kilkanaście tygodni temu Newcastle United zostało kupione przez saudyjski fundusz powiązany z rodziną królewską. – Zależy im na ekspansji politycznej w regionie, pokazaniu, że Arabia Saudyjska jest najpoważniejszym graczem – mówi Michał Moch, prof. IKŚiO PAN, arabista, kierownik Zakładu Cywilizacji Islamu w Instytucie Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN.
Maciej Łuczak, tvpsport.pl: – Zaskoczyło pana kupno Newcastle United przez saudyjski fundusz PFI czy jest ono logicznym działaniem, które w przypadku krajów z Zatoki Perskiej obserwujemy od dłuższego czasu?
Michał Moch: – Nie, nie zaskoczyło. Procesy, które ogólnie nazywane są terminem "sportwashing", pogłębiają się od pewnego czasu. Kluczowym momentem było przejęcie Manchesteru City w 2008 roku przed fundusz z Abu Dhabi.
– Możemy to uznać za początek "sportwashingu"?
– Może to nie był pierwszy przypadek, ale na pewno taki, który odbił się największym echem w światowej opinii publicznej. Chodziło o popularny klub piłkarski, ze sporą tradycją, który gra w najlepszej piłkarskiej lidze świata. Następnie w 2012 roku mieliśmy przejęcie PSG przez Qatar Investment Authority. Doszło do sytuacji, w której emir Kataru, przez osoby, które są z nim spokrewnione, został właścicielem wielkiego klubu w Europie. Towarzyszyło to ofensywie dyplomatycznej emira nie tylko na płaszczyźnie sportowej, ale też poprzez kupowanie budynków w prestiżowych miejscach w Paryżu i w innych miejscach w Europie. To było szczególnie inspirujące dla Saudyjczyków, którzy zobaczyli, że ich bezpośredni sąsiedzi dokonują takich działań, również w celu promocji kraju. Arabia Saudyjska jest największym i najpotężniejszym krajem w regionie Zatoki Perskiej. Na pewno wielkie inwestycje, także sportowe, to sposób walki o rząd dusz, w zasadzie w całym świecie arabskim i muzułmańskim, od Egiptu po Indonezję. Kraje z Zatoki Perskiej mają tu największe możliwości finansowe. Analiza szacunkowych danych prowadzi do przekonania, że przez ostatnie półtora roku Saudyjczycy zainwestowali w sport półtora miliarda dolarów. To oczywiście nie tylko piłka nożna, ale też inne wydarzenia i dyscypliny.
– Z czego wynikała chęć poprawy relacji między tymi krajami? Bo zakładam, że to nie przejęcie Newcastle odegrało kluczową rolę?
– Ten konflikt jest znacznie szerszy, a aspekt sportowy był na marginesie. Mówimy o dość skomplikowanych sprawach. Katar chciał odgrywać rolę samodzielnego autorytetu w polityce na Bliskim Wschodzie i względnie neutralnego pośrednika między Arabią Saudyjską a Iranem, który jest głównym rywalem Saudyjczyków w regionie. Monarchii się to nie spodobało, nałożyły się na to procesy wewnętrzne, czyli objęcie tronu przez króla Salmana, a potem zmiana kolejności sukcesji, co oznaczało dojście do władzy Muhammada ibn Salmana. Związana była z tym bardziej agresywna i asertywna polityka międzynarodowa. Wydaje się, że z tego konfliktu Katar wyszedł z podniesioną głową, bo jest zdecydowanie mniejszym krajem, a zdołał utrzymać swoją pozycję w sytuacji bojkotu. Nie musieli podejmować dramatycznych decyzji, ich gospodarka aż tak wiele nie ucierpiała. Arabia Saudyjska nie osiągnęła zakładanego efektu i zobaczyli, że z mniejszymi trzeba się liczyć.
– Kiedy masz tyle pieniędzy co Saudyjczycy, to możesz zainwestować w każdym kraju na świecie. Dlaczego wybrano Wielką Brytanię? Czy między tymi krajami są specjalne relacje?
– Kontakty gospodarcze i militarne istnieją, co jest krytykowane przez obecną opozycję w Wielkiej Brytanii. Ostatnio w Izbie Lordów miała miejsce debata, podczas której przedstawiciele Partii Pracy żądali wycofania się z kontraktów zbrojeniowych. To się jednak nie stało, co podkreśla rolę Arabii Saudyjskiej w ochronie zachodnich interesów na Bliskim Wschodzie. Tradycja współpracy z Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi ciągnie się od początku istnienia tego kraju jako monarchii niepodległej, czyli od 1932 roku.
– Czy nieprzypadkowo wybrano klub, którego kibice nienawidzili poprzedniego właściciela? Na wejściu, mimo tych kontrowersji, było im łatwiej zaskarbić sobie sympatię.
– Mogli to wziąć pod uwagę, ale również to, że mamy do czynienia z klubem, który może stopniowo rosnąć. Dzięki temu mogą zbudować sporą lojalność fanów, a przy okazji zyskać platformę poprawiającą ich wizerunek. Chcą pokazywać się jako kraj znacznie bardziej otwarty.
– Przed pierwszym meczem po przejęciu klubu miały miejsce protesty, które głównie skupiały się wokół sprawy zamordowania Dżamala Chaszukdżiego. Jak na to reagują Saudyjczycy? Czy oni się tym przejmują, a może udają, że nic się nie stało?
– Saudyjski wymiar karny przeprowadził postępowanie, które było jednak bardzo krytykowane przez zewnętrznych obserwatorów. Wydaje się, że osoby, które przez zachodnie i inne media były oskarżane o zlecenie i zaplanowanie tego zabójstwa politycznego nie zostały osądzone. Dotyczyło to grona najbliższych doradców Muhammada ibn Salmana. Należy zauważyć, że najbardziej kontrowersyjne postaci usunęły się na bok, a władze przyjęły strategię na przeczekanie, w myśl założenia: niech kraje zachodnie wyrażą oburzenie, ale w pewnym momencie wszystko wróci do sytuacji business as usual. I trochę tak się już dzieje, chociaż np. prezydent USA ograniczył kontakty z następcą tronu. Na dłuższą metę to jednak zbyt ważny kraj, żeby móc go ignorować. Przy okazji większości przypadków "sportwashingu" na Zachodzie pojawia się duża krytyka układania się z państwami odpowiedzialnymi za ten proceder, a także korzystania z ich wsparcia finansowego. Wydaje się jednak, że Arabia Saudyjska, ostatnio sporo zyskuje w oczach świata przez wprowadzanie rzeczywistych, choć bardzo ostrożnych reform wewnętrznych w wielu dziedzinach, m.in. edukacji. Nie da się zarazem ukryć, że to jest monarchia absolutna, której ustrój i zasady życia codziennego są regulowane konserwatywną wykładnią prawa muzułmańskiego, a rola instytucji wybieralnych jest bardzo ograniczona
– Jakiego zarządzania klubem możemy się spodziewać? Czy Muhammad ibn Salman będzie się często pojawiał na trybunach, budował popularność?
– Być może zdarzą się takie pojedyncze sytuacje, ale to raczej nieprawdopodobne, żeby przyjeżdżał na mecze. Będą to zapewne robić niższe rangą, lale zaufane osoby z rodziny królewskiej. Warto wspomnieć, że w 2017 roku wspomniany następca tronu przeprowadził, jak to nazwał, akcję antykorupcyjną. Internował w hotelu "Ritz" czołowych przedstawicieli władzy saudyjskiej. Przygotował sobie pole do tego, by lojalni ludzie zajmowali się jego planami i inwestycjami. W PSG Nasser Al-Khelaifi jest realnym szefem klubu, i zawiaduje jego sprawami. To postać bliska emirowi Tamimowi i być może Muhammad Ibn Salman analogicznie znajdzie taką figurę ze swojego otoczenia, także ze znaczącym doświadczeniem sportowym. Zobaczymy zatem, jak będzie w Newcastle United. Na pewno nowi właściciele będą szukali wsparcia wśród piłkarskich autorytetów. W City zatrudniono Pepa Guardiolę. To świetnie umocowało ten klub w futbolu międzynarodowym.
– Ostatnio angielskie media opisywały historie, jak dziennikarze, którzy są niechętni przejęciu klubu, byli atakowani z fałszywych kont stworzonych przez Saudyjczyków. Czy takie działania w internecie to będzie coś, do czego trzeba się przyzwyczaić?
– Tak działają nie tylko typowe reżimy autorytarne, ale też wiele innych państw. Współczesna komercjalizacja piłki nożnej i innych sportów, granicząca nierzadko z patologią, bardzo ułatwia "sportwashing" i prowadzi do jego usprawiedliwiania. To zjawiska, które nie dotyczą bynajmniej tylko bogatych państw arabskich. Sądzę, że nowi właściciele nie będą musieli posuwać się do opisanych przez pana strategii, jeśli wokół klubu będzie dobra atmosfera, a na tym im będzie bardzo zależało.