Reprezentacja Polski koszykarzy rozpoczęła eliminacje do mistrzostw świata od dwóch porażek. W kolejnych spotkaniach nie ma już miejsca na potknięcie. – Nie zachwycaliśmy swoją grą. Rywale również nie prezentowali się spektakularnie. Niemcy przywieźli do Lublina "trzeci garnitur". Powinniśmy sobie z nim poradzić nawet nowym składem. Uważam, że zrobiliśmy za dużo zmian – analizował Jacek Łączyński, ekspert i komentator TVP Sport.
Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: – W pierwszych spotkaniach pod wodzą nowego selekcjonera ponieśliśmy dwie porażki. Jest pan rozczarowany tym, co zobaczyliśmy w Tel-Awiwie i Lublinie?
Jacek Łączyński, były koszykarz i trener, ekspert i komentator TVP Sport: – Przede wszystkim chcemy oglądać reprezentację, która wygrywa, a to się naszym koszykarzom nie udało. Ktoś inny powie, że to zupełnie inny zespół, ale dwie porażki stawiają nas w bardzo trudnej sytuacji przed okienkiem lutowym. Jedno zwycięstwo może nie wystarczyć do wyjścia z grupy. Zajęcie czwartego miejsca byłoby katastrofą, bo znów nisko spadniemy i wiele rzeczy będziemy musieli zaczynać od początku. O koszykówce mówi się nieco więcej i lepiej. Szkoda byłoby to zmarnować.
– Jeżeli cofniemy się do momentu powołań, to z tym składem personalnym mogliśmy oczekiwać czegoś więcej?
– Nie byłem fanem trenera Taylora. Zostawił po sobie trochę spalonej ziemi. Wartość zespołu byłaby wyższa z Ponitką i Sokołowskim. Z drugiej strony nie możemy powiedzieć, że ich obecność dałaby zwycięstwa. To dobrej klasy gracze, ale tutaj nie chodzi o jednego czy dwóch zawodników. Inni koszykarze otrzymywali zbyt mało szans od selekcjonera. Mówimy o młodym składzie, a sześciu reprezentantów miało 27 lat. Kilku z nich dopiero debiutowało. W koszulce z orzełkiem funkcjonuje się zupełnie inaczej. Komentowałem mecz Chorwatów i w pewnym momencie na parkiecie przebywali u nich 20,19 i 18-latkowie. Wtedy można mówić o młodej kadrze.
– Pana zdaniem przespaliśmy moment odmłodzenia kadry, który powinien mieć miejsce kilka lat temu?
– Zdecydowanie tak. Mike Taylor powoływał młodych tylko po to, aby mówiło się, że stawiamy na młodzież. Ciągnął ze sobą wiekowych zawodników. Teraz okazało się, że muszą grać ci, którzy wcześniej nie dostawali szans. Nawet Łukasz Kolenda jeździł przez cztery lata z kadrą, ale gdybyśmy policzyli jego minuty w ważnych spotkaniach, to zbyt wiele by ich nie było. Nasi rozgrywający mają teraz 27-28 lat. Są jednymi z lepszych polskich graczy, ale z zerowym doświadczeniem.
– Igor Milicić trochę nie przesadził z odsunięciem wszystkich doświadczonych zawodników w jednym okienku? Było widać, że w decydujących momentach brakowało nam chłodnej głowy. O zwycięstwach rywali decydowały dwa, trzy posiadania.
– Były wyrównane, ale nie zachwycaliśmy swoją grą. To samo możemy powiedzieć o rywalach. Oni również nie prezentowali się spektakularnie. Niemcy przywieźli do Lublina "trzeci garnitur". Powinniśmy sobie z nim poradzić nawet "nowym" składem. Uważam, że zrobiliśmy za dużo zmian. Zarówno klub, jak i reprezentacja powinny być złożone z mieszanki młodości i doświadczenia. U nas tego zabrakło. Nasi zawodnicy nie są przygotowani do tak agresywnej obrony, jaką stosowali. Być może miało to wpływ na błędy pod swoim koszem i w ataku. Trener ma swoją filozofię, ale w kadrze trudniej dobiera się do niej zawodników. W klubie nie podoba się jeden, to dzwonimy po następnego. Na razie pomysł nie przełożył się na wygrane. Dajmy szanse, bo nie można po dwóch meczach oceniać pewnych rzeczy. Teraz selekcjoner stoi przed trudnym wyborem. Myślę jednak, że będzie konsekwentny i sięgnie po tą samą grupę, bez doświadczonych graczy. Trzeba trzymać kciuki, że ogramy Estonię.
– Kogo z doświadczonych koszykarzy najbardziej panu brakowało w tej drużynie?
– Zawsze ciężko jest mi się wypowiadać, bo mój syn był w tej kadrze. Rozumiem rezygnację z najstarszych Koszarka i Hrycaniuka. Jednak Cel czy Slaughter byli do dyspozycji. Nie jestem zwolennikiem neutralizowanych graczy, ale może można było mimo wszystko powołać Slaughtera, aby wygrać chociaż jedno spotkanie. Niemcy byli bez ponad dwudziestu zawodników, którzy występują w lepszych klubach i ligach. Ich trzecia kadra nas ograła. Teraz możemy tylko gdybać, bo nie dowiemy się, czy starsi by pomogli. Pierwsza połowa w Lublinie była żenująca. Później nadrabialiśmy zaangażowaniem i walką, tylko w przypadku sportowca czy reprezentanta, trudno podziwiać te cechy. Nie mamy się czym chwalić, że ktoś walczy i rzuca się na parkiet. Jeżeli by tego nie robił, to powinniśmy mu podziękować za współpracę. Chcemy być dumni z tego, jak grają nasi koszykarze. Na razie nie możemy być jednak zadowoleni.
⚪️🔴 Jak kończyć trzecią kwartę to tylko w taki sposób 🔋🔋🔋@garbi_30 🔥#KoszKadra@EnergaSA @BankPekaoSA @emocjedopelna @RMF24pl pic.twitter.com/DP1eDOPRx5
— KoszKadra (@KoszKadra) November 29, 2021
– Mówiliśmy o rewolucji, ale pozytywną otoczkę wokół kadry buduje się zwycięstwami. Polska koszykówka nie może sobie pozwolić na dłuższą nieobecność na wielkich turniejach.
– Wydaje się, że dużo ludzi trenuje koszykówkę, ale uważam, że problemy pojawiają się już na dole. Tam nie dzieje się najlepiej. Nie mamy trafnej selekcji oraz badań, które mogłyby pomóc w wyborze najlepszych. Tak dzieje się na przykład w Słowenii. Później źle szkolimy, bo dla kilkunastolatka najważniejszy jest wynik i zwycięstwo. Zamiast szkolić, trenujemy inne elementy. Nie odnosimy sukcesów w młodzieżowym baskecie. Wisienką na torcie były mistrzostwa świata. Koszykówka weszła na salony, ale szybko pojawiły się sprawy pozasportowe. Konflikt z Marcinem Gortatem, układy trenerskie, nieobecność Waczyńskiego. Wiele osób pytało mnie, dlaczego sami podcinamy sobie gałąź, na której siedzimy. W przyszłym roku mamy EuroBasket i on może okazać się kluczowy. Dowiemy się, na jakim poziomie jest nasza kadra. Wynik będzie bardzo istotny. Słabszymi rezultatami znów skomplikujemy sobie sytuację w kolejnych latach. Dysponujemy takim potencjałem i wcześniej nie myśleliśmy, aby odpowiednio przygotować następców. Nie robi się jednak tak, że w tym samym momencie odsuwa się wszystkich podstawowych graczy i zrzuca odpowiedzialność na debiutantów. Może oni mają umiejętności, ale nigdy nie spotkali się z ciężarem gry w reprezentacji. Obyśmy w lutym nie mieli kwaśnych min. Pierwsze śliwki robaczywki za nami. Kluczowy będzie wyjazd do Estonii. Wydaje mi się, że termin pokrywa się z euroligowym meczem Ponitki i prawdopodobnie go nie zobaczymy. Zostajemy z tym, co mamy plus może Sokołowski i Michalak. Trener Milicić jest ryzykantem, ale też osobą konsekwentną. Spodziewam się, że będzie lojalny wobec tych, których teraz powołał.
⚪️�� KULISY meczu ����-���� w @Miasto_Lublin OKIEM �� #KoszKadra
— KoszKadra (@KoszKadra) November 30, 2021
CAŁOŚĆ ➡️https://t.co/jT6SpwWPpN@EnergaSA @emocjedopelna @BankPekaoSA @sport_tvppl @RMF24pl @UMWL_Lublin #PolskiCukier #Suzuki pic.twitter.com/hl9TBtr0qY