| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Legia Warszawa czeka na najważniejszy mecz w roku – spotkanie ze Spartakiem Moskwa. Równie niecierpliwie właściciel klubu, Dariusz Mioduski czeka na Marka Papszuna. Mimo że 47-latek prowadzi Raków Częstochowa, to Mioduski otwarcie próbuje go przekonać do zmiany miejsca pracy. Czy to w ogóle legalne, zważywszy na to, że szkoleniowca obowiązuje kontrakt? Okazuje się, że tak, choć jest to moralnie wątpliwe.
O tym, że Marek Papszun zostanie trenerem Legii Warszawa mówi się od kilku tygodni. To pokłosie wywiadu Dariusza Mioduskiego, którego udzielił on internetowej stronie klubu. Brzmiało to prawie jak ogłoszenie szkoleniowca. Problem w tym, że jest on zatrudniony przez Raków Częstochowa, a jego kontrakt obowiązuje do końca sezonu 2021/22. Od razu padły podejrzenia, że warszawski klub złamał przepisy PZPN. Okazuje się jednak, że wcale tak być nie musi. Jak ustalił "Przegląd Sportowy", jeżeli nie została podpisana żadna przedwstępna umowa, Legia zasad nie złamała.
– Dopóki nie ma podpisanej umowy lub nie ma na to dowodów, to nie ma również podejrzenia złamania przepisów PZPN. Jeżeli Raków potrafiłby dowieść, że jest inaczej, miałby podstawy, żeby złożyć wniosek do Komisji Dyscyplinarnej PZPN o wyjaśnienie sprawy. Nic takiego obecnie się nie stało – ustalił w Polskim Związku Piłki Nożnej Maciej Wąsowski. – Sytuacja jest dość niecodzienna (...). Zazwyczaj takie historie rozgrywane są w inny sposób i bardziej dyskretnie. Przecież w środowisku wszyscy zdają sobie sprawę, że piłkarze, którym kontrakty wygasają w czerwcu, rozmawiają z innymi klubami dużo wcześniej niż na przepisowe sześć miesięcy przed jego zakończeniem. (...) Jest to trochę martwy przepis – dodają źródła z piłkarskiej centrali.
Trochę martwy przepis https://t.co/Tw9cvXbZvG
— Przegląd Sportowy (@przeglad) December 9, 2021