Europejska przygoda Legii Warszawa była najdłuższa od pięciu sezonów. Mistrz Polski znów miał okazję zasmakować fazy grupowej na arenie międzynarodowej, a jednocześnie notuje największy kryzys w lidze od lat. Wojskowi doskonale poznali drogę z nieba wprost do piekła.
Nie ma w Polsce klubu, w którym ciśnienie na grę w Europie jest tak duże, jak w Legii Warszawa. Stołeczna drużyna po zdobyciu mistrzostwa kraju miała obowiązkowy cel w postaci występu w nowo stworzonej Lidze Konferencji. Czym wyżej, tym lepiej, ale liczyło się, by po pięciu latach znów awansować do fazy grupowej.
Legia przez całe letnie przygotowania myślała o Norwegach i dokonała maestrii w kwestii obserwacji przeciwników, których śledzono naocznie, ale pozyskiwano też materiały wszelkimi dostępnymi kanałami. Stanęło na tym, że poziom wiedzy Wojskowych w kwestii Bodo stał na najwyższym poziomie. Kiedy przyszło do dwumeczu z Norwegami, widoczny był fakt, że warszawianie od początku do końca czytają pomysły przeciwników. Legia zaczęła idealnie, bo od gola Luquinhasa w 2. minucie. Potem dwoma trafieniami z nowym klubem przywitał się Mahir Emreli i zapewnił zwycięstwo 3:2.
W Warszawie gospodarze wygrali z Bodo/Glimt 2:0 i pewnie awansowali do drugiej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Paradoksem był fakt, że kolejnym rywalem miał być teoretycznie słabszy zespół. Flora Tallin od początku była skazywana na pożarcie, choć… ostatecznie postawiła się Legii. W stolicy Polski miejscowi zwyciężyli 2:1, na wyjeździe dołożyło triumf 1:0 i tym samym zapewnili realizację celu minimum. Legia była już obecna przynajmniej w fazie grupowej Ligi Konferencji, choć rywalizacja z Estończykami doprowadziła też do jednej poważnej straty. Mowa o Bartoszu Kapustce, którzy w pierwszym meczu z Florą zerwał więzadło krzyżowe. Brak byłego reprezentanta Polski stał się jednym z czynników pogarszającej się gry Legii.
Od początku było jasne, że mistrz Polski potrzebuje szerokiej kadry do gry na trzech frontach. Liczebność potrafiła się zgadzać, ale szybko stało się jasne, że wielu nowych zawodników nie daje drużynie odpowiedniej jakości. Do tego dochodziły urazy czy nadmiar kartek. Nie zmieniło to faktu, że Legia do samego końca eliminacji robiła wrażenie i mocno walczyła w każdym meczu. Nie inaczej było w rywalizacji z Dinamem Zagrzeb, gdy Wojskowi zremisowali na wyjeździe 1:1, ale na własnym obiekcie przegrali 0:1.
Sam Michniewicz stał się bohaterem eliminacji. Legia była perfekcyjnie przygotowana na każdy mecz w Europie. Stołeczna drużyna była w stanie walczyć jak równy z równym z zespołami, których budżety znacznie mocniej przekraczały możliwości finansowe w Warszawie. Kluczowy dla losów rywalizacji ze Slavią okazał się mecz w Polsce. Czesi już nawet prowadzili przy Łazienkowskiej, ale… dwa gole Emrelego załatwiły sprawę i pozwoliły Wojskowym na radość z awansu do Ligi Europy. Legia znów mogła się przywitać z występami w fazie grupowej po pięciu latach pełnych bólu i kompromitujących porażek.
Jednocześnie awans do fazy grupowej był dla Legii niczym mały skok na kasę. Stołeczny klub mógł cieszyć się z zarobienia blisko 25 milionów złotych. To było ważne ze względu na budżet Wojskowych. Jednocześnie skłoniło to działaczy do sięgnięcia do kieszeni. Tuż przed zamknięciem okna transferowego pozyskano Lirima Kastratiego (1,5 mln euro) oraz Ihora Charatina (800 tysięcy euro). Czas pokazał, że nie były to idealnie wydane pieniądze.
Zaczęło się dobrze, ale potem miało być już tylko trudniej. Do Warszawy przylecieli piłkarze Leicester City. To było jak próba ognia, ale stołeczni zawodnicy byli w stanie radzić sobie z atakami Lisów. Anglicy mieli przewagę, ale nie byli w stanie pokonać Cezarego Miszty. Dla młodego bramkarza spotkanie było wręcz wyjątkowe, bo miał za sobą gorsze występy, gdy został wytypowany do zastąpienia kontuzjowanego Artura Boruca, innego z bohaterów początku sezonu. Do tego samego miana mógł kandydować Emreli, który był w stanie pokonać także bramkarza Leicester. To jego trafienie dało warszawianom kolejne trzy punkty. Inna sprawa, że Wojskowi mogli wygrać wyżej, ale dwie akcje Kastratiego nie przyniosły bramek w samej końcówce.
Legia po dwóch kolejkach miała na koncie sześć punktów i prowadziła w grupie Ligi Europy. Ale mecz z Leicester toczył się już w innej atmosferze. Przy Łazienkowskiej robiło się już gorąco przez sytuację w PKO Ekstraklasie i coraz gorsze wyniki. Cały czas słabła pozycja Michniewicza, a władze klubu przestawały ukrywać, że wkrótce będą chciały pożegnać się z trenerem, który awansował do europejskich pucharów.
Reakcją na kryzys stało się zatrudnienie Marka Gołębiewskiego, dotychczasowego trenera trzecioligowych rezerw Legii. Pewne było, że stoi za tym coś więcej. Szybko wyszło na jaw, że chodzi tylko o dokończenie sezonu i wpłynięcie na spokojne wody. Celem warszawian jest to, by najpóźniej od lipca 2022 roku (a najlepiej już od 1 stycznia), nowym szkoleniowcem Wojskowych został Marek Papszun z Rakowa Częstochowa. Ale dopiero wtedy Legia zaczęła pikować w kierunku piekła.
Legia popadła w kryzys totalny. Mistrzowie Polski cały czas są w strefie spadkowej Ekstraklasy. Warszawianie zanotowali serię siedmiu ligowych porażek z rzędu i wyrównali rekord sprzed… 85 lat. Ale w Europie też szału nie było. Warszawianie najpierw przegrali 1:4 z Napoli, potem 1:3 z Leicester, a ostatnią szansą na trafienie do czyśćca było spotkanie ze Spartakiem. Spartakiem, który dostarczał w przeszłości smutków (dwie porażki w LM w 1995), ale i radości (awans do LE w 2011 czy zwycięstwo w Moskwie we wrześniu).
Wygrana dawała wszystko, bo awans i dodatkowe pieniądze. Remis i porażka? Skazywały Legię na ostatnie miejsce w grupie. I warszawianie starali się walczyć, choć niewiele z tego wynikało. Spartak za to strzelił gola po indywidualnym błędzie Maika Nawrockiego i skutecznie pilnował swojej przewagi. Mecz nie porywał nadzwyczajnie, nie grzał też w mrozie. W ostatnich sekundach doliczonego czasu gry, gospodarze wywalczyli jeszcze rzut karny…
Remis nic nie dawał Legii. Nic poza faktem uniknięcia porażki i zyskania pod względem finansowym. Rzut karny był wart około 800 tysięcy euro. Tyle Legia mogła otrzymać za remis w fazie grupowej. Nie otrzyma, bo Pekhart zmarnował szansę na gola. Dobrą interwencja popisał się golkiper Spartaka, który odbił uderzenie Czecha. Sama sytuacja wręcz podsumowała rundę Legii. Kiedy już pojawiło się światełko w tunelu, to zgasło błyskawicznie i znów pozostawiło warszawian w mroku.
9 grudnia Legia odpadła z fazy grupowej Ligi Europy, przegrywając cztery ostatnie mecze. Dodatkowo mistrz Polski zajmuje 16. miejsce w PKO Ekstraklasie. Do końca piekielnej rundy Wojskowym pozostały jeszcze trzy mecze: z Wisłą Płock, Zagłębiem Lubin oraz Radomiakiem Radom. A do powrotu do europejskich pucharów została tylko jedna droga – Puchar Polski. Jeśli Legia w nim zwycięży, wtedy znów będzie mogła choćby powalczyć w Lidze Konferencji.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.