| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W ostatnich tygodniach w mediach dyskutowano na temat przyszłości Marka Papszuna, którego chce zatrudnić Legia Warszawa. Trener Rakowa Częstochowa wciąż nie postanowił, czy przedłuży kontrakt z obecnym klubem. – Gdyby decyzja była prosta i nie byłoby żadnych znaków zapytania, to temat byłby dawno zamknięty – wyznał szkoleniowiec, który opowiedział m.in. o ewentualnej pracy w warszawskim zespole, wynikach obecnej drużyny i o tym... jaki prezent dostał od piłkarzy na Mikołajki.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Jak dużo zamieszania w pana drużynie spowodował słynny już wywiad udzielony przez prezesa Legii Dariusza Mioduskiego?
Marek Papszun: – Ten temat został mocno wyolbrzymiony przez media. Ludzie niekoniecznie zdają sobie sprawę, jak takie rzeczy są przyjmowane przez szatnię. Oczywiście, od razu zareagowałem i przekazałem piłkarzom, jak wygląda sytuacja. Powiedziałem im, że nic się nie zmienia, walczymy o swoje cele i na tym się skupiamy. Dalej była już głównie "szydera" i żarty. Na Mikołajki dostałem od zespołu... sweter Legii. Bardziej żyły tym media i piłkarska Polska. My koncentrowaliśmy się zupełnie na czym innym.
– Odetchnął pan, gdy Legię ponownie przejął Aleksandar Vuković? To sprawiło, że zamieszanie wokół pana osoby chyba chociaż trochę się uspokoiło...
– Nie przeżywałem tego, bo Legia nie jest klubem, w którym dzisiaj pracuję. Oczywiście, cała sytuacja stała się już męcząca. W wypowiedziach moich czy władz obu klubów doszukiwano się nie wiadomo czego, a żadne decyzje nie zapadły. Skala tego była olbrzymia, dzwonili do mnie znajomi, którzy żartowali, że zaraz chyba wyskoczę z ich lodówki. Zdaję sobie jednak sprawę, że to część gry, w którą wszedłem. Wiem z czym wiąże się praca na tym poziomie. Gdybym zadowolił się pracą w klubie z "okręgówki", nie musiałbym przejmować się kolejnymi telefonami od dziennikarzy. Nie mam nikomu za złe, że dzwoni i zadaje pytania o Legię i całą sytuację.
– Wiadomo już coś więcej odnośnie pana przyszłości?
– Nic się nie zmieniło, decyzji należy spodziewać się na koniec grudnia. Chcę usiąść i poważnie się nad wszystkim zastanowić, porozmawiać o tym z rodziną. Kontrakt obowiązuje do końca sezonu, teraz planujemy okres przygotowawczy, który będzie dość krótki.
– Czyli raczej nie dojdzie do sytuacji, w której kluby osiągną porozumienie i jeszcze w styczniu zostanie pan trenerem Legii?
– Nie sądzę, by tak się stało. Oczywiście, w piłce zawsze jest jakaś możliwość, to kwestia dogadania się zainteresowanych stron, w tym kontekście władz obu klubów. To dzieje się jednak rzadko i dla mnie jest mało realne. Być może szefowie klubów kontaktowali się w takiej sprawie, a ja o tym nie wiem? Taką opcję też trzeba brać pod uwagę.
– Wiele osób w środowisku przyjęło wypowiedzi Mioduskiego jako mało eleganckie względem pana obecnego pracodawcy. A jakie jest pana zdanie?
– Można to interpretować na różne sposoby. Przede wszystkim uważam jednak, że całe zdarzenie zostało rozdmuchane do gigantycznych rozmiarów, a nie stało się nic aż tak wielkiego.
– A jak interpretować pojawienie się w Legii Pawła Tomczyka? Skoro klub zatrudnia pana byłego współpracownika, to nietrudno połączyć to również z ewentualnymi negocjacjami z panem...
– Paweł wykonał w Rakowie świetną pracę jako dyrektor sportowy. Na naszym rynku mało jest osób tak kompetentnych, jeśli chodzi o ten zakres pracy. Można to łatwo skojarzyć z moją osobą, bo wszystko zbiegło się w czasie. Wcześniej polecałem Pawła innym klubom, więc mówienie, że trafił do Legii na mój wniosek, to też nadinterpretacja.
– W Rakowie pracuje pan już prawie sześć lat. Trenerzy w Legii spędzają znacznie mniej czasu. Czy to, że władze klubu z Warszawy tak chętnie zmieniają szkoleniowców nie odstrasza pana?
– Gdyby decyzja była prosta i nie byłoby żadnych znaków zapytania, to temat byłby dawno zamknięty. Jest wiele elementów, które trzeba wziąć pod uwagę i rozważyć.
– Nie brakuje głosów, że w Legii miałby pan mniej do powiedzenia w kwestii strategii klubu. W mediach pojawiały się doniesienia, że Czesław Michniewicz nie miał wpływu na niektóre transfery...
– To wszystko do mnie dociera, ale dalej są to głównie medialne spekulacje. Nie znam do końca ludzi pracujących w Legii, ale myślę, że w każdym klubie jest jeden cel – wygrywanie. Na wszystkich obszarach musi być jednak spójność, jedna koncepcja. Mam świadomość, że trzeba brać pod uwagę rozmaite aspekty – kwestie budżetowe, koncepcję stawiania na młodzież. Najważniejsze jest jednak to, by na koniec mieć wspólną filozofię na wszystkich poziomach. W środowisku wszyscy się znają, jeśli ktoś chce mnie zatrudnić, to już wie, jaką jestem osobą i czego oczekuję.
– Nie ma pan obaw o to, że może "poparzyć się" na pracy w Legii?
– Jestem zbyt doświadczony, by obawiać się pracy w jakimkolwiek klubie. Uważam się za osobę kompetentną, o czym zresztą świadczy to, co udało się osiągnąć w Rakowie. W piłce przeżyłem już sporo, dlatego nie czuję strachu.
– Załóżmy, że podpisuje pan kontrakt z Legią, ale przez najbliższe pół roku prowadzi Raków. Z drużyną z Warszawy zagracie jeszcze w Ekstraklasie, możecie też trafić na siebie w Pucharze Polski. Nie czułby się pan nieswojo?
– To nie miałoby dla mnie znaczenia. Wiem, że po ostatnich wydarzeniach ludzie tym bardziej obserwują moją pracę i zastanawiają się, czy jestem skupiony na Rakowie. Wiele zawdzięczam osobom w klubie, darzymy się wzajemnym szacunkiem. Moja motywacja na pewno nie jest mniejsza. Wiem, że gdy teraz przegramy, to pojawiają się spekulacje, czy przypadkiem myślami nie jestem poza klubem. Dla mnie te sugestie są absurdalne. Zrobię wszystko, by zdobyć Puchar Polski i zakończyć ligę na jak najwyższym miejscu.
– Porozmawiajmy o Rakowie. Jak ocenia pan tę rundę w waszym wykonaniu?
– Bardzo pozytywnie. Dla nas to było nowe doświadczenie. Zadebiutowaliśmy w europejskich pucharach, w których do końca walczyliśmy o fazę grupową. Zdobyliśmy Puchar Polski, zostaliśmy wicemistrzem, później sięgnęliśmy po Superpuchar... Ostatnie półrocze było też trudne, rozegraliśmy 29 spotkań, pojawiły się kłopoty zdrowotne. Mimo to udało się regularnie punktować i znów być w czołówce.
– Które stracone punkty bolą najbardziej?
– Na pewno szkoda końcówki i porażek z Cracovią, Lechią i Górnikiem, bo te spotkania nie toczyły się pod dyktando naszych przeciwników. W Krakowie przegraliśmy po "strzale życia" w wykonaniu Kakabadze, ale w dwóch pozostałych meczach, o których wspomniałem, przydarzały nam się banalne błędy. Momentami przypominał mi się nasz pierwszy sezon po awansie, w którym takich pomyłek było sporo.
– Byliście blisko awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji. Jak duży niedosyt czuł pan po rewanżu z KAA Gent?
– Gdyby nie gol stracony w końcówce pierwszej połowy, to mogłoby być różnie. To była drużyna lepsza od nas, różnicę odczuliśmy na własnej skórze. Zresztą, ten zespół wygrał rywalizację w swojej grupie, co dla mnie nie było żadnym zaskoczeniem. Z drugiej strony, w przypadku awansu byłoby nam bardzo ciężko połączyć grę w lidze z sześcioma spotkaniami w pucharach. Nawet bez tego pojawiło się mnóstwo problemów ze zdrowiem. Może zabrzmi to dziwnie, ale gra w grupie mogłaby mieć opłakane skutki, jeśli chodzi o nasze występy w Ekstraklasie.
– Na co musiał zwrócić pan uwagę podczas przygotowywania zespołu do gry w Lidze Konferencji? Czym różnili się rywale z europejskich pucharów w porównaniu do drużyn z Ekstraklasy?
– Było wielu zawodników o wysokich umiejętnościach indywidualnych. To kluczowa różnica. Wielu prezentowało się lepiej niż gracze z Ekstraklasy. Na to trzeba było mocno zwrócić uwagę.
– Jeszcze niedawno mówił pan, że wyniki drużyny wyprzedziły możliwości organizacyjne klubu. Czy coś w tej kwestii zmieniło się przez ostatnie miesiące?
– Nie da się tego zmienić z dnia na dzień. Wszystko idzie powoli do przodu. Michał Świerczewski dokłada wszelkich starań, by rozwijać klub i zapewniać nam jak najlepsze warunki do pracy. Cały ten rok jest bardzo pozytywny. Wielkim powodem do zadowolenia jest dla mnie to, że jesteśmy najlepiej punktującą drużyną w Ekstraklasie w 2021 roku. Widzimy ciągłość pracy, regularność. Zdajemy sobie także sprawę, że utrzymanie się na pierwszym miejscu w kolejnym roku będzie szalenie trudne.
– Przez ostatni czas doszło też do zmiany w postrzeganiu Rakowa. Już nikt nie traktuje was jako niespodzianki, jesteście uznawani za jednego z faworytów. Jak trudno było przyzwyczaić się do takiej roli?
– Nie przystępujemy już do spotkań jako beniaminek, a wicemistrz Polski. Jesteśmy zespołem pozytywnie ocenianym przez media, z określonym stylem gry. Teraz w meczach z nami każdy chce coś udowodnić. Siłą rzeczy, gdy pojawiliśmy się w czołówce to również zabraliśmy komuś miejsce. Motywacja przeciwników jest większa. Widać to po ich zachowaniu i postawie w starciach z nami. Widzimy rywali niezwykle zmotywowanych, czasami biegających więcej niż w innych meczach. Zdarza się, że zmieniają też swoją taktykę po to, by utrudnić nam zadanie. To kolejne trudności, z którymi dzisiaj musimy sobie radzić.
– Macie sześć punktów straty do Lecha. Powalczycie o mistrzostwo Polski?
– Obecnie jest dwóch mocnych kandydatów do tytułu – to Lech i Pogoń, która długo grała najlepszy futbol w lidze. By wiosna była udana, potrzebujemy wzmocnień i tego, by zawodnicy byli zdrowi. Tego zabrakło w ostatnich miesiącach. Jeżeli tak będzie, to nie będziemy na straconej pozycji, chociaż pod względem warunków organizacyjnych i całego zaplecza wciąż nie jesteśmy klubem na poziomie Lecha czy Pogoni.
– Trudno chyba o zadowolenie z letnich transferów. Niewielu nowych graczy odegrało istotną rolę.
– Strzałem w "dziesiątkę" okazał się jedynie Vladan Kovacević. Pozostali wyróżniali się niezbyt mocno, ale trzeba spojrzeć też na okoliczności. Walerian Gwilia dołączył do nas dość późno, co również wpłynęło na jego wkomponowanie się do drużyny. Na polu skuteczności transferów musimy się jednak poprawić. Nie uciekam od odpowiedzialności, ale nie jest ławo ściągnąć do Rakowa kogoś na odpowiednim poziomie, kto na pewno spełni oczekiwania. Zdarza się, że zawodnik, który nie sprawdzi się u nas, będzie odgrywał ważną rolę gdzie indziej, być może nawet w większym klubie niż Raków.
– Nie brakuje wam bramkostrzelnego napastnika?
– Każdy chciałby takiego piłkarza, ale w naszej lidze jest ich niewielu. Pod względem liczby strzelonych goli jesteśmy drudzy w Ekstraklasie, więc nie uważam, by był to kłopot. Odpowiedzialność za zdobywanie bramek rozkłada się na wielu zawodników.
– Słabiej wygląda to pod względem skutecznej gry w obronie. Straciliście 22 gole.
– Sporo, bo średnio tracimy nieco ponad jedną bramkę na spotkanie. To wiąże się z naszymi problemami zdrowotnymi. Na środku obrony wstępował Fran Tudor, który powinien grać gdzie indziej. Podobnie było z Janisem Papanikolaou. Skład nie był stabilny. Tych bramek było dużo, ale nie wygląda to też jakoś bardzo dramatycznie.
– Ostatnie lata to dla pana i klubu ciągły progres i historyczne sukcesy. Jaki jest przepis na to, by tak długo prowadzić jedną drużynę? Zdarzały się momenty, w których popadał pan w samozadowolenie?
– Cały czas trzeba szukać nowych bodźców. Spędziłem już tyle czasu w jednym miejscu, czasami zdarzyło się wpaść do strefy komfortu, a to nie jest dobre. Rozmawialiśmy o transferach piłkarzy, a ja chciałbym podkreślić wielką rolę transferów pracowników. Letnie ruchy w sztabie uważam za znakomite. Dzięki nowym współpracownikom nie ma stagnacji, pojawiają się ludzie z nowymi spostrzeżeniami... Nie boję się, że coś się popsuje. Zamartwianie się na zapas nie ma sensu. Nie wszystko zależy wyłącznie ode mnie. Zwycięstwa są efektem pracy całego zespołu i tak samo jest w przypadku porażek.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.