| Skoki

Skoki narciarskie. Jan Ziobro, jakiego nie znacie. "Nie zamierzam opowiadać, że byłem idealny"

Jan Ziobro, Ziobro skoki narciarskie, Ziobro Engelberg
Jan Ziobro przyznaje, że też nie wystrzegł się błędów (Fot. PAP)

Osiem lat temu wygrał w Engelbergu. I do dziś kojarzy się z tamtym triumfem oraz mocnymi wypowiedziami na temat poprzednich trenerów kadry. Ale to rozmowa inna. I inny Jan Ziobro. Nie padają nazwiska. Jest za to o drewnie, biznesie, osiemnastu latach na skoczni, których wcale nie żałuje, i o błędach. Bo te popełnił. – Nie zamierzam opowiadać, że byłem idealny, że po mojej stronie nie było błędów. Nie ma ludzi nieomylnych – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL Ziobro.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Trener Polaków liczył na naukową rewolucję. Kulisy tajnych testów

Czytaj też

Piotr Żyła

Trener Polaków liczył na naukową rewolucję. Kulisy tajnych testów

Rozmowa została przeprowadzona przed konkursami w Engelbergu

Antoni Cichy, TVPSPORT.PL: – Na skoki będzie jeszcze czas. Dalej zajmujesz się stolarką?
Jan Ziobro: – Tak, tak, dalej jest stolarka.

– Dużo roboty macie?
– Dzięki Bogu, na razie nie narzekamy na brak zajęcia.

– Jak to się zaczęło? Skąd pomysł na drewno?
– Jesteśmy na rynku już od ponad 60 lat. Zaczynał dziadek, potem rozwinął ojciec, a my to kontynuujemy.

– Za dzieciaka zaglądałeś do dziadka do stolarni i tak cię wciągnęło?
– W większości przypadków tak bywa, że kiedy się przy czymś wychowujesz, to potem kontynuujesz interes. I ja też kontynuuję. To dla mnie po części praca, ale ją lubię.

– Tylko meble czy ktoś miał w rodzinie bardziej artystyczne zacięcie do drewna?
– Dziadek od strony mamy też był stolarzem i robił bardziej artystyczne rzeczy. Ale dziadek Andrzej z naszej strony zajmował się meblami z poliestru, składanymi w fornir. Dziś można byłoby powiedzieć, że do tego potrzeba artystycznej duszy. Teraz już nie ma takich mebli, teraz są proste kształty. Kiedyś to wymagało poświęcenia.

– U ciebie zostało coś z tej artystycznej duszy?
– Raczej działamy tak, że produkujemy to, czego wymaga rynek. Taka prawda. Robimy wszystko od A do Z. Co klient sobie zażyczy, to mu przygotujemy. Musimy się dostosować do rynku.

– Jak jeszcze skakałeś, stolarnia pozwalała się odciąć od świata zewnętrznego?
– Wydaje mi się, że to działało dobrze w obie strony. Szczerze mówiąc, skoki skokami, ale dobrze mieć też jakąś drugą działkę, na której da się zarobić. Z jednej strony możesz odciąć się od skoków, a z drugiej od biznesu, kiedy idziesz na skocznię.

Trener Polaków liczył na naukową rewolucję. Kulisy tajnych testów

Czytaj też

Piotr Żyła

Trener Polaków liczył na naukową rewolucję. Kulisy tajnych testów

Jan Ziobro, Ziobro skoki narciarskie
Jan Ziobro nie skacze już od blisko czterech lat (Fot. PAP)

– Bywało, że skoki były przerywnikiem w sprawach biznesowych?
– To nie było tak, że pracowałem po jedenaście, dwanaście godzin, a w wolnej chwili szedłem na skocznię. Raczej koncentrowałem się na skokach, na karierze, a tutaj raczej po prostu podejmowałem decyzje. Czasami coś robiłem, malowałem kaski, ale nie pracowałem. Miałem zaufanych ludzi. Oni mnie zastępowali i nie musiałem fizycznie harować.

– A teraz już siedzisz w stolarni? Czy zarządzasz?
– Pracy się nie boję. Mogę się przebrać i robić, ale bardziej zarządzam z biura. Mam bardzo dobrych ludzi. Kierownik produkcji decyduje, ja wspomagam go z boku, a jak trzeba, idę i coś zrobię. Trzymam rękę na pulsie, pilnuję, żeby wszystko było właściwie.

– Zgłaszają się ludzie, którzy chcą meble, bo Ziobro to ten, który wygrał w Engelbergu?
– Od dwóch lat przerzuciłem się w 80 procentach na produkcję frontów meblowych. Robię to usługowo dla okolicznych stolarzy. Wozimy też fronty w stronę Rzeszowa, Śląska, Tarnowskich Gór. Produkcją mebli zajął się mój brat. Firma produkowała i meble, i fronty, i jakoś podzieliliśmy się z bratem. Czasami robimy meble, ale głównie te fronty.

Sport jest trochę jak wojsko. Zaczynasz w wieku ośmiu, dziewięciu lat. Jesteś zdany głównie na siebie. Jeździsz na zgrupowania, wychowuje cię otoczenie. Rodzice są, ale wtedy, kiedy wracasz ze zgrupowania. Sport przygotowuje mentalnie, buduje, od małych lat ustawia psychikę człowieka. W dobrym tego słowa znaczeniu.

– Masz mniejszy kontakt z ludźmi? Nie pytają o karierę?
– Zdarza się, że też przychodzą normalni klienci, nie tylko stolarze. Każdy może zamówić u mnie drzwiczki, fronty do mebli. Podpytują, jak się skakało, dlaczego już nie skaczę, jak jest teraz. Mam kontakt z ludźmi i często ciekawią ich skoki.

– Nie żal, że to etap raczej zamknięty?
– Na pewno żal. Jakby nie było, to osiemnaście lat ciężkiej harówki, wyrzeczeń. Ale takie życie…

– Wiele razy obejrzałeś skok z Engelbergu i słuchałeś komentarza "Polak już na pewno wygrał konkurs, ale szybuje Jan Ziobro"?
– Dużo razy oglądałem. Teraz już nie pamiętam, kiedy po raz ostatni. Czasami sobie włączę jakieś skoki, właśnie te z Engelbergu i lubię tak spojrzeć. Na pewno to miłe wspomnienie.

– Pewnie wtedy nie myślałeś, że Engelberg to jedyny taki weekend w karierze.
– Wtedy na pewno nie przechodziło mi przez głowę, że tak może się zdarzyć. Nie miałem takiego scenariusza.

Jan Ziobro, Ziobro Engelberg, Ziobro skoki
Zwycięstwo w Engelbergu to jedyne w karierze Ziobry (Fot. PAP)
Skoki w... Warszawie. Wiemy, dlaczego wtedy nie wyszło

Czytaj też

Apoloniusz Tajner, Stadion Narodowy, skocznia na Wembley

Skoki w... Warszawie. Wiemy, dlaczego wtedy nie wyszło

– Zwycięstwo, trzecie miejsce, a potem różnie bywało.
– Myślę, że takich dobrych weekendów zebrałoby się trochę więcej. To nie tylko Engelberg. Skakanie na wysokim poziomie to ciężki kawałek chleba. I tych udanych dni dałoby się zliczyć więcej. Choćby Falun, gdzie zdobyliśmy medal mistrzostw świata. Nie wiem, czy to był weekend czy środek tygodnia, ale w Soczi otarliśmy się o medal igrzysk. Wiadomo, Engelberg był znakomity. Wygrałem, zająłem trzecie miejsce. Wydaje mi się, że gdybym kontynuował karierę, takich weekendów jak tamten byłoby więcej.

– Stolarnia, firma – to ułatwiło decyzję o tym, żeby rzucić skoki i zająć się czymś innym?
– Na pewno to stwarzało szansę, żeby płynnie przejść ze świata sportu do biznesu. Bo byłem tak naprawdę jednocześnie w obu tych światach. I wtedy łatwiej podjąć taką decyzję. Wiedziałem, że nie zostanę na lodzie, że mam jakieś zajęcie, nie będę się tułał, z niczym borykał. Przechodzę na swoje, skupiam się na tym, co jest i to rozwijam, choć było dobrze rozwinięte. I wyznaczam nowe cele. Tak jak w sporcie, tak samo w biznesie, trzeba stawiać sobie cele. Od momentu, kiedy przejąłem produkcję frontów, zrealizowałem pewne plany, założenia. Tyle że to tak jak w sporcie. Założysz coś, osiągniesz, zainwestujesz, ale to nie koniec. Nie spoczywasz na laurach. Cały czas musisz się rozwijać, inwestować, myśleć, żeby mieć dobry produkt, pilnować wysokiej jakości. To nie takie proste.

Skoki w... Warszawie. Wiemy, dlaczego wtedy nie wyszło

Czytaj też

Apoloniusz Tajner, Stadion Narodowy, skocznia na Wembley

Skoki w... Warszawie. Wiemy, dlaczego wtedy nie wyszło

Powiem ci szczerze, nawet będąc zawodnikiem, nie zdawałem sobie sprawy, że można się tak uzależnić od tego. Nie do końca w to wierzyłem. Ale taka prawda. Jak przestaniesz skakać, brakuje jej po miesiącu czy dwóch. Nie masz, co ze sobą zrobić. To ta pustka po adrenalinie.

– Kariera sportowa pomaga potem w biznesie?
– Myślę, że w pewnym sensie tak. Każdy dobry sportowiec, który mógł rywalizować na najwyższym poziomie, a ja miałem przyjemność rywalizować z najlepszymi na świecie, potwierdzi to. Sport jest trochę jak wojsko. Zaczynasz w wieku ośmiu, dziewięciu lat. Jesteś zdany głównie na siebie. Jeździsz na zgrupowania, wychowuje cię otoczenie. Rodzice są, ale wtedy, kiedy wracasz ze zgrupowania. Sport przygotowuje mentalnie, buduje, od małych lat ustawia psychikę człowieka. W dobrym tego słowa znaczeniu. Uczysz się pewnych rzeczy, musisz być zdyscyplinowany, mieć samozaparcie, być cierpliwy, jeśli chcesz do czegoś dojść. A sport uczy tej cierpliwości. To cechy, które później przydają się w biznesie. Też potrzeba wytrwałości, niektóre decyzje trzeba podejmować z chłodną głową, nie wolno się podpalać, robić czegoś pochopnie.

– I myślisz, że miałeś to wszystko pod koniec kariery skoczka? Nie zabrakło ci cierpliwości w sezonie 2017/18?
– To nie chodzi tylko o sezon 2017/18. Moje wyniki można sprawdzić. Nie wyciągam tego z kapelusza. Można prześledzić, które miejsca zajmowałem, którym zawodnikiem w Polsce byłem w danym momencie, a na jakie zawody mnie potem powoływano. Nie podjąłem tej decyzji pochopnie. Patrząc z perspektywy czasu, była najbardziej racjonalna, jaką mogłem podjąć. Bicie głową w mur… I tak nie przebijesz tego muru. Kontynuowanie kariery nie miało sensu, mijało się z celem.

– Decyzji i słów innych osób nie zmienisz, ale w swoim zachowaniu, wypowiedziach coś byś zmienił? Coś sobie darował?
– O których wypowiedziach mówisz?

– Po prostu, czy czegoś żałujesz, myślisz, że faktycznie mogłeś się inaczej zachować.
– Nie zamierzam opowiadać, że byłem idealny, że po mojej stronie nie było błędów. Nie ma ludzi nieomylnych. Każdy popełnia błędy. Ja też je popełniałem. Nie nazwałbym tego minusem, ale spore znaczenie miało na pewno to, że zawsze mówię, co myślę. Nigdy nie owijałem w bawełnę. Wolę powiedzieć coś prosto w oczy. Że nie pasuje mi to, to i to. I próbujemy kontynuować współpracę. Nie lubię udawać, że jest dobrze, a potem obgadywać kogoś za plecami. To nie mój styl. Wolałem wyjaśnić sprawę, ale ludziom się to nie podobało. Mówiłem, jak jest, a wszyscy siedzieli cicho.

Jan Ziobro, Ziobro skoki narciarskie, Ziobro Falun
W 2015 roku Ziobro wraz z drużyną zdobył brąz mistrzostw świata w Falun (Fot. PAP)
Ryoyu na tropie legend. Dwie już dogonił, zaraz czas na kolejne

Czytaj też

Ryoyu Kobayashi, Kobayashi skoki, Kobayashi Engelberg

Ryoyu na tropie legend. Dwie już dogonił, zaraz czas na kolejne

– Kiedy ostatni raz skoczyłeś?
– A kiedy nagrałem pierwszy film?

– Chyba podczas Turnieju Czterech Skoczni na przełomie 2017/18.
– To dzień wcześniej.

– A później ani razu? Nawet na 20-metrowej skoczni?
– Nie, nie skakałem. Wiesz co, jakbym miał skoczyć na 20-metrowej skoczni, to wolałbym pójść na mamucią. Bardziej bałbym się na takiej małej niż na dużej. Wbrew pozorom, dla zawodnika, który tyle lat skacze, próba na 20-metrowym obiekcie nie jest prosta. Jesteś przyzwyczajony do oporu powietrza, prędkości, bardziej agresywnego stylu. Na "dwudziestce" nie ma tyle powietrza, prędkości nie wiem, czy nie można byłoby się jeszcze bardziej poturbować niż na dużej!

– Przez tyle lat to robiłeś, więc musiałeś czerpać przyjemność z lotu. Nie brakuje ci tego uczucia?
– Pewnie, że brakuje. Ale mam taką naturę, że jak coś robię, to na sto procent. Wyjść i robić coś na pół gwizdka? Średnio… Nie lubię czegoś takiego. Albo się poświęcam, albo w ogóle odpuszczam. Nie wyobrażam sobie, żebym teraz przychodził na skocznię i próbował coś ugrać, jakoś skakać. Albo skakać tak, żeby to miało sens, albo lepiej się nie wygłupiać.

Ryoyu na tropie legend. Dwie już dogonił, zaraz czas na kolejne

Czytaj też

Ryoyu Kobayashi, Kobayashi skoki, Kobayashi Engelberg

Ryoyu na tropie legend. Dwie już dogonił, zaraz czas na kolejne

Zostają znajomości, samego świata ile człowiek zwiedził. W wielu krajach byłem, widziałem, jak żyją ludzie w Japonii, Kazachstanie, Rosji… Nie można żałować. Ale żal, że kiedy mogłem się rozwijać, ten rozwój został ukrócony.

– Nie widzisz siebie w takiej roli jak Andreas Goldberger, który czerpie frajdę z samych skoków?
– Nie myślałem o tym, żeby skakać dla jakiejś telewizji z kamerą jak "Goldi". Gdybym dostał taką propozycję, być może bym ją rozważył. Ale musiałaby być poważna i musiałbym się też do tego przygotować, poświęcić trochę czasu. Szczerze? Myślę, że wcale nie potrzebowałbym wiele czasu, żeby wyjść i skoczyć. Natomiast żeby skakać na dobrym poziomie, to już wymagałoby większego poświęcenia się treningom.

– Ile teraz ważysz?
– O dziewięć kilo więcej niż w momencie, w którym kończyłem karierę.

– To też trzeba byłoby trochę zrzucić.
– Trzeba by było, tak… Ale myślę, że dałbym radę. Trudno zrzucić kilogramy, kiedy jesteś bardzo wychudzony, bo za bardzo nie ma z czego. Ale przy pewnym zapasie, da się zrzucić.

– Uprawiasz jakiś sport? Żeby wyjść, odłożyć telefon, poruszać się?
– Trochę jeżdżę latem na motorze. Tyle… Tak jak mówiłem, poświęcam się temu, co mam, co robię. Nie zostaje mi za wiele czasu na sport. Czasem znajdę go trochę na motor albo żeby pobiegać w lesie.

– Motor, bo adrenalina jak na skoczni?
– Jakby nie patrzeć, to też adrenalina. Nie da się ukryć, że każdy skoczek jest od niej uzależniony. Człowiek, który uprawia sport ekstremalny, a skoki to sport ekstremalny, jej potrzebuje. I tego później brakuje. Powiem ci szczerze, nawet będąc zawodnikiem, nie zdawałem sobie sprawy, że można się tak uzależnić od tego. Nie do końca w to wierzyłem. Ale taka prawda. Jak przestaniesz skakać, brakuje jej po miesiącu czy dwóch. Nie masz, co ze sobą zrobić. To ta pustka po adrenalinie.

Jan Ziobro, Ziobro skoki, Ziobro Falun, Ziobro Soczi
Ziobro zajął 13. i 15. miejsce w konkursach igrzysk w Soczi. Rok później na MŚ w Falun był ósmy (Fot. PAP)

– To nie chciałeś po tym miesiącu czy dwóch wrócić do skoków? Czy bałeś się, że jak skoczysz średnio, dostarczysz komuś argumentów? Powiedzą, że wcale taki dobry nie jesteś?
– Wiesz co, to nie chodzi o to, by wrócić po tygodniu, dwóch czy miesiącu. Pytanie, jaki miałoby to sens? Żeby wracać i znów się poświęcać, musisz dostrzegać światło w tunelu. Wiedzieć, że jeśli będziesz wystarczająco dobry, masz szansę gdzieś wystartować, że wszyscy wokół nie będą ci utrudniali kontynuowania kariery. A kiedy z góry wiesz, że nadal będziesz tkwił na krajowym podwórku, nie powołają cię tam, gdzie powinni – bo o tym świadczą wyniki, piątemu zawodnikowi w Polsce miejsce w kadrze należy się jak psu buda, a powołują dwóch czy trzech innych na twoje miejsce – to wszystko średnie… Nie tędy droga. Jeśli ktoś powie, że chce cię powołać do kadry B, bo tak może być lepiej, cokolwiek, że jest jakiś plan, możesz to przemyśleć i zgodzić się lub nie. Ale jeśli stawiają cię przed faktem dokonanym, nikt nie tłumaczy, nie rozmawia, po prostu tak jakby cię degradowali, to słabe. Mogę to porównać. Pracujesz w TVP Sport?

– Tak.
– Widzisz, pracujesz, poświęcasz się, swój czas, angażujesz się, jeździsz na zawody, dzwonisz do takich gości jak ja, a na koniec roku prezes mówi "słuchaj, nie mam wypłaty". To taka sytuacja. Chciałbyś dalej to robić?

– Ciężko byłoby.
– No właśnie. Jeśli poświęcasz się w stu procentach, wkładasz w coś całe serce, a po roku słyszysz "nic z tego, chcesz to rób, nie chcesz, to spieprzaj", to miałbyś jeszcze jakiekolwiek chęci?

– W dorosłym życiu nie ma miejsca na romantyzm. Warto mieć nagrodę i zarobek.
– Nie chodzi mi o pieniądze. Po to trenuję, poświęcam się, kosztem rodziny, wielu spraw, żeby startować w najważniejszych zawodach, być przy najlepszych, rywalizować z nimi. A w zamian za to zostałem zdegradowany i mogłem sobie poskakać w FIS Cup albo Pucharze Kontynentalnym. Zawodnik, który ma ambicje, któremu się to należy, powtórzę, jak psu buda, nie będzie usatysfakcjonowany startami w trzeciej lidze.

– Sama adrenalina nie wystarczy, żeby skakać? Zasmakowałeś rywalizacji z najlepszymi i nie chciałeś patrzeć na nich w telewizji.
– Dokładnie. Chciałem się realizować. Ale jeśli nie ma takiej możliwości, trudno coś kontynuować. To nie ma sensu.

Jan Ziobro, Ziobro skoki narciarskie, Ziobro Engelberg
Jan Ziobro mówi otwarcie: nie żałuje osiemnastu latach, podczas których wkładał całe serce w treningi (Fot. PAP)

– Teraz łatwiej ci włączyć telewizor, jak lecą skoki? Zmieniło się trochę pokolenie, już nie musiałbyś oglądać tych, z którymi rywalizowałeś, wygrywałeś jak Thomas Morgenstern czy Gregor Schlierenzauer?
– Z Morgensternem czy Schlierenzauerem to może za wiele razy nie wygrałem ha ha! Ale skakałem z nimi, to prawda. Ciężko. Tak jak mówiłem, ciężko. Całe dzieciństwo musisz poświęcić, całe lata dorastania. Wszystko robisz po to, żeby rozwijać karierę, dobrze skakać. A potem słyszysz, że nie ma dla ciebie miejsca. Są inni, nieważne, że gorsi od ciebie. Pytanie "dlaczego?" Bo tak. To jest właśnie rzucanie kłód pod nogi. I nie trwało miesiąc czy dwa, ale dwa albo trzy lata. I tak długo wytrzymałem. Każdy inny, gdyby był traktowany tak jak ja, nie wytrzymałby tyle czasu. Jak mogę to wytłumaczyć? Zawodnicy, którzy zostali powołani za mnie, sami przyznawali, brzydko mówiąc, "tak jak ciebie wydymali, to nie wydymali nikogo". Chłopak powołany za mnie przepraszał. Ale to nie ich wina, sami się nie powołali. Ciężka sytuacja.

– Mówisz o wyrzeczeniach, dzieciństwie. Ale chyba nie żałujesz tych osiemnastu lat?
– Nie. Zostają znajomości, samego świata ile człowiek zwiedził. W wielu krajach byłem, widziałem, jak żyją ludzie w Japonii, Kazachstanie, Rosji… Nie można żałować. Ale żal, że kiedy mogłem się rozwijać, ten rozwój został ukrócony.

– Skoki to stary etap, ale ten nowy chyba też sprawia ci radość.
– Nie narzekam. Tutaj stawiam sobie cele, tutaj staram się je realizować. Ale wyniosłem to wszystko ze sportu. Jak mówi mój ojciec, w życiu zawsze musisz mieć cel. Zrealizujesz jeden, w głowie musi być już kolejny, żeby się rozwijać. Bez inwestowania, rozwoju, zaczniesz się cofać. Nieważne, czy to sport czy biznes.

Dolezal: co się stało? Gdybym to wiedział, zmieniłbym to w dzień
Michal Dolezal (fot. TVP)
Dolezal: co się stało? Gdybym to wiedział, zmieniłbym to w dzień

Zobacz też
Trener skoczków o zasadach w kadrze: wymagam szczerości
Maciej Maciusiak (fot. PAP/Grzegorz Momot)

Trener skoczków o zasadach w kadrze: wymagam szczerości

| Skoki 
Mistrzostwa Polski w skokach jeszcze w... lipcu
Dawid Kubacki (fot. PAP/Grzegorz Momot)
tylko u nas

Mistrzostwa Polski w skokach jeszcze w... lipcu

| Skoki 
Pięciokrotny zwycięzca zawodów PŚ trenuje z Polakami
(fot. TVP)

Pięciokrotny zwycięzca zawodów PŚ trenuje z Polakami

| Skoki 
Szczyrk szczęśliwy dla Wąska. Zostawił resztę kadry w pokonanym polu
Paweł Wąsek triumfował w Memoriale Olimpijczyków (fot. PAP)

Szczyrk szczęśliwy dla Wąska. Zostawił resztę kadry w pokonanym polu

| Skoki 
Norwegowie podjęli ostateczną decyzję. Nowy trener skoczków
Rune Velta (fot. Getty)

Norwegowie podjęli ostateczną decyzję. Nowy trener skoczków

| Skoki 
Polecane
Najnowsze
Real Madryt sfinalizował głośny transfer
nowe
Real Madryt sfinalizował głośny transfer
| Piłka nożna / Hiszpania 
Franco Mastantuono (fot. Getty Images)
Rozmowy ws. transferu kadrowicza. Anglia, Austria lub… Ekstraklasa!
Mateusz Skrzypczak w czerwcu zadebiutował w reprezentacji Polski (fot. Getty Images)
nowe
Rozmowy ws. transferu kadrowicza. Anglia, Austria lub… Ekstraklasa!
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Windą do gwiazd. Z pierwszej ligi na Euro w pół roku
Paulina Tomasiak (fot. Getty Images)
Windą do gwiazd. Z pierwszej ligi na Euro w pół roku
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
Legenda włoskiej piłki złożyła dymisję
Filippo Inzaghi (fot. Getty Images)
Legenda włoskiej piłki złożyła dymisję
| Piłka nożna / Włochy 
Poznaliśmy szczegóły hitowego transferu Liverpoolu
Florian Wirtz (fot. Getty Images)
Poznaliśmy szczegóły hitowego transferu Liverpoolu
| Piłka nożna / Anglia 
Hitowy transfer i... absurd organizacyjny. Polacy przed meczem o wszystko
Reprezentacja Polski U21 (fot. Getty Images)
polecamy
Hitowy transfer i... absurd organizacyjny. Polacy przed meczem o wszystko
Przemysław Chlebicki
Przemysław Chlebicki
Idealny kapitan reprezentacji Polski jest jeden. Peszko nie ma wątpliwości
Sławomir Peszko (fot. PAP)
Idealny kapitan reprezentacji Polski jest jeden. Peszko nie ma wątpliwości
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Do góry