Przejdź do pełnej wersji artykułu

W zeszłym sezonie król strzelców na Słowacji, a teraz rezerwowy w Danii. Dlaczego Kurminowski nie radzi sobie w nowym klubie?

/ Dawid Kurminowski (fot. MŠK Žiliny, Twitter.com) Dawid Kurminowski (fot. MŠK Žiliny, Twitter.com)

Jeszcze nie tak dawno kibice w Polsce zachwycali się nim, a teraz zapomnieli o jego istnieniu. Nazwisko Dawida Kurminowskiego wymieniało się nawet w gronie dalekich kandydatów do kadry Paulo Sousy. Polak po odejściu ze słowackiej Żiliny trafił do duńskiego Aarhus GF, gdzie tak dobrze już mu się nie wiedzie. Na pierwszy rzut oka wybór nowej drużyny dla 22-latka wydawał się w porządku. Dlaczego więc w obecnym sezonie wygląda to inaczej niż w poprzedniom?

Piłkarz Benfiki pobity i okradziony w swoim domu

Czytaj też:

Sebastian Szymański (fot. Getty Images)

Sebastian Szymański znalazł się w jedenastce roku ligi rosyjskiej

Gdy w ostatniej kolejce ligi słowackiej przeciwko FC ViOn Zlate Moravce, Dawid Kurminowski zdobył cztery bramki, rzutem na taśmę zgarnął koronę króla strzelców. O wyczynie byłego gracza Lecha Poznań zrobiło się w naszym kraju. 22-latek obrał nietypową ścieżkę kariery i udowodnił, że droga do seniorskiej piłki nie musi koniecznie prowadzić przez grę w Ekstraklasie. Wraz ze swoim zespołem zajął czwarte miejsce w lidze i wywalczył awans do gry w eliminacjach do Ligi Konferencji. Mimo młodego wieku Polak zyskał już sporą renomę u naszych południowych sąsiadów, na którą zapracował sobie, strzelając w minionym sezonie łącznie 26 goli we wszystkich rozgrywkach.


Zanim jednak trafił do znanej marki, jaką jest klub, prowadzony przez Pavola Stano, to Kurminowski musiał przebyć trudną drogę. Pierwsze kroki w piłce nożnej stawiał w Warcie Poznań, której zresztą jest wychowankiem. Następnym przystankiem na jego futbolowym szlaku był inny klub z Wielkopolski, czyli Lech. Tam trafił, mając 15 lat i od razu rozpoczął treningi z grupami młodzieżowymi. W juniorach młodszych był podstawowym zawodnikiem i sięgnął z drużyną po mistrzostwo Polski. Barw młodego Kolejorza bronili oprócz niego wtedy m.in. Tymoteusz Puchacz, Jakub Moder czy Robert Gumny.

Później większość świeżego narybku poznańskiej drużyny starała się zebrać doświadczenie na wypożyczeniach. Puchacz trafił do Zagłębia Sosnowiec, Moder do Odry Opole, a były gracz Warty do… Zemplinu Michalovce. – Sam wybrałem taką drogę. Nie chciałem występować w 1. lidze. Gdy okazało się, że mogę zagrać w słowackiej ekstraklasie w Zemplinie Michalovce, przyjąłem ofertę. – mówił w rozmowie z TVP Sport.

W słowackim średniaku pograł niecały rok, występując w 27. meczach i notując siedem trafień. Wynik jak na nastolatka całkiem niezły. – Dawid nie był wybornym strzelcem, ale umiał zgrać piłkę, dobrze grał na jeden kontakt. Wszystkie jego piłkarskie cechy oceniłbym na 4 w skali szkolnej. Był dobry praktycznie we wszystkich aspektach, ale niczym się nie wyróżniał w skali ligi –stwierdził ekspert od ligi słowackiej, użytkownik Twittera BuckarooBanzai

Dobra gra w Zemplinie nie umknęła uwadze skautów znanej marki w tamtejszych rozgrywkach, czyli Żiliny. Klub, który znany jest z promowania młodych zawodników i wypuszczania ich wyżej, chciał dać szansę powracającemu do Poznania z wypożyczenia zawodnikowi.

Czytaj też:

Były właściciel Spartaka Moskwa Andriej Czerwiczenko broni Macieja Rybusa: nie powinno się go atakować

Oba kluby dogadały się i Kurminowski oficjalnie został piłkarzem niegdysiejszego uczestnika Ligi Mistrzów. – Żilina najpierw wypożyczyła mnie, a potem pojawiła się opcja transferu definitywnego. Wiedziałem, że potrafią tam promować zawodników i nie ukrywam, że to przesądziło o tym, że przeniosłem się właśnie tam – przyznawał. W tamtym momencie klub tworzony był głównie przez młodych piłkarzy. Idąc krok dalej, Żilina była jedną z najmłodszych drużyn w Europie, mając w składzie aż 14. wychowanków i tylko jednego gracza powyżej 30. roku życia (Milos Volesak).

Pierwszy sezon zakończył z czterema golami na koncie. W kolejnym już dał popis umiejętności – dziewięć bramek w sezonie zasadniczym i dodatkowe 10 w grupie mistrzowskiej sprawiły, że Polak został królem strzelców. Rywalizacja była do tego stopnia zacięta, że wszystko decydowało się do ostatniej kolejki, w której Kurminowski czterokrotnie trafił do siatki i potwierdził, kto był najskuteczniejszy w całych rozgrywkach.

– Od wyjazdu na Słowację czułem, że cały czas się rozwijam. Przed ostatnią kolejką miałem gola straty do Erica Ramireza z DAC Dunajska Streda. Przed spotkaniem było wiadomo, że nasza pozycja w tabeli nie zmieni się. Dla zespołu priorytetem stało się więc to, bym został królem strzelców. Czułem wielkie wsparcie ze strony drużyny, widziałem, że chcą grać na mnie. Wszystko ułożyło się kapitalnie – stwierdził były napastnik młodzieżowych reprezentacji Polski.

Po świetnych występach jasne stało się, że Żilina będzie chciała zarobić na swoim piłkarzu. Pojawiały się głosy o przenosinach do Belgii, Włoch, Holandii lub nawet Polski. Zawodnik do spółki z agentem zdecydowali się wybrać Skandynawię, a konkretnie były klub Kamila Grabary, Aarhus GF. W Danii liczono, że Kurminowski pójdzie w ślady Kamila Wilczka, który w Superligaen strzelił ponad 100 goli.


Tak dobrze, jak w poprzednim klubie jednak to nie wyglądało. Były gracz Lecha wskoczył do wyjściowej jedenastki, ale był nieskuteczny, a jego drużyna zanotowała bardzo słaby początek sezonu, zdobywając tylko dwa punkty w pierwszych pięciu meczach. Poskutkowało to przesunięciem Polaka do rezerw, gdzie zaczął strzelać. W głównym zespole jednak na dobre rozsiadł się na ławce i jak dotąd tylko dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, z czego raz w Pucharze Danii.

–Kurminowski od początku ma pod górkę. Klub zapłacił za niego sporą kwotę, więc oczekiwania byłe ogromne. Na początku miał on miejsce w składzie, ze względu na absencję największej gwiazdy Aarhus, Patricka Mortensena, kapitana zespołu. Okazało się jednak, że są to piłkarze mało podobni do siebie. Choć obaj, przynajmniej w teorii, są egzekutorami, to Duńczyk jest silniejszy i lepiej dostosowany do fizycznej gry, niż Polak, który woli szukać wolnych przestrzeni, co niekoniecznie sprawdza się na boiskach Superligaen. Mówiąc wprost, Dawid jest przez duńskich obrońców twardo traktowany i sobie z tym kompletnie nie radzi – stwierdził dobrze obeznany w realiach duńskiego futbolu Wiktor Morawski.

Na pewno przed Polakiem trudny czas, bo jego drużyna zajmuje dopiero siódme miejsce w lidze, a ambicje były o wiele większe. Aarhus gra słabo i choć trener David Nielsen robi, co może, to na razie nie przynosi to oczekiwanych rezultatów. Przyszłość przed napastnikiem ze Śremu maluje się na ten moment w ciemnych barwach, bo wydaje się, że wypadł z układanki obecnego szkoleniowca.

– Trudno przewidzieć przyszłość Kurminowskiego. Być może odnajdzie się zimą w stylu gry Aarhus lub trener znajdzie mu nową pozycję na boisku. Zespół jest w kryzysie i niewykluczone, że trener Nielsen zapłaci za to posadą, to też mogłoby otworzyć drogę Polakowi do otwarcia nowego rozdziału. Na ten moment jest on drugim największym rozczarowaniem transferowym i jeśli tak dalej pójdzie, to klub może chcieć go sprzedać, by odzyskać część pieniędzy wydanych na transfer – podsumowuje Morawski.

Warto więc czekać na to, jak potoczą się losy 22-latka. Być może nowy rok przyniesie dla niego więcej szczęśliwych momentów niż drugie półrocze obecnego. Przed nim zimowy okres przygotowawczy, w którym musi udowodnić swoją wartość, żeby marzyć o podboju Danii.

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także