| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
W listopadzie zeszłego roku dostał tyle samo czerwonych kartek, co wcześniej przez całą karierę. Michal Frydrych szybko wyrósł na jednego z czołowych piłkarzy Wisły Kraków, ale teraz chce powalczyć o trofea. – W Slavii sięgaliśmy po tytuły i brakuje mi tego w Krakowie – mówi czeski obrońca w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Rok 2021 zamknąłeś z sześcioma golami na koncie. Najlepszy wynik w karierze?
Michal Frydrych: – Nie jestem tego pewien. Wiem, że do tej pory w jednym sezonie zdobyłem maksymalnie cztery bramki. A jak to wypadało kalendarzowo? Tego nie sprawdzałem, ale możliwe, że to mój najlepszy rok pod względem liczby strzelonych goli.
– To w tym sezonie też masz na koncie już cztery trafienia, więc może paść rekord. Z czego wynika twoja skuteczność? To odpowiednie ustawienie Wisły przy stałych fragmentach gry, a może twoje większe doświadczenie?
– Zawsze lubiłem strzelać gole, ale nie zawsze mi to wychodziło. Ostatnio pod bramką rywali dopisuje mi szczęście. Efektem choćby dwa gole w meczu z Lechią, w tym ten jeden wyjątkowy, który był naprawdę ładny. Po takim występie nabierasz pewności siebie i wiesz, że jesteś w stanie pomóc drużynie.
– To skoro tak lubisz strzelać bramki, dlaczego zostałeś obrońcą?
– Tak już się układają losy piłkarzy. Od początku byłem bardziej ukierunkowany na grę w defensywie, ale przecież jest wielu obrońców, którzy zdobywają sporo bramek. Wystarczy, że wspomnę Sergio Ramosa czy Johna Terry’ego. Najważniejsza jest dla mnie gra w obronie, ale jeśli mogę pomóc drużynie z przodu, bardzo się z tego cieszę.
– W jednym z wywiadów powiedziałeś, że w hokeja, który w Czechach jest bardzo popularny, też grasz jako obrońca.
– Tak wypadło. W juniorach miałem okres gry w pomocy. Grałem jako środkowy, a nawet jako lewy pomocnik. Pamiętam, że w tamtym sezonie strzeliłem 10 bramek i dobrze to wspominam. Ale potem wróciłem na swoje miejsce.
– To sprawdźmy, czy jesteś urodzonym obrońcą. Co daje cię więcej satysfakcji – strzelenie gola czy zablokowanie piłki na linii bramkowej?
– Dla mnie najważniejsze jest, abyśmy nie stracili gola, więc to drugie. Zablokowanie bramki na linii to coś wyjątkowego. Jeśli nie stracimy gola – nie przegramy meczu.
– A więc jesteś prawdziwym obrońcą. Test zdany.
– Tak jest.
– Trudno opisać rundę jesienną w wykonaniu Wisły. Mieliście dobre mecze, ale jednak więcej tych słabych. Trener Adrian Gula narzekał na mentalność, wskazywał, że drużyna jest krucha psychicznie. Zgadzasz się?
– Myślę, że tego typu problemy mieliśmy już w poprzednim sezonie. Często prowadziliśmy 1:0, by przed końcem stracić kontrolę nad meczem. Na początku tego sezonu graliśmy bardzo dobrze, zajmowaliśmy miejsce w górnej części tabeli. Potem jednak nie wyszedł nam mecz w Poznaniu, straciliśmy pięć goli i wiara poszła w dół. Mamy nowy zespół oraz dużo młodych chłopaków, którzy wciąż muszą się jeszcze wiele nauczyć. Nie mamy wyjścia – musimy pokazać na boisku więcej jakości, więcej pracy, a wtedy wiara znów pójdzie w górę.
– Między innymi o to ma się zatroszczyć nowy człowiek w drużynie, Zdenek Ondrasek. Rozpoczął już swoje działania w szatni?
– Najpierw trenował indywidualnie, ale teraz ćwiczy już z zespołem. Wszyscy wiemy, że to waleczny piłkarz, który zawsze wykonuje na boisku mnóstwo pracy. Poza tym grał już w Wiśle i czuje ten klub. Myślę, że pomoże nam nie tylko na boisku, ale też w szatni. Jego obecność na pewno wiele da najmłodszym piłkarzom.
– Jesteś w Wiśle drugi sezon, a ciągle nie możesz doczekać się gry w górnej części tabeli. Spodziewałeś się, że powrót do czołówki będzie trwał tak długi?
– Przychodząc do Wisły wierzyłem, że będziemy grać wyżej. W pierwszym sezonie się nie udało i byłem bardzo rozczarowany. Teraz też marzyłem, byśmy byli wyżej, bo w Slavii zawsze graliśmy o mistrzostwo, sięgaliśmy po puchary. Nie będę ukrywał, że brakuje mi tego w Krakowie, ale to też zależy ode mnie. Chcę zrobić wszystko, byśmy w końcu zanotowali progres, by ten sezon był lepszy od poprzedniego.
– Oczywiście trzeba się utrzymać w Ekstraklasie, a najlepiej poprawić lokatę, ale jedyną szansą na trofeum jest Puchar Polski. Nastawiasz się na te rozgrywki?
– Tak. Wszyscy w drużynie i klubie mocno myślimy o Pucharze Polski i jesteśmy na dobrej drodze, by zanotować tu dobry wynik. Dotychczasowa droga nie była łatwa, ale jednak zdołaliśmy ją pokonać i chcemy podążać nią jak najdłużej. Ale trzeba też myśleć o lidze, bo przed nami trudna przeprawa.
– Odchodzi Yaw Yeboah. Jak reagujesz na ten transfer? Wiadomo, że Yaw dawał dużo w ofensywie, ale z grą obronną był jednak na bakier. Ty, jako obrońca, nie denerwowałeś się, że nie zawsze chce mu się wracać pod własną bramkę?
– Dla klubu to dobry ruch. Yaw pokazał w Krakowie swoje umiejętności, więc pojawiła się dobra oferta i Wisła z niej skorzystała. To dobry ruch dla wszystkich – Wisła zarobiła pieniądze, Yaw będzie mógł się dalej rozwijać, a w jego miejsce zapewne przyjdzie ktoś inny. Oczywiście, wszyscy widzieliśmy, że był silniejszy z przodu niż z tyłu, ale taki już jego urok.
– Spójrzmy jeszcze na chwilę wstecz. W rundzie wiosennej pracowaliście z Peterem Hyballą, który okazał się nieporozumieniem. Jak to wspominasz?
– Dla zawodników to był bardzo ciężki okres, bo niekiedy pracowaliśmy po prostu za dużo. Szykowaliśmy się do ważnego meczu, a jeszcze przed jego rozpoczęciem nie czuliśmy się dobrze. Ważne, by dużo pracować, ale musisz być przygotowany do starcia o punkty. A my często pracowaliśmy za dużo i podczas meczów było to widoczne. Nie chcę już do tego wracać. Wolę skupiać się na tym, co przed nami.
– Ale zostańmy jeszcze przy 2021. Jesienią otrzymałeś dwie czerwone kartki, obie po błędach Macieja Sadloka. Wiele kibiców uważa, że jego czas w Wiśle minął. Wiem, że możesz czuć się niekomfortowo oceniając kolegę z zespołu, ale jakie jest twoje spojrzenia na tę sprawę?
– Po pierwsze chcę powiedzieć, że to były moje błędy, bo to ja dostałem te kartki. W obu tych sytuacjach mogłem zrobić coś innego, ale zawsze staram się podejmować decyzje najlepsze dla zespołu. Być może w danej sytuacji lepiej było kontrolować napastnika, naciskać go, ale nie faulować, za to dać się wykazać bramkarzowi? Szczególnie myślę teraz o tej sytuacji z Lubina. Nie zaatakowałem rywala ostro, ale ten dobrze czuł sytuację, a sędzia nie miał wyjścia i musiał dać mi czerwoną kartkę. To ja mogłem zachować się lepiej.
– Nie jestem zły na Maćka, bo w meczach zdarzają się tego typu sytuacje. W meczu z Jagiellonią dostałem trudne podanie, ale też mogłem sobie lepiej poradzić, tym bardziej, że to był dopiero początek meczu. Oba te zdarzenia dały mi dużo do myślenia. To były dla mnie trudne momenty, bo wcześniej dostałem dwie czerwone kartki w dziesięć lat, a teraz potrzebowałem na to raptem kilka kolejek. Nie czułem się z tym dobrze i byłem zły na siebie. Wracając do Maćka – mocno pomagał mi na początku mojego pobytu w Wiśle. Graliśmy razem wiele meczów i uważam, że nasza współpraca była na dobrym poziomie. Nie wiem, co piszą kibice, bo nie czytam komentarzy w internecie. Nie jest to dla mnie ważne.
– Jesteś osobą, która stara się nie żyć z telefonem przyklejonym do ręki?
– Mam swoje konta na Instagramie i Facebooku i wrzucam tam zdjęcia z treningów lub meczów. Czasem podzielę się też zdjęciem prywatnym, ale za czytanie komentarzy się nie zabieram. Uważam, że miałoby to na mnie negatywny wpływ.
– Myślę, że więcej byłoby tych pozytywnych opinii. W klubie też szybko wywalczyłeś sobie mocną pozycję, bo w wielu meczach byłeś kapitanem. Trzeba mieć charyzmę, by zanotować taki postęp.
– Jako kapitan czuję się świetnie, ale nie to jest najważniejsze. Zawsze najważniejsza jest drużyna. Trzeba realizować cele stawiane przed zespołem. Nie będę jednak ukrywał, że noszenie opaski takiego klubu jak Wisła to dla mnie wielki powód do dumy. To jeden z najstarszych i najbardziej utytułowanych klubów w Polsce. Ale tej opaski nie dostałem za darmo, a dlatego, że zawsze robię wszystko, by zespół osiągnął sukces.
– Świetnie mówisz po polsku. Nasze języki są podobne, ale jednak inne. Łatwo ci poszło?
– Faktycznie są podobne, ale zauważyłem, że ja już od początku rozumiałem więcej po polsku niż Polacy po czesku. Czułem to, bo jak czasem powiedziałem coś po czesku w szatni to nikt nie wiedział, o co chodzi. Inna sprawa, że pochodzę z Ostrawy, a więc blisko Polski i jak przyjechałem do Krakowa to już trochę waszego języka znałem. Dla mnie najważniejsze w nauce jest to, by w danym języku mówić. Poza tym uważam, że każdy piłkarz powinien znać podstawowy język w danej szatni.
– Czeski nas śmieszy, a do tego tworzymy różne niekoniecznie prawdziwe wersje tłumaczenia. Np żartujemy, że Terminator to po czesku "elektronicky mordulec".
– Haha, znam to. Kuba Błaszczykowski na początku sprzedał mi kilka takich żartów, ale oczywiście nie ma to nic wspólnego z prawdą.
– To jak jest Terminator po czesku?
– Terminator.
– No to teraz ja jestem w szoku. Zdradziłeś, że nie masz agenta. Tak było przez całą karierę?
– Na początku nie uchodziłem za wielki talent, więc do 20 roku życia nie miałem agenta. Wtedy podpisałem umowę z jednym menedżerem, ale potrwało to rok lub dwa lata i tyle. Agenta miałem przez pięć lat pobytu w Slavii, ale w pewnym momencie zacząłem czuć, że nie mam z jego strony wystarczającego wsparcia. Mieliśmy inne spojrzenia, a dla mnie ważniejsze było to, co ja czułem, a nie to, czego chce agent. Skończyła się umowa i od tego czasu jestem sam.
– Warunki kontraktu z Wisłą negocjowałeś sam?
– Nie. Pomagała mi pewna osoba zatrudniona na tę okazję. Nakreśliłem moje oczekiwania, a on starał się wcielić je w życie. Zrobił to i na tym współpraca się skończyła.
– To jednak nietypowe, bo pewnie ponad 90 procent piłkarzy ma agenta. Ewentualne przedłużenie kontraktu z Wisłą będziesz sam negocjował?
– Zobaczymy, jaka będzie sytuacja. Nie jestem już najmłodszym piłkarzem i trochę już widziałem. Zgadzam się jednak, że lepiej jeśli tego typu negocjacje prowadzi osoba trzecia. Niekiedy podczas tych rozmów trzeba grać o coś innego niż klub i stawiałoby to zawodnika w niekomfortowej sytuacji.
– Nie jesteś najmłodszy ale 31 lat to dla stopera dość młody wiek. Przed tobą jeszcze wiele lat grania.
– Mam nadzieję, że tak będzie. Oby zdrowie dopisywało.