17 sty 2022 | Koszykówka

Liga grecka. Tomasz Gielo: w Niemczech byłem sfrustrowany. Zdecydowanie wolę drużynowy basket

Tomasz Gielo podczas meczu Polska–Niemcy (fot.400mm.pl).

Reprezentant Polski Tomasz Gielo kilka dni temu zmienił klub. Zamienił niemiecki s.Oliver Wuerzburg na greckie Peristeri. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedział o swojej decyzji, świetnym debiucie, współpracy z Saso Filipovskim i planach na najbliższe tygodnie. – Wygrana z AEK jest dobrym prognostykiem na to, że warto zaufać trenerowi i jego wizji. Będziemy ciężko pracować i chcemy cały czas piąć się w górę tabeli – przyznał.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Suzuki Puchar Polski. Ubiegłoroczny triumfator zagra z gospodarzem. Poznaliśmy pary 1/4 finału PP

Reprezentant Polski wraca do kraju. Zagra w zespole mistrza

Czytaj też

Reprezentant Polski wraca do kraju. Zagra w zespole mistrza

Jakub Kłyszejko, TVPSPORT.PL: – Zdobyłeś 17 punktów (5/6 za trzy) w niespełna 13 minut. Jak ocenisz debiut w lidze greckiej?
Tomasz Gielo, reprezentant Polski w koszykówce, Peristeri BC: – Jak najbardziej pozytywnie! Przyjechałem do drużyny dwa dni wcześniej. Wiedziałem, że wystąpię w tym spotkaniu. Moje minuty były nieco ograniczone. Jeszcze w Wuerzburgu przeszedłem pięciodniową kwarantannę. Mieliśmy pozytywne przypadki koronawirusa w zespole. Ja na szczęście miałem negatywny wynik, ale według przepisów musiałem trochę odpocząć. To odbiło się na mojej dyspozycji, ale chyba aż tak nie było tego widać. Najważniejsze, że wygraliśmy z AEK. Bijemy się o awans do najlepszej czwórki w Grecji. Klub jest bardzo dobrze zorganizowany. Nam nie pozostaje nic innego, tylko trenować, grać i zwyciężać.

– Powiedziałbym, że kwarantanna nie wpłynęła na twoją formę. Liczby były chyba wymarzone, jak na debiut w nowym klubie.
– Byłem bardzo zadowolony. Przed przyjściem tutaj rozmawiałem z Georgiosem Bogrisem, z którym razem występowałem w Teneryfie oraz innymi ludźmi, którzy znają specyfikę tej ligi. Wypowiadali się pozytywnie o samym klubie. Nie ma problemów z kwestiami organizacyjnymi i ekonomicznymi. Miało to duży wpływ na moją decyzję. Teraz muszę iść za ciosem. Chcę walczyć o jak najlepsze statystyki i zwycięstwa zespołu. Mam nadzieję, że obie strony będą zadowolone z tego transferu.

https://t.co/eaAA9MsrJL pic.twitter.com/qMJ2vSI1CS
— Stanisław Woźniak (@stanio2002) January 17, 2022

– Wspomniałeś o specyfice ligi greckiej. Czego spodziewasz się po grze w tym kraju?
– Grecja jest krajem z dużymi tradycjami koszykarskimi. Organizacja gry jest podobna do hiszpańskiej. Tempo jest nieco wolniejsze w porównaniu do Niemiec i Hiszpanii. Tutaj od pierwszego dnia zobaczyłem, jak dużą wagę przywiązuje się do zagrywek i taktyki. W tym odnajduje się idealnie. Lubię taki styl koszykówki. Myślę, że będę mógł się tu znacznie łatwiej odnaleźć. W Wuerzburgu pewne rzeczy mogły wyjść nieco lepiej. Nasza drużyna była zbudowana w ten sposób, że dużo graliśmy jeden na jeden. Nie jestem przyzwyczajony do indywidualnego basketu. Klub widział, jaki jestem sfrustrowany i potrzebuję innego stylu gry. Przegrywaliśmy mecze, odszedł główny sponsor, a sytuacja finansowa nie była najlepsza. Dostałem zielone światło na transfer. Szybko pojawiła się oferta z Grecji. Po mniejszym researchu podjąłem decyzję, że warto spróbować. Nie mogę narzekać. Wszystko wygląda bardzo dobrze.

Η ΚΑΕ Περιστέρι Vitabiotics ανακοινώνει τη συμφωνία της με τον αθλητή Τόμας Γκιέλο (29 χρ., 2,06), ο οποίος θα φοράει τη φανέλα του συλλόγου μέχρι το τέλος της αγωνιστικής περίοδου 2021-2022.

�� https://t.co/1t1Idb3qHF

Powered by Cosmodata
— Peristeri (@peristeri_bc_sc) January 13, 2022

– Kiedy w Niemczech wszystko zaczęło się psuć? Miałeś przecież dobre wejście do drużyny, średnio zdobywałeś prawie dziesięć punktów na mecz.
– U poprzedniego trenera miałem liczby na poziomie 14 pkt/mecz. Później przyszedł trener Saso Filipovski, do którego mam bardzo duży szacunek. Musiał wprowadzić zmiany w drużynie. Chciał zaproponować swój system. Wiadomo, że na efekty trzeba trochę poczekać. Trener ma bardzo dobre intencje, ale z dnia na dzień zespół nie potrafił zmienić stylu, w jakim grał od początku sezonu. Piłka przestała trafiać do zawodników na pozycji numer cztery. Byłem najlepszym strzelcem drużyny i dostawałem trzy, cztery podania w meczu. Odbiło się to na moich statystykach i kumulującej się frustracji. Nie mogę jednak powiedzieć złego słowa o klubie i trenerze Filipovskim. Odbyliśmy spokojną rozmowę. Opowiedział mi o swojej wizji, życzyliśmy sobie powodzenia i mam nadzieję, że uda mu się odmienić sytuację Wuerzburga. To świetny fachowiec.

– Trener Filipovski wytłumaczył, z jakiego powodu nie widzi cię w swoim zespole?
– Nie powiedział, że nie widzi mnie w zespole. Ja i mój agent rozmawialiśmy z dyrektorem sportowym klubu. Przekazano nam, że trenerowi brakuje w drużynie klasycznej piątki. U poprzedniego szkoleniowca graliśmy koszykówkę "small-ball". Czasami nawet ja występowałem na pozycji fałszywego centra. Zespół próbował wypracować zagrywkę, po której miałem skończyć akcję rzutem za trzy. Trener Filipovski ma bardziej tradycyjne podejście do basketu. Rozmawialiśmy i powiedział, że nie widzi ze mną żadnego problemu. W przeszłości pracował z zawodnikami o podobnym pokroju, na przykład z Damianem Kuligiem w Banvicie. Klub desperacko potrzebował centra. Nasza drużyna miała cztery "czwórki": dwóch koszykarzy z niemieckim paszportem, z którymi nie można było się rozstać. Stwierdzono, że klub będzie miał większe pole manewru, gdy pozwoli mi znaleźć nowy zespół. Wuerzburg zachował się fair wobec mnie. Nie robił mi nic pod górkę i dał zielone światło, abym mógł szukać nowego pracodawcy. Starałem się, ile mogłem. Szkoda, że nie wypadło to lepiej. Zabrakło nam trochę czystej koszykówki na boisku i lepszej organizacji gry. Dla mnie jest to już przeszłość. Jestem im wdzięczny za szansę poznania ligi niemieckiej. Nie zamykam się na ewentualny powrót w przyszłości, ale teraz jestem skupiony na rozgrywkach w lidze greckiej.

Reprezentant Polski wraca do kraju. Zagra w zespole mistrza

Czytaj też

Reprezentant Polski wraca do kraju. Zagra w zespole mistrza

Dość szybko zakończyła się niemiecka przygoda Tomasza Gielo w Wuerzburgu (fot. PAP).

Koszykówka ma problem. Zaczęła się koronawirusowa lawina

Czytaj też

Koronawirusa wykryto w Śląsku i Zastalu (fot. 400mm.pl).

Koszykówka ma problem. Zaczęła się koronawirusowa lawina

– Słoweński szkoleniowiec jeszcze za czasów pracy w Polsce był znany ze znakomitej defensywy. Jego zespoły potrafiły świetnie bronić. W Niemczech również kładł na nią największy nacisk?
– Takie były zamiary. Po przyjściu nowego trenera zazwyczaj działa efekt "nowej miotły". Wszyscy są zmotywowani i chcą ciężko pracować. Jednak po kilku dniach pracy niektórzy zawodnicy byli w szoku, że można trenować na tak dużej intensywności. Obrona i system gry powinny funkcjonować dobrze. Jednak, gdy zawodnicy nie są przystosowani do zespołowej defensywy, to później ma to przełożenie na inne elementy. Jeżeli trzech zawodników robi to, co powinno, a dwóch nie nadąża, to nagle pojawia się wielka dziura w obronie. Przeciwnik jest w stanie łatwo zdobyć punkty. Trener Filipovski dużo pracował nad obroną, ale w pierwszych meczach pod jego wodzą i tak traciliśmy po 90-100 punktów. Nie taki był jego cel. Przemiana musi pojawić się też u samych koszykarzy. Oni muszą nauczyć się pewnych nawyków. Na wszystko potrzeba czasu. Z drugiej strony klub znajduje się w trudnej sytuacji i ciężko wymagać nie wiadomo jakiej cierpliwości…

What a great debut in Greek League @esakegr for Tomasz Gielo @TGielo with 17 PTS (5/6 3P) in 13:00 minutes against @aekbcgr !! #networksports @limelighthoops
— Christoforos Choumas (@chrischoumas) January 16, 2022

– Jaką rolę widzi dla ciebie nowy klub?
– Jeszcze przed transferem rozmawiałem z trenerem Milanem Tomiciem. To uznany zawodnik, który przez wiele lat występował w Olympiakosie. Jako trener był asystentem w tym klubie, prowadził Crvenę Zvezdę Belgrad. Chciałem wiedzieć, czego mogę się spodziewać. Wytłumaczył mi, że potrzebuje zrobić kilka zmian i liczy na zawodników, którzy lubią zorganizowaną i zespołową koszykówkę. Oglądał klipy z moich meczów i widział, że powinienem się w niej odnaleźć. Rozmawiał o mnie z Marcelinho Huertasem, z którym występowałem w Teneryfie. Usłyszał od niego wiele dobrych słów na mój temat. Nie obiecywał mi niczego. Powiedział tylko, że jeżeli będę wykonywał jego polecenia, to minuty na pewno się pojawią i wszyscy będą zadowoleni. Trener jest tu dopiero od grudnia. Wspomniał, że pozytywnie zaskoczyła go organizacja klubu. Panuje rodzinna atmosfera i każdemu zależy, aby wszyscy członkowie drużyny i sztabu czuli się komfortowo. To dla mnie nowe wyzwanie. Liga grecka ma swoje dobre strony. Chcę rozegrać solidną drugą połowę sezonu. Na pewno pomoże mi to w przyszłości.

– Co chcesz wyciągnąć dla siebie z tej greckiej przygody? Z czego wasz zespół będzie zadowolony na koniec sezonu?
– Klub Peristeri regularnie gra też w europejskich pucharach. Spotkałem się z nim w Lidze Mistrzów, jeszcze za czasów występów w Teneryfie. Ambicje są duże. Chcą być tuż za euroligowcami i deptać po piętach AEK-owi, z którym w niedzielę dość wyraźnie wygraliśmy. Taki jest nasz cel. Chcemy skończyć sezon zasadniczy w pierwszej czwórce. Drużyna zmieniła trenera, sprowadziła kilku nowych koszykarzy, w tym mnie. Nie patrzymy się na to, co było. Chcemy skupić się na przyszłości. Wygrana z AEK jest dobrym prognostykiem na to, że warto zaufać trenerowi i jego wizji. Będziemy ciężko pracować i chcemy cały czas piąć się w górę tabeli.

Koszykówka ma problem. Zaczęła się koronawirusowa lawina