Reprezentacja Brazylii w najbliższych dniach rozegra dwa kolejne mecze w eliminacjach mistrzostw świata. Piłkarze Tite są już pewni udziału w mundialu, a w czwartek zmierzą się z Ekwadorem. – Fani nie są zadowoleni ze stylu gry, momentami brakuje podejmowania ryzyka – tłumaczy Edi Andradina, były brazylijski zawodnik m.in. Korony Kielce i Pogoni Szczecin, z którym porozmawialiśmy o drużynie Canarinhos, a także o Paulo Sousie. Transmisja starcia w TVP.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Jak podoba się panu obecnie reprezentacja Brazylii? Zespół nie gra aż tak ofensywnie, jak w przeszłości, wygląda solidniej w defensywie. To dobrze?
Edi Andradina: – Tite to trener, który jest znany z zamiłowania do defensywy, w ataku jego drużyny nie czują się aż tak dobrze. To system zbliżony do tego, który preferuje się dzisiaj w Europie. To jednak trochę problem, Tite jest krytykowany przez kibiców, bo Brazylia przyzwyczaiła do czego innego. Selekcjoner nie do końca wykorzystuje potencjał ofensywny piłkarzy. Kiedy musisz się skupiać na obronie, mniej atakujesz. Momentami brakuje podejmowania ryzyka. Fani nie są zadowoleni. Z drugiej strony, tak jest wszędzie. W Polsce krytykowano Paulo Sousę za to, jak gra kadra. Gdy zdecydował się odejść, to ludzie... też mieli do niego pretensje.
– Tite jest selekcjonerem od 2016 roku. Jest pan zadowolony z wyników, które osiągnął obecny trener?
– Uważam, że efekty pracy na takim stanowisku widać dopiero po trzech-czterech latach. Dobrze, że dostał tyle czasu, bo nie jestem zwolennikiem ciągłych zmian selekcjonerów. Może się to komuś podobać lub nie, ale w działaniach Tite widać pomysł, plan. Drużyna jest bardzo dobrze zorganizowana. Wygrał już raz Copa America, chociaż ostatnio przegrał w finale z Argentyną. To nie jest brzydki futbol, nazwałbym go bardzo odpowiedzialnym.
– Jak dużym rozczarowaniem była ta porażka?
– To nie był mecz, w którym Argentyna była wyraźnie lepsza. Spotkanie było średnim widowiskiem, nie było wielu sytuacji, oba zespoły skupiły się na skutecznej obronie. Oczywiście, porażka w finale, w dodatku z Argentyną, to dla Brazylijczyków podwójny ból. Nie ma sensu jednak nad tym płakać, trzeba skupić się na kolejnych wyzwaniach.
– Brazylia już jest pewna awansu na mundial. Jak wysoko Canarinhos będą według pana w rankingu faworytów?
– Bez wątpienia jesteśmy topową reprezentacją, która wciąż się rozwija. Kiedyś byliśmy dwa kroki przed innymi zespołami, dzisiaj może trochę się to zmieniło i po prostu znaleźliśmy się na tym samym poziomie, co inni faworyci. Spójrzmy jednak na potencjał, także w ofensywie. Czekam na to, aż pełnię możliwości w kadrze pokaże Vinicius Junior, który zachwyca w Realu Madryt. Gdy doda się do tego Neymara, który obecnie jest kontuzjowany, wygląda to naprawdę ciekawie.
– Neymar daje kadrze tyle, ile się od niego oczekuje? Można nazwać go prawdziwym liderem?
– W reprezentacji gra bardzo dobrze, ale on nigdy nie był i nie będzie liderem. To piłkarz, który ma zapewnić widowisko swoimi dryblingami, dać radość kibicom. Nawet Ronaldo nie był liderem. Gdy mówimy o liderach, myślę o graczach "trzymających szatnię", odpowiedzialnych za drużynę. Kiedyś kimś takim był na przykład Dunga, dzisiaj to Casemiro czy Tiago Silva.
– Kimś takim zdaje się być także Dani Alves. Jego powrót do reprezentacji w wieku 38 lat był potrzebny?
– Nie wiem, jaką rolę będzie odgrywał u Tite, ale jego obecność w kadrze to dobry pomysł. Alves jest urodzonym zwycięzcą, może "zarazić" swoją mentalnością pozostałych piłkarzy, przekazać niesamowite doświadczenie. Sama obecność takiego zawodnika w szatni będzie istotna.
– Jak scharakteryzowałby pan obecną Brazylię?
– Kiedyś zawsze było trzech-czterech "kozaków", którzy wybijali się ponad resztę zespołu. Teraz wygląda to inaczej, jest fajna równowaga, która może pomóc w walce z europejskimi drużynami. Wszyscy są na bardzo dobrym poziomie. Będzie można też liczyć na błysk Neymara czy Viniciusa Juniora.
– W czwartek pana drużyna zagra z Ekwadorem. Można spodziewać się rotacji, czy Tite postawi na sprawdzony skład?
– Nie sądzę, by eksperymentował. Czasu na pracę z piłkarzami nie ma wiele, dlatego będzie chciał dalej zgrywać tych, których uważa za najlepszych. Jego podejścia raczej nie zmieni także fakt, że drużyna już awansowała na mundial. Teraz Tite myśli już o tym, by optymalnie przygotować drużynę do turnieju.
– Najbliższe mecze Brazylii stanowią spory problem m.in. dla Realu Madryt. Królewscy mają tam czterech swoich piłkarzy, którzy wrócą do Hiszpanii dzień przed meczem z Athletikiem Bilbao w Pucharze Króla. Canarinhos od razu zadeklarowali, że nie zwolnią zawodników ze zgrupowania po pierwszym spotkaniu.
– Zachowanie Brazylijczyków mnie nie dziwi. To terminy FIFA, które trzeba szanować. Nie wydaje mi się, by Real okazał wielkie zrozumienie, gdyby w takiej samej sytuacji znalazła się nasza kadra. Tite po prostu może nie wystawić piłkarzy Realu w drugim spotkaniu albo zagrają mniej. W pierwszej kolejności musi jednak myśleć o sobie i brać pod uwagę dobro reprezentacji.
– Już wcześniej wywołał pan ten temat. Brazylia jest już pewna udziału w mundialu, ale tego samego nie można powiedzieć o Polsce, która jest równie bliska pana sercu. Paulo Sousa zostawił naszą kadrę dla Flamengo... Poradzi sobie?
– W Polsce nie pokazał się z dobrej strony. Reprezentacja wyglądała słabo pod względem organizacji gry, traciła dużo goli, nawet ze słabymi zespołami. Z powodu jego odejścia zrobiło się wielkie zamieszanie, ale nie uważam żeby biało-czerwoni stracili na tej zmianie. Flamengo to wielki klub, który ma 40 milionów kibiców. Jeśli od początku będzie osiągał dobre wyniki, zostanie na dłużej. Jeśli zespół będzie zawodził, to nie sądzę, by dostał jakiś olbrzymi kredyt zaufania. Co do reprezentacji Polski – najlepiej byłoby, gdyby zatrudniono teraz Adama Nawałkę. To idealny kandydat, z doświadczeniem w roli selekcjonera, sukcesami, ale też porażkami, z których z pewnością wyciągnął wnioski. W pełni szczęśliwy będę dopiero wtedy, gdy będę wiedział, że na mundialu zagra zarówno Brazylia, jak i Polska.