Logo Nadawcy

| Pekin 2022 / Hokej na lodzie

Polski hokej na ZIO: Roman Steblecki – snajper i szlifierz w jednej osobie

Roman Steblecki
Roman Steblecki (fot. PAP)
Patryk Rokicki

Roman Steblecki, hokejowa legenda Cracovii, na swoje jedyne igrzyska olimpijskie poleciał za Wielką wodę w 1988 roku. Trudno w to uwierzyć, ale wówczas w polskiej reprezentacji nie odpowiadał tylko za strzelanie goli. Często zostawał na lodowisku po meczach i treningach, by ostrzyć łyżwy kolegom z drużyny.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Kto, co i kiedy? Sprawdź olimpijski terminarz biało-czerwonych

Czytaj też

ZIO Pekin 2022: terminarz startów Polaków na zimowych igrzyskach olimpijskich

Kto, co i kiedy? Sprawdź olimpijski terminarz biało-czerwonych

Patryk Rokicki, TVPSPORT.PL: – Po olimpijskim sezonie 1983/84 trenerem reprezentacji Polski, w miejsce Emila Nikodemowicza, został Leszek Lejczyk. Czy zaskoczył Cię powołaniem na pierwsze, wakacyjne zgrupowanie?
Roman Steblecki: – Byłem mile zaskoczony, że jako młody, 21-letni zawodnik Cracovii, klubu najczęściej broniącego się przed spadkiem, zostałem dostrzeżony. Akces do gry w reprezentacji zgłosiłem już we wcześniejszym sezonie, gdy dobrze zaprezentowałem się w juniorskich MŚ grupy B we Francji. Powołanie do seniorów potraktowałem jak wyzwanie. Nie bałem się podjął rywalizacji i przez ponad dziesięć lat nie odpuszczałem, skutecznie broniąc swojej pozycji w kadrze.

– Ale na swoje pierwsze MŚ w 1985 roku Lejczyk jeszcze Cię nie zabrał.
– Byłem na zgrupowaniu w Warszawie przed wyjazdem do Fryburga, ale odpadłem jako jeden z ostatnich. Pamiętam, że dosłownie ze łzami w oczach wsiadałem na Dworcu Centralnym do pociągu w stronę Krakowa. Z drugiej stronie trenerzy Lejczyk i jego asystent Jerzy Mruk wyjaśnili mi rzeczowo powody swojej decyzji i podkreślili, że absolutnie mnie nie skreślają. Dzięki temu trochę łatwiej było wracać do domu.

– Rok później nie mieli już wątpliwości i pojechałeś do Moskwy na MŚ grupy A. Debiutowałeś przeciwko Czechosłowacji, ówczesnemu mistrzowi świata, i stałeś się częścią niezwykłej historii.
– Wygraliśmy 2:1 i sprawiliśmy ogromną sensację. Radość nie do opisania. Moja obecność w Moskwie była ukoronowaniem dotychczasowej przygody z hokejem. Grałem przeciwko najlepszym drużynom świata. Obiecałem sobie wówczas, że nie mogę dać innym szansy na zastąpienie mnie w reprezentacji.

– Wróćmy do tego pamiętnego meczu, naszej największej hokejowej wiktorii obok zwycięstwa nad ZSRR w Katowicach. Jak do tego doszło?
– W pełni zrealizowaliśmy plan taktyczny przygotowany przez trenerów Lejczyka i Mruka. Opierał się on przede wszystkim na fantastycznym przygotowaniu fizycznym. Nie mieliśmy takich umiejętności jak Kanada, Czechosłowacja czy ZSRR, ale nadrabialiśmy braki właśnie fizycznością i konsekwencją w obronie. Oba gole, pod koniec drugiej i na początku trzeciej tercji, strzelił Jurek Christ. Dodatkowo mecz życia w naszej bramce rozegrał Franek Kukla.

– W Moskwie jeszcze raz zagraliśmy z południowymi sąsiadami. Przegraliśmy 1:8, ale strzeliłeś swojego pierwszego gola na MŚ.
– I to nie byle komu, bo samemu Dominikowi Haszkowi, późniejszej gwieździe NHL i mistrzowi olimpijskiemu. Wtedy miał 21 lat i zaczynał swoją karierę. Krążek na bramkę wstrzelił mój klubowy kolega Boguś Pawlik. Haszek odbił gumę, ale z bliska ją dobiłem i tak oto pokonałem "Dominatora".

– Niestety na tych MŚ zajęliśmy ośme miejsce i spadliśmy do grupy B, ale rok później w Canazei znów cieszyłeś się z awansu. Byłeś etatowym kadrowiczem, więc czemu nie zmieniłeś klubu na lepszy?
– Oczywiście było wiele takich rozmów, z Polonią Bytom, Podhalem Nowy Targ, czy wreszcie z Zagłębiem Sosnowiec. To także dla reprezentacji miało ważne znaczenie, bo wówczas najczęściej trenerzy stawiali na sprawdzone piątki klubowe. Dla mnie zawsze musieli szukać miejsca. Nie zdecydowałem się jednak opuścić Cracovii. Aspekt finansowy nie był dla mnie najważniejszy. Zdecydował sentyment do klubu, do miasta. Udowadniałem swoją wartość grając w słabszej Cracovii i punktując przeciwko ligowym potęgom. Do końca kariery nie zagrałem w innym polskim klubie. W 1990 roku wyjechałem na rok do francuskiego Reims, a potem jeszcze cztery sezony grałem w Szwecji.

Kto, co i kiedy? Sprawdź olimpijski terminarz biało-czerwonych

Czytaj też

ZIO Pekin 2022: terminarz startów Polaków na zimowych igrzyskach olimpijskich

Kto, co i kiedy? Sprawdź olimpijski terminarz biało-czerwonych

Biało-czerwoni wylecieli na igrzyska. Co ich czeka w Pekinie? [WIDEO]
Natalia Maliszewska (fot. PAP)
Biało-czerwoni wylecieli na igrzyska. Co ich czeka w Pekinie? [WIDEO]

Chaos w Pekinie. "Jeśli narty dojadą w jednym kawałku, to będzie cud"

Czytaj też

Polscy olimpijczycy w czwartek dolecieli do Pekinu (Fot. PAP/Twitter)

Chaos w Pekinie. "Jeśli narty dojadą w jednym kawałku, to będzie cud"

– Dotarliśmy do sezonu 1987/88 podporządkowanego olimpiadzie w Calgary. Grudniowy dwumecz z Austrią i turniej w Stuttgarcie nie nastrajały optymistycznie. W sumie cztery porażki.
– Wierzyliśmy, że szczyt formy przyjdzie na Igrzyska. Już od letnich przygotowań przyświecał nam ten cel. Wykonaliśmy tytaniczną pracę. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek trenował równie mocno. Na jesieni, przez poważną kontuzję Piotra Zdunka, rozsypała się reprezentacyjna formacja Zagłębia Sosnowiec. Dzięki temu wskoczyłem do ataku z Krzyśkiem Podsiadło i Jarkiem Morawieckim, a na obronie mieliśmy Marka Cholewę i Andrzeja Świątka. W Stuttgarcie przegraliśmy na koniec z Czechosłowacją tylko 2:3. To pokazywało, że idziemy w dobrym kierunku.

– Wojsko nie upominało się o Ciebie? Gabriel Samolej stracił przez to przecież dwa lata w reprezentacji, bo będąc żołnierzem nie mógł wyjeżdżać za granicę.
– Gabryś akurat wrócił do kadry na jesieni 87 roku, a o mnie też oczywiście nie zapomnieli. Gdybym w 1986 roku poszedł do wojska, to przecież do Calgary bym nie pojechał. Na szczęście dzięki działaczom Cracovii, mającym szerokie znajomości tu i ówdzie, udało się mnie uchronić przed poborem.

– Bezpośrednio przed Calgary polecieliście na zgrupowanie na Alaskę, gdzie trenerzy dokonali ostatecznej selekcji. Czy byłeś spokojny o miejsce po strzeleniu dwóch goli Czechosłowacji?
– Czułem, że złapałem formę. Jedną z tych bramek zdobyłem z rzutu karnego. Mimo to miałem obawy, bo na Alasce było nas o trzech więcej. Trenerzy nie puszczali pary z ust. Na koniec zgrupowania kazali nam rozejść się do pokoi i zapowiedzieli, że będą wzywać na indywidualne rozmowy. Czekałem z Krzyśkiem Podsiadło, a tu cisza, żadnego telefonu, nikt nie puka do drzwi. Obawy rosły, ale okazało się, że na rozmowy wezwano jedynie tych zawodników, którzy wrócili do Polski, czyli Jacka Zamojskiego, Jędrzeja Kasperczyka i Krzysztofa Bujara. Tym samym kadra nie straciła szlifierza łyżew.

– Kogo masz na myśli?
– Siebie.

– Bez żartów. Grając w reprezentacji Polski zajmowałeś się jednocześnie ostrzeniem łyżew?
– Takie były czasy. Nie mieliśmy zastępu serwismenów, którzy nam pomagali. Jeszcze w Cracovii Bogdan Migacz pokazał mi raz, drugi, jak to się robi i załapałem. W kadrze było o tyle łatwiej, że miałem do dyspozycji lepszą maszynkę do ostrzenia. Zdarzało się więc, że albo pierwszy przychodziłem do szatni, albo zostawałem po treningu, czasem i dwie godziny, żeby przygotować kolegom łyżwy.

– Niebywałe. Polecieliście więc do Kanady, gdzie przed startem ZIO zagraliście jeszcze sparing z drużyną Uniwersytetu Alberta (3:3).
– Pamiętam, że zostałem w tym meczu uderzony kijem w okolicach wargi i kilka szwów było potrzebnych. Najgorsze były jednak inne kwestie. Po pierwsze poważną kontuzję złapał nasz pierwszy bramkarz Franciszek Kukla, a po drugie nagle zgubiliśmy formę. Trenerzy pytali co się z nami dzieje, bo widzieli, że nie prezentujemy pełni swoich możliwości. Byliśmy osłabieni, wolniejsi. Podejrzewano, że to kwestia aklimatyzacji albo wpływ wiatru Chinook wiejącego wtedy w Albercie.

– Tymczasem mecz otwarcia z Kanadą tuż, tuż.
– Wcześniej jeszcze przeżyliśmy piękną ceremonię otwarcia na McMahon Stadium. Blisko 50 tysięcy osób cieszyło się i świętowało rozpoczęcie Igrzysk. Chorążym naszej drużyny był Henryk Gruth. A potem ten pamiętny mecz w Walentynki. Blisko 20 tysięcy kibiców w hali Saddledome przekonanych, że gospodarze nas rozniosą. To nas niesamowicie zmobilizowało. Już w 5. minucie Marc Habscheid z Minnesota North Stars pokonał Samoleja, ale potem nasz bramkarz bronił jak natchniony. My za to konsekwentnie realizowaliśmy obronną taktykę i liczyliśmy na nieliczne szanse. Jedną z nich pod koniec meczu miał Krystian Sikorski, ale niestety trafił w poprzeczkę bramki Andy'ego Mooga i skończyło się 0:1.

– W drugim meczu ze Szwecją było jeszcze lepiej.
– Znów świetnie spisał się nasz bramkarz. Tym razem Andrzej Hanisz, który znany był z tego, że w trakcie gry nie okazuje żadnych emocji. Oaza spokoju. W 24. minucie pokonał go Anders Eldebrink, ale 43 sekund później wyrównaliśmy za sprawą Jarka Morawieckiego, czyli mojego partnera z ataku. Do końca meczu Szwedzi zaciekle nas atakowali, ale nie pękliśmy.

– Po dwóch kapitalnych meczach byliście faworytem meczu z Francją.
– Znaliśmy dobrze tę drużynę, bo pokonaliśmy ich rok wcześniej na MŚ w Canazei. Po golu Jurka Christa prowadziliśmy 1:0, a potem, na początku drugiej tercji, strzeliłem upragnionego olimpijskiego gola. Urwałem się obrońcom i popędziłem moim ukochanym prawym skrzydłem. Zjechałem w stronę bramki i strzeliłem obok francuskiego bramkarza. W trzeciej tercji dołożyliśmy jeszcze cztery gole i wygraliśmy 6:2. Była euforia i mnóstwo autografów.

– Niestety taki radosny stan trwał tylko kilkadziesiąt godzin.
– Stała się rzecz niepojęta dla nas, bo okazało się, że kontrola dopingowa wykazała u Jarka Morawieckiego podwyższony poziom testosteronu. Potem potwierdziła to próbka B. W konsekwencji odebrano nam zwycięstwo z Francją i zawieszono Jarka. Do dziś ta sytuacja nie daje mi spokoju. Jestem przekonany, że świadomie nic nie wziął. Myślę, że gdybyśmy nie byli krajem komunistycznym, to ta sprawa mogłaby się inaczej potoczyć.

Chaos w Pekinie. "Jeśli narty dojadą w jednym kawałku, to będzie cud"

Czytaj też

Polscy olimpijczycy w czwartek dolecieli do Pekinu (Fot. PAP/Twitter)

Chaos w Pekinie. "Jeśli narty dojadą w jednym kawałku, to będzie cud"

Znamy parę chorążych w Pekinie. "Ogromna duma i wyróżnienie"
Natalia Czerwonka będzie jedną z chorążych w Pekinie (fot. PAP)
Znamy parę chorążych w Pekinie. "Ogromna duma i wyróżnienie"

Dramat w sztabie Maryny! "Zaczynamy gorączkową walkę o zastępstwo"

Czytaj też

Maryna Gąsienica-Daniel (fot. Getty)

Dramat w sztabie Maryny! "Zaczynamy gorączkową walkę o zastępstwo"

– A tymczasem trzeba było grać kolejny mecz ze Szwajcarami.
– Byliśmy zdruzgotani. Ta sprawa podcięła nam skrzydła. Po pierwszej tercji przegrywaliśmy 0:4. Tym razem nie pomógł nam Andrzej Hanisz, który bronił na zmianę z Samolejem. Być może po dobrym meczu z Francją warto było jednak zostawić w bramce Gabrysia. To jednak tylko gdybanie.

– To zostańmy chwilę w tych klimatach. Gdyby nie afera dopingowa, to piąty mecz z Finlandią decydowałby o awansie do rundy finałowej. Trafiały tam po trzy najlepsze zespoły z obu grup.
– Jestem przekonany, że właśnie tak by było. Wygrywając ze Szwajcarią mielibyśmy 5 punktów, tyle samo co Finowie, i kto wie, jak by się to potoczyło. Ale jednak mecz z Finami graliśmy o znacznie mniejszą stawkę. Liczyli na nas Szwajcarzy, którzy wcześniej ograli Finów i mieli szansę wyprzedzić ich w tabeli. Zdołaliśmy się odbudować na ten mecz. Pierwsza tercja była bardzo wyrównana. Zremisowaliśmy ją 1:1 po golu Ireneusza Paculi. Niestety w kolejnych odsłonach walczący o awans Finowie byli znacznie lepsi. Wygrali 5:1, a potem niespodziewanie sięgnęli po srebrny medal.

– A Polsce, która zajęła piątą lokatę w grupie, pozostał mecz z Austrią o 9. miejsce.
– I niestety nie udało się zakończyć turnieju wygraną, bo "dzień konia" miał austriacki bramkarz Brian Stankiewicz. Przegraliśmy 2:3, tracąc trzy gole w drugiej tercji. Szkoda, bo cały czas byliśmy zmotywowani, także finansowo. Prezes PZHL Jan Rodzoń nosił w marynarce gotówkę przeznaczoną na premie za poszczególne zwycięstwa, ale niewiele środków mu odebraliśmy. Pamiętam z tego meczu także miły gest trenerów, którzy na ostatnią tercję puścili do bramki kontuzjowanego Franka Kuklę. To był nasz najlepszy bramkarz ostatnich lat i należał mu się ten olimpijski występ.

– Mecz z Austrią był twoim ostatnim olimpijskim występem. W latach 1986-1995 zagrałeś na wszystkich MŚ, więc dlaczego zabrakło cię na igrzyskach Albertville 1992?
– Mam o to żal do trenerów. W lutym 1992 roku nie pojechałem do Francji, a już dwa miesiące później wzięli mnie na MŚ grupy A do Pragi. Jerzy Mruk stwierdził, że w trzeciej lidze szwedzkiej rozmieniłem swój talent na drobne. Szkoda, że nie dali mi z Lejczykiem szansy przyjechać na zgrupowanie i na własne oczy przekonać się, czy rzeczywiście tak było. Myślę, że przez te wszystkie lata gry w kadrze, zasłużyłem sobie na to. W sezonie 1991/92 w Nittorps w 32 meczach zdobyłem 70 punktów, więc tak źle wcale ze mną nie było. Po latach wyjaśniliśmy sobie tę sprawę z trenerem.

Dramat w sztabie Maryny! "Zaczynamy gorączkową walkę o zastępstwo"

Czytaj też

Maryna Gąsienica-Daniel (fot. Getty)

Dramat w sztabie Maryny! "Zaczynamy gorączkową walkę o zastępstwo"

Szef misji olimpijskiej: testy na Covid? W trakcie IO mają być jeszcze bardziej czułe
Obostrzenia na IO w Pekinie. Marcin Nowak o szczegółach (fot. Getty)
Szef misji olimpijskiej: testy na Covid? W trakcie IO mają być jeszcze bardziej czułe

Zobacz też
Prezes federacji się nie krył. Otwarcie wspierał Rosjan
Rene Fasel w objęciach Władimira Putina (fot. Getty Images)

Prezes federacji się nie krył. Otwarcie wspierał Rosjan

| Pekin 2022 / Hokej na lodzie 
Finał: Finlandia – Rosyjski Komitet Olimpijski [SKRÓT]
Hokej, Pekin 2022, igrzyska olimpijskie, finał

Finał: Finlandia – Rosyjski Komitet Olimpijski [SKRÓT]

| Pekin 2022 / Hokej na lodzie 
Finlandia świętuje złoto hokeistów. "Lew poskromił niedźwiedzia"
Fińscy hokeiści po raz pierwszy w historii zostali mistrzami olimpijskimi (fot. Getty)

Finlandia świętuje złoto hokeistów. "Lew poskromił niedźwiedzia"

| Pekin 2022 / Hokej na lodzie 
Odpadli i... hucznie balowali. Skarga na hokeistów USA w Pekinie
Amerykańscy hokeiści zakończyli występ w Pekinie na ćwierćfinale (fot. Getty).

Odpadli i... hucznie balowali. Skarga na hokeistów USA w Pekinie

| Pekin 2022 / Hokej na lodzie 
Zwrot akcji w finale! Rosjanie zostali pokonani [ZOBACZ SKRÓT]
Marko Antilla

Zwrot akcji w finale! Rosjanie zostali pokonani [ZOBACZ SKRÓT]

| Pekin 2022 / Hokej na lodzie 
wyniki
tabela
Wyniki
17 lutego 2022
Hokej na lodzie

Kanada

USA

16 lutego 2022
Hokej na lodzie

Finlandia

Szwajcaria

14 lutego 2022
Hokej na lodzie

USA

Finlandia

Kanada

Szwajcaria

12 lutego 2022
Hokej na lodzie

Finlandia

Japonia

ROC

Szwajcaria

11 lutego 2022
Hokej na lodzie

Kanada

Szwecja

USA

Czechy

08 lutego 2022
Hokej na lodzie

Szwecja

Dania

Finlandia

ROC

Tabele
 
Drużyna
M
+/-
Pkt
1
Kanada
Kanada
4
28
12
2
USA
USA
4
14
9
3
Finlandia
Finlandia
4
-9
3
4
ROC
ROC
4
-12
3
5
Szwajcaria
Szwajcaria
4
-21
3
Najnowsze
Sportowy wieczór (16.05.2025). Barcelona mistrzem Hiszpanii
transmisja
Sportowy wieczór (16.05.2025). Barcelona mistrzem Hiszpanii
| Sportowy wieczór 
Sportowy wieczór (16.05.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
MŚ Elity. Popis gospodarzy! Dobra forma wicemistrzów
Szwajcarscy hokeiści (fot. Getty Images)
MŚ Elity. Popis gospodarzy! Dobra forma wicemistrzów
| Hokej 
Ważny krok zespół Casha w kierunku LM. Rekordowa porażka Tottenhamu
Aston Villa pokonała Tottenham Hotspur 2:0 (fot. Getty Images)
Ważny krok zespół Casha w kierunku LM. Rekordowa porażka Tottenhamu
FOTO
Wojciech Papuga
Znamy finalistów turnieju w Rzymie! Nokaut w półfinale
Jannik Sinner (fot. Getty Images)
Znamy finalistów turnieju w Rzymie! Nokaut w półfinale
| Tenis / ATP (mężczyźni) 
Wisła Kraków – Stal Stalowa Wola. Betclic 1 Liga [MECZ]
Wisła Kraków – Stal Stalowa Wola. Betclic 1 Liga, 33. kolejka. Transmisja online na żywo w TVP Sport (16.05.2025)
Wisła Kraków – Stal Stalowa Wola. Betclic 1 Liga [MECZ]
| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
Wysoka wygrana Wisły Kraków. Sprawdź tabelę Betclic 1 Ligi
Tabela Betclic 1 ligi 2024/25 [aktualizacja 16.05.2025]
Wysoka wygrana Wisły Kraków. Sprawdź tabelę Betclic 1 Ligi
| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
Cygaro, kapelusz i hymn Polski. Tak świętowali Lewandowski i Szczęsny [WIDEO]
Wojciech Szczęsny zapalił cygaro, a potem odśpiewał hymn Polski wraz z Robertem Lewandowskim (fot. Getty Images/screen: x.com/El Chiringuito)
Cygaro, kapelusz i hymn Polski. Tak świętowali Lewandowski i Szczęsny [WIDEO]
| Piłka nożna / Hiszpania 
Do góry