Czesław Michniewicz został selekcjonerem reprezentacji Polski. Sztab kadry nie został jeszcze skompletowany, ale obowiązkowo znajdzie się w nim miejsce dla Kamila Potrykusa, prawej ręki doświadczonego szkoleniowca.
Czesław Michniewicz miał momenty, w których brakowało mu szczęścia do ludzi. W Zagłębiu Lubin oraz Bruk-Becie Nieciecza dochodziło do sytuacji, w których Rafał Ulatowski oraz Marcin Węglewski zawodzili zaufanie szkoleniowca. Podobnie stało się w Legii Warszawa z Przemysławem Małeckim. Ale Michniewicz postawił też na kogoś, komu może wręcz bezgranicznie ufać.
W tej chwili Kamil Potrykus jest prawą ręką Michniewicza. To zaufany współpracownik ze sztabu szkoleniowego. To także człowiek, który po prostu doskonale dogaduje się z 51-latkiem.
Wielka Brytania stała się jednak domem Potrykusa na dłuższy czas. Tam układał swoje życie, zbierał doświadczenia, a przy tym do perfekcji doszlifował swój język angielski. Gdy pracował wraz z Michniewiczem, często odpowiadał za tłumaczenie odpraw czy bezpośrednich rozmów. Sam szkoleniowiec woli stosować ojczystą mowę w trakcie prowadzenia drużyn.
Potrykus mieszkał w Manchesterze, ale z czasem zdecydował się na powrót do Polski. Życie tak pokierowało jego losami, że trafił do Arki Gdynia. Ale nie była to rola ściśle powiązana z futbolem. Późniejsza prawa ręka Michniewicza odpowiadała za kwestie graficzne, a z czasem został szefem klubowego marketingu.
Potencjał Potrykusa w kwestii futbolu został jednak dostrzeżony. Z czasem zaczął także pomagać w kwestiach skautingu. Jego rola zaczęła się zwiększać. Zainteresowanie obserwacją graczy przerodziło się w fakt działania Potrykusa w IPSO (International Professional Scouting Organisation). Tam miał możliwość regularnej wymiany poglądów między innymi z czołowymi skautami z Premier League czy byłymi reprezentantami Anglii.
Czas sprawił, że Potrykus wreszcie poznał Michniewicza. Za spotkanie obu panów odpowiadał Andrzej Czyżniewski, który był związany z Arką Gdynia. W przyszłości znajomość zaprocentowała…
To w Pogoni po raz pierwszy pojawił się dron. Wówczas kupiony za własne pieniądze. Nauka nie była najłatwiejsza, ale z czasem zwiększyło to pole manewru sztabu szkoleniowego. Michniewicz docenił szansę spojrzenia na boisko z perspektywy nieba.
Potem nowinek było coraz więcej. Tablety, schematy taktyczne na wielkopowierzchniowych wydrukach, nowoczesne analizy z użyciem programu Piero… To były rzeczy, które Potrykus realizował w sztabie Michniewicza. Czas sprawiał także, że relacje prywatne obu panów stawały się coraz bliższe. Poza kolegami ze sztabu, stawali się też przyjaciółmi, którzy znali swoje tajemnice.
Michniewicz w przeszłości zawiódł się na współpracownikach. Tak było w Lubinie, tak było także w Niecieczy, gdzie Węglewski de facto pozbawił pracy swojego szefa. A mowa o klubie, w którym Michniewicz mógł nie dokończyć pracy. Już wtedy, w 2016 roku, blisko było, by doświadczony szkoleniowiec trafił do Legii Warszawa występującej w Lidze Mistrzów. Blisko było tego, by zamówiony został helikopter do stolicy. Władze Wojskowych na ostatniej prostej zastopowały temat i zdecydowały się na Jacka Magierę.
Kolejną odsłoną współpracy Michniewicza i Potrykusa była kadra do lat 21. Tam duet miał największe możliwości. W Niecieczy dochodziło do sytuacji, w której zawodnicy mieli analizować poszczególne sytuacje sami. Młodzi reprezentanci zaczęli za to otrzymywać tablety z wiadomościami na temat przeciwników, własnej postawy czy trenowanych schematów. Terabajty danych miały być atutem w rywalizacji z mocniejszymi przeciwnikami. Czasami uciekano się do quizów, które piłkarze musieli rozwiązywać. Jednym z prymusów był Mateusz Wieteska, który może stać się beneficjentem zatrudnienia nowego selekcjonera. Michniewicz wielokrotnie chwalił defensora i wskazywał, że prezentuje już poziom godny seniorskiej drużyny narodowej.
Reprezentacyjny duet śledził kadrowiczów i regularnie odwiedzał ich w klubach. Tego samego można się spodziewać już w kadrze seniorskiej. Charakterystyczne było, że Michniewicz i Potrykus zbudowali dobre relacje ze szkoleniowcami swoich zawodników. Doszło do tego, że Marcelo Bielsa prosił Potrykusa o materiały dotyczące gry Mateusza Bogusza.
Gdy minął już czas kadry, a Michniewicz zdecydował się na powrót do piłki ligowej, pierwszym ściągniętym współpracownikiem był właśnie Potrykus. To także pokazało siłę relacji. Obaj, jako jedyni członkowie sztabu szkoleniowego, zdecydowali się na mieszkanie w ośrodku treningowym Legii, co miało pozwolić na pełne skupienie się na pracy. Przy Łazienkowskiej styl prowadzenia zespołu był już podobny: wiele analiz, skupienie na pracy z zawodnikami, utrwalanie schematów. – Mamy mądry zespół, któremu czasami wystarczy tylko pokazać dany sposób rozgrywania i ustawiania się – twierdził 51-letni szkoleniowiec.
Potrykus jest tym, który ma tak pokazać wspomniane schematy, by te jak najlepiej trafiały do głów zawodników. To on odpowiada za całą analizę, ale w Legii bezsprzecznie był także prawą ręką Michniewicza. Często jego zadaniem była odpowiednia organizacja pracy, wyznaczenie zadań pozostałym analitykom. W tym zakresie złapał dobry kontakt z Alessio De Petrillo – Włochem, który gdański duet wymyślił, by lepiej pracować nad defensywą Wojskowych.
Potrykus nie ma licencji trenerskiej. – Oby każdy człowiek w sztabie szkoleniowym znał się na piłce tak, jak on – powiedział kiedyś jeden z trenerów pracujących w Legii. Abstrahując od formalności, Potrykus jest czołową postacią w ekipie Michniewicza. I tak samo będzie w reprezentacji Polski, którą 51-latek oficjalnie objął w poniedziałek, podpisując jednocześnie kontrakt do końca 2022 roku.