Skoki narciarskie. Igrzyska olimpijskie w Pekinie. Geiger, Ryoyu, a może...? Kto faworytem, a kto czarnym koniem?

Pierwsza transmisja z Pekinu w piątek. Treningi skoczków na żywo

Kto? To najprostsze, a jednocześnie najtrudniejsze pytanie, jakie zadają sobie przed niedzielnymi zmaganiami kibice skoków. Bo brzmi tak prosto, tylko trudno znaleźć odpowiedź. Dwa skoki, które zdecyduję o tytule mistrza olimpijskiego w skokach narciarskich. A kandydatów wielu. Naprawdę.

Bo kto powiedział, że ze złoto nie może się cieszyć ten, który niedawno siedział uśmiechnięty na zeskoku, czekając na werdykt: stanie po raz pierwszym na pucharowym podium czy nie? Albo że zeszłorocznego niepowodzenia w Oberstdorfie nie powetuje sobie ten, który murowanym faworytem był zeszłej zimy, a teraz "zaledwie" jednym z poważniejszych kandydatów? A może – cudownie bądź nie – odrodzi się mistrz świata z normalnej skoczni? Tak, mowa o Piotrze Żyle. Oto przegląd kandydatów do złota na normalnym obiekcie.

1. Karl Geiger (Niemcy)

Choć dotychczas jedyny tytuł wywalczył paradoksalnie na skoczni do lotów, jest specjalistą od najmniejszych obiektów w kalendarzu. Potężne odbicie, ładny styl – to atuty Karla Geigera w walce o złoto. Jego rodak, Martin Schmitt, widzi w nim faworyta niedzielnych zmagań. Wygrał aż trzy konkursy na normalnych skoczniach, a w dzisiejszych czasach to rarytas, bo rzadko kiedy organizuje się na nich zawody. Rok temu w Rasnovie trzeci, przed igrzyskami w świetnej formie. Jeśli zostanie mistrzem olimpijskim, niespodzianki nie będzie.

2. Ryoyu Kobayashi (Japonia)

Nawet jeśli to nie jego żywioł, jest w takiej formie, że i na normalnej skoczni może zgarnąć złoto. Zresztą latem podczas Letniego Grand Prix w Hinzenbach był drugi, a przed rokiem w Rasnovie triumfował (choć po dyskwalifikacji Halvora Egnera Graneruda). Może nie wszyscy pamiętają, ale już na poprzednich igrzyskach plasował się w czołowej "10", a na normalnej skoczni zajął siódme miejsce. Jest w stanie nawiązać walkę z Geigerem, mimo że większe szanse daje się mu na dużej skoczni. W końcu to Ryoyu. A motywację ma ogromną, bo przecież nigdy nie zdobył indywidualnego medalu. Trzy lata temu na mistrzostwach świata, kiedy dominował przez całą zimę, stracił podium w kuriozalnych okolicznościach zobacz, co powiedział na ten temat w rozmowie z TVPSPORT.PL)..

3. Marius Lindvik (Norwegia)

Najlepszy z Norwegów, zwycięzca próby generalnej przed igrzyskami i czwarty zawodnik "generalki". Ale z pewnością byłby przed kolegą z kadry, Halvorem Egnerem Granerudem, gdyby nie samoizolacja i opuszczone zmagania w Titisee-Neustadt. Nie musi uchodzić za specjalistę od normalnych skoczni, ale siódme miejsce w Predazzo, piąte i szóste w Rasnovie przed dwoma sezonami dowodzą, że bywa groźny. A w takiej formie jak obecnie, groźny będzie na pewno. Zresztą Norwegowie już cztery lata temu pokazali, że są wybitnymi lotnikami, ale na normalnych obiektach potrafią zdobywać medale. Drugi był Johann Andre Forfang, a trzeci Robert Johansson.

4. Anże Lanisek (Słowenia)

Rok temu w Oberstdorfie zdobył na normalnej skoczni brąz mistrzostw świata. Kiedy dwa lata temu skoczkowie rywalizowali w Predazzo, dwukrotnie znalazł się w czołowej "10", a jeszcze nie prezentował takiego poziomu jak obecnie. Przed nieudanym weekendem w Willingen trzy razy z rzędu stał na podium, a pucharowych punktów ma już niewiele mniej, niż zdobył całej poprzedniej zimy. Z całą pewnością jeden z kandydatów do medali. Nie jednego, a dwóch, bo jeśli wystartuje w mikście, a pewnie tak będzie, to tam wręcz powinien z kolegą i dwoma koleżankami stać na podium.

5. Halvor Egner Granerud (Norwegia)

Rok temu wszyscy wieszaliby mu na szyi pewnie dwa złote medale. Teraz nie wieszają i może dobrze, bo wiemy, jak skończyły się dla niego ubiegłoroczne mistrzostwa świata. Zepsuł pierwszy skok na normalnej skoczni i mimo fantastycznej drugiej próby znalazł się tuż za podium. Zawody na dużym obiekcie stracił przez koronawirusa. Teraz jest mniej regularny niż Marius Lindvik, ale w ostatnich ośmiu konkursach czterokrotnie stał na podium. W Willingen drugi i piąty. Kręci się blisko "pudła" i jeśli się wstrzeli, może zachwycić tak, jak to robił zeszłej zimy. A może też zająć czwarte czy piąte miejsce – jak w tym rankingu.

6. Cene Prevc (Słowenia)

Przed sezonem mało kto widział go w czołówce konkursów Pucharu Świata, a "środkowy" z braci Prevców poleciał do Pekinu jako jeden z faworytów. I to wcale nie przesada. W ostatnim konkursie przedolimpijskim po raz pierwszy w karierze stanął na podium. Do tego wiele razy w Top 10. Jest solidny, jest w formie – wydaje się, że zwyżkującej. Kto wie, być może to on, a nie Anże Lanisek, stanie na olimpijskim podium. Osiem lat temu dwa krążki przywiózł do Słowenii, jego brat Peter. W rodzinie na pewno nie mieliby nic przeciwko, by kontynuował tradycje rodzinne.

7. Markus Eisenbichler (Niemcy)

Pierwszy indywidualny medal wywalczył na normalnej skoczni w Lahti w 2017 roku. W Willingen nie tylko nie zachwycał, co spisywał się po prostu słabo. Ale tydzień wcześniej w Titisee-Neustadt dwukrotnie stał na podium. Jest nieobliczalny, potrafi zaskoczyć. Czy na tyle, by zwyciężyć? To mało realne, ale medal z całą pewnością może zdobyć. Co jednak uzasadnione, większe szanse na to ma jego reprezentacyjny kolega, Karl Geiger.

8. Jan Hoerl (Austria)

Od siedmiu konkursów nie wypadł z czołowej "10". Rozwiązał problem, który na początku sezonu stawał się przyczyną do żartów, bo jak skoczył świetnie w pierwszej serii, to beznadziejnie w drugiej. Teraz jest bardzo solidny. A że stać go nawet na zwycięstwa, pokazał w Wiśle. Bardzo dobra pozycja wyjścia. Z piątego miejsca, a takie zajął w Willingen, można atakować. I 23-letni Austriak powinien walczyć o wysoką pozycję. Czy o medal? Jeśli odpali, jest w stanie wskoczyć na podium.

9. Kamil Stoch (Polska)

Skoczek, którego zawsze trzeba brać pod uwagę. Trzykrotny mistrz olimpijski, a to mówi samo za siebie. – Może wszystkich zaskoczyć na igrzyskach. Ma niesamowity potencjał. Jeśli będzie w dobrej formie fizycznej, stać go ma znakomity występ – przekonywał jeszcze przed weekendem w Willingen Martin Schmitt. Czy są przesłanki ku temu? Nawet jeśli niewiele, to jest po prostu Kamil Stoch. A na takiego zawodnika rywale zawsze muszą uważać. I tego się trzymajmy!

10. Piotr Żyła (Polska)

Mistrza świata z normalnej skoczni zawsze trzeba brać pod uwagę. Tym bardziej, jeśli nazywa się Piotr Żyła i stać go dosłownie na wszystko. Nitk nie zagwarantuje, że będzie w drugiej serii, ale też nie zagwarantuje, że nagle nie włączy się do walki o podium. Jeśli trafi na progu – i co równie ważne – trafi na akurat TEN dzień, może namieszać, choć realnie patrząc, do faworytów na pewno się nie zalicza.

Czarny koń: Daniel Tschofenig (Austria)

Może w ogóle nie wystartować, bo wcale nie jest takie pewne, że znajdzie się w czwórce, która wystąpi w kwalifikacjach i konkursie, ale jeśli już wystartuje, nie wolno go skreślać. Dziewiętnastoletni Austriak błysnął w zeszłym sezonie, kiedy w Rasnovie właśnie na normalnej skoczni zajął dziewiąte miejsce. Tak zadomowił się w drużynie. Tej zimy pewniak w austriackiej kadrze. W Zakopanem był piąty. A gdyby tak pierwsze podium na igrzyskach?

Pekin 2022. Skoki narciarskie na żywo w TVP. Plan transmisji ZIO w skokach 4-7 lutego

Sobota, 5 lutego
7:20 – skoki narciarskie, mężczyźni indywidualnie na skoczni normalnej – kwalifikacje
11:45 – skoki narciarskie, kobiety indywidualnie na skoczni normalnej – konkurs

Niedziela, 6 lutego
12:00 – skoki narciarskie, mężczyźni indywidualnie na skoczni normalnej – konkurs

Poniedziałek, 7 lutego
12:45 – skoki narciarskie, mikst na skoczni normalnej – konkurs