Tu wszystko się kończy i zaczyna. To nieco wyświechtane hasełko przygarniane przez przeróżne instytucje, w przypadku Czesława Michniewicza musi sprowadzać się do Amiki Wronki. Tu skończył grę w piłkę i tu zaczął pracę w roli trenera. Tu też zadzierzgnął znajomości, które przetrwały wiele lat. Jedna z nich – niczym zbyt mocno zaciśnięta pętla – w pewnym momencie zamiast pomagać, zaczęła nieco przyduszać.