| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Śląsk Wrocław zanotował falstart na początku rundy wiosennej PKO Ekstraklasy. Z klubem pożegnał się jeden z kluczowych piłkarzy, Mateusz Praszelik, a wkrótce może odejść najlepszy strzelec, Erik Exposito. O transferach wychodzących, przychodzących, a także o planach zespołu na ten sezon opowiada w rozmowie z TVPSPORT.PL, dyrektor sportowy Śląska, Dariusz Sztylka, który wkrótce będzie świętował czwartą rocznicę pracy na swoim stanowisku.
Bartosz Wieczorek, TVPSPORT.PL: – "Nie zakładamy takiej sytuacji, by Mateusz Praszelik i Erik Exposito odeszli razem. Mówię tutaj o zimie. Nie ma takiej możliwości" – to pańskie słowa w wywiadzie z Filipem Macudą z Wrocławskich Faktów. Skąd taka nagła zmiana planów i zgoda na sprzedaż obu zawodników?
Dariusz Sztylka, dyrektor sportowy Śląska Wrocław: – Nadarzyła się bardzo dobra oferta, jeśli chodzi o Mateusza Praszelika i Erika Exposito. Po konsultacjach ze sztabem szkoleniowym i z zarządem uznaliśmy, że będzie to dobry ruch, który pozwolić dokonać pewnych ruchów dotyczących transferów później przychodzących do klubu.
– Erik Exposito jest już poza klubem? Czy są już załatwione wszystkie formalności?
– Na tę chwilę wciąż jest piłkarzem Śląska. Oczywiście są prowadzone rozmowy z jednym klubem, ale nie chcę jeszcze przesądzać całej sytuacji, bo nie są złożone podpisy pod umową.
– Nie obawia się pan, że bez dwóch czołowych piłkarzy z rundy jesiennej, drużyna może poczynić regres w tabeli?
– Tak naprawdę, patrząc na zmienników, których mamy, uważam, że drużyna nie powinna zanotować regresu w tabeli. Fabian Piasecki i Caye Quintana są w stanie zastąpić Erika Exposito. Marcel Zylla, który wraca po ciężkiej kontuzji, wygląda bardzo obiecująco. Do tego mamy Dennisa Jastrzembskiego, który może grać na dziesiątce, co pokazał w spotkaniu z Lechią Gdańsk. Uważam, że trener jest w stanie tak poukładać skład, że drużyna nie straci na jakości.
– Następcą Erika Exposito będzie kazachski napastnik, Artur Szuszenaczew z Kajratu Ałmaty, czy rozważane są inne opcje?
– Na razie nie chciałbym komentować żadnych nazwisk, bo tak naprawdę sprawy się cały czas toczą. W tym momencie mówienie o jakichkolwiek nazwiskach jest wybieganiem w przyszłość.
– Gdy rozmawialiśmy dwa lata temu, wspominał pan, że duże szanse na sprawdzenie się w Ekstraklasie mają zawodnicy ze Skandynawii – "szczególnie obrońcy, którzy są dobrze wyszkoleni pod względem taktycznym". Daniel Leo Gretarsson to zawodnik, który pasuje do pana koncepcji?
– Bardzo długo szukaliśmy piłkarza o takim profilu jak Gretarsson. Zależało nam przede wszystkim na agresywności, mobilności, ale też na bardzo dobrym wyprowadzeniu piłki. Daniel takie cechy posiada.
– Defensywa Śląska nie wyglądała dobrze w starciu z Lechią Gdańsk. Gretarsson może wskoczyć do wyjściowej jedenastki drużyny?
– Po to został Daniel sprowadzony, żeby być podstawowym piłkarzem zespołu. Sądzę, że jego jakość, umiejętności i rozumienie gry w pełni go predysponują, żeby być podstawowym zawodnikiem Śląska.
– Manchester United, Bayern Monachium, AC Milan, Hertha Berlin – skąd pojawił się pomysł, żeby stawiać na piłkarzy z wielkich, zagranicznych marek?
– Chcemy, żeby w tej drużynie było jak najwięcej zawodników z polskim paszportem. Skautujemy nie tylko pierwszą i drugą ligę, ale obserwujemy też piłkarzy, którzy w młodym wieku wyjechali za granicę i z obiektywnych powodów nie przebili się do pierwszych drużyn takich jak Milan, czy Liverpool. Chcemy dać im szansę odbudowania się i zrobienia jednego kroku do przodu, który pozwoli im dobrze funkcjonować w piłce seniorskiej. Obserwując tych chłopców, widzimy, że mają wszystkie cechy, żeby takie postępy robić.
– Wydawało się, że ściągnięcie piłkarza, który rozegrał w tym sezonie osiem spotkań w Bundeslidze jest niemożliwe, a jednak Dennis Jastrzembski wylądował we Wrocławiu.
– Bardzo się cieszymy, że jest naszym zawodnikiem. Już w pierwszym meczu pokazał, że ma bardzo duży potencjał, umiejętności i jest zawodnikiem, który jakościowo może nam dużo pomóc.
– Jak porównałby pan potencjał młodych, polskich zawodników ściągniętych z zagranicznych klubów do tych, którzy trenują w akademii?
– Nie można w jakiś sposób określać czy to są lepsi, czy gorsi zawodnicy. Są to piłkarze bardzo utalentowani, pracowici, którzy w większym lub mniejszym wymiarze dostają szanse w pierwszym zespole. Inni szybciej ją wykorzystali, drudzy muszą jeszcze dłużej poczekać. Tak samo jest z zawodnikami z akademii. Mamy pełno bardzo utalentowanych graczy na poszczególnych pozycjach. Oni coraz mocniej pukają do pierwszego zespołu i sądzę, że w najbliższej przyszłości liczba wychowanków w kadrze będzie większa.
– 19 lutego miną cztery lata odkąd jest pan dyrektorem sportowym Śląska. Jak ocenia pan ten okres?
– Na pewno pozytywnie. Klub zaczął regularnie grać w górnej połówce tabeli. W tamtym roku osiągnęliśmy dobry wynik, awansując do europejskich pucharów. Przygoda w eliminacjach Ligi Konferencji też jest oceniona pozytywnie. Oczywiście, liczyliśmy na awans do fazy grupowej. Pojawiają się młodzi zawodnicy, przeprowadzamy transfery wychodzące. Oceniam te cztery lata dobrze, ale mamy jeszcze tutaj bardzo dużo do zrobienia.
– Z jakiego transferu jest pan najbardziej zadowolony?
– Takich ruchów było parę. Nie mogę jednoznacznie określić, z którego transferu jestem najbardziej zadowolony, bo piłkarze przychodzą do nas zawsze w jakimś określonym celu, mają pomóc tu i teraz drużynie, albo są prospektami, którzy mają się rozwinąć i osiągnąć dużo większą wartość, niż kiedy przychodzili do klubu. Przykłady Erika Exposito, Przemka Płachety czy Kuby Łabojko potwierdzają, że inwestowanie w mniej znanych zawodników jest pomysłem, żeby drużyna mogła grać dobrze, a klub był w stanie przeprowadzać transfery.
– Największa pomyłka w ciągu czterech lat?
– Nie chciałbym być nietaktowny i mówić, że jakikolwiek piłkarz był pomyłką.
– Wracając do tematu piłkarzy z akademii, jest niedosyt, że wychowankowie bardzo powoli przebijają się do zespołu? Niektórzy, zapowiadający się bardzo dobrze, jak Dawid Gruszecki, nie czekają na szanse i odchodzą z klubu.
– Każdy wybiera swoją drogę. Jedni mają pomysł na siebie, żeby szukać swojej drogi poza Wrocławiem jak Dawid Gruszecki. Inni są bardziej cierpliwi, czekają na swoje szanse, co pokazują przykłady Szymka Michalskiego, Karola Borysa, Filipa Gryglaka, którzy często trenują z pierwszą drużyną, pokazują się w sparingach, a Filip już nawet zadebiutował w Ekstraklasie. Od indywidualnego podejścia zawodnika, a także oceny przez pion sportowy potencjału danego piłkarza zależy, kiedy przyjdzie moment na włączenie do kadry pierwszego zespołu. To bardzo indywidualna sprawa i jeśli ktoś nie ma zaufania do sztabu, czy klubu, to szuka swojej drogi w innym miejscu niż Śląsk Wrocław.
– Odejście utalentowanego juniora do klubu, który nie posiada nawet rezerw (przyp. red. Wisła Kraków), był dla pana mocnym zaskoczeniem?
– Tak, oczywiście. Nie do końca rozumiem tę decyzję, ale musimy ją zaakceptować i uszanować. Dawid zdecydował się na taki ruch ze swoją agencją, sprawa jest zamknięta i nie powinniśmy już na ten temat dyskutować.
– Karol Borys może być taką perełką na miarę Kacpra Kozłowskiego? Czy obawia się pan, że po testach w Manchesterze United, utalentowany zawodnik zostanie na dłużej w Anglii?
– Karol Borys ma w sobie bardzo dużo cierpliwości i bardzo dużo chęci pracy nad sobą, czego czasem brakuje innym piłkarzom. Karol ma wszystkie predyspozycje ku temu, by zostać w przyszłości bardzo dobrym zawodnikiem. Trudno mi powiedzieć jak będzie wyglądać jego przyszłość. Chcielibyśmy, żeby jak najdłużej został w Śląsku, bo też dużo czasu zainwestowaliśmy w Karola i jego rozwój. Oczywiście, jeśli dobrze wypadnie na testach w Manchesterze United, będziemy rozmawiać na temat jego przyszłości.
– Po dwudziestu kolejkach Śląsk jest dopiero dziesiąty w tabeli, z dużą stratą do miejsca premiowanego grą w europejskich pucharach. Jaki jest cel klubu na ten sezon?
– Cel przed sezonem był prosty – chcieliśmy co najmniej powtórzyć wynik z poprzedniego sezonu, a jeśli sezon się dobrze ułoży, to myśleliśmy o nawet lepszej pozycji. Jesień jednak nas bardzo mocno zweryfikowała. W tym momencie trudno mówić o powtórzeniu wyniku z poprzedniego sezonu, bo strata do czołówki jest bardzo duża i zakładając liczbę spotkań, trudno będzie rywali dogonić. Jednakże bardzo chcielibyśmy, żeby ta wiosna była bardziej udana niż końcówka rundy jesiennej.
– Czy można uznać, że to sezon przejściowy dla Śląska?
– Nie lubię tego określenia. Pojęcie sezon przejściowy jest dla mnie nie do końca zrozumiałe. Chcemy, żeby ten zespół wygrywał i dalej się rozwijał. Nigdy piłkarze nie otrzymają komunikatu, że satysfakcjonuje nas ósme, dziewiąte, dziesiąte miejsce. Musimy koncentrować się na każdym kolejnym spotkaniu i wygrać.
– Śląsk czwarty raz z rzędu przegrał w Ekstraklasie. Czy przyszłość trenera Jacka Magiery jest zagrożona? Przewaga nad zespołami z dołu tabeli jest już coraz mniejsza.
– Oczywiście, każdy z nas widzi jak wygląda sytuacja w tabeli. Strata do góry robi się już bardzo wyraźna, a zespoły z dołu walczą i zaczynają odrabiać straty. Zdajemy sobie sprawę z powagi sytuacji, ale w żaden sposób nie chciałbym się odnosić do plotek czy insynuacji internautów dotyczących zwolnienia Jacka Magiery, bo takiego tematu w tym momencie nie ma.