Olimpijski finał biegu kobiet na 10 kilometrów stylem klasycznym dostarczył niesamowitych wrażeń. Choć Kerttu Niskanen z Finlandii prowadziła przez większość dystansu, to na finiszu mistrzowską klasę pokazała Therese Johaug. Norweżka w pewnym momencie traciła do rywalki nawet ponad 10 sekund, ale ostatecznie wygrała zaledwie o 0,4 sekundy. Zwycięstwo z najmniejszą przewagą w historii olimpijskich startów w biegach indywidualnych to kolejny z elementów, które budują legendę zawodniczki w ojczyźnie, choć ostatnie lata nie były wolne od kontrowersji.
Zimowe igrzyska w Pekinie jeszcze się nie zakończyły, a już są najlepszymi w długiej karierze Johaug. Pierwsze złoto zdobyła wprawdzie w 2010 roku, ale w sztafecie. W indywidualnych startach ani razu nie stanęła wtedy na podium. Z Soczi wracała za to ze srebrem w biegu masowym kobiet oraz brązem na 10 kilometrów stylem klasycznym, ale uwaga całego sportowego świata skupiła się wtedy na jej rodaczce, Marit Bjoergen, która skompletowała złoty olimpijski hat-trick.
W Pekinie to 33-letnia Johaug wreszcie gra pierwsze skrzypce. Pierwsze złoto zdobyła 5 lutego, triumfując w biegu łączonym. Drugą na mecie Natalję Nieprjajewą zdystansowała o ponad pół minuty. "Nareszcie spełnił się mój olimpijski sen" – skomentowała triumfatorka w mediach społecznościowych. Wystarczy jednak zajrzeć do komentarzy na największych sportowych portalach, by ujrzeć nieco inny obraz.
Za Johaug do dziś ciągnie się dopingowa wpadka, która pozbawiła ją szansy na występ podczas igrzysk w Pjongczangu. Okoliczności tego zdarzenia nie są jednoznaczne, ale kara była wyjątkowo surowa. W październiku 2016 roku najpierw zwołano konferencję prasową, podczas której przedstawiciele Norweskiej Federacji Narciarskiej (NSF) poinformowali o pozytywnym wyniku testu na clostebol.
To steryd anaboliczny, który znajduje się na liście zabronionych substancji Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Obok Norweżki siedział lekarz kadry. Fredrik Bendiksen tłumaczył, że za całą sytuację odpowiada Trofodermine – maść stosowana przez kilkanaście dni na oparzenie wargi. Przeprowadzono szczegółowe testy, które potwierdziły, że ta wersja faktycznie jest dość prawdopodobna, ale nie potraktowano tego w kategoriach okoliczności łagodzącej.
– Jestem w szoku. Dopingowa wpadka bez własnej winy to chyba najgorszy koszmar sportowca. Nie poddam się i będę walczyć o udowodnienie, że jestem niewinna – przekonywała podczas pierwszej konferencji Johaug. Łzy zawodniczki najdobitniej pokazywały, ile kosztuje ją całe zamieszanie. To był jednak dopiero początek długiej batalii prawnej, która nie doczekała się pozytywnego dla Norweżki zakończenia.
– Aż trudno uwierzyć, że w kraju, w którym biegi narciarskie są religią, zdarzają się tego typu wpadki. Oznakowanie opakowania może być mylące, bo napis "doping" jest przekreślony. To nie tłumaczy jednak w żaden sposób lekarza, który powinien sprawdzić lek zanim poda go zawodnikowi – analizował wówczas w rozmowie z TVP Sport Michał Rynkowski, dyrektor biura Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie.
Prawnik Szarapowej nie pomógł
Błąd w sztuce? Bardziej prawdopodobnego scenariusza do tej pory nie wskazano. Clostebol to w końcu steryd budujący siłę, a w biegach ważniejsza jest przecież wytrzymałość. – To bardzo łatwo wykrywalna substancja i nie mogę zrozumieć w jakim celu Johaug miałaby się zdecydować na taki ruch. Zysk praktycznie żaden, a ryzyko wpadki ogromne – dodał dyrektor Rynkowski.
Wnikliwe śledztwo miało kilka etapów. Doszło do paradoksu – choć winny czuł się lekarz, to został w świetle prawa uniewinniony. Z kolei przekonująca o swojej niewinności Johaug została uznana winną i poniosła surowe konsekwencje. Fredrik Bendiksen ostatecznie odpowiadał tylko przed norweską agencją antydopingową, która potraktowała go wyjątkowo łagodnie.
– Przepisał krem wyłącznie w celach leczniczych. Uznaliśmy, że skoro nie było tu elementu złej woli, to nie może być też winy. Został popełniony błąd, ale przepisy WADA w przypadku osób trzecich nie przewidują kary za nieświadome złamanie przepisów. Zasięgnęliśmy opinii WADA przed umorzeniem tej sprawy – ogłosił Niels Kjaer, jeden z członków komisji dyscyplinarnej norweskiej agencji antydopingowej.
Johaug z kolei w pierwszej instancji usłyszała karę 13 miesięcy zawieszenia. Mimo wskazania szeregu okoliczności łagodzących Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) nie zaakceptowała wyjaśnień i odwołała się od wyroku do Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu (CAS) w Lozannie, domagając się wydłużenia dyskwalifikacji do maksymalnego przewidzianego wymiaru dwóch lat.
Szykując się do decydującej batalii, Johaug nie chciała pozostawić nic przypadkowi. Zatrudniła Mike'a Morgana – tego samego, który w Lozannie doprowadził do skrócenia wyroku Marii Szarapowej, którą przyłapano na stosowaniu meldonium. Nie musiała jednak płacić z własnej kieszeni – wszystkie koszty pokryła krajowa federacja. Skomplikowana operacja nie zakończyła się jednak powodzeniem.
W sierpniu 2017 roku Trybunał ogłosił wydłużenie kary z 13 miesięcy zawieszenia do 18. Taki werdykt nie był wprawdzie maksymalną karą, ale i tak był równoznaczny z tym, że Johaug nie weźmie udziału w igrzyskach w Pjongczangu. "Podstawowym obowiązkiem każdego sportowca jest przeczytanie składu produktu, który jest umieszony na opakowaniu i ponownego skonsultowania się ze sztabem medycznym jeśli sytuacja dotyczy zakazanej substancji. Zaskoczyło nas to, że pani Johaug nie wykonała tych najważniejszych czynności" – ogłosił panel.
Reakcję Norweżki łatwo przewidzieć. Na konferencji prasowej uznała wyrok za niesprawiedliwy i zalała się łzami. – Czuję, że zrobiłam wszystko tak, jak powinnam. Poszłam do lekarza, który przepisał mi ten lek i zapytałam, czy nie ma go na zakazanej liście. Odpowiedź była przecząca – relacjonowała Johaug.
– Jestem kompletnie załamana. Igrzyska były moim marzeniem, a dziś dowiedziałam się, że go nie spełnię. Bardzo się starałam i każdego dnia trenowałam niesamowicie ciężko, by osiągnąć sukces na igrzyskach. To dla mnie bardzo trudne. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego zostałam tak surowo potraktowana – ubolewała biegaczka. Jednocześnie zapowiedziała, że na pewno wróci do wyczynowego sportu.
Bieżnia i atak... skoczków
Przerwa w startach w Pucharze Świata trwała ponad 1000 dni. Powrót odbył się w niezwykłym stylu. W 2019 roku podczas mistrzostw świata w Seefeld Johaug była bezkonkurencyjna we wszystkich trzech indywidualnych startach. Dwa lata później w Oberstdorfie powtórzyła to osiągnięcie, dokładając jeszcze złoto w sztafecie. A po drodze był wyjątkowy triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, gdzie zdystansowała drugą Heidi Weng o ponad 800 punktów.
Czekając na Pekin Johaug spróbowała walki... o bilet do Tokio. W 2020 roku wystartowała w zawodach Impossible Games w Oslo, gdzie po świetnym występie była nawet przez moment liderką światowych tabel w biegu na 10 000 metrów. Walka o kwalifikację olimpijską zakończyła się jednak niepowodzeniem – mimo wyśrubowania rekordu życiowego Therese zabrakło ośmiu sekund od złamania bariery dzielącej jej od bezprecedensowego startu na bieżni.
Sportowe "drugie życie" również nie było wolne od kontrowersji. W 2020 roku Norweżce nie pozwolono na start w mityngu Diamentowej Ligi w Sztokholmie. Organizatorzy tłumaczyli, że to pokłosie dopingowej przeszłości w innej dyscyplinie. "Bez względu na wyniki i nazwisko zawodnicy zdyskwalifikowani w przeszłości za doping nigdy nie będą startować na naszych zawodach" – poinformowano w oficjalnym komunikacie.
Trudna przeszłość wciąż nie daje o sobie zapomnieć. Johaug triumfowała w plebiscycie Norweskiego Komitetu Olimpijskiego na najlepszego sportowca kraju w 2021 roku w kategorii kobiet, co nieoczekiwanie wzbudziło reakcję... skoczków narciarskich. – W Norwegii jest sporo bardzo dobrych zawodniczek, ale nagroda trafiła do skazanej za doping w bardzo mało znaczącej dyscyplinie – ocenił Johann Andre Forfang.
W podkaście zgodził się z nim Daniel Andre Tande. Obaj ubolewali nad brakiem nagrody dla Halvora Egnera Graneruda – zdobywcy Kryształowej Kuli w sezonie 2020/21. Statuetkę w kategorii panów zgarnął Karsten Warholm. Z kolei w otwartym plebiscycie na najpopularniejszego sportowca triumfowała skoczkini narciarska Maren Lundby, która wyprzedziła Erlinga Haalanda.
Po komentarzach skoczków w kraju wybuchło kolejne zamieszanie. Forfang ostatecznie przeprosił biegaczkę, a swoją wypowiedź nazwał "niechlujnym komentarzem". – Tamte słowa odnosiły się do Gali Sportu, a nie bezpośrednio do Theresy – zaznaczył skoczek. Johaug potwierdziła, że otrzymała "miłą wiadomość" od rodaka i poinformowała, że uznaje sprawę za zamkniętą.
Przedolimpijski smutek
Start w Pekinie to ukoronowanie dotychczasowej kariery 33-latki, która w teorii może jeszcze walczyć o najwyższe laury także na kolejnych igrzyskach. W końcu Marit Bjoergen miała 38 lat, gdy zdobywała medale w Pjongczangu. A Johaug tym razem nie zostawiła nic przypadkowi. Chociaż zaręczyła się na kilka tygodni przed startem igrzysk, to wnikliwie pilnowała narzeczonego, który przed kontaktem z biegaczką musiał nie tylko zdezynfekować samochód, ale również... pokazać dwa negatywne testy PCR.
– Muszę być egoistką – nawet jeśli chodzi o miłość – tłumaczyła Johaug. Po spełnieniu sportowych marzeń znów podzieliła się ze światem emocjami. W wywiadach dziękowała nie tylko rodzinie i narzeczonemu (Nils Jakob Hoff to złoty medalista wioślarskich mistrzostw świata z 2013 roku), ale także człowiekowi, który nie doczekał jej najnowszych sukcesów. Torbjoern Johansson niespodziewanie zmarł we własnym domu na kilka dni przed pierwszym olimpijskim startem biegaczki. Jeden z najbogatszych ludzi w Norwegii mocno wspierał biegi narciarskie, a Therese od zawsze należała do jego faworytek.
O ich wyjątkowej relacji najlepiej świadczy fakt, że to właśnie Johansson jako pierwszy usłyszał tłumaczenia w sprawie dopingu. Uwierzył w wersję Johaug i do końca ją wspierał – nawet wtedy, gdy odwrócili się od niej wszyscy wokół. Biznesmen oglądał z bliska każde zimowe igrzyska od 1988 roku za wyjątkiem Soczi. Tym razem i tak nie planował wyjazdu ze względu na COVID-owe restrykcje.
Śmierć 73-latka zszokowała norweskie środowisko biegowe. – Jeszcze przed kilkoma dniami byliśmy w kontakcie, bo Torbjoern chciał pomóc Therese wydostać się z Włoch. Jego wsparcie w trudnych chwilach pomogło nam dotrzeć do tego miejsca. Będziemy mieć już zawsze wobec niego dług wdzięczności – przyznał Joern Ernst, menedżer złotej medalistki igrzysk w Pekinie.
Medalowy dorobek Johaug w Chinach może być jeszcze większy. 12 lutego czeka ją start w sztafecie, a osiem dni później jako urzędująca mistrzyni świata wystartuje w biegu na 30 km stylem dowolnym, gdzie będzie faworytką nie tyle do miejsca na podium, co do końcowego zwycięstwa. Transmisje biegowych finałów na antenie TVP Sport oraz w serwisie SPORT.TVP.PL.
Medale
1 ![]() | 16 | 8 | 13 | 37 |
2 ![]() | 12 | 10 | 5 | 27 |
3 ![]() | 9 | 4 | 2 | 15 |
2 - 1
ROC
1
2
1
2
1
2
1
2
1
2
1
2
1
3:54.30
2
3:54.67
3
3:55.09
4
3:55.15
5
3:55.27
6
3:55.72
7
3:56.15
8
3:56.55
9
3:56.99
10
3:57.06
11
3:57.07
12
3:57.49
13
3:57.65
13
3:57.65
15
3:57.70
16
3:57.97
17
3:57.98
18
3:58.02
19
3:58.17
20
3:58.48
21
2:59.16
22
2:59.19
23
2:59.27
24
2:59.29
25
2:59.96
26
3:00.00
27
3:00.65
28
3:03.42
1
59.13
2
59.25
3
59.27
4
59.28
5
59.30
5
59.30
7
59.38
8
59.40
9
59.44
9
59.44
11
59.46
12
59.47
13
59.49
14
59.56
15
59.59
16
59.61
17
59.66
18
59.93
19
1:00.06
20
1:00.10
1
1:24:54.0
2
+1:43.3
3
+2:33.3
4
+2:35.4
5
+2:37.2
6
+2:38.7
7
+2:40.0
8
+2:41.5
9
+3:06.1
10
+3:41.0
11
+3:42.5
12
+5:14.4
13
+6:20.3
14
+6:21.4
15
+6:27.2
16
+6:27.6
17
+6:28.1
18
+6:28.5
19
+6:29.6
20
+6:47.0
+6:49.0
22
+6:49.2
23
+7:07.7
24
+7:10.7
25
+7:12.3
26
+7:12.3
27
+7:18.3
28
+7:25.9
29
+7:33.8
30
+7:39.3
31
+8:43.8
32
+8:57.2
33
+9:00.8
34
+9:02.6
35
+9:51.4
36
+9:53.6
37
+10:37.3
38
+10:47.0
39
+11:14.2
40
+11:18.4
41
+11:32.6
42
+11:35.6
43
+12:12.1
44
+13:14.2
45
+13:25.5
46
+13:45.2
47
+14:20.8
48
+14:24.1
49
+14:44.8
50
+14:59.8
51
+15:20.5
52
+16:24.6
53
+17:20.2
54
+17:48.0
55
+18:39.1
56
+19:25.9
+19:54.8
58
+21:28.1
59
+21:43.6
60
+25:10.2
61
-
-
-
-