{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Pekin 2022. Izabela Marcisz mówi jasno: nie chcę biegać team sprintu. W tle otwarty konflikt
Michał Chmielewski /
O nie najłatwiejszych relacjach Moniki Skinder i Izabeli Marcisz w kuluarach słychać już od dawna. Narastający konflikt w kadrze naświetlił dziennikarz TVP SPORT – Michał Chmielewski.
Pekin 2022. Monika Skinder po biegu na 10 km: modliłam się, żeby podbiegi się skończyły
Czytaj też:

Pekin 2022. Polskie biegaczki nie zakwalifikowały się do ćwierćfinału sprintu stylem dowolnym
Korespondencja z Chin
Izabelę Marcisz i Monikę Skinder dzieli rok w dacie urodzenia. Od dziecka rywalizowały na trasach w kraju, a potem weszły do kadry narodowej. Obie mają juniorskie medale mistrzostw świata. Obie są uznawane za nadzieje tej konkurencji w naszej drużynie. Ale niestety, od dłuższego czasu obie także nie darzą się szczególną sympatią. Na trasach się omijają i w zasadzie nie utrzymują żadnych relacji. Zresztą, obie trenują oddzielnie. Mimo to jednak – podobnie jak przed rokiem w Oberstdorfie – w duecie miały wystąpić w sprincie drużynowym, konkurencji, w której PZN i trener Martin Bajcicak upatrują największych szans na dobry wynik na tych igrzyskach.
Tak może się jednak nie stać.
Izabela Marcisz nie chce biec w team sprincie. Monika Skinder i trener zaskoczeni
– Prawdę mówiąc, nie mam w planach startu w tej konkurencji. Są inne dziewczyny, które nie biegały tu za dużo na dystansach i myślę, że któraś z nich na pewno będzie dobrym uzupełnieniem dla Moniki. Ja chcę się skupić na rywalizacji na 30 kilometrów i młodzieżowych MŚ, które ruszają tuż po igrzyskach – argumentuje Marcisz.
Skinder dowiedziała się o tym od nas, przed kamerą TVP Sport.
– To mnie teraz zaskoczyłeś. Jest mi przykro, nie miałam o tym pojęcia – przyznała mistrzyni świata juniorek w sprincie, dla której te IO niestety nie układają się najlepiej. Nie weszła do ćwierćfinałów w sprincie, a na 10 km klasykiem finiszowała z 49. wynikiem. Marcisz była w czwartek 29., ale wcześniej mocno podbudowała się rezultatem w biegu łączonym, który skończyła jako 16. Dla obu Pekin to olimpijski debiut.
--Nie powinno tak być – jasno stawia sprawę Martin Bajcicak. – Obie to nasze najlepsze zawodniczki, a w team sprincie mamy największe szanse na dobry wynik. Będę chciał porozmawiać o tym z Izą – stwierdził trener. Tyle tylko, że chociaż to szef całej kadry kobiet, to nie jest trenerem Izabeli.
Bajcicak trenuje kadrę, ale nie Izabelę Marcisz
O tych zawiłościach kibice biegów narciarskich w Polsce dowiedzieli się oficjalnie dopiero w trakcie igrzysk. Tymczasem wewnątrz grupy podział narastał od dawna. Gdy do pracy w naszym zespole przyszedł wspomniany Bajcicak, ten początkowo miał pełne poparcie Justyny Kowalczyk – osoby, która w duecie z Aleksandrem Wierietielnym go tutaj zresztą ściągnęła. Niestety, później doszło do splotu kilku tajemniczych okoliczności. Najpierw w atmosferze kłótni Wierietielny pożegnał się z kontraktem w PZN, a następnie już sama mistrzyni zrezygnowała z dalszej pracy w narciarstwie, przyjmując posadę dyrektorki sportowej u biathlonistów.
Jednak Kowalczyk nie zostawiła do końca szkolonych wcześniej przez siebie dziewcząt.
– Dziękuję za każde wsparcie, które otrzymałam. Za mój wynik [16. miejsce w biegu łączonym – przyp. red.] należą się podziękowania także Justynie Kowalczyk i Aleksandrowi Wierietielnemu – przyznała Marcisz już po pierwszej konkurencji w Chinach. I tym samym potwierdziła informacje, o których w środowisku coraz głośniej mówiło się od miesięcy, ale żadna ze stron nie chciała ich potwierdzić.
Kowalczyk podobno nie była zachwycona tego typu coming-outem Marcisz. Jednak zgrupowania po drodze do tego sezonu rzeczywiście wyglądały tak, że Bajcicak prowadził swoją grupę, a będąc w tym samym miejscu Izabela realizowała własny tok przygotowań. Słowak właściwie nie do końca miał wyjście, bo wychodzi na to, że z utalentowaną zawodniczką nie potrafił znaleźć wspólnego języka. To przynajmniej zasugerowała w studio TVP Sport siostra Izabeli, Ewelina, m.in. olimpijka z Pjongczangu. – Może w końcu porozmawiają? – spytała, gdy po czwartkowym biegu na 10 km rozpoczęła się dyskusja o składzie polskiego duetu na team sprint.
Razem mogą powalczyć o stypendium ministerialne
Bajcicak w oficjalnych rozmowach nie chce odnosić się do relacji w kadrze. Przed kamerą stwierdził jedynie, że faktycznie zamierza porozmawiać z Marcisz i nakłonić ją do zmiany decyzji ws. występu. W kuluarach mówi się jednak, że taka informacja go rozzłościła. I nie rozumie, dlaczego to zawodniczka będąca członkiem kadry narodowej może decydować gdzie biegać, a gdzie nie. Sprawa miała trafić nawet do obecnego na miejscu Apoloniusza Tajnera.
– Chcę skupić się na biegu na 30 kilometrów, zależy mi w nim na dobrym wyniku – powtarza Marcisz. I biorąc pod uwagę, że ta faktycznie ma tam szanse na dobre miejsce, nie jest to pretekst bez pokrycia. Z drugiej strony, Skinder i Bajcicak zdają sobie sprawę, że team sprint miał być konkurencją, w której Polki mają największe szanse na walkę o pozycję w TOP8. A ta – do realizacji trudna, lecz nie niemożliwa – dla obu oznaczałaby ministerialne stypendium.
Jeżeli Marcisz podtrzyma swoją decyzję, główną kandydatką do występu w tej konkurencji będzie Weronika Kaleta. Ta na co dzień, podobnie jak jej siostra Karolina, trenuje na uczelni w USA.
Walka biegowych duetów sprinterskich na igrzyskach 16 lutego od godz. 10. polskiego czasu. Transmisja w Telewizji Polskiej.