Początek halowego sezonu jest pechowy dla Pii Skrzyszowskiej, która zmaga się z mięśniowym urazem. W zdecydowanie lepszym nastroju jest Anna Kiełbasińska – halowa rekordzistka Polski na dystansie 400 metrów. Jej trener, Jarosław Skrzyszowski, jest przekonany, że Polka będzie latem biegała na poziomie Ireny Szewińskiej, czyli poniżej 50 sekund.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Mamy obawiać się o zdrowie Pii?
Jarosław Skrzyszowski: – Ma drobną dolegliwość mięśniową. Chodzi o mięsień dwugłowy. Ciągnie się to za nią od paru tygodni. Raz było lepiej, raz gorzej. Podczas pierwszego startu w Polsce, w finale, złapał ją skurcz w newralgicznym miejscu. Musiała odpuścić bieg. Od tego momentu spokojnie przygotowujemy się do kolejnych występów?
– Sezon halowy jest zagrożony?
– Nie. Pia biega normalnie. Jest plan, by wystartowała na płaskie 60 metrów w Duesseldorfie. Potem będzie Copernicus. Następnie podejmiemy decyzję, co będzie biegała w mistrzostwach Polski: czy plotki, czy płaski bieg.
– A halowe mistrzostwa świata?
– Jeśli chodzi o zwykłe 60 metrów, to Pia biegała już szybciej niż minimum. Niestety, zrobiła to na mniej prestiżowych mityngach. Minimum raczej na pewno zrobi i pojawi się w Belgradzie. Musi zacząć biegać płotki. Oszczędzała się. Nie robiła tego od paru tygodni. Dbaliśmy o mięsień, by go nie nadwyrężała. Zdecydowałem, że płotki odkładamy na bok. Czekamy aż mięsień złapie plastyczność i pewność.
– Jak się czuje psychicznie?
– Jest poddenerwowana. Czuła się bardzo dobrze. Jestem przekonany, że może biegać 60 metrów w czasie 7,10 i szybciej. W biegu, w którym poczuła skurcz, prowadziła o półtora metra. Na 50 metrze odpuściła i dotruchtała. Osiągnęła czas 7,31. Gdyby dobiegła na maksa, mogłaby się zbliżyć do wyniki "7 z groszami". Chciałaby pokazać na to potrafi zrobić.
– Rozmawiacie o startach czy to temat tabu?
– Rozmawiamy. Nie ma z tym kłopotu. Najważniejsze starty nie wydają się być zagrożone. Noga jest zdrowa. Pia potrzebuje kilku szybszych treningów w tym tygodniu, by wrócić psychicznie i fizycznie na poziom, na którym już była.
– W RPA była harówka?
– Solidny trening dwa razy dziennie. Nie wiem, czy można to nazwać harówką. Takiego określenia mogę użyć w przypadku Anny Kiełbasińskiej.
– Kiełbasińska jest najszybszą Polką w historii startów w hali na dystansie 400 metrów (51,10). Widzi pan nadal rezerwy?
– Jestem przekonany, że jest w stanie ustabilizować się w bieganiu poniżej 51 sekund. Najpierw musi to zrobić. Gdy zrobi to raz, potem już pójdzie. Jest na to przygotowana. Zrobiła porządny wytrzymałościowy trening w RPA. Jest też świetnie przygotowana szybkościowo.
– Był pan zaskoczony, że tak mocno rozpoczęła sezon?
– Nie. Po tym wyniku się nie widzieliśmy, bo od razu pojechała do Spały. Jeszcze przed startem wysłałem jej SMS-a: "Aniu, czas pobiec porządniej. Czas poprawić się o 0,7 sekundy albo o sekundę". Zbytnio się nie pomyliłem. Wszystko musi się poskładać w całość i będzie się cieszyła z biegów poniżej 50 sekund.
– Wyniki z hali przełożą się na stadion?
– Myślę, że tak. Nie przygotowujemy się tylko do startów w hali. To cykl. Głównym celem są mistrzostwa Europy w Monachium. Tam wyższe laury wydają się najbardziej realne. Miesiąc wcześniej są mistrzostwa świata w USA. Tam Ania również powinna mieć szansę walczyć o wyższe miejsca. Być może nawet o medal. Jeśli zdrowie dopisze, to Kiełbasińska może być drugą Polką w historii – po Irenie Szewińskiej – która biega poniżej 50 sekund. To daje możliwość walki o indywidualny medal MŚ.
– Pan jest zadowolonym trenerem?
– Jeszcze nie jestem dumny. To miłe poczucie, że zmierzamy w dobrym kierunku. Z tyłu głowy mam, że stać dziewczyny na więcej. Doskonale o tym wiem. Trenuję też Oliwera Wdowika. Miał przerwę w treningach przez wojskowe szkolenie i kontuzję, ale wszystko powoli wraca do normy.