W sobotę 19 lutego Mariusz Wach (36-7, 19 KO) podejmie się kolejnego wyjazdowego wyzwania. W Kanadzie zmierzy się z Arslanbekiem Machmudowem (13-0, 13 KO) – potężnie bijącym królem nokautu, w którym niektórzy kibice widzą materiał na nowego mistrza świata. Bukmacherzy są bezlitośni i spodziewają się, że twardy "Wiking" tym razem przegra przed czasem. Transmisja gali w Montrealu w TVP Sport, na stronie TVPSPORT.PL i w aplikacji mobilnej.
Kariera Wacha jest pełna paradoksów. O tytuł mistrza świata walczył tylko raz i stosunkowo dawno – w 2012 roku przegrał z Władimirem Kliczką (58-3). Na skutek różnych zawirowań największe pieniądze zaczął zarabiać dopiero w ostatnich latach – gdy znalazł się na ostatniej prostej długiej kariery.
Jako 42-latek stał się ostatnio łakomym kąskiem dla wielu młodych zawodników o coraz wyższych aspiracjach. Walka z twardym Polakiem jest dziś postrzegana jako gwarancja solidnego testu w warunkach bojowych. Dopiero po pokonaniu tego typu przeszkody można realnie marzyć o czymś więcej.
Propozycje przychodzą z różnych miejsc. Wach bywał już w Anglii, Niemczech, Rosji, USA i Arabii Saudyjskiej. Wygrywał rzadko, ale coraz gorszy bilans walk niespecjalnie odstrasza kolejnych kandydatów. Wręcz przeciwnie – młodzi zawodnicy robią się coraz odważniejsi, a stawka wciąż jest wysoka. Wach mimo trzech porażek przed czasem nigdy nie padł na deski i nadal słynie ze stalowej szczęki.
– Nie dałoby się go znokautować chyba nawet z pomocą kija bejsbolowego! – zachwycał się David Haye. W 2013 roku "Wiking" – obok między innymi Deontaya Wildera – pomagał Brytyjczykowi w przygotowaniach do walki z Tysonem Furym. Wyspiarski hit ostatecznie nie doszedł do skutku, ale renoma Wacha z czasem zaczęła go wyprzedzać. W kolejnych latach sparował z całą światową czołówką i często był zapraszany po to, by imitować samozwańczego "Króla Cyganów".
Wariactwo u Tysona
W 2014 roku po wspólnych sesjach Polak był zachwycony formą Derecka Chisory (20-4), który szykował się do rewanżu z Furym. Przewidywał, że kolega z sali wygra przez nokaut, czym mocno zirytował wówczas Tysona. – To śmieszne, że Wach naprawdę tak myśli. Nie wiem, czy przypadkiem nie pije za dużo polskiej wódki, bo żeby dojść do takiego wniosku trzeba być naprawdę pijanym – odgryzł się w swoim stylu przyszły mistrz świata.
Fury boleśnie zbił Chisorę w rewanżu, a potem zrzucił z tronu Kliczkę. Z czasem zmienił podejście do polskiego olbrzyma – w 2018 roku Wach był jednym z głównych sparingpartnerów przed powrotem do ringu po 30-miesięcznej przerwie od boksu. Brytyjczyk pogubił się po detronizacji Ukraińca. Wpadł w imprezowy ciąg, który wpędził go w depresję i zaprowadził na skraj samobójstwa. Gdy uporał się z demonami, ważył ponad 150 kilogramów. Podczas sparingów nawet z wyraźną nadwagą robił spore wrażenie.
– W sali panował całkowity luz. On zachowuje się na sparingach dokładnie tak samo jak podczas konferencji prasowych czy spotkań oko w oko z rywalem. Wariactwo! Normalnym było to, że w trakcie walk sparingowych ucinał sobie pogawędki z osobami w sali pomiędzy wyprowadzaniem kolejnych ciosów. Gdy wie, że za chwilę uniknie uderzenia rywala, to odwraca się do zgromadzonych, śpiewa i tańczy – wspominał "Wiking" w rozmowie z TVP Sport.
Dobre kontakty nie przeszkodziły w rzuceniu wyzwania dobremu znajomemu. Gdy na początku 2020 roku realna stała się walka na podtrzymanie aktywności Brytyjczyka w ojczyźnie, Wach zgłosił się bez wahania. Temat nie doczekał się kontynuacji, a Fury ostatecznie zmierzył się w pamiętnym finale trylogii z Wilderem.
Ten pierwszy raz
Na przestrzeni lat równolegle do wzbogacania doświadczenia sparingowego obniżała się sportowa pozycja Wacha w królewskiej kategorii. Od listopada 2017 roku zaliczył trzy porażki z rzędu – nigdy wcześniej ani później nie miał tak fatalnej serii. Z Jarrellem Millerem (19-0-1) po obiecującym początku zawiodło zdrowie, a z Arturem Szpilką (21-3) zimna krew i... matematyka.
W dziesiątej rundzie "Szpila" znalazł się na deskach, ale zdołał dotrwać do końcowego gongu i wygrał na punkty po werdykcie, który wzbudził szerokie dyskusje. Po walce Wach nieoczekiwanie przyznał, że... źle policzył rundy. Był przekonany, że rywal padł na deski w dziewiątej rundzie i liczył na kolejne trzy minuty na dokończenie roboty.
Zamiast tego przyszła jednak kolejna porażka, która popchnęła Polaka do ryzykownej walki z Martinem Bakole (11-1). Tam po części legł w gruzach mit stalowej szczęki. Przeciwnik z rundy na rundę kruszył opór Wacha i dążył do nokautu, ale pojedynek został przerwany, gdy „Wiking” wciąż stał jeszcze na nogach.
Po takiej serii porażek konieczny stał się powrót na dużo niższym poziomie. Dwie walki z Gruzinami o ujemnych rekordach sprawiły, że udało się odbudować akcje się na statystycznym portalu Boxrec. Dzięki temu jesienią 2018 roku pojawiła się kolejna lukratywna propozycja. Wysoko notowany Dillian Whyte (26-1) potrzebował akurat takiego rywala jak Wach, a pojedynek był częścią prestiżowej gali w Arabii Saudyjskiej.
Brytyjczyk był fatalnie przygotowany – do walki przystąpił najcięższy w zawodowej karierze. Polak po części wykorzystał okazję – miał dobre momenty i u każdego z trzech sędziów wygrał trzy rundy. Tym razem jego akcje paradoksalnie wzrosły. Potem udało się wykorzystać... pandemię. Wach zmierzył się w Konarach z Kevinem Johnsonem (34-16-1) w jednej z pierwszych walk zorganizowanych w Europie po uderzeniu pierwszej fali koronawirusa.
Galę odnotowały największe bokserskie portale – w ringu bez większej historii wygrał Polak. W ten sposób w grudniu 2020 roku dostał szansę walki z Hughiem Furym (24-3). Wydawało się, że mniej utalentowany kuzyn Tysona może być dobrym wyborem głównie ze względu na brak siły uderzenia. Niestety tak się nie stało – Brytyjczyk kontrolował walkę w półdystansie i wygrał wysoko na punkty.
Machmudow dla kibiców
Wach okupił porażkę urazami i starannie przemyślał kolejne posunięcie. Wciąż mógł liczyć na oferty od wielu młodych zawodników, którzy marzą o wdarciu się do czołówki. Ostatecznie przyjął propozycję z Kanady. Arslanbek Machmudow (13-0, 13 KO) to niepokonany król nokautu, który nigdy nie usłyszał jeszcze gongu rozpoczynającego ósmą rundę. Twardy Polak ma być przeciwnikiem, który będzie trudniejszy do przełamania niż poprzedni rywale.
– Moje ostatnie dwie walki były w moim odczuciu lżejsze. Dlatego zdecydowałem się na starcie z Machmudowem, bo chciałem to zrobić dla kibiców. Wiem, że będzie to o wiele trudniejszy rywal, ale chcę, by fani usiedli przed telewizorami i oglądali mój pojedynek. Lubię ryzyko. Jestem stworzony do ekstremalnych wyzwań i nie boję się tego – przyznał Wach z rozmowie z TVP Sport.
Bukmacherzy są bezlitośni – spodziewają się wygranej Rosjanina i to przed czasem. O to też toczy się gra – Machmudow chce zostać pierwszym, który rzuci Polaka na deski. Taka wygrana odbiłaby się szerokim echem i mogłaby znacząco przybliżyć 32-latka do dużo poważniejszych wyzwań.
Mimo ryzyka Wach przygotował solidną formę. Sparował między innymi z Damianem Knybą (5-0, 3 KO), Danielem Duboisem (17-1, 16 KO) i... Jarrellem Millerem. Amerykanin po dopingowych wpadkach wciąż nie może toczyć oficjalnych pojedynków, ale w styczniu pojawił się w Polsce i przez kilka dni pomagał w przygotowaniach. Walka z Machmudowem pierwotnie miała się odbyć w styczniu, ale została przełożona z powodu dodatkowych obostrzeń.
W piątek podczas ceremonii ważenia Wach wniósł na wagę 118,3 kg – najmniej od blisko pięciu lat. Wtedy dobra waga była zwiastunem nieoczekiwanej wygranej z Erkanem Teperem (16-1), którego Machmudow znokautował w trzy minuty w ostatnim występie. Dla Polaka było drugie głośne zwycięstwo w Niemczech nad miejscowym faworytem. W 2010 roku efektownie znokautował Christiana Hammera (7-1) – byłego młodzieżowego mistrza świata.
Ostatni przystanek?
Przed sobotnim pojedynkiem atutem "Wikinga" jest z pewnością doświadczenie. Na zawodowstwie startuje już 17 lat i w sumie przeboksował aż 269 rund przy zaledwie 22 rywala. Machmudow ma jednak na koncie także starty w półzawodowej lidze World Series of Boxing (WSB), gdzie pokonywał między innymi Jose Lardueta (brązowy medalista mistrzostw świata) i Mihaia Nistora (amatorski pogromca Anthony'ego Joshuy).
Rosjanin w Kanadzie trenuje pod okiem Marka Ramseya. Podobną ścieżkę pokonał wcześniej jego dobry przyjaciel Artur Beterbijew (17-0, 17 KO) – potężnie bijący mistrz świata kategorii półciężkiej. – Arslanbek potrzebuje jednego-dwóch zwycięstw od tego, by znaleźć się w idealnej pozycji przed walką o tytuł – ocenił niedawno szkoleniowiec. Pojedynek z Wachem to pierwsza część tego planu.
Co po ewentualnym zwycięstwie? Być może potrzebne będzie wsparcie któregoś z topowych promotorów. Przez moment interesy Machmudowa reprezentowała zarządzana przez Oscara De La Hoyę grupa Golden Boy Promotions, ale wspólne plany pokrzyżowała pandemia i kontrakt rozwiązano. Na korzyść Rosjanina z pewnością nie pracuje zaawansowany jak na ten etap kariery wiek i długa historia kontuzji. Przez lata miał także problemy z karkiem, których efektem jest charakterystyczny nerwowy tik.
Problemem w organizacji dużych walk może być także... brak szczepienia. Według kanadyjskich mediów Machmudow to jeden z trzech pięściarzy grupy Eye Of The Tiger, którzy nie chcą się zaszczepić przeciwko COVID-19.
– Ci zawodnicy ostatnio chyba zdali sobie sprawę, że nie mają wyjścia. Pojawiła się z ich strony otwartość, której wcześniej nie było. Wierzę, że zrobią to co jest w tej sytuacji konieczne. Jeśli liczą nie wielkie walki w Las Vegas i takich miejscach to muszą się zaszczepić – tłumaczył Camille Estephan, szef kanadyjskiej grupy.
Przed walką ta sprawa znajdzie się na drugim planie. – Pierwszy raz zmierzę się z rywalem wyższym ode mnie – cieszył się Machmudow. Wach liczy, że w ringu będzie szybszy od przeciwnika i dzięki temu wyciągnie go na głębokie wody, których do tej pory nie poznał. Przebieg walki zweryfikuje pozycję "Wikinga" w światowym boksie, ale bez względu na wynik pozostanie jednym z trzech najlepszych Polaków w wadze ciężkiej – obok Adama Kownackiego (20-2, 15 KO) i Łukasza Różańskiego (13-0, 12 KO).
Walka Arslanbek Machmudow – Mariusz Wach, której stawką będą północnoamerykańskie pasy NABA i NABF wagi ciężkiej, należące do Rosjanina, odbędzie się w Montrealu w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu. Wydarzenie skomentują Janusz Pindera i Piotr Jagiełło. Początek transmisji na żywo w TVP Sport, online na stronie TVPSPORT.PL oraz w aplikacji mobilnej o godzinie 1:00.